Poprzednie częściLBnP nr XXVI_Szafy ratowniczki

LBnP nr 36 _ Ogniem i maczetą

W marcu tysiąc… (popiśnik nie pamięta już którego roku). Wraz z pozimkiem wyłonił się od strony lasu dziwny pojazd. Wyglądał niczym ogromny grobowiec na kółkach. Główną bramą wjechał do miasta Stare Kuny. Turkocząc po bruku, kierował się ku północy. Strażnik Jupiter z wieży bacznie obserwował, dokąd zmierza. Kiedy wyjechał Czarcim Duktem z miasta i zatrzymał się przed budynkami dawnej garbarni, wypuścił w miasto wici o powrocie dawnego pieniężnika Constantina Lupusa.

Od dawna przeciąg był pomarliskiem. Mówiono, że tam latawce straszą, więc każdy omijał to miejsce z daleka. Niejednokrotnie też słyszano płacz dziecięcia i rzewne śpiewy lulanek.

Jako wtedy przed dekadami dochodziły słuchy, jakoby na strychu opuszczonego budynku, gdzie farbowano skóry, znaleziono niemówiątko płci nie wiadomej. Macierz jego, zaraz po porodzie poćpała w rwący nurt rzeki. Łożysko, błony i pępowinę wilcy ponieśli do jaru. Gdzie się niemówiątko podziało? O tym wiedzmyż.

Za chwilę garbarnię spowiła ćma. Jupiter zszedł z wieży. W mieście pogasły latarnie. W niektórych chyczach jeszcze migotały przyciemki. Mieścina powoli zapadała w sen. Gdzieś w oddali słychać było ujadanie psa i śpiewanie gorzałkosia, a gdzie nie gdzie przeciągały się cienie nocowników i nocników, którzy zasadzali się popaskudować. Ten, kto musiał, rozpoczynał ponocnicę.

Z nastaniem świtu w mieście zawrzało. Wszędzie porozwieszane zapiski zawiadamiały o przejęciu władzy bez kresek przez Czarnobrewą Rumunkę Gorretę. Powiadano, że Constantin przywiózł ją z Transylwanii, prosto z gniazda wampirów. Belweder na Wzgórzu Laczczynowym zamienił się w posiadłość rodu Lupusów.

Tereny garbarni z dnia na dzień zmieniały się w krajobraz pustynny. Ogromne kopary i wycinaki karczowały olbrzymie połacie lasów. Ptaki i zwierzęta, które przeżyły, uciekały daleko za otoczyświat.

Kiedy wycięto ostatnie drzewo, ukazało się ogromne pomarlisko, jakiego oczy nie widziały. Wtedy też, Gorreta przeproszkała wszystkich mieszkańców na rynek i ogłosiła co następuje. Po raz pierwszy ludzie ujrzeli jej oblicze.

Piękność spod dalekiego nieba, egzotyczna, zakwefiona, ognista i powłócząca spoza welonów spojrzeniem, po którym niejednemu Kunowi w portkach robiło się ciasno. A niewiasty jak obłąkane, przegryzały wargi z wielkiej ćwiokowatości. Odzianka jej była uszyta z jedwabiu krwistej barwy.

— Wszyscy żonaci, chłopcy i pojedynaki od jedenastego do sześćdziesiątego ósmego roku, i niewiasty z dziewkami od dziesiątego do pięćdziesiątego roku, jutro mają się stawić na polu przed garbarnią. Zapamiętajcie jedno! — wrzeszczała. — Barszczyków i melepetów nie potrzebujemy. Pozostali zaś: matrony, dzieci i starcy pozostaną w mieście — podała do wiadomości i odebrała się na belweder.

Zgromadzeni dumali o tym, jakie wampirzyca ma zapędy i gdzie jest Constantin? Bo do tej pory nikt go jeszcze nie ujrzał. Pieluchy zaczęły międlić jęzorami na prawo i lewo.

Gorreta długo nie mogła zasnąć w swojej alkowie. Karzeł, z którym psociła się, został pogryziony przez trzmiele i wyzionął ducha. Za dwa dni mieli jej dostarczyć nowego. Do tego czasu skazana była na męczarnie.

Nazajutrz wszyscy poranili się na umówionym miejscu jak jeden mąż.

Bramy otworzyły ciężkie podwoje, w których ukazała się Goretta, obok niej na wózku inwalidzkim siedział Constantin, a przy nim stała ponętna karlica. Straż Konna otoczyła zgromadzenie. Pan Mroku, kiedyś rosły władca garbarni nad Czerwoną rzeką, dzisiaj siwiuteńki, bezduszny staruszek bez nóg patrzył mętnym wzrokiem. Jego lewy pogębek wyglądał jak sine gronie.

— Wraz z ćmą — mówiła — przybędzie transport sadzonek trzciny cukrowej. Tratwy lgną od morza już trzeci dzień. Kiedy dotrą, musicie je wyładować na brzeg i rozpocząć zasadzanie tego wielkiego przeciągu — krzyczała dumnie. — Stworzymy tutaj Zagłębie Trzcinowe. Największe w Europie — grzmiała wyniośle. — Od teraz jesteście niewolnikami i dzień i noc będziecie przywiązani do tego miejsca.

— O, Pani! — Nagle gdzieś z tyłu zadudnił donośny głos.

Ludzie rozsunęli się, robiąc miejsce. Za nimi ukazał się prawie dwumetrowy mężczyzna o rysach drapieżnego ptaka i włosach złotych jak bursztyn, z oczami w kolorze indygo, osadzonymi głęboko w poświacie ciemnej oliwkowej skóry. Białogłowom stawało się gorąco w podbrzuszu.

Właśnie jego ostre, orle i nieprzeniknione spojrzenie, spotkało się ze wzrokiem ognistej Goretty.

— Kim jesteś? — zapytała.

— Jestem Dragan, układacz trzciny — odpowiedział. — Nauki pobierałem u samego mistrza Valdiego u stóp Karpat w Siedmiogrodzie.

— Podejdź bliżej — zawołała. — Jeśli jest tak jak prawisz, to mianuję cię zarządcą plantacji. — oznajmiła. — Pozostali mogą odebrać się do baraków, gdzie przygotowano leże. Idźcie i wznoście pochwalnie, wypoczywajcie przed piekłem, jakie was czeka. Sarina! Odwieź opleśniaka do domu! — rozkazała karlicy. — A ty, fatygancie, chodź za mną. Pokażę ci twoje miejsce, gdzie będziesz mógł pobydlić oraz przekażę klucze do Kopalni Cudów. Jeśli będziesz uległy dla mnie, to czeka cię wspaniałe życie — zakończyła.

Podążyła w kierunku przeciwka, gdzie na poddaszu znajdował się ogromny strych. Szedł za nią, jej smrodnik falował, a on jedną miał myśl – „tej nocy będziesz moja”. Kiedy przestąpili próg i zamknęły się drzwi, ona cała kipiała feromonami, emanował od niej specyficzny zapach, czymś między piżmem, a wonią dzikiego królika. On zerwał z niej odziankę. Nie wytrzymała tego, złapała go za włosy i pociągnęła w stronę łóżka. Utonął w pościałce; niczym ogiera dopadła jego i rozpoczął się taniec zmysłów, gwałtu i tortury.

Kiedy tratwy dopłynęły do brzegu i rozpoczął się wyładunek sadzonek, rozległ się przeraźliwy gardłowy krzyk. To Goretta szczytowała.

Wraz ze świtem wszystkie balsy zostały rozładowane. Rozpoczęła się wędrówka dnia i nocy i pełnienie obietny. Gdy ostatnią sadzonkę osadzono w ziemi, to pierwsze już wypuszczały kwiatostany. Rosły w mgnieniu oka, osiągając niebotyczną wysokość. Maczetami ścinano pędy trzciny i układano na balach płynących do morza. Obłamy porywały drapieżne szulaki.

Rozkwitało zagłębie, a ludziom żyło się coraz lepiej. Wraz z mrokiem zdawało się słyszeć nocznic wycie. Wyrobnikom, cztery razy na dzień, dowożono kosze stawinogów i kukiełek. Karmiono surowym mięsiwem i pojono agrestem. Jednak zdarzało się, że sczezły przy pracy. Bezgłośnym oddechem wybierali miejsce pochówku, tam gdzie stali, padali z wycieńczenia. Na oczodoły kładziono im dwie monety dla przewoźnika i zagrzebywano w rędzinie. Dlatego pędy były takie dorodne.

Dragan kniażył i trzymał wszystko w ryzach, a imienie lokował pod ziemią.

Constantin po roku zniknął bez śladu. Mówiono, że położnik został otruty. Strych przeistaczał się w komnaty, gdzie ściany, sufity i podłogi pokrywano trzciną, tworząc mozaikę. Goretta przeprowadziła się na stałe na poddasze i stamtąd nie wychodziła. Świronek pęczniał z każdym dniem, a Dragan coraz więcej czasu spędzał w Kopalni. Na strychu pojawiał się rzadziej. Czarnobrewa była brzemienna, więc oszczędzał ukochaną. Kiedy termin rozwiązania się zbliżał, Goretta zeszła pod ziemię. Wezwano akuszerkę. Rozpoczął się poród.

Nadbaba mruczała grubymi wargami jakieś zaklęcia, przesuwając niespokojnie po podłodze szerokie stopy. Przez cały czas palce jej zręcznie wiązały powrósło z wiotkich ździebeł trzcinowych. Miało posłużyć do zaciśnięcia pępowiny. Komnata odymiona była ziołami, a wszędzie wisiały warkocze czosnku. Stara akuszerka czekała, Pierwiastka wiła się w bólach. Siedem dni i siedem nocy było słychać spod ziemi rozdzierający krzyk. Apogeum nadeszło, kiedy przyszły bóle parte. Po nich nastąpiły jeden po drugim krzyki niemówiątek. Potem zapanowała cisza. Bliźnięta: chłopczyk i dziewczynka ogłoszono wszem. Jednak matka nie była godna ujrzeć swoich dzieci. Dała gardło. Popłody poćpiono na pożarcie basiorom. A nad Starymi Kunami naszła wielka flaga.

— Tak samo jak przed trzydziestoma laty — odezwała się starucha. — Tylko wtedy nie było przy tobie ojczulka.

— Ty pamiętasz, nadbabo, jak to było? — załkał. — Dobrze, że mnie skryłaś. A teraz moje dzieci ukarane za to zło, które uczyniłem. Chcę pokuty, Panie, a potem odprawki — zawołał ku niebiesiech.

Miesiąc był w pełni. Wokoło rozlegało się wycie wilków. Niebo zagrzmiało i rozbłysło błyskawicami.

Na plantacji praca trwała nieprzerwanie. W Kopalni Cudów popukały Dragan opłakiwał śmierć ukochanej. Jego lament niósł się po rwącej rzece.

Nagle ziemia zadrżała, plantacja stanęła w ogniu. Ci, co przeżyli ostali się ślepi i głusi. Dragona i niemówiątek nie odnaleziono. Pozostali na wieki w czeluściach kopalni, tak wieść niosła.

Popiśnik zapisał, że pod ziemią znajduje się osada i tunel, w którym stoi trzcinowy pociąg pełen złota. Już wielu śmiałków próbowało odnaleźć, lecz po zejściu w czarne jaskinie nigdy nie powracali.

W Starych Kunach ćma zapadała niespodzianie, chociaż był ciepły lipcowy wieczór. Zimny powiew i osuwający się w szczeliny ulic purpurowy szal zapowiadał nowe dzieje.

Drzwi Hotelu Sacharum się otworzyły. W holu zapadła cisza. Czarnobrewy młodzieniec i dziewczyna ze złotymi fircyfuszkami wynajęli osobne pokoje. Legenda zatoczyła koło…

 

___________________________________

Przypisy do słów:

- Agrest – kwaśne wino.

- Barszczyk – człowiek leniwy, gnuśny.

- Belweder – budowla na wzniesieniu z pięknym widokiem.

- Chycza – dom, chata

- Ćma – ciemność, mrok.

- Ćwiokowatość – zazdrość.

- Flaga – szaruga, deszcz, dżdżysta pogoda, słota.

- Fircyfuszki – włosy poskręcane, pukle.

- qardło, garło – życie (dać gardło — oddać życie).

- Gorzałkoś – pijak.

- Imię – majątek.- Imienie – majętność, majątek, mienie.

- kniażyć – rządzić, panować

- Kreski – głosy na wyborach.

- Kukiełka – bułka, niekiedy ze słodkiego ciasta.

- Latawiec – zły duch, diabeł, zmora.

- Macierz – matka.

- Melepeta – ktoś niezdarny, łamaga.

- Nadbaba – prababka.

- Niemówiątko – niemowlak

- Nocnik – włóczęga nocny.

- Nocownik – złodziej nocny

- Nocznica – mara, duch nocny

- Obietna, obiata – ofiara, ślubowanie

- Obłamy – szczątki, kawałki pozostałe po obłamaniu; pozostałości, resztka

- Odebrać się – oddalić się, odejść.

- Odetkać się – oddalić się na chwilę, odłączyć się, odbiec.

- Odprawka – rozgrzeszenie.

- Odzianka – suknia, ubranie.

- Opleśniak – stary skąpiec.

- Otoczyświat – ocean.

- Paskudować – psuć, robić szkodę, przeszkadzać; kraść.

- Pieluch – plotkarz.

- Pieniężnik – 1) człowiek bogaty, 2) wekslarz, bankier.

- Pierwiastka – pierworódka, rodząca pierwszego raz.

- Pobydlić – pobyć, pomieszkać.

- Pochwalnia – modlitwa.

- Poćpać, poćpić – cisnąć, rzucić.

- Pogębek – policzek.

- Pojedynak – nieżonaty, kawaler.

- Położnik – człowiek obłożnie chory.

- Popukały – popękany, potrzaskany.

- Poranić się, poraniać się – zabrać się do czegoś rano, wstać rano, pośpieszyć się zbyt wcześnie

- Przeciąg – przestrzeń, terytorium, teren.

- Pomarlisko – cmentarz, pustkowie.

- Ponocnica – praca nocna, ślęczenie po nocach.

- Popiśnik – spisujący, opisujący.

- Pościałka – pościel.

- Pozimek – wiosna.

- Przeciwek – miejsce, mieszkanie naprzeciw będące, przeciwna strona ulicy.

- Przeproszka – zaprosiny.

- Przyciemka – daszek na lampę.

- Psocić się – oddawać się nierządowi, cudzołożyć.

- Smrodnik – tyłek, zadek.

- Stawinoga – ludowa nazwa chleba, jako posiłku stawiającego człowieka na nogi.

- Sczeznąć – umrzeć, zginąć, zmarnieć

- Szulak – jastrząb

- Świronek – spichlerz na zboże, lamus, spiżarnia

- Wiedzmyż – nie wiadomo.

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 12

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (28)

  • Garść 07.10.2020
    Ożeż... językowe poplotki i przeplotki w odlecianej fantasy (?), a przeciąg chyba najlepszy w słowniku.
    Doobre!
  • Pasja 08.10.2020
    Dziękuję za odczytanie i spojrzenie.
    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 08.10.2020
    Pasjo→Mnie się tekst podoba, bo jest taki... ongiś→ baśniowaty jakby. I tak żwawo niekiedy ujęty.
    W obrazach, piśmie i czynach.
    No i te wszystkie słowa. Niektóre bardzo ciekawe. Np→wiedzmyż→wiedzy-my-żadnej?
    Pozdrawiam:)↔5
    P.S.→Też napisałem, ale mało jest i tak:)
  • Pasja 08.10.2020
    Dziękuję za przejście po tekście i nie znudzenie się. Wrzucaj na główną, może się co ruszy.
    Pozdrawiam
  • Witamy kolejne opowiadanie w Bitwie. Życzymy dobrej zabawy.
    Literkowa pozdrawia
  • Bożena Joanna 08.10.2020
    Plantacja trzciny w naszym klimacie jest tak sama złudna jak historia o złotym pociągu, a jednak poszukiwaczy nie brakuje bez względu na konsekwencje, które spotkały Gorettę i Dragana. Z jakiej gwary pochodzi słownictwo, jest prawdziwe czy wymyślone przez Ciebie. Znam tylko "chyczę". Niektóre wyrazy można odgadnąć, ale co do "stawonogi" musiałam sięgnąć do słowniczka.
    Przewrotny los.
    Pozdrowienia!
  • Pasja 10.10.2020
    Witaj Bożenko
    Dziękuję pięknie za przeczytanie i ciekawy komentarz. Gwara staropolska pochodzi z ok. XVI wieku. Początkowy tekst był w normalnej wersji językowej, jednak postanowiłam bo udziwnić.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Clariosis 09.10.2020
    Pasjo, przyznam Ci szczerze, że aż zaniemówiłam czytając. Choć z wiadomych względów tekst był dla mnie początkowo trudny w odbiorze, to godnym podziwu jest dla mnie co tu uczyniłaś. ? Całość kojarzy mi się z bardzo starą legendą, w której te wszystkie starodawne, mające inne znaczenie niż dziś słowa nadają odpowiedniej atmosfery i rytmiki. Nigdy jeszcze nie czytałam podobnego tekstu i muszę przyznać, że naprawdę mi się spodobało, całość kojarzyła mi się z namalowanym obrazem, który przekazuje całą historię pozą postaci, ich ubiorem, tłem, kolorem nieba... Naprawdę ślicznie. Bardzo fajne nawiązanie do złotego pociągu.
    Pozdrawiam. :)
  • Pasja 10.10.2020
    Witaj Autorko tematów
    Cieszę się że przypadło do gustu moje pisanie. Trochę odleciałam z myślami w legendę i językiem. Oryginalny staropolski i pewnie powodujący zaburzenie w czytaniu, ale mam nadzieję, że czytelny. Temat ogień i w jakimś stopniu wszechświat jest.
    Pozdrawiam ciepło
  • Bajkopisarz 10.10.2020
    Rewelacyjna stylizacja. Super, że jest, nadaje całej historii zupełnie inny wymiar, urealnia całą legendę.
    Bardzo ciekawy fragment, mówiący, że ludziom żyło się coraz lepiej, a jednocześnie umierali przy pracy z wycieńczenia. Pozornie niespójne, ale jakby się zastanowić, to dowodzi tego, że przybysze wnieśli w życie mieszkańców coś więcej, niż tylko zajęcie. Tam się działy prawdziwe czary, zniewalające, oślepiające, ogłupiające.
  • Pasja 10.10.2020
    Witaj Bajko
    Miło bardzo za taki odbiór, bo chodziło o to by zapomniane słowa wplątać tak, aby stanowiły realną legendę. Fragment o którym piszesz kłóci się, ale trzeba wiedzieć, że zarobek z pracy dostawali ci którzy pozostali w domu. Sam fakt uprawy trzciny która rosła w oka mgnieniu i rozwój zagłębia była siłą napędową. Może do jedzenia, które dostawali dodawano jakieś środki ogłupiajace.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Bajkopisarz 10.10.2020
    pasja - on się kłóci tylko pozornie, dlatego o niem wspomniałem. Mimo, iż umierali z wyczerpania to szli - można prozaicznie, że nie mieli wyjścia, bo głód, bo przymus, a można magicznie, że coś ich zaczarowało ;) To drugie bardziej mi się podoba.
  • Pasja 10.10.2020
    Bajkopisarz dzięki piękne za magię, ale kto jeśli nie bajkopisarz możetak odczuwać.
    Miłego wieczoru
  • Tjeri 10.10.2020
    O! Wielką pracę wykonałaś... Podziwiam!
    Pierwsze zdania czytało mi się dość ciężko, potem już płynęłam. I mam wrażenie, że też z pisaniem tak miałaś - bo im dalej, tym lżej, naturalniej tekst się odbiera.
    Dobry kawał prozy!

    A "niemówiątko" rozczuliło mnie :).
  • Pasja 10.10.2020
    Bardzo dziękuję za przeczytanie pomimo utrudnienia. Tak jak mówisz, początek był trochę utrudnieniem, aby ruszyć. Pogrzebanie o odszukanie zapomnianych słówek i wybicie ich w tekst było czystą przyjemnością. Niemówiątko też mnie porwało i musisz przyznać, że trafione określenie oseska.
    Pozdrawiam ciepło
  • Rozpoczynamy głosowanie. Zapraszamy na Forum :
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-glosowanie-w935/
    Czytamy od deski do deski i zostawiamy komentarze. Wybieramy najlepszy! Nagradzamy punktami i milym slowem dlaczego?
    Może ty zwyciężysz?
  • Dekaos Dondi 26.10.2020
    Pasjo↔To ja↔ponownie:)
    Przedruk z uzasadnienia głosowania:)
    Za wkład by uzyskać taką stylizację w takiej treść i jakby... baśniowy charakter.
  • Pasja 26.10.2020
    Dziękuję pięknie za takie uzasadnienie. Pozdrawiam
  • Anonim 29.10.2020
    Przede wszystkim brawo za mnóstwo starego słownictwa! One i jeszcze trochę innych stworzyły klimat iście średniowieczny. Super!

    o rysach drapieżnego ptaka i włosach złotych jak bursztyn, z oczami w kolorze indygo, - nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że nazwa tego koloru jest znacznie nowsza.

    Utonął w pościałce, niczym ogiera dopadła jego i rozpoczął się taniec zmysłów, gwałtu i tortury. - jeśli mogę cos zauważyć, to staraj się rozdzielać treść na osobne zdanie, gdy podmiot sie zmienia. Tu: Utonął w pościałce (on). niczym ogiera dopadła jego (ona). rozpoczął się taniec zmysłów, gwałtu i tortury. (to).

    Pozdrawiam
  • Pasja 30.10.2020
    Witaj i dziękuję za ach. Całość wpisana jest na kanwie złotego pociągu. Jednak przeniesiona w czasy dawniejsze, niż ten który znany XX w. Co do indygo to: (błękit indygowy) ciemnobłękitny barwnik, organiczny związek występujący naturalnie, jak i syntetyzowany chemicznie (od roku 1897). Czyli był zawsze.
    Co do drugiej części sugestii po pościałce zamiast przecinka dodałam średnik. Reszta nie musi być osobnymi zdaniami. Uważam, że teraz jest dobrze.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Shogun 30.10.2020
    Jestem i ja :)
    Cóż mogę powiedzieć, z początku miałem pewne problemy, musiałem się "wdrożyć" i przestawić, ale się udało. Po tym czytało się już płynnie i z przyjemnością.
    Kawał dobrej roboty z wpleceniem staropolskiego języka. Zbudowany doskonały klimat pod legendę o "złotym pociągu".
    No no, winszuję :)

    Osobiście, najbardziej do gustu przypadły mi dwa słowa:
    Smrodnik - przyznam szczerze, iż nie znałem i zaskoczył mnie pozytywnie i lekko zabawnie ;)
    Niemówiątko - no a co tutaj? No po prostu śliczne słowo. I brzmiące i w ogóle takie och, ach... ;)
  • Pasja 01.11.2020
    Piękne dzięki za uznanie i wybór zapomnianych słów. Pozdrawiam
  • Pan Buczybór 31.10.2020
    No, naprawdę robi wrażenie. Bardzo doceniam stylizację tekstu - wymaga to dużo pracy i niemałych umiejętności. Historia ogólnie magiczna i pełna legendarnego, baśniowego klimatu. Momentami nie do końca było na serio, da się wyczuć nutkę ironii i nadaje to tekstu kolorytu - nie jest sztywno.
    Ogólnie podoba mi się bardzo. Wielki szacun.
    Pozdrawiam
  • Pasja 01.11.2020
    Dzięki za zwrócenie na stylizację, bo ona najbardziej była dokuczliwa. Baśniowy ale nawiązuje do złotego pociągu.
    Pozdrawiam
  • Clariosis 01.11.2020
    Pasjo, przyszłam złożyć Ci serdeczne gratulacje z wygranej. :) Naprawdę zasłużona.
    Wybacz, że nie wzięłam udziału w głosowaniu, ale ostatnio podupadłam mocno na zdrowiu, więc nie udzielam się za dużo i nie siedzę przy komputerze. Myślałam, że jeszcze zdążę, ale nie przeczytałam pracy Shoguna, a przez te kilka dni naprawdę nie było opcji, bym mogła. Ale ode mnie dostałabyś zasłużone trzy punkty - cieszę się więc, że wygrałaś, bo naprawdę zrobiłaś tutaj coś niesamowitego.
    Pozdrawiam!
  • Pasja 01.11.2020
    Pięknie dziękuję za miłe słowa i życzę dużo zdrowia. Zapraszam teraz ja do Bitwy. Tematy już są!
    Pozdrawiam
  • Marian 02.11.2020
    No, fajny tekst. Ale te "słówka" to wymyśliłeś, czy też wszystkie są oryginalne?
  • Pasja 02.11.2020
    Dziękuję za spojrzenie. Słówka jak najbardziej oryginalne.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania