Poprzednie częściKarmazynowe kły - pilot

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Karmazynowe kły - rozdział 5

Rozdział 5

Prawda kłamstw

 

Przyszedł ten dzień, dzień w którym wizytę w naszej szkole złożył minister edukacji. Pan Mirar Olort. Starokulturowe imię, jeszcze starszego człowieka. Przybył na ostatni tydzień mojej roli nauczyciela, przygotowania na tę wizytę trwały dwa tygodnie. Młodsze dzieci miały przedstawić jakieś tańce i śpiewy, starsze przemowy i pokazy z bronią. Wszystko było super, naprawdę nie jest człowiekiem kultury, ale naprawdę lubiłem oglądać każdą próbę. Wszystko byłoby super, gdyby nie gość wydarzenia.

Nadszedł ten dzień, od rana w obrębie dziesięciu, może piętnastu kilometrów od szkoły na każdej uliczce stało przynajmniej dwóch strażników, na głównych trasach, było ich bliżej tuzina. Przybył w karecie, nie był sam. W środku było trzech prywatnych ochroniarzy. Nawet woźnicy był przydzielony jeden. Stałem u boku, dyrektorki szkoły pani Moniki Roher oraz Adelli, jak się okazało wicedyrektorki.

 

- Panie ministrze, witamy pana bardzo serdecznie - powiedziała dyrektor, podając mu bukiet kwiatów. Osobiście dałbym mu wino z trutką na szczury.

- Dzień dobry - odpowiedział, zadziwiająco energicznym i młodym głosem. - To gdzie idziemy?

- Proszę za mną - dyrektorka odwróciła się i wszyscy poszli do środka szkoły.

 

Zapomniałem wspomnieć, ale wokół szkoły było pełno gapiów, którzy także próbowali wejść do środka. Na szczęście ktoś mądry stwierdził, że wejść mogą jedynie zaproszeni goście i pierdoleni dziennikarze, ale o nich później.

Zaczęło się od części artystycznej, jak wspomniałem uczniowie tańczyli, śpiewali. Starsi pokazywali różne akrobacje i walki bronią białą. Piruety, wymachy i przewroty w praktyce w większości bezużyteczne, ale wyglądało naprawdę nieźle. Wszystko trwało ponad godzinę, dołożyłem swoje trzy grosze i zacząłem manipulować oświetlenie. Tam trochę ostrego na twarzy samotnego śpiewaka, a tu rozproszone na potykających się szpadzistów. Dodało to swoistego klimatu i profesjonalizmu.

Następnie minister stanął przy mównicy i zaczął opowiadać prawdę, znaczy kłamstwa i obietnice. Przez cztery lata nic nie zrobił i nagle przez kolejne cztery wszystko zmieni. On i partia która się nim wysługuje. Oczywiście nie zabrakło ataku na inne partie. Jako łowca wampirów, czułem, że chce powiedzieć “Pierdolcie się wy wszyscy niszczyciele królestwa i uzurpatorzy biedaków, których los nas nie obchodzi”. Jakby oni byli w czymś lepsi. Potem przyszedł czas na pytania dziennikarzy, tych będący przyjacielami i przeciwnikami partii. Ku zdziwieniu seria dość trudnych pytań, nie wywołała u niego żadnej kropli potu. W końcu przyszedł czas na pytania ludzi, oczywiście to byli albo ci sami dziennikarze albo podstawione osoby, w końcu goście byli zaproszeni. Teoretycznie wystarczyło podnieść rękę, a będziesz mógł zadać pytanie, więc podniosłem rękę i czekałem.

 

- Emm.. proszę pan z tyłu - wskazał na mnie minister, głos nie był pewny. - Proszę podejść i się przedstawić.

- Dzień dobry - zdarza mi się być miłym - nazywam się Norrix jest nauczycielem na zastępstwie.

- Miło pana poznać - powtarzał to za każdym razem, jednak teraz jego głos zaczął pasować do wieku. - Proszę, pytać.

- Co pan zamierza zmienić w edukacji łowców wampirów? - zadał to pytanie od razu, w razie gdyby mieli mnie wyrzucić. Kątem oka zobaczyłem, nagłe zaciekawienie przysypiających przy notesach dziennikarzy.

- Nic, aktualny system jest bardzo dobry, stworzony przez nas rząd. Podręcznik został stworzony, przez ekspertów oświaty i doświadczonych łowców.

- Kłamstwo! - to nie był krzyk, ale mocno zaakceptowane słowo. Nie mogłem się powstrzymać. - Przez ostatni miesiąc, ucząc tutaj, z całego podręcznika przydało się co najwyżej dwadzieścia stron. Przypomnę, ma ponad trzysta. Trzysta na każdą klasę.

- Niech pan powie, był pan w ogóle kiedykolwiek na szlaku, jak to jest zabić wam..

- Przez ostatnie dwadzieścia lat, podróżuje od królestwa do królestwa, od wioski do wioski, polując na wampiry. Więc, tak, chyba mam jakieś pojęcie na ten temat.

Zagiąłem go? Chyba tak, przez dłuższą chwilę nie powiedział ani słowa, ruszał kącikami ust jakby próbował złożyć zdanie, ale nie wiedział jak.

- W takim razie - odezwał się w końcu - proszę powiedzieć, co by pan zmienił?

- Po pierwsze usunął trzy czwarte, tematów i w ich miejsce rozszerzył te ważne tematy. Prosty przykład, napisane jest o rodzajach kwiatami polnego ale zero o jego zastosowaniu w alchemii, a chyba pan wie do czego jest potrzebny? - oczywiście było to pytanie retoryczne.

- Tak, tak oczywiście - potem z czoła można by napoić z trzy dorosłe konie. - W takim, razie skoro pan taki mądry, proszę niech pan kandyduje za mnie.

- Co, proszę - wyśmiałem go - wie pan czemu parlament królestwa jest okrągły? - nie odpowiedział w przeciągu kilku chwil - a widział pan kwadratowy cyrk - powiedział to najpoważniej jak potrafiłem.

- Ale skoro wie pan lepiej, co jest dobrego dla edukacji, nie tylko łowców jak domyślam, to proszę. Już dawno powinienem odejść na emeryturę, a pan dał mi idealny argument.

- Nie - odpowiedziałem…za resztę słów nie odpowiadam - zrobię coś innego. Założę własną partię i może pan to powiedzieć reszcie grupy cyrkowej. Wy dziennikarze od siedmiu boleści, również słuchajcie. Ja, Norrix Dockrey otwieram nową partię polityczną i startuje w tych wyborach.

 

Wyszedłem z sali, w której zaczęło wrzeć żaden ochroniarz nie próbował mnie zatrzymać. Wtedy..wtedy do mnie dotarło co ja, kurwa, zrobiłem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • zsrrknight 2 miesiące temu
    i nagle zrobiło się politycznie... No, przynajmniej się tego nie spodziewałem xd
  • Maksimow 2 miesiące temu
    Trzeba jeszcze nazwę partii wymyśleć xd
  • Vespera 2 miesiące temu
    A trawę na zielono zdążyli pomalować przed wizytacją? Na końcu Norrix się nieźle odpalił :D
  • Maksimow 2 miesiące temu
    O tym nie pomyślałem :D ach jak ja już mam w głowie parod.. dokument o polityce

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania