Poprzednie częściKrólewska Obrończyni - Rozdział 1

Królewska Obrończyni - Rozdział 9

Kolejne wygrzebywanie się z łóżka o poranku i kolejna mordęga jak z niego wstać, żeby nie spaść — a moja matka mówi, że nie mam życiowych dylematów, podczas gdy muszę takie decyzje podejmować nawet po samym otworzeniu oczu. I to bardzo piekących oczu. Nagle słyszę, jak drzwi się otwierają z głośnym skrzypnięciem, a wraz z nim nadeszły głośne uderzanie butami o drewnianą posadzkę. Świetnie. Za ile sekund zacznie się reprymenda?

- Cathlyn? Ty jeszcze śpisz? – pyta głos.

- Co? – pytam zdezorientowania.

Ten głos nie należał do mojej matki.

- Cecylia? – zapytuje.

- Tak. Dlaczego jeszcze nie wstałaś? Za moment jest śniadanie! I to będzie gulasz z dzika!

- Ja zawsze się spóźniam. Nie czekajcie na mnie.

- Może powinnam wyrazić się jaśniej: albo wstaniesz teraz, albo nasza matka tu przyjdzie.

- Już wstaje. – bełkocze, siadając na łóżku.

- Zuch siostra – rzuca z uśmiechem na twarzy i wychodzi z pokoju.

Zdecydowanie wole jej metodę budzenia, niż mojej mamy. Kiedy ona mnie „budzi”, to na wejściu dostaje ochrzan, dlaczego jeszcze siedzę w łóżku, kiedy już dawno słońce wstało i ściąga ze mnie pościel. Owszem kiedyś byłam rannym ptaszkiem, ale od kiedy zaczyna nam się lepiej powodzić to zdecydowanie wole posiedzieć w moim wygodnym posłaniu troszeczkę dłużej. Czy to jest jakaś wielka zbrodnia?

Mozolnie wstaje z łóżka i wlekę się w stronę drewnianej toaletki. Spoglądam w lustro.

Widzę tę samą twarz, która pojawiała się mi w odbiciu przez ostatnie osiemnaście lat. I jedyna część twarzy, która mi się podoba – moje oczy. Duże, fiołkowe oczy z długimi rzęsami. A raczej jedno oko, bo drugie mam oszpecone białą, odstającą blizną przechodzącą od mojej prawej brwi przez powiekę, aż do policzka. Za to samo oko jest całe szare. Nie widać ani źrenicy, ani tęczówki. Po prostu szare oko na tle białka. Dlatego wyglądam bez bandaża jak potwór i bez zasłonięcia tej okropnej szramy nigdy nie wychodzę z domu. Do tej pory usłyszałam tyle wyzwisk, że starczy mi do końca życia…

Na meblu stoi misa z wodą i kawałek tkaniny, o którą zazwyczaj wycieram twarz.

Czas na odświeżenie.

Szybkim ruchem opłukuje twarz zimną wodą i wycieram ją materiałem.

Od razu lepiej. Przynajmniej nie zasnę na stojąco tak jak trzy dni temu.

Podchodzę do szafy i zaglądam do jej wnętrza.

Spodnie, koszule, kamizelki, płaszcze i buty. Cudowne buty. Tony butów o najróżniejszych kształtach i zdobieniach, w których i tak nie byłam ani razu.

Może kiedyś, jak będę częściej gościć na balach, to je włożę i przetańcuje w nich całe noce… Ale na razie to tylko będę ubierała te skórzane. Są najwygodniejsze.

Szybko przebieram się, owinęłam moje oko niechlujnie bandażem i wkładam moje bambosze. Od razu kieruje się w stronę kuchni.

Zapach gotowanego gulaszu z dzika. Już kiszki mi marsza grają.

Wchodzę do izby, gdzie przy zastawionym stole siedzi, zajadając się ciepłą zupą, moja siostra i matka.

A raczej jadły w najlepsze, w szczególności Cecylia.

Miałam wrażenie, że ona za moment zje tę strawę z talerzem.

- Jestem pod wrażeniem, Cecylio. — mówi, na mój widok mama — Nigdy nie widziałam Cathlyn tak wcześnie na nogach.

- Ha, ha, ha… Ciebie też miło widzieć, matko — mruczę, opadając ciężko nad odsunięte krzesło. – Udawajcie, że mnie tu nie ma.

- Ja tylko mówię prawdę. Budzenie ciebie powinno być jedną z dyscyplin na Zawodach Królewskiego Orderu. – dogaduje.

- Cat ma problemy ze spaniem, mamo. Bądź dla niej wyrozumiała.

- Znowu? – pyta, patrząc na mnie z wyrzutem – Cathlyn! Dlaczego mi nie powiedziałaś? Poszłabym do zielarza po zioła dla ciebie.

Mimowolnie przewracam oczami.

- Mamo, te zioła mi już nie pomagają. Muszę pójść do Tegrika po eliksir, bo długo tak nie wytrzymam.

- Ja nie ufam temu elfowi. – marudzi matka.

- A ja już nie ufam ziołom.

- Tegrik? Tegrik Alchemik? Ten elf? On jeszcze się nie wysadził w powietrze? – zapytała moja siostra z pełnymi ustami, odrywając się od miski z jedzeniem.

- Cecylia, nie mów z pełnymi ustami! – zwróciła uwagę mojej siostrze mama. – Damie to nie przystoi! Jak ty sobie z takimi manierami męża sobie znajdziesz?!

Parsknęłam pod nosem na jej słowa i wzięłam do ręki łyżkę.

Ona nie musi sobie znajdywać męża, mamo… Ona praktycznie ma męża. A fakt, że jest to ten, którego masz ochotę obedrzeć żywcem ze skóry, cóż…

Uznaj za ciekawostkę.

Entle nałożyła mi do miski chochle gulaszu. Pachniał tak wspaniale, że od razu zabrałam się za jego konsumpcje. Pyszny smak dzika i kawałki mięsa rozpływające się w ustach. To lubię.

- Entle, jak ty robisz ten gulasz? On jest nieziemski! Musisz mi powiedzieć przepis! – mówi moja siostra, czyszcząc swój talerz do czysta.

Entle spojrzała na nią smutnym oczami. Kątem oka zobaczyłam, jak matka spogląda na mnie.

Zapomniałam jej powiedzieć…

- Cecylia, Entle jest niema. – mówię, wkładając łyżką kolejną porcję gulaszu do buzi. – Nie odpowie ci.

- Ja… - zaczęła, po czym cała czerwona, chwyciła talerz oburącz i wychyliła go w stronę elfki – Mogę dostać dokładkę?

Moja gosposia uśmiecha się na słowa Cecylii i nakłada jej podwójną porcję.

Zastanawiam się, gdzie ona to mieści. I jak to mieści. I dlaczego nie jest taka „pulchna”? Tego chyba się nie da wytłumaczyć w żaden logiczny sposób…

- Jak ty możesz to wszystko pomieścić? Ja zjadłam pół porcji i jestem już pełna! – odzywa się matka.

- Nie mam pojęcia. Po prostu jem, kiedy jestem głodna. – odpowiada z pełną buzią.

Głodna? Ta kobieta jest niemożliwa. W szczególności, kiedy chodzi o jedzenie. Ona umie opróżnić cały kocioł, jak jej coś smakuje i prosić o dokładkę! To nie jest normalne!

- Więc co dzisiaj robimy? – pytam, po czym wkładam sobie kolejną łyżkę strawy do ust.

- Jak to, co? Idziemy po twoje lekarstwo na sen! I przy okazji odwiedzimy naszego starego znajomego! – mówi z pełnym pyszczkiem gulaszu.

- Może na początek zostaw miejsce na obiad, bo coś czuje, że się nie zmieści, a co dopiero popisowe ciasto jagodowe Entle.

- Ciasto jagodowe? – pyta moja siostra, jakby się przesłyszała.

Mogłam tego nie mówić…

- Tak, ciasto jagodowe, które Entle zawsze wypieka, gdy na targu pojawiają jagody – odpowiada za mnie mama. – Ale musisz zjeść obiad. Bo jak nie zjesz, to ja nie pozwolę ci go nawet powąchać!

Cecylia natychmiast ociera twarz ręką z resztek potrawki i odsuwa miskę od siebie.

- Już zjadłam!– krzyczy, podrywając się na równe nogi i odwraca się w kierunku mojej gosposi. - Dziękuję za pyszny posiłek, Entle.

Z miny elfki mogę wyczytać jej zdziwienie reakcją mojej siostry.

Tak… Placek jagodowy ma na moją siostrę niesamowity wpływ. A tym bardziej jego brak dla jej osoby, kiedy wszyscy się nim zajadają. Wtedy, doprawdy powiadam, że nie warto się sprzeczać z moją siostrą. A może bardziej z demonem, który w nią wstępuje.

- Cathlyn, będę czekać przed domem! – mówi, wypadając niczym strzała do holu, a potem znikając za drzwiami wejściowymi.

Na tę reakcję spojrzałyśmy po sobie z mamą i gruchnęłyśmy gromkim śmiechem.

Jedyna osoba, która umie utemperować wilczy głód Cel to nasza matka. Wystarczą jej dwa słowa, żeby uratować porcje dla dziesięciu osób.

Gdy przestałyśmy się śmiać, dojadłam resztkę gulaszu i wstałam od stołu.

- Dziękuję za śniadanie, Entle. Było pyszne jak zawsze! – zwracam się z ciepłym uśmiechem do gosposi, na co ona odpowiada tym samym.

- Jak będziecie przechodzić przez targ, to kupcie dla mnie te białe kwiaty, które mają pierzaste liście i te długie korzenie. Mam ostatnio problemy bolącymi z dziąsłami. Naprawdę przydałby mi się napar z tego zioła.

Czy ta kobieta jest poważna? Ona myśli, że jej córeczka, którą uczyła właściwości ziół, nie wie nic o dziurawcu?

- Która z sąsiadek nadepnęła ci na piętę, mamo? – pytam szyderczym tonem.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi, Cathlyn. – odpowiada spokojnie jak gdyby nigdy nic.

- Nie ze mną te numery. Myślisz, że nie znam się nic a nic na roślinach, mamo? – pytam. – Te kwiaty są trujące i mogą powodować rozległe poparzenia.

Moja mama otwiera usta, prawdopodobnie by zaprzeczyć, lecz po chwili je zamyka. Kobieta śmieje się gorzko.

- Nic się przed tobą nie ukryje, prawda? Taki już twój urok. Tak, chcę zemścić się na jednej wykwintnej damie, która ostatnio nadepnęła mi na odcisk. A dokładnie na Telimenie Georgie.

- Co zrobiła?

- Rozpowiada na prawo i lewo, że moje włosy wyglądają jak przemoknięte siano! Ta zniewaga wymaga dużych działań.

Nasza mama jest dosyć przewrażliwiona na punkcie swojej fryzury, ale trudno się jej nie dziwić. Ma długie, gęste brązowe loki, które okalają jej jasną jak porcelana twarz niczym fale. Zawsze się dzięki nim wyróżniała na tle innych kobiet. Ogólnie moja matka jest bardzo atrakcyjną kobietą, mimo że rzadko to przyznaje. Zazwyczaj ma to na celu większą ilość komplementów, no, chyba że akurat przyzna rację osobie, która przejrzała jej intrygę.

- I to wszystko? Dlatego masz zamiar zrobić jej krem z rośliny, która mogłaby nawet ją zabić? Brzmisz jak wariatka. Nawet jak dla mnie.

- Mściwa wariatka jak już – poprawia mnie. – Ponadto to ona znęca się nad zwierzętami i nad elfią służbą, nie ja. Każdy, kto u niej pracuje, pomoże mi z ucałowaniem ręki w zamian za pozbycie się tej wiedźmy.

- Po prostu mi powiedz ile ci mam tego przynieść? – dopytuje.

- Dwie wiązki w zupełności wystarczą. – odpowiada, uśmiechając się ciepło. – Do zobaczenia, kochanie!

Gdy się na nią tak patrzy, to mimowolnie ma się wrażenie, że to nieszkodliwa, uczynna kobieta o łagodnych rysach twarzy. Szkoda tylko, że są to pozory - jak zawsze, kiedy mowa o byłych lub obecnych mieszkańcach slumsów.

- Do zobaczenia mamo. – rzucam, wychodząc na ganek.

Siadam na ławkę usadowioną przy ścianie, zmieniam swoje buty i wkładam swój płaszcz. Po chwili znajduję się obok Cecylii na zewnątrz.

- No nareszcie! Już myślałam, że nasza matka udusiła się ze śmiechu, kiedy wyszłam z domu.

- Podsłuchiwałaś? – pytam zdziwiona.

- Nie. Śmiałyście się tak głośno, że na zamku pewnie was słyszeli, a co dopiero ja stojąca obok drzwi. O coś matka ciebie poprosiła, prawda? Zawsze, gdy kogoś po rozmowie dłużej przetrzymuje, to oznacza, że coś od niego chce. – mówi, przestępując z nogi na nogę, idąc obok mnie.

- Owszem. Poprosiła mnie, żebym kupiła dwie wiązki dziurawca, kiedy będziemy przechodzić przez targowisko – mówię.

- Kogo chce oparzyć? – pyta wesoło, jak gdybym powiedziała o zakupie słodyczy.

- Panią Telimenie Georgie.

- Tę Telimenę? Wredną Staruchę? – dopytuje z nieukrywanym zadowoleniem. – To dobrze. Należy się jej. Ta wiedźma doprowadza mnie do białej gorączki. W szczególności, kiedy mówi "Cecylio, kobieta w twoim wieku i statusie powinna zachowywać się bardziej kobieco", "Cecylio, powinnaś dać mocniej mu do zrozumienia, że złodzieje są niemile widziani w naszej okolicy. W szczególności ci elfi", "Cecylio, jesteś strasznie pobłażliwa jeśli chodzi o te elfy. Prawdziwą dyscyplinę i szacunek można jedynie uzyskać po złojeniu skóry.". A mówią, że to najemnicy są potworami.

- Nie musisz mi tego mówić. Wierz mi – odpowiadam.

- Wiem, ale wciąż jest to dla mnie za dużo. W Cesarstwie Florien jest zupełnie inaczej. Jest jeden wielki wyścig o bycie szczodrym wśród wysoko urodzonych dam. A mężczyźni, widząc jak „dobre”, są te kobiety, walą drzwiami i oknami, błagając o ich względy.

- Trochę to płytkie. – stwierdzam, mimowolnie się krzywiąc.

Nie wyobrażam sobie, żeby udawać szczodrą osobę, żeby mężczyźni się o mnie bili. Po prostu nie.

- Tak, ale oni byli wypełni świadomi, że to na pokaz. Przynajmniej, że większa część kobiet w cesarstwie „pomaga dobrodusznie” biednym ludziom, aby zdobyć męża. Na szczęście były wyjątki, dla których ludzie mogli dać się zabić, za choć chwilę z nią spędzoną. I to dla takich osób warto tam pojechać.

- To głupota. Przecież skąd mogłaś wiedzieć, że są dobrzy? Ludzie w Cesarstwie Florien są świetnymi aktorami. Nie bez powodu Cesarzowa nakazała nosić ściśle określone maski dla każdej grupy społecznej, która postawi w nogę w pałacu. "Każdy gra swoją rolę i musi się z nią pogodzić. Czy tego chce czy nie.", powiadała. Ponadto niechlubnym przydomkiem Cesarstwa Florien jest Kraina Farbowanych Lisów

- Wiem o maskach. Sama musiałam je nosić, kiedy przebywałam na zamku. Tak samo o „nazwie zastępczej” Cesarstwa – przyznaje Cecylia. – Nie zmienia to faktu, że niektórzy nie są takimi potworami, za jakich się uważa, Cathlyn. Ty powinnaś doskonale to wiedzieć. Tak samo pamiętać.

- A ty, że teraz jesteś w Werrne. Mieście gdzie ludzie nie muszą wkładać masek, żeby grać jak aktor.

***

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania