Poprzednie częściŁowca - prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Łowca - rozdział 2

Komisarz Ewa Zawidzka wsiadła do oznakowanego samochodu i pojechała na Chłodną, gdzie została popełniona zbrodnia. Julia Chala, jej partnerka oraz odwieczna koleżanka, zadzwoniła do niej, gdy brała poranny prysznic. Wiedziała jedynie to, że zginęła kobieta. Nie omijając okazji, ogarnęła się szybko, aby przyjechać na czas i zobaczyć to wszystko. Jeśli ją wzywali, to znaczyło, że było gorzej niż przeczuwała.

 

Gdy wysiadła z samochodu i znalazła się na wieżowcu, zauważyła wszędzie tłumy ciekawskich gapiów, reporterów i policjantów. Podpisała się na szybko w zeszycie i pochyliła pod żółtą taśmą. Ekipa techniczna przystąpiła do pracy, obfotografowując miejsce zbrodni. Jeden z policjantów rozmawiał przez komórkę. Zauważyła Adama Celaka rozmawiającego z facetem z wydziału gromadzenia danych. W wydziale tym pracowało dziewięciu śledczych, którzy mieli wszechstronne specjalistyczne przygotowanie i zajmowali się danymi wszelkiego rodzaju; odciskami palców, próbkami krwi, analizą śladów i opracowywaniem informacji balistycznych. Policjanci zbierali też owady i larwy, które zagnieździły się w ciałach ofiar, bo dzięki temu można było dokładniej określić czas zgonu. Poza tym fotografowali miejsce zbrodni i brali udział w sekcji zwłok, którą również dokumentowali fotograficznie. Po zabezpieczeniu śladów, policjanci z tego wydziału przesyłali materiał dowodowy do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.

 

Ewa zdjęła okulary przeciwsłoneczne z nosa i otworzyła usta w szoku, jednak prędko zakryła je dłonią. Na betonie obok czerwonego, sportowego samochodu leżała półnaga kobieta w kałuży krwi. W żołądku aż jej się przewróciło na ten widok. Przypomniała sobie, że nie jadła dzisiaj śniadania. Podeszła bliżej do ofiary i kucnęła przy niej ostrożnie. Kobieta była blada jak ściana. Całe jej ciało było umazane krwią. Nie mogła uwierzyć, kto mógł zabić tak młodą i ładną kobietę? Od wielu lat nie było tutaj już takiego zabójstwa.

 

Odchrząknęła i spojrzała w bok. Zobaczyła swoją partnerkę, Julię Chalę. Była to brunetka, która swoje włosy związywała przez całe życie w koński kucyk. Miała kwadratową twarz, ale była piękną oraz twardą kobietą. Ewa uwielbiała ją właśnie za to, że mogła być w jej zespole. Dogadywały się oraz prowadziły wspólne śledztwa, więc to było na wielki plus. Partnerka szła w jej kierunku, marszcząc w zabawny sposób nos.

 

― Dawno przyjechałaś? ― spytała Julię.

 

― Jakieś dwadzieścia minut przed tobą ― chrząknęła i zerknęła na ofiarę.

 

Ewa podążyła za jej wzrokiem i potrząsnęła głową, wstając na równe nogi.

 

― Co o niej powiesz?

 

― Jeden z policjantów znalazł w jej torebce dokumenty. ― Chala wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni kartę z danymi zamordowanej i podała Ewie. ― Nazywa się Andżelika Aros i ma trzydzieści trzy lata. Pochodzi stąd. Sprzątaczka znalazła ją rano i od razu wezwała policję. Na ten moment nie znaleziono żadnych śladów czy narzędzi zbrodni.

 

Ewa skinęła głową w geście zrozumienia i oddała dokument z powrotem partnerce, po krótszych oględzinach.

 

― W samochodzie na tapicerce od strony kierowcy jest jej krew.

 

Komisarz zmarszczyła brwi i potarła palcami lewą skroń. Coś jej śmierdziało. Przecież zabójca coś musiał po sobie zostawić.

 

― Niech szukają dalej.

 

― Kogo my tu mamy? Komisarz Zawidzka?

 

Ewa odwróciła głowę i zobaczyła Michała Chodeckiego, który był miejscowym dziennikarzem. Nie była na jego widok zadowolona i chciała, aby zniknął stąd jak najszybciej.

 

― Nie powinno cię tu być. Wszystko zatrzesz. ― Julia podeszła do taśmy, która oddzielała ją od mężczyzny.

 

― Na miejscu zbrodni są też inni reporterzy i do nich nie masz żadnych pretensji. Zajmij się swoją pracą, a ja swoją, dobra?

 

Ewa nie chciała się przysłuchiwać wymianie zdań między Chalą a Chodeckim, ponieważ zainteresowało ją coś innego. Przykucnęła jeszcze raz przy ofierze i dokładnie się przyjrzała jej dekoltowi. Spojrzała pod miseczkę jej kremowego stanika i zauważyła kilka małych, białych niteczek.

 

Spojrzała na Julię i Michała, którzy zaatakowali ją swoimi spojrzeniami. Chodecki dał znać swojemu kamerzyście, by zaczął kręcić. Uznała, że szykował się świetny początek tego pięknego dnia.

 

― Wezwijcie patologa, aby obejrzał ciało ― mruknęła pod nosem, zakładając z powrotem na nos okulary. ― Po autopsji dowiemy się czegoś więcej. To musi być dzieło dobrego psychopaty.

 

Anatomopatolodzy pojawiali się przy każdym zgonie, oficjalnie uznali kogoś za zmarłego, badali i fotografowali ciało, a następnie przewozili je do kostnicy na sekcję. Sekcję zwłok przeprowadzał lekarz patomorfolog lub lekarz medycyny sądowej. Odbywała się ona w zakładach opieki zdrowotnej lub placówkach dydaktycznych w celu ustalenia przyczyny zgonu, weryfikacji rozpoznania klinicznego oraz w celach dydaktycznych. Zadaniem lekarza było znalezienie morfologicznych wykładników procesu chorobowego lub innych przyczyn zgonu. Podczas sekcji pobiera się materiał do dalszych badań histopatologicznych, immunohistochemicznych, toksykologicznych lub biochemicznych.

 

Ewa pojechała na komisariat i znalazła się w swoim biurze. Usiadła w skórzanym fotelu przy biurku i wyprostowała wszystkie kości w karku, przekręcając głowę na boki. Musiała przeanalizować na spokojnie to, co dzisiaj zaszło. Młoda kobieta zamordowana na wieżowcu, pozostawiona w samej bieliźnie. Morderca zostawił ślad pod jej lewą piersią w postaci nitek. Dlatego też się tak wykrwawiła. Innych śladów Zawidzka nie zauważyła na jej ciele. Wierzyła, że załatwi tę sprawę i zdobędzie mordercę skinieniem głowy. Do tego właśnie dążyła.

 

Poprawiła się w fotelu, gdy do pomieszczenia weszła Chala, Celak oraz prokurator ― Aleksander Seklucki. Miała ochotę w tej chwili napić się ciepłej kawy i coś zjeść. Brzuch dawał o sobie znaki coraz to bardziej. Podniosła się z krzesła i oparła o biurko, patrząc na partnerów przed sobą.

 

― Wspólnie pracowaliśmy, ale nie znaleźliśmy żadnego tropu ani odcisków palców czy też narzędzia zbrodni ― powiedziała Ewa, unosząc głowę.

 

Prokurator pokręcił głową niezadowolony.

 

― Andżelikę Aros zabito przecież w miejscu publicznym. Coś musi być.

 

― Widać, że morderca dba o szczegóły. Chce nas wodzić wszystkich za nosy, ale jest pewien drobny szczegół. ― Zrobiła pauzę i wszyscy popatrzyli na nią wyczekująco. Wyprostowała się i przeszła z powrotem na fotel. ― Celak, dopilnuj, żeby patolog szybko zrobił oględziny. Liczy się dla nas czas.

 

Mężczyzna skinął głową i wyszedł z jej gabinetu. Chala założyła ręce na klatce piersiowej, a prokurator podszedł do biurka i pochylił się, układając swoje wypielęgnowane dłonie na blacie. Zmierzyła go od pasa w górę.

 

― Masz się postarać, Zawidzka. Liczę na ciebie i twoich partnerów.

 

Pokręciła głową, gdy również wyszedł i zostawił kobiety same. Aleksander Seklucki miał swoje zasady i prawa. Starał się wszystkich podporządkowywać według siebie, ale Ewa nie była taka i miała również swoje zasady, którymi się kierowała w życiu. Uniosła głowę na Julię.

 

― Załatw mi listę wszystkich numerów komórkowych, które miała Andżelika.

 

― Tak jest.

 

W wydziale zabójstw była od trzech lat. Była najlepszą, jak dotąd panią komisarz i chciała pokazać wszystkim, że rozwiąże to trudne śledztwo. Wszyscy na nią mówili Zawidzka lub komisarz Zawidzka. Pracowała z różnymi ludźmi. Zawsze traktowała pracę poważnie i z największą chęcią do niej podchodziła. Chciała być twarda i nieustępliwa. Gdyby była milsza, wszyscy, by ją lubili, a w tej pracy nie liczyło się to. Nie szukała jakichkolwiek przyjaźni. Gdy tylko ktoś jej podpadnie, mógł się spodziewać, że będzie miał z nią na pieńku.

 

Ewa usiadła przy swoim biurku i położyła na nim głowę. Nie dopuści do tego, by w mieście zabijano. Znajdzie mordercę i dosłownie skopie mu tyłek. A potem porazi go prądem i niech sąd robi z nim, co zechce. Oby tylko zgnił i zapłacił za swoje błędy. A może to było tylko jednorazowe morderstwo? Ale nawet jeśli to i tak mu tego życzyła z całego serca.

 

Ewa dostała wieczorem wszystkie numery telefonów komórkowych, które miała Andżelika Aros w swoim telefonie. Przejrzała wszystkie kontakty bardzo ostrożnie. Zapisała sobie najważniejsze osoby, które jej zdaniem mogły zamordować kobietę. Julia i Adam stali przed jej biurkiem i uniosła na nich wzrok.

 

― Nie może nic nam umknąć. Przesłuchajcie wszystkie osoby z tej listy.

 

Odłożyła długopis i wręczyła kartkę partnerce. Ta spojrzała na nią i zmarszczyła brwi.

 

― Narzeczonego też?

 

― Narzeczonego, rodzinę, przyjaciół, sąsiadów, a nawet księdza. Dowiedz się potrzebnych rzeczy. ― Zwróciła się do Adama. ― Potrzebny jest mi nakaz przeszukania jej domu i biura, w którym pracowała.

 

― Miała siedmioletniego syna ― powiedział Celak, zakładając ręce na klatce piersiowej. ― Dziecko z ojcem było za granicą.

 

Ewa podrapała się po brodzie.

 

― Oni są za podejrzeniem.

 

Zastanawiała się, kto mógł ją zabić? Czy Andżelika miała jakichś wrogów? Ktoś jej ostatnio groził? Może Celak znajdzie coś w jej biurze albo w domu. Może miała romans i ten ktoś ją mógł zabić, żeby mu nie zaszkodziła.

 

Następnego poranka Chala wręczyła jej wszystkie dokumenty od patologa i to, co znalazła na swoją rękę. Ewa nie zmrużyła w nocy oka i ciężko pracowała. Sprawdzała podejrzane osoby, jeszcze raz wspomniała ciało, które zobaczyła tamtego dnia na wieżowcu. Łączyła ze sobą powiązane rzeczy i osoby. Nie mogła niczego pominąć, co mogłoby ją doprowadzić do zwycięstwa i klęski nad mordercą. Chala położyła na jej biurku informacje, które zdobyła.

 

― Co z narzeczonym Aros?

 

― Ma alibi. ― Julia stanęła w rozkroku i spojrzała pewnie na Ewę. ― Był na wieczorze kawalerskim i ma dużo świadków. Facet jest załamany.

 

Niech to szlag!

 

Kolejna osoba była za podejrzeniem i musieli szukać dalej. Ewa przebrała papiery i wypuściła zduszone powietrze z płuc.

 

― Wykluczamy go.

 

― Rodzina nie widziała jej w dniu śmierci. W laboratorium nadal badają dowody, ale nic nie znaleziono.

 

Zawidzka rozparła się wygodnie na fotelu i włożyła końcówkę długopisu między usta. Zerknęła jednym okiem na papiery przyniesione przez Julię, a potem na nią.

 

― Niech przyniosą jeszcze raz zdjęcia ze zbrodni. Musi coś na pewno być, a nam umknęło.

 

Julia wyszła z jej gabinetu i Ewa została sama. Brak jakichkolwiek odcisków i narzędzi zbrodni. Morderca postarał się, żeby policja teraz miała, co główkować. Jednak i tak wiedziała, że zbrodnia doskonała nie istniała i musiała wziąć się w garść z partnerami, żeby nie dostać ochrzanu od prokuratora. Usłyszała pukanie do drzwi, podniosła głowę. Zobaczyła wchodzącego Michała Chodeckiego.

 

Chodecki miał trzydzieści lat, kasztanowe włosy ścięte na krótko oraz niebieskie oczy. Ubierał się w razie swoich możliwości na luźno i zazwyczaj jego ubiór składał się ze zwiewnej jednokolorowej koszuli i spodni. Był miejscowym dziennikarzem, który zarabiał marnie, jednak oddawał się swojemu programowi jak najbardziej. Musiała przyznać, że był świetny w tym, co robił, chociaż nienawidziła dziennikarzy, którzy zjawiali się na miejscach zbrodni i wypytywali o szczegóły. Michał był upierdliwy do kwadratu i lubiła się z nim droczyć. I vice versa.

 

Uśmiechnął się do niej łobuzersko, jak to miał w swoim zwyczaju i zasiadł w fotelu naprzeciwko niej. Zawidzka przeniosła warkocza na plecy i spojrzała na mężczyznę.

 

― Jest mi potrzebne świeże info. Miasto się niepokoi i poproszę o uchylenie rąbka tajemnicy.

 

Wiedziała, że przyszedł do niej tylko w tym celu. Nie powinna w ogóle nic mu mówić, ale musiało być coś za coś. Chrząknęła. Przy pierwszym spotkaniu wyrzuciła jego wizytówkę prosto do kosza, bo wiedziała, że i tak nie będzie jej potrzebna.

 

― Masz coś?

 

―Twoja wizyta tutaj nie zmarnuje twojego doskonałego czasu. ― Wstała i usiadła przed nim na rogu biurka. ― Mam dla ciebie coś powalającego.

 

― Zawsze mnie czymś powalasz, Ewo. ― Wywrócił oczami. ― Co teraz konkretnie?

 

― Słyszałeś kiedykolwiek historyjkę o Królewnie Śnieżce? ― Uniosła brew i uśmiechnęła się delikatnie.

 

Michał zamyślił się na moment, a następnie ściągnął swoje ciemne, gęste brwi.

 

― Zależy, o której części mowa?

 

― Wszystkie są ciekawe, ale ta jest najlepsza. ― Pochyliła się nieco do przodu i szepnęła mu do ucha. ― Przyprowadź mi Śnieżkę do lasu, a w tym srebrnym kuferku przynieś mi jej gorące serce. ― Odsunęła się od niego i czekała na reakcję.

 

Nie załapał za pierwszym razem, zauważyła to.

 

― Nie rozumiem. ― Zamrugał powiekami kilka razy. ― Wal prosto z mostu. Jak zginęła Andżelika Aros?

 

― Wyrwano jej serce.

 

~*~

 

Laura Malinowska zapukała delikatnie do drzwi mieszkania Adama. Mieli pojechać razem jednym samochodem na małe przyjęcie do Roberta, które organizował w swoim własnym domu na przedmieściach. Mężczyzna otworzył jej i zaprosił do środka.

 

― Już gotowy? ― Uśmiechnęła się do niego i spostrzegła w salonie przy stole jego syna, Leona. Uwielbiała tego malca, a on traktował ją jak prawdziwą ciotkę.

 

― Prawie. Monika ma odebrać za chwilę Leona.

 

Oboje podeszli do chłopca, a Laura dotknęła jego kruczoczarnych włosów.

 

― Mama zaraz przyjedzie.

 

― Cześć, młody ― przywitała się z Leonem, który uniósł na nią głowę znad rysunku. Uśmiechnął się do niej lekko.

 

― Cześć, ciociu Lauro.

 

― Nasza podróż jest aktualna? ― Adam zerknął na nią, gdy ta oglądała, co narysował Leon. Westchnęła tylko i zmrużyła oczy. ― Powrót Wiktora wszystko zmienił?

 

― Nie powiedziałam tego.

 

― Ale dobrze czytam w twoich myślach?

 

Pokręciła głową i podeszła do niego na tyle blisko, że mogła dotknąć czubkiem palca jego brody.

 

― Mogę zaczekać na ciebie u Roberta.

 

Adam westchnął tylko.

 

― Za dobrze cię znam. Co czułaś podczas spotkania z nim?

 

― Chyba na każdym zrobił wrażenie. ― Wzruszyła ramionami i nie chciała w tej chwili rozmawiać z Adamem o swoich odczuciach. ― Wydaje się być normalny.

 

Usłyszeli pukanie, więc Adam poszedł otworzyć. Rozejrzała się po jego mieszkaniu. Była już tutaj tyle razy, że wiedziała na pamięć, gdzie co stało. Jego mieszkanie było przytulne i w wystroju przeznaczonym dla samotnego faceta. Podobało jej się i nawet mogła tutaj zamieszkać, jeśli by tylko mogła wprowadzić do niego więcej zielonych roślinek. Kiedy się odwróciła, zobaczyła Monikę, byłą żonę Adama. Wyglądała nieskazitelnie jak zawsze, ale już od progu wyczuła jej chłód względem niej. Wiedziała, że Monika jej nie lubiła i nie chciała się z nią zaprzyjaźnić.

 

― Cześć, Monika.

 

― Cześć, Laura. ― Przywitała się z nią chłodno.

 

Leon pomachał do swojej matki, a potem podniósł się od stołu i zniknął w pokoju.

 

― Napijesz się czegoś? Porozmawiamy? ― zapytał ją Adam, ale ta szybko pokręciła głową.

 

― Nie chcę wam przeszkadzać. Mam dzisiaj wiele do zrobienia.

 

Adam patrzył za Moniką, gdy ta zniknęła w pokoju, do której wbiegł przed chwilą Leon. Zerknął na Laurę przepraszająco.

 

― Zaraz wracam.

 

Poszedł do swojej sypialni i zamknął za sobą drzwi. Monika spojrzała na niego pytająco.

 

― Co się...

 

― Jeśli chcesz spędzić z nią noc, to nie wtedy, gdy jest u ciebie nasz syn.

 

― Chodzi ci o Laurę?

 

― Zawsze byłeś w niej zakochany ― prychnęła pod nosem i uniosła dumnie głowę. ― Teraz ci się to udało. Możesz sypiać z kim zechcesz, ale nie, gdy mój syn zostaje u ciebie na noc. Jest jeszcze za wcześnie, by widział takie widoki.

 

― Syn jest dla mnie święty i doskonale o tym wiesz ― powiedział cierpko Adam i zmierzył ją wzrokiem. ― Nie mów mi, jak traktować syna. Od początku ciąży stałaś się bardzo ostrożna i krytyczna.

 

Monika przełknęła ślinę.

 

― Co robi tutaj Laura? Spała u ciebie?

 

Adam pokręcił rozbawiony głową i podrapał się po skroni.

 

― Nie odpowiem ci na to pytanie. To moja sprawa, z kim się spotykam i z kim dzielę strefę łóżkową.

 

― Zawsze byłeś w niej zakochany ― skwitowała na koniec Monika i wyszła z sypialni.

 

Adam poszedł w ślad za nią. Laura stała z Leonem w salonie i rozmawiali między sobą. Monika podeszła do nich i chwyciła plecak Leona z jego ręki. Spojrzała na Laurę.

 

― Powinnaś była wyjść dawno za mąż, a nie obracać wokół swojego palca facetów. Chodźmy.

 

Laura poczuła się źle z jej słowami. Naprawdę lubiła Monikę, bo była dzielną babką i kochała syna, tak samo jak Adam. Jednak nie wiedziała, skąd taka nienawiść z jej strony. Nawet nie pytała, bo zostałaby poszczuta stadem psów.

 

― Możesz mi wyjaśnić, o czym rozmawialiście?

 

Adam podszedł bliżej i położył dłoń na swoim sercu.

 

― Moje serce należy do ciebie.

 

Nie rozmawiali już na ten temat. Laura chciała to zostawić na inny moment, bo teraz chciała jak najszybciej znaleźć się u Roberta i cieszyć się życiem. Nie chciała przyjść do niego w kiepskim humorze, wywołanym jak zwykle przez Charnera.

 

Żona Roberta, Tatiana, otworzyła im drzwi i przywitała ich całusem w policzek. Adam wręczył gospodyni domu wino, które kupili razem po drodze. Tatiana zaprowadziła ich na tył domu, gdzie znajdował się niewielki ogród, ale idealny na spędzenie miłego dnia w gronie znajomych przy grillu i kopaniem w piłkę. Adam objął Laurę mocniej w pasie i zaśmiał się z żartu Tatiany, ale Laura oderwała się od nich, gdy tylko zobaczyła w ogrodzie Wiktora. Nie spodziewała się go tutaj i też tego, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczy po ich pierwszym spotkaniu. Zagryzła mocno wargę, aby się do niego nie uśmiechnąć. Miała mieszane uczucia i nie chciała wszystkim pokazywać, że nadal jej zależało na mężczyźnie, którego kochała przez wiele lat. Tatiana zaprosiła wszystkich do stołu. Pojawił się nawet Patryk ze swoją żoną Lilianą, która była kobietą przy tuszy, ale bardzo piękną. Miała za sobą trzy porody i Laura już dawno zapoznała ich dziewczynki, które były słodkie i tak samo jak ona lubiły kolor różowy oraz lody koktajlowe.

 

― Nie wierzę, że tutaj jesteś ― zaczął Robert, wpatrując się w przyjaciela. ― Trzymaliśmy się od zawsze we czwórkę.

 

Adam uniósł swój kieliszek z winem.

 

― Witamy z powrotem Wiktora. Przyjaźń się nie zmienia, ale inne rzeczy już tak.

 

Laura miała ochotę przewrócić oczy i zapanowała przy stole cisza. Wzniosła swój kieliszek i przerwała ciszę między wszystkimi.

 

― Robert miał rację. Zawsze była nasza czwórka i nadal będzie.

 

Pozostali wznieśli swoje kieliszki i wszyscy się przybili. Laura siedziała między Adamem, a Wiktorem i czuła ciepło bijące z jego ciała.

 

― Ożeniłeś się czy zabrakło czasu na miłość?

 

― Skoncentrowałem się na leczeniu i uzyskaniu dyplomu. Nie dana mi była miłość.

 

Wiktor spojrzał ukradkiem na Laurę i poczuła się nieswojo. Dzięki Bogu, że Robert przerwał ten niezręczny moment.

 

― Bierzmy się za jedzenie.

 

Tatiana wstała od stołu, patrząc przepraszająco na wszystkich.

 

― Zapomniałam o czymś. Zaraz wracam.

 

Laura chwyciła sałatkę z kurczakiem oraz makaronem i nałożyła na talerz małą porcję. Nie jadła nic od rana i musiała się najeść. Wszyscy wokół niej konwersowali między sobą. Zauważyła, że Patryk był oczarowany wprost Wiktorem, któremu się dokładnie przysłuchiwał. Wiktor opowiadał o swoich przygodach w Londynie o tym, jak jego współlokator zgubił telefon w ich mieszkaniu. Kiedy Tatiana wróciła, miała bladą twarz i strach w oczach. Zapanowała cisza i wszyscy przenieśli wzrok na nią, gdy powoli skierowała się do stołu. Stanęła obok Adama i przez chwilę nie odzywała się do nikogo.

 

― Właśnie w wiadomościach mówili o zamordowanej kobiecie. ― Uniosła w końcu głowę i przełknęła ślinę. ― Studiowała razem ze mną, a teraz znaleźli ją martwą.

 

Wszyscy się zaniepokoili. Laura zakryła usta dłonią i nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Nie oglądała nigdy wiadomości, bo ją nudziły. Rzadko oglądała telewizję, bo bardziej skupiała się na swojej pracy.

 

― To była twoja znajoma? Okropne.

 

Tatiana westchnęła i usiadła na swoim miejscu. Nikt nadal nie odezwał się ani słowem. Już od kilku lat nie było słychać o żadnym morderstwie w Warszawie. Tym bardziej o takiej brutalnej zbrodni, gdy żona Roberta zaczęła opowiadać po kolei, co zobaczyła w telewizji. Podrapała się po karku i pokręciła głową.

 

― Zmieńmy temat.

 

― Pewnie wplątała się w jakieś bagno ― powiedziała Liliana, krojąc swoją kiełbaskę. ― Jakie życie, taka i śmierć.

 

― Dlaczego tak mówisz? Wiesz coś o tym więcej? ― Adam uniósł brew, wpatrując się w kobietę, ale ta tylko wzruszyła ramionami.

 

Robert zachichotał nerwowo.

 

― Moja siostra od zawsze lubiła wydawać opinie. Raz chciała nauczyć mnie, jak mam operować ludzi.

 

Wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem. Już każdy zapomniał o tym przykrym zdarzeniu i wrócił do normalności. Laura pochłonęła szybko swoją sałatkę i zadzwonił telefon Adama. Przeprosił wszystkich, wstając od stołu. Dziewczyna zerknęła kątem oka na Wiktora i widziała, jak jej się przypatrywał. Ugryzła się w wargę.

 

― Pamiętam, że lubiłeś słodycze. Nadal je lubisz?

 

― Lubię. ― Uśmiechnął się do niej i nie odrywał wzroku od jej zielonych oczu. ― Ale lubię również inne rzeczy.

 

Laura zarumieniła się i odchrząknęła, odwracając od niego głowę. Nie mogła wysiedzieć już tak dłużej przy tym człowieku. Nadal czuła coś do niego, ale pojawienie się go po pięciu lat, spowodował u niej mętlik w głowie. Nadal dobrze pamiętała, co jej zrobił, jak ją podle krzywdził za każdym razem, gdy chciała ratować ich związek oraz gdy starała się go zrozumieć. Przede wszystkim chciała mu pomóc wyjść z tego cholernego nałogu, ale on nie chciał z nią współpracować. Musiała w końcu odejść i zniknąć od niego raz na zawsze. Te wspomnienia na nowo łamały jej serce.

 

Następnego dnia Laura szykowała się wcześnie rano do pracy. Już była przyzwyczajona do wcześniejszego wstawania, ale to nie był żaden problem. Z każdym dniem budziła się szczęśliwa i z wielkim zapałem do pracy. Odświeżyła się, ubrała elegancki i po drodze złapała jeszcze jabłko z blatu kuchennego. Postanowiła przejść się pieszo, aby zaczerpnąć świeżego powietrza rankiem. Słońce utrzymywało się na niebie i nie było mowy o żadnym deszczu.

 

Laura przywitała się z uśmiechem z Weroniką, która pełniła funkcję bardzo dobrej sekretarki w klinice. Weronika była ciepłą i kochaną osobą. Miała już dwie starsze córki i wiedziała, co to życie. Poznały się z Laurą kilka miesięcy temu i od razu złapały język. Była jej przyjaciółką, której mogła powierzyć sekrety, nawet te najmroczniejsze.

 

Dziewczyna zastała w swoim gabinecie żonę Adama. Była zaskoczona jej widokiem i zamknęła za sobą drzwi. Monika odchrząknęła, kurczowo ściskając ramię torebki w dłoni.

 

― Wybacz, że wpadłam tutaj, ale chciałam na ciebie poczekać.

 

― Nic nie szkodzi. ― Laura uśmiechnęła się delikatnie i zawiesiła torebkę na wieszaku, chwytając obok kitel. ― Napijesz się czegoś?

 

― Zajmę ci tylko chwilkę.

 

― Usiądź.

 

Razem z Moniką usiadły przy jej biurku. Laura obserwowała uważnie, ale ostrożnie kobietę. Ta nie wiedziała, od czego miała zacząć.

 

― Chciałam cię przeprosić za moje zachowanie.

 

― Nie musisz. ― Malinowska pokręciła głową, ale kobieta jej przerwała.

 

― Naprawdę taka nie jestem. Nienawidzę, gdy kobiety robią sceny zazdrości mężczyznom, a sama to własnie zrobiłam ― westchnęła cicho i spuściła głowę. ― Zawsze byłaś jego miłością. ― Uniosła głowę i swoją brew jednocześnie. ― Jesteście parą? Spaliście ze sobą?

 

Laura nie wiedziała, co jej odpowiedzieć. Nie sądziła, że Monika mogła być o nią zazdrosna. Przecież tylko przyjaźnili się z Adamem, ale ona chyba tego nie pojęła. Trochę zawstydziły ją te pytania, bo były wprost bezpośrednie i na oba mogła odpowiedzieć słowem "nie".

 

Ktoś zapukał do gabinetu i ukazała się ciemna głowa Adama. Zdziwił się na widok swojej byłej żony i wszedł do środka, kierując wzrok wprost na nią.

 

― Co ty tutaj robisz?

 

Dziewczyna nie wytrzymała. Wstała od biurka i uśmiechnęła się przepraszająco do mężczyzny. Mimo jego protestów, wyszła ze swojego gabinetu, zostawiając tę dwójkę tam samą. Oparła się o ścianę niedaleko i zamknęła oczy. Już wiedziała, dlaczego w Monice była taka nienawiść do niej. Wiedziała, dlaczego zawsze chłodno się z nią witała i nie mogła ścierpieć, gdy spotykała się z Adamem. Sądziła, że Monika dała mu rozwód, ponieważ sama do niego nic nie czuła, ale teraz okazywało się jednak, że była zazdrosna, gdy wokół jego męża kręciła się ona. Musiała podjąć z nią kolejną rozmowę któregoś dnia, ale dzisiaj nie była na nią przygotowana.

 

Drzwi od jej gabinetu się otworzyły i zobaczyła Monikę. Nawet na nią spojrzała, tylko przeszła długim korytarzem do głównego holu. Laura westchnęła cicho i z powrotem weszła do pomieszczenia. Adam wyglądał przez okno, ale gdy usłyszał zamykanie drzwi, odwrócił się do niej.

 

― Jak się czujesz? Czy już wiesz, co z naszym wyjazdem?

 

― Adam, daj mi więcej czasu. Bądź spokojny.

 

― Nie proś mnie o spokój. Ile według ciebie może wytrzymać jeden facet?

 

Spojrzała na niego, opierając się bokiem o biurko. W jego oczach mogła dojrzeć smutek i strach, ale nie miał czego się obawiać. Jeśli nie miała ochoty z nim jechać na Hawaje, musiał to zrozumieć i żyć normalnie. To nie był koniec świata.

 

― Jesteś nadwrażliwy.

 

― Zakochałem się w tobie dziesięć lat temu. Kocham cię i chciałbym, byś pojechała ze mną.

 

Laura zerknęła kątem oka na swój zegarek. Dochodziła jedenasta, więc zdjęła kitel i chwyciła torebkę z wieszaka. Adam spojrzał na nią zdezorientowany.

 

― Porozmawiamy jeszcze o tym. Mam do załatwienia starą sprawę, która nie może czekać. ― I wyszła, zostawiając go samego. Przekazała szybką wiadomość Weronice, że wróci z powrotem za kilka minut i zjechała windą w dół. Wyszła z niewielkiego budynku i przystanęła, gdy zauważyła Wiktora z rowerem. Spojrzał na nią i uśmiechnął się delikatnie.

 

Stara sprawa nie mogła czekać.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania