Poprzednie częściŁowca - prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Łowca - rozdział 8

Ewa Zawidzka siedziała jak na szpilkach, gdy cała ekipa techniczna zaczęła porządnie zabezpieczać przesyłkę. Nie mogła uwierzyć, że morderca nawiązał z nią kolejny kontakt. Przed sobą nadal miała obraz niewielkiego, przezroczystego słoika, w którym znajdowało się ludzkie serce zanurzone w wodzie. Wzdrygnęła się, gdy tylko zaczęła zastanawiać się, do której z ofiar ono należało.

 

― Chciał cię przestraszyć ― podsumowała twardo Chala, zasiadając w jednym z foteli w salonie.

 

Ewa skinęła głową i spojrzała na nią.

 

― Ten drań chce zostać złapany.

 

― To serce musi należeć do jednej z ofiar.

 

Podszedł do nich jeden z techników.

 

― Nie ma żadnych śladów rozkładu.

 

Komisarz przygryzła mocno wargę i wstała z kanapy, kiedy do jej mieszkania został wpuszczony starszy mężczyzna, który jeszcze kilka minut wcześniej podarował jej przesyłkę.

 

― Potrzebne nam jest badanie DNA ― rzuciła do technika, a następnie podeszła do starca. ― Kto dał panu tę paczkę?

 

― Przyniósł ją kurier. Nikogo nie widziałem innego w okolicy.

 

Mężczyzna był przestraszony i Ewa nie była wcale zdziwiona. Po chwili namysłu, odprawiła mężczyznę machnięciem ręki.

 

― Wypuśćcie go ― westchnęła i przetarła zmęczone oczy. ― Zdejmijcie jeszcze odciski ze słoika i zawieźcie do laboratorium. Chcę znać wszystkie dane nadawcy.

 

Ewa szybko przebrała się w sypialni i zostawiając techników pod okiem kilku policjantów, wybrała się z Chalą na komisariat. Była już późna pora, ale nie mogła z tym czekać do rana. Prokurator już zapewne wiedział o całej sprawie i będzie miał do niej dużo pytań.

 

Celak wpuścił do jej biura prokuratora oraz drugiego policjanta, Juliana. Ewa zajęła miejsce w swoim fotelu, obserwując twarze mężczyzn.

 

― Ten człowiek jest mocno chory ― zaczął prokurator, patrząc uważnie na twarz Zawidzkiej, krzywiąc się przy tym. ― Kolekcjonuje on serca ofiar!

 

― To nie pierwszy zabójca, z którym miałam do czynienia.

 

― Proszę wziąć pod uwagę następujące czynniki ― odezwał się Julian i spojrzał na moment na Sekluckiego. ― Pani komisarz idealnie zgadza się z profilem ofiar. Jesteś czynna zawodowa, po trzydziestce i wychowujesz córkę.

 

― On wie, gdzie mieszkasz, Ewo. I kto wie? ― Aleksander wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. ― Twojego serca nie chcę znaleźć w słoiku.

 

Komisarz zauważyła, że zaczynają drgać jej ręce. Mogła zgodzić się ze słowami Juliana, ale nie chciała myśleć o tym, żeby stać się jedną z jego kolejnych ofiar. Miała przecież plan go przechytrzyć i w końcu złapać. Miała przecież dziesięcioletnią córkę, która była jeszcze za młoda, aby stracić matkę. Nie, musiała wyrzucić te myśli ze swojej głowy.

 

― Od dzisiaj będziesz miała podwójną ochronę. ― Usłyszała ponownie głos prokuratora i spojrzała na niego pytająco. Nie mogła nic więcej powiedzieć, ponieważ do pomieszczenia wpadła Chala, przepraszając ich wszystkich. Ewa przeniosła na nią wzrok i zmrużyła oczy.

 

― Nadawca podał niestety nieistniejący adres. Nie da się go znaleźć.

 

Kurza twarz!

 

Ten pierdolony psychopata był niezłym graczem i grał na nosach wszystkich policjantów, a zwłaszcza Zawidzkiej. Do tej pory znalazła tylko trzy ofiary oraz dwie niespodzianki, które nie zawierały żadnych śladów do rozwikłania sprawy. Od kilku dni też nie pojawiła się żadna nowa ofiara, ale Ewa miała przeczucie, że morderca już za niedługo zacznie swoje polowanie.

 

Wróciła do swojego mieszkania z dodatkową eskortą od prokuratora. Nie było to jej potrzebne, bo potrafiła o siebie zadbać, ale nie chciała się przeciwstawiać Aleksandrowi. Myśl o tym, że morderca mógł czyhać na jej życie, nie pomogła jej w niczym. Musiała mieć oczy szeroko otwarte i uważać na to, co robiła. Nie mogła również pozwolić na to, aby morderca kiedykolwiek spotkał się z jej córką.

 

Komisarz wzięła szybki, ale relaksujący prysznic. Związała włosy w krótką kitkę i założyła na swoją piżamę szlafrok, którym się owinęła szczelnie. Żołądek dał jej o sobie znać, ale nie była głodna. Oczy jej się zamykały z każdą kolejną sekundą, ale nie sądziła, że mogła dzisiaj zasnąć spokojnie nawet, jeśli przed jej mieszkaniem była masa policjantów. Nalała sobie do szklanki trochę wody z cytryną i usłyszała pukanie do drzwi. Policjant otworzył je, wpuszczając Chodeckiego do środka. Komisarz przewróciła oczami i usiadła na kanapie.

 

― Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

 

― Dlaczego policja stoi przed twoimi drzwiami? Łowca ci groził?

 

Zaśmiała się cicho pod nosem i pokręciła głową.

 

― Nie dam ci żadnych informacji.

 

― Nie chodzi mi o żadne nowe informacje, a o ciebie. Powiedz mi, o co chodzi.

 

― Nie ufam ci już.

 

Michał dosiadł się do niej, ale utrzymał bezpieczną odległość między nimi. Ewa spojrzała na niego spod rzęs, stawiając szklankę na stolik.

 

― Martwię się. Wiem, że miałaś kontakt z mordercą. Powiedz tylko, że nic ci nie zrobił.

 

Kobieta podkuliła nogi i oparła brodę na kolanach.

 

― Przysłał mi serce. Poczułam się w pewnym momencie okropnie. Nie da się tego opisać.

 

― Najlepiej wyrzucić to z siebie. ― Dziennikarz chwycił ją niepewnie za dłoń na co delikatnie się wzdrygnęła.

 

― Nie mogę.

 

― Nie chcesz chyba, żebyś wpadła w panikę? Masz do czynienia z wariatem.

 

― Nie zapominam nadal o tym. Spotkałam wielu psychopatycznych morderców na swojej drodze. Patrzyłam im prosto w oczy. Wiedziałam, że są popaprani, ale ten jest wyjątkowo nieokrzesany.

 

― Ty go powstrzymasz, Ewo.

 

― Mam córkę.

 

― Musisz być ostrożna.

 

Wyrwała dłoń z jego uścisku i starła szybko swoje mokre policzki. Odchrząknęła, poprawiając się wygodnie na kanapie.

 

― Poradzę sobie. Mam ochronę.

 

― Mogę zostać, jeśli tego chcesz.

 

― Nie chcę. ― Pokręciła głową, ale mężczyzna jej przerwał.

 

― Mówię poważnie.

 

― Nie zmienię stylu życia tylko przez cholernie chorego faceta.

 

Następnego dnia Ewa zjawiła się normalnie w pracy. Nie mogła siedzieć bezczynnie w mieszkaniu i czekać na to, aż policja znajdzie kolejną zamordowaną kobietę bez serca. Przysiadła w holu przed małym telewizorem, kiedy zaczęli nadawać wiadomości. Przewróciła oczami, kiedy zobaczyła na ekranie Michała Chodeckiego. Znowu opowiadał o kobietach, o nożu i wyrwanym sercu przez Łowcę. Koledzy z jej grupy zaśmiali się obok.

 

― Sądziłem, że informacja o sercu była poufna.

 

― Michał ma niezłe źródła.

 

Komisarz chciała im coś powiedzieć, ale w samą porę ugryzła się w język. Nadal żałowała, że powiedziała o tym Chodeckiemu i ten wyznał to wszystko w telewizji. Jakby miała nadal za mało kłopotów. W holu pojawiła się Chala i spojrzała poważnie na Ewę.

 

― Telefon do ciebie. Dzwoni prokurator.

 

Kobieta ostatni raz zmierzyła wzrokiem kolegów, którzy nadal śmiali się pod nosem i wiedziała, że mówili o niej. Stawiała większe kroki w kierunku swojego biurka i złapała za słuchawkę, licząc do trzech.

 

― Słucham, prokuratorze?

 

― Jak Chodecki uzyskał te wszystkie informacje? Przecież były poufne!

 

Zagryzła nerwowo wargę, słysząc podniesiony ton mężczyzny, ale próbowała grać tak, jakby o niczym nie wiedziała.

 

― Nie wiem, kto mu o tym powiedział.

 

― Byłaś uczuciowo związana z dziennikarzem.

 

― To było wieki temu.

 

― Nie tłumacz się, Ewo ― przerwał jej szybko i westchnął cicho. ― Michał odwiedził cię dzisiejszej nocy. Współpracujecie ze sobą. Nie powiesz mu już nic więcej, jasne?

 

Odłożyła telefon, kiedy się rozłączył. Przebiegła dłonią po swojej twarzy i podrapała się po nosie. Łowca przez te wiadomości, polował teraz na nią i musiała uważać na to, co i komu mówiła. Nie mogła na nowo zaufać Chodeckiemu, bo ten znowu by wszystko wypaplał w telewizji.

 

Do biura weszła Julia i wręczyła dokumenty Ewie. Ta otworzyła je i uniosła pytająco brew.

 

― Raport biegłych?

 

― Serce znajdowało się w formalinie.

 

Ewa nawet się tego nie spodziewała. Odłożyła papiery na biurko i chwyciła skórzaną kurtkę z oparcia fotela.

 

― Odwiedzę Tatianę Majer. Informuj mnie na bieżąco.

 

Chala tylko skinęła głową. Komisarz pojechała do domu Majer, oczywiście ze swoją ochroną. Kazała zaczekać im na zewnątrz, a sama podeszła do drzwi i zapukała dwa razy. Kobieta otworzyła jej niemalże natychmiast.

 

― Oh, dzień dobry. ― Uśmiechnęła się słabo i wpuściła ją do środka. Obie poszły do salonu i Tatiana wskazała komisarz na kanapę.

 

― Słyszałam te okropne wiadomości w telewizji ― zaczęła Majer i położyła dłoń na piersi. ― Czy Mariannie też wyrwano serce?

 

Ewa skinęła powoli głową i spojrzała pewnie na kobietę.

 

― Chciałabym się o niej dowiedzieć jak najwięcej. Pani ją dobrze znała.

 

Tatiana przez chwilę zastanawiała się i wzruszyła tylko ramionami.

 

― Organizowałam jej wesele i znałyśmy się, szczerze powiedziawszy, tak średnio. Nie znam jej dokładnie. Pięć lat temu poślubiła bogatego Meksykanina, ale to małżeństwo rozpadło się i zaczęła spotykać się z jakimś modelem.

 

― Co się działo potem?

 

― Nie wiem. Łączyły nas jedynie relacje czysto zawodowe.

 

Komisarz założyła nogę na nogę.

 

― Wiedziała coś pani o jej romansie podczas gali?

 

― Miała wielu kochanków, ale miała bliską przyjaciółkę. ― Podrapała się po głowie i zerknęła niepewnie na Ewę. ― Była to wyjątkowa przyjaźń.

 

Zaczynała rozumieć, o co chodziło kobiecie.

 

― Jak się nazywała?

 

― Blanka Hilar. Również była na przyjęciu. Spotkałam ją razem z Marianną w łazience. Widziałam, jak razem wchodziły do jednej z kabin. Jestem matką i nie używam narkotyków. Grzecznie odmówiłam, kiedy mi to zaproponowały.

 

― Marianna brała narkotyki?

 

― Nie wiem. ― Kobieta wzruszyła ramionami.

 

― Blanka była jeszcze po przyjęciu na sali?

 

― Wyszła wcześniej z tego, co wiem.

 

Ewa splotła ze sobą dłonie i ułożyła je na kolanie. Wbiła wzrok w Tatianę i odchrząknęła znacząco.

 

― Jeśli Blanka była obecna na przyjęciu, czemu nie było jej na liście gości?

 

Tatianę zaskoczyło to pytanie. Komisarz widziała, jak próbowała się przed nią jakoś schronić, ale nie miała żadnego wyjścia. Spuściła na moment głowę, zastanawiając się.

 

― Marianna tak chciała.

 

― Czemu zatem pani o tym nie wspomniała?

 

Tatiana zagryzła nerwowo wargę, a jej wzrok zaczął biegać po pokoju.

 

― Myślałam, że nie jest to tak potrzebne do śledztwa.

 

Wcale a wcale nie było potrzebne, pomyślała Ewa i podniosła się powoli z kanapy. W ślad za nią poszła Majer.

 

― Dziękuję za poświęcony mi czas. Będę się odzywała do pani.

 

Tatiana odprowadziła ją do drzwi i pożegnała. Ewa wysłała szybko SMS-em wiadomość do partnerki, by poszukała informacji o Blance Hilar.

 

Weszła do swojego biura i rozpostarła się wygodnie w fotelu z nogami na biurku. Miała nadzieję, że długo nie będzie musiała czekać na raport Chali i dowie się wszystkiego o tej tajemniczej kobiecie. Bardzo zaintrygowało ją to, że na przyjęciu brała narkotyki i do tej zabawy mogła dołączyć również sama Marianna Jarosz. Ewa wcale by się nie zdziwiła, gdyby tak było. Jeśli były bliskimi przyjaciółkami, robiły z pewnością te same rzeczy.

 

Kilka minut później Julia weszła do jej gabinetu i podała dokumentację z nazwiskiem Blanki Hilar. Ewa zaczęła ją uważnie przeglądać, a Julia zaczęła mówić w skrócie.

 

― Blanka Hilar, kobieta po trzydziestce, ma małoletniego syna. Rozwiedziona z mężem i dilerka narkotyków.

 

― Sprzedaje narkotyki, hm?

 

Partnerka skinęła głową.

 

― Jest bardzo wpływową kobietą.

 

― Przyjaźniła się z Marianną Jarosz.

 

― Znaleźliśmy jej nazwisko w domu Andżeliki Aros. Było w jej dokumentacji.

 

Ewa uniosła głowę, patrząc na koleżankę. Nowe tropy coraz bardziej ją cieszyły i doprowadzały do rozwiązania sprawy. Zamknęła teczkę Blanki i skinęła głową z uznaniem.

 

― Znała więc Andżelikę. Idziemy w takim razie złożyć jej wizytę.

 

~*~

 

Monika Rak weszła do biura i obkręciła się przed Tatianą, prezentując jej swój look na wyjście z Michałem. Tatiana uniosła brew i splotła dłonie pod brodą.

 

― Jak wyglądam?

 

― Jak rozwódka na pierwszej randce. ― Przyjaciółka przewróciła oczami i wstała od biurka, podchodząc do niej. ― Musisz się odprężyć.

 

― Nie potrafię ― westchnęła cicho i przeczesała palcami włosy. ― O czym mam rozmawiać z Michałem? Wyszłam już z wprawy. Może jeszcze mogę to wszystko odwołać?

 

― Baw się dobrze. ― Tatiana położyła dłonie na jej ramionach i uśmiechnęła się pocieszająco.

 

― Życz mi szczęścia.

 

― Powodzenia.

 

Cmoknęła Majer w policzek, zabrała torebkę i wyszła z budynku. Mieli spotkać się w pobliskiej kawiarence i na samą myśl o zobaczeniu się z dziennikarzem, dłonie jej drżały i pociły się. Kilka razy już była sam na sam w obecności Michała, ale teraz się bardzo stresowała. Ten mężczyzna się jej podobał, a ona od dawna z nikim nie flirtowała i nie rozmawiała na inne tematy niż dom czy jej syn. Musiała się wziąć w garść i wmawiać sobie, że będzie wszystko dobrze. Michał był miłym i pogodnym człowiekiem, rozumiał ją w każdym calu.

 

Kiedy weszła do kawiarni, zobaczyła go przy stoliku w kącie pomieszczenia. Podeszła do niego powolnym krokiem. Michał spojrzał na nią, gdy przysiadła się do niego.

 

― Już jesteś.

 

― Dzień dobry. ― Uśmiechnęła się i zawiesiła torebkę na oparciu krzesełka.

 

Michał rozejrzał się dookoła i po chwili podszedł do nich młody kelner. Mężczyzna zamówił dla nich drinki bezalkoholowe. Kiedy kelner zostawił ich samych, Michał zaczął rozmowę.

 

― Pięknie wyglądasz.

 

― Dziękuję. ― Kobieta zarumieniła się delikatnie i próbowała unikać wzroku mężczyzny, ale nie dała rady. Jej wzrok sam kierował się w jego stronę. ― Co robisz jeszcze ciekawego w swoim życiu?

 

― Niewiele. ― Wzruszył ramionami. ― Moje życie kręci się wokół pracy.

 

Monika uśmiechnęła się i wzięła łyka drinka, który przyniósł kelner. Nagle komórka jej się rozdzwoniła w torebce i przepraszając mężczyznę, odebrała widząc, że dzwonił jej były mąż.

 

― Jutro w szkole Leonarda jest zebranie.

 

Zmarszczyła delikatnie brwi i zauważyła, że Michał jej się przyglądał.

 

― Nikt mi o tym nie mówił.

 

― Któreś z nas musi tam iść. Gdzie teraz jesteś?

 

― W restauracji. ― Zagryzła nerwowo wargę. Adam na chwilę ucichł.

 

― Zobaczymy się jutro rano.

 

Monika pokręciła tylko głową, chowając telefon z powrotem do torebki. Spojrzała na towarzysza.

 

― Wybacz. Mojemu synowi grozi powtarzanie klasy, a jutro ma zebranie klasowe.

 

― Adam martwi się o swojego syna czy jego mamę?

 

Otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła. Nie wiedziała w sumie, co miała odpowiedzieć.

 

― O nas oboje.

 

― Zapewne chce, żebyś przeszła przez pewien proces adaptacji, jeśli wiesz o co mi chodzi.

 

Kobieta zagryzła dolną wargę, więc Michał szybko pokręcił głową i chwycił w dłoń swojego drinka.

 

― Wybacz, nie potrafię ugryźć się w odpowiednim momencie w język.

 

Zaśmiała się cicho i wsunęła pasmo włosa za ucho.

 

― Nie przejmuj się. Nie mówmy o moim byłym mężu. On zawsze powtarzał... ― przerwała szybko i pacnęła się w myślach w czoło, kiedy zrozumiała, co powiedziała. ― Wybacz. Obiecuję, że już nie wspomnę o nim.

 

Michał uniósł swój kieliszek i spojrzał na nią.

 

― Wypijmy za poznanie się.

 

Stuknęli się kieliszkami i wdali się w dalszą rozmowę. Monice szybko minął czas z Michałem i cieszyła się z każdej minuty spędzonej z nim. Od czasu bycia z Adamem, żaden mężczyzna jej tak nie zaimponował. Chciała utrzymać jak najdłużej tę przyjaźń i tylko miała nadzieję, że ona tego nie zepsuje.

 

Po spotkaniu z kawiarni, udali się do jego mieszkania. Michał zaproponował, że ugotuje coś dla nich dwojga, a ona przypatrywała się jego ruchom w kuchni. Jego duże dłonie sobie doskonale radziły we wszystkim i była tym faktem zaskoczona. Przez swoją pracę nawet ona zaniedbała gotowanie obiadków w swojej kuchni i była tą myślą zniesmaczona.

 

― Dobrze gotujesz. ― Pochwaliła go, opierając się wyprostowana o blat kuchenny. Michał odwrócił się do niej i uśmiechnął nieśmiało.

 

― Aż wstyd się do tego przyznać.

 

― Wygląda bardzo pysznie.

 

― Chcesz coś do picia? ― Michał otworzył szafkę przed sobą i wyjął z niej dwie szklanki. Monika podeszła do niego, aby pomóc mu przy sztućcach i talerzach.

 

― Chętnie. Teraz czuję się winna ― zaśmiała się i spojrzała na dziennikarza, kiedy stanął przed nią. ― Może następnym razem ja coś ugotuję?

 

― Mam to traktować jako zaproszenie do ciebie?

 

Skinęła głową i chciała coś powiedzieć, ale Michał uniósł dłoń i chwycił jej policzek. Patrzyła mu w oczy i znieruchomiała, kiedy ją pocałował. Kiedy odsunęła się od niego, zwilżyła wargi speszona i rozejrzała się w poszukiwaniu swojej torebki.

 

― Coś nie tak?

 

Spojrzała na niego szybko i pokręciła głową.

 

― Zrobiło się późno. Muszę już iść. ― Chwyciła torebkę i spuściła głowę. Michał podrapał się po głowie i wsadził dłonie do kieszeni spodni.

 

― Było miło.

 

Uśmiechnęła się do niego przed wyjściem z mieszkania.

 

― Dziękuję za wszystko.

 

Monika wsiadła do swojego samochodu i opuściła głowę na kierownicę, klnąc delikatnie w myślach. Co ona najlepszego zrobiła? Tak bardzo pragnęła tego samego, a zachowała się jak idiotka i uciekła z jego mieszkania. To nie tak miało wyjść.

 

Następnego dnia udała się do pracy w niemrawym humorze. Całej nocy nie mogła przespać spokojnie, bo myślała tylko o swoim wyczynie wczorajszego wieczoru. Na pewno Michał wziął ją za idiotkę i może już nigdy do niej nie zadzwoni. Miała nadzieję, że to było tylko jej głupie przeczucie.

 

― Uciekłam ― oznajmiła na wejściu, zanim Tatiana zechciała ją wypytywać o szczegóły randki z Chodeckim. ― Nie mogłam dłużej tam przebywać.

 

― Bałaś się tego, że obudzisz się w jego łóżku?

 

Monika otworzyła usta. Na jej czole pojawiła się mała zmarszczka i spojrzała poważnie na przyjaciółkę.

 

― Bałam się wszystkiego. Byłam dziesięć lat z Adamem i jak mam się nie bać zbliżenia z nowym facetem?

 

― Powinnaś przestać być taka wstydliwa i uciekać. ― Tatiana odeszła od niej i przysiadła do biurka, klikając coś na klawiaturze swojego laptopa. Monika na moment się zamyśliła.

 

― Może powinnam zadzwonić do niego?

 

― To nas może uratować i firmę. Proszą nas o przyjęcie.

 

Kobieta z początku nie wiedziała, o czym mówiła Tatiana. Podeszła do niej i pochyliła nad jej laptopem. Ostatnio ich firma miała słabe dni z powodu ostatniego zajścia na przyjęciu Marianny. Ludzie bali się organizować cokolwiek, ponieważ również nie chcieli doświadczyć tego samego.

 

― Co to za miejsce?

 

― Bar ze striptizem. ― Tatiana zerknęła na nią i przewinęła kolejną stronę w laptopie. ― To jest zwykły burdel.

 

Monika zaśmiała się pod nosem i pokręciła niedowierzająco głową.

 

― Starannie wybierałaś. Teraz mamy dla takich ludzi pracować?

 

― Potrzebne nam jest to, co oferują.

 

― A jeśli się ktoś dowie? ― Kobieta stanęła przed jej biurkiem i obserwowała twarz Majer.

 

― Nikt się nie dowie. To jest poufna sprawa.

 

― Rozumiem. ― Uśmiechnęła się do niej szeroko. ― Nikomu ani słowa. Nawet twojemu mężowi.

 

~*~

 

Laura Malinowska weszła do swojego gabinetu, jednak stąpał tuż za nią Wiktor. Stanęła do niego tyłem, wyglądając przez okno na panoramę miasta. Dobiegł ją dźwięk zamykanych drzwi, a kroki mężczyzny skierowały się w jej stronę.

 

― To małżeństwo jest nieważne. Nie poślubiłem tej kobiety z miłości, a chciałem tylko pomóc. Chcieli wyrzucić ją z kraju, bo była w nim nielegalnie. Nie łączył nas ani seks ani żadna miłość.

 

Odwróciła się do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Jej całe wnętrze kipiało ze złości.

 

― Nadal jesteście małżeństwem?

 

Patrzył na nią, ale po chwili jego wzrok biegał po całym pokoju. Uniosła pytająco brew, oczekując z jego strony konkretnej odpowiedzi. Tej prawdziwej.

 

― Wstyd mi się do tego przyznać. ― Zaczął się bronić. ― Pojechała do swoich rodziców. Mieliśmy rozwieść się tuż po jej powrocie, obiecała mi, że zrobimy to, ale już nie wróciła.

 

― Wczoraj pytałam się, czy masz jeszcze mi coś do powiedzenia, a ty odpowiedziałeś, że nie masz.

 

― Naprawdę nic nie miałem do powiedzenia. To małżeństwo się nie liczy. Zostało zawarte tylko na potrzebę pomocy. Nie było nigdy ważne w moim życiu.

 

Przeszła do swojego biurka i ułożyła płasko dłonie na białym blacie.

 

― Rozumiałabym doskonale, że ożeniłeś się, aby pomóc swojej koleżance. To jest bardzo miły gest, ale nie wyobrażam sobie, że zapomniałeś mi o tym powiedzieć. ― Spojrzała na niego. ― Czego ja się teraz dowiem o tobie od innych? Dowiem się, że masz dziecko?

 

― Nie dowiesz się już niczego. Przysięgam, Laura.

 

― Nie przysięgaj, Wiktor, bo nie dotrzymasz słowa! ― Uniosła nieco głos, a Wiktor spojrzał na nią z niedowierzaniem w oczach. ― Przez ciebie nie mogę spokojnie żyć, rozumiesz? To wszystko mnie przytłacza!

 

― Co masz na myśli?

 

― Kiedy traci się zaufanie, już za wiele nie można zrobić ― westchnęła cicho. ― Nasz związek jest skazany na pieprzoną porażkę.

 

Wiktor prychnął pod nosem i przetarł wierzchem dłoni swoją twarz.

 

― Dlaczego zawsze musisz wierzyć w każde słowo Adama? Jeśli on powie, że kogoś zabiłem, to też w to uwierzysz?

 

Wyprostowała się z uniesioną głową i wzruszyła ramionami.

 

― Nie będę cię więcej prosiła o wyjaśnienie. Nie chcę powtórki, która była kiedyś. Nie wiem już, co mam ze sobą zrobić.

 

Wiktor wpatrywał się w nią przez chwilę, nie odzywając się ani słowem, a potem nagle odwrócił się i wyszedł z jej gabinetu, trzaskając mocno drzwiami, aż się lekko wzdrygnęła. Opadła na fotel i zamknęła oczy. Czy to była jej wina? Gdzie popełniła cholerny błąd?

 

Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, nie była na to kompletnie przygotowana. Wiktor ją oszukał i jakim cudem miała mu na nowo uwierzyć? Chciała ułożyć sobie życie z nim na nowo, wierzyła w lepsze jutro, a on miał żonę i Bóg wie, czy jeszcze nie miał żadnego dziecka z tą kobietą.

 

Zrzuciła z siebie biały kitel, wieszając go na swoje miejsce i chwyciła klucz z przedniej kieszeni. Pogasiła wszystkie światła i zamknęła za sobą drzwi, poprawiając torbę na swoim ramieniu. Pożegnała się i posłała uśmiech jednej z pracownic w głównym holu. Zbladła niemalże natychmiast, kiedy uniosła głowę i ujrzała Adama z teczką w dłoni. Uśmiechnął się do niej delikatnie.

 

― Nie wiedziałem, że jeszcze tu jesteś.

 

― Musiałam załatwić jeszcze parę spraw ― powiedziała cicho i spojrzała na niego.

 

― Ja też mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia. ― Skinął głową i westchnął po chwili. ― Dlaczego między nami jest taki dystans? Wytworzył się, kiedy pojawił się Wiktor.

 

― Adam...

 

― Chcę odzyskać swoją dawną przyjaciółkę. Zabronisz mi?

 

Przyjrzała mu się dokładnie i pozwoliła mu dalej mówić.

 

― Dlaczego nie chcesz porozmawiać ze mną o Wiktorze? Dowiedziałaś się, że ukrywał prawdę o dokładnej dacie swojego przybycia do Warszawy, o swoim odwyku i żonie. Dlaczego się na mnie wściekasz, a nie na niego?

 

― Bo tutaj nie chodzi o Wiktora, tylko o ciebie. Tak, o ciebie. ― Przyznała mu, kiedy uniósł zaskoczony brew jej słowami. ― Dlaczego poszedłeś z tym na policję?

 

― Martwiłem się o ciebie, kiedy dowiedziałem się, że jesteś znowu z nim. Przecież wiesz, co wydarzyło się kiedyś. Przez te ostatnie pięć lat mogło się wydarzyć naprawdę dużo rzeczy.

 

― I powiedziała ci to wszystko Ewa Zawidzka?

 

― Byłem u niej i powiedziała mi jeszcze dużo innych informacji. Jeśli chcesz, mogę ci je wszystkie wymienić.

 

― Nie chcę o nich wiedzieć. ― Odwróciła się od niego, ale Adam chwycił jej ramię, więc się do niego ponownie zwróciła.

 

― Nie chcesz poznać, kim jest naprawdę Wiktor?

 

― Chcę się dowiedzieć, kim ty jesteś, Adamie. ― Strzepnęła jego dłoń z jej ramienia. ― Zmieniłeś się i nie poznaję cię. ― Odwróciła się i tym razem Charner jej nie zatrzymywał.

 

Laura wpadła do windy i zjechała nią na sam dół. Wyszła z budynku i wciągnęła trochę świeżego powietrza do płuc. Do pracy dzisiaj przyszła pieszo ze wzgledu na ładną pogodę, więc powolnym krokiem udała się do swojego mieszkania. Otworzyła drzwi do mieszkania i weszła do niego, zamykając dokładnie drzwi. Weszła do salonu i pstryknęła włącznik. Salon oświetlił się jasnym światłem. Położyła torbę na kanapie i przeczesała włosy palcami do tyłu.

 

Była smutna i rozdrażniona. Związała się z Wiktorem, a on nadal był mężem owej kobiety. Dotknęła ją jeszcze sprawa z jego odwykiem. Przestraszyła się, ze znowu zacznie pić alkohol i brać te narkotyki. Rok na odwyku nic nie pomógł. Już sama nie wiedziała, komu miała wierzyć. Nie wierzyła już samej sobie. Myślała, że wszystko się poukładało, zmieniło i będzie nowe, a dowiedziała się rzeczy, których nie chciała usłyszeć i one zrujnowały jej życie oraz marzenia.

 

Wzięła telefon stacjonarny w dłoń, wpisując numer Adama. Wtedy doszły do niej jego wypowiedziane niedawno słowa:

 

"Dlaczego nie chcesz porozmawiać ze mną o Wiktorze? Dowiedziałaś się, że ukrywał prawdę o dokładnej dacie swojego przybycia do Warszawy, o swoim odwyku i żonie. Dlaczego się na mnie wściekasz, a nie na niego?"

 

Odłożyła telefon i westchnęła. Nie potrzebowała rozmowy z Adamem. Znowu nasłuchałaby się tylko pouczeń, a ona chciała, aby ktoś jej wysłuchał i polecił coś mądrego. Robertowi nie chciała przeszkadzać o tej porze i otaczać go dodatkowo swoimi problemami, bo miał swoje. Była zmęczona i chyba musiała się z tym wszystkim przespać. Sen dobrze by jej zrobił. Choć na chwilę zapomniałaby o tych przykrych rzeczach, których się niestety albo stety dowiedziała.

Następne częściŁowca - rozdział 9

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania