Poprzednie częściŁowca - prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Łowca - rozdział 5

Laura stąpała z nogi na nogę, niecierpliwiła się coraz to bardziej. Wiktor został zabrany na przesłuchanie przez Zawidzką i nijak to znaczyło dla śledztwa. Rozumiała, że klinika była poddana obserwacji policji, ponieważ u nich leczyła się Marianna, ale co mógł mieć wspólnego z tym Wiktor? Nie sądziła, żeby on znał kobietę, ale może coś przeoczyła? Przecież nie widzieli się tyle czasu, a na pewno miał kontakty do tej pory z kilkoma kobietami.

 

Serce jej mocniej zabiło, kiedy w końcu go ujrzała.

 

― Dlaczego cię aresztowali?

 

― Myślą, że mają prawo mnie osądzać ― prychnął i pokręcił głową niedowierzająco.

 

― Spokojnie. ― Robert podszedł do niego i poklepał po ramieniu. ― Patryk będzie twoim adwokatem.

 

― O co cię oskarżają?

 

― Wolę wrócić do domu.

 

Robert spojrzał po wszystkich zgromadzonych i skinął głową. Wszyscy wyszli z budynku komisariatu i wsiedli do samochodu Adama. Na szczęście się zmieścili.

 

― Stałem się automatycznie głównym podejrzanym.

 

― Detektywi bywają uporczywi.

 

― Czemu te kobiety musiały zginąć?

 

― Zabójca musiał być na przyjęciu, więc teraz każdy z nas może nim być.

 

― Przestań ― mruknęła Laura do Adama, ale ten tylko spojrzał na nią w lusterku wstecznym. Wzruszył ramionami, obejmując kierownicę.

 

― Zwłaszcza Wiktor.

 

― O czym mówisz? ― Patryk zwrócił się w jego stronę, oczekując na jego odpowiedź.

 

― Wszyscy znamy prawdę. Nie pierwszy raz zeznajesz z powodu zabójstwa.

 

― Jak to?

 

― Po policji mogłem się tego spodziewać, ale po tobie? ― splunął Wiktor i wysiadł z samochodu.

 

Laura chciała za nim krzyknąć, by poczekał, ale wiedziała, że Adam go tym rozzłościł.

 

― Dzięki, Adam.

 

Wysiadła również z samochodu i podążyła za Wiktorem. Na szczęście daleko nie zniknął. Tuż za nią stąpał Robert. Wiedziała, że Adam dzisiaj przesadził i nie mogła pojąć, dlaczego tak się zachowywał. W przeszłości dobrze się obydwoje dogadywali, nazywali siebie przyjaciółmi.

 

Ich trójka weszła do kawiarenki, która mieściła się na rogu ulicy. Zajęli stolik na samym końcu pod oknem i zamówili coś gorącego do picia. Laura poprawiła włosy i wyjrzała na chwilę przez okno, rozkoszując się padającymi promieniami słońca na jej twarz.

 

― Dlaczego tak mnie nienawidzi? ― zaczął Wiktor mając spuszczoną głowę. ― Nie muszę chyba wszystkim się tłumaczyć.

 

Kobieta pokręciła głową. Ona wiedziała o całej prawdzie i wierzyła mu. Odpowiedział już za tę sprawę, więc też nie mogła uwierzyć, dlaczego policja musiała wyciągnąć ten brud z powrotem na wierzch.

 

― Wszyscy wiemy jaki jest Adam ― westchnęła Laura i wymieszała swoją kawę łyżeczką. ― Mówi zanim pomyśli. Ostatnio jest bardzo nerwowy.

 

Nie chciała go wcale usprawiedliwiać, ale musiała coś powiedzieć, żeby ich przyjaźń nie poległa. Przecież od kilku lat tworzyli zgraną paczkę i tak musiało zostać.

 

― To nie moja wina.

 

― Widzi was razem ― rzekł Robert i wziął łyk swojej kawy. ― Dlatego tak się zachowuje.

 

Laurze zaschło w ustach, zwilżyła usta. Wpatrywała się w Roberta, ale nie mogła niczego więcej dowiedzieć się z jego wyrazu twarzy. Wiktor również patrzył na przyjaciela, ale nic nie powiedział. Robert widząc ich zdezorientowane miny, zaczął tłumaczyć.

 

― Adam martwi się o Laurę.

 

― Jesteśmy przyjaciółmi. ― Zmarszczyła brwi. ― To normalne.

 

― Robert ma rację. ― Wiktor zmienił temat, przerywając jej tym samym. ― Adam mi nie wierzy i uważa, że historia się powtórzy.

 

― Nieprawda. Adam jest twoim przyjacielem.

 

― Ty mi wierzysz, tak?

 

Laura spuściła głowę, słysząc pytanie. Nie była przekonana, więc zamilkła. Zrobiła się niezręczna cisza, a do tego czuła na sobie palący wzrok Szypulskiego. Chwyciła torebkę z oparcia krzesła i wstała od stolika.

 

― Już pójdę. Sytuacja stała się zbyt... napięta.

 

Posłała uśmiech Robertowi i wyszła z kawiarni. Odetchnęła z ulgą, kiedy obydwaj pozwolili jej odejść. Nie była gotowa na żadne obietnice ze strony Wiktora, które mogły szybko prysnąć, jak za dawnych czasów. Mężczyzna się zmienił, ale czy to mogła być iluzja? Nie mogła mu za szybko zaufać, nie chciała ponownego rozczarowania. Nie chciała znowu znosić obelg, oszczerstw i kłamstw. Przez kilka miesięcy przeszła piekło i na szczęście wyszła z niego bez większych ran na swojej psychice.

 

Nie miała już ochoty wracać do kliniki, więc zadzwoniła do Weroniki, żeby przełożyła jej pacjentów na inne dni. Musiała odpocząć i wziąć relaksującą kąpiel. Wyciszyła telefon, żeby Adam nie zaczął się do niej dobijać. Szczerze powiedziawszy nie miała ochoty na rozmowę z nim po tym, jak się dzisiaj zachował. Mógł zatrzymać w sobie te słowa, ale znała bardzo dobrze Adama, który od zawsze był osobą szczerą i nie obawiająca się jakiegokolwiek bólu.

 

Laura napuściła sobie do wanny dużo gorącej wody i dodała kilka olejków. W powietrzu unosiły się zapachy, które wciągała z zadowalającym westchnieniem. Rozebrała się powoli, wchodząc do wody. Na początku parzyła ją, ale później jej ciało przyzwyczaiło się do takiej temperatury. Ułożyła się swobodnie i zamknęła oczy. Tego właśnie potrzebowała po wyczerpującym dniu. Komisarz Zawidzka przesłuchiwała ich wszystkich przez dobre kilka godzin i Laura miała tylko nadzieję, że nie odbije się to na reputacji kliniki. Ludzie mogli się przestraszyć i zacząć odwoływać swoje terminy. Robert i ona odegrali wyśmienicie swoje role. Musiała z nim przeprowadzić szybką rozmowę w związku z jego romansem z Marianną. Nie mogła za wszelką cenę zaszkodzić przyjacielowi. Przecież mogli go oskarżyć z automatu za jej zabicie, a Robert nie był mordercą. Ona nie wspomniała policji nic o ich romansie, a Robert o tym, że znał ją prywatnie.

 

Laura sięgnęła po żel i zaczęła myć ramiona oraz nogi. W jej myślach pojawił się obraz dnia wczorajszego. Ona i Wiktor na ławce rozmawiający jak dawniej. Tak bardzo jej tego brakowało, ale nie mogła się z niczym spieszyć. Kobieta zwilżyła usta, gdy przypomniała sobie o tym, że Wiktor chciał ją pocałować tuż przed krzykami z budynku. Miała ochotę zrobić to samo, ale nie dała się ponieść emocjom. W ogóle nawet nie wiedziała, czy Szypulski naprawdę się zmienił. Przecież minęło dopiero kilka dni, a to było za wcześnie, aby osądzać. Nie mogła dać się zwieść przy pierwszej możliwej okazji. Chociaż w głębi duszy czuła, że kiedyś ulegnie ponownie temu uczuciu.

 

Laura zesztywniała, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Woda nadal grzała jej ciało, a piana zakrywała ją całkowicie. Nie poruszyła się, przysłuchiwała się dźwiękom dochodzącym z zewnątrz. Pukania nie przestały ustawać, więc musiała opuścić swoje domowe SPA. Chwyciła pluszowy ręcznik z wieszaka i owinęła nim się cała. Z jej włosów skapywała woda, gdy szła powolnym krokiem w stronę drzwi. Ustała przed nimi i gdy znowu usłyszała pukanie, przekręciła ostrożnie kluczyk w drzwiach, odsuwając się do tyłu. Przytrzymała ręcznik przy dekolcie, gdy ujrzała Wiktora Szypulskiego przed sobą. Zrobił krok w jej stronę i spojrzał na nią. Zaschło jej w gardle i gdy chciała coś powiedzieć, nie mogła nic z nich wydobyć. Za to w tempie ekspresowym, Wiktor przyciągnął ją do siebie i pocałował namiętnie. Była w kompletnym szoku i nie dlatego, że Szypulski bez ostrzeżenia ją pocałował. Odwzajemniła go. Odsunęła się od niego, gdy się w końcu opamiętała i wytarła wierzchem dłoni swoje usta.

 

― Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś tego robić.

 

Wiktor przysunął się do niej i włożył dłonie w kieszenie dżinsów.

 

― Nie podobało ci się?

 

― Wiktor, nie jesteśmy razem. Nie możesz sobie tutaj tak wchodzić i mnie całować. To jest... nieodpowiednie. Idź...

 

― Dlaczego stałaś się taka dla mnie oschła? ― Nie odrywał od niej wzroku i przełknął ślinę. ― To dlatego, bo policja podejrzewa mnie o bycie mordercą?

 

Wbiła wzrok w podłogę i przymknęła oczy. Nie wiedziała, kim był naprawdę, bo wyjechał pięć lat temu, nic im o tym nie wspominając. Mężczyzna przetarł swoją twarz dłonią i spojrzał na czubki butów.

 

― Ten pocałunek wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Przypomniałem sobie dawne czasy i było niesamowicie.

 

― Nie mów tak, proszę. ― Pokręciła szybko głową. ― Wiesz, co o tobie myślę, ale nie prowokuj mnie w taki sposób. Odkąd zerwaliśmy, nie byłam z nikim innym. Nie dałam rady być w związku z jakimkolwiek mężczyzną. Moje serce biło nadal dla ciebie.

 

― Dlaczego nie możesz dać mi szansy? Przysięgam, że się zmieniłem, Laura.

 

Znowu pokręciła głową i chciała coś powiedzieć, ale Szypulski podszedł do niej i łapiąc nagle za jej policzki, znowu pocałował. I znowu odwzajemniła. Poddała mu się całkowicie i była na siebie za to zła. Położyła dłonie na jego karku, a on zsunął z jej ciała ręcznik, który opadł delikatnie na podłogę. Wiktor zdjął swoją koszulkę i popchnął w stronę kanapy, które stało za nimi. Patrzyła na niego, gdy nad nią zawisnął i pocałowała go. Nie miała pojęcia, czy dobrze robiła, ale w tamtej chwili chciała zapomnieć o wszystkim choć na moment. Pragnęła go i była głupia, że właśnie zaraz miało wydarzyć się coś nieodwracalnego, ale to była chwila. Nie myślała teraz o Wiktorze jako narkomanie czy bijatyce. Dawała się ponieść chwili, która mogła się już nie nadarzyć. Kochali się delikatnie i powoli. Patrzyli sobie przez ten cały czas w oczy, gdzie u obydwojga były widoczne iskierki pożądania, miłości i podniecenia. Wiktor położył się tuż obok niej i przytulił się do jej ramienia. Okrył kocem, który zdjął z oparcia kanapy i zamknął oczy. Laura jeszcze przez moment nie mogła ogarnąć swojego oddechu.

 

― Było cudownie.

 

Uśmiechnęła się i zarumieniła lekko.

 

― Podobało mi się to.

 

Mężczyzna złożył pocałunek na jej ramieniu i przez jej ciało przeszła fala dreszczy.

 

― Chciałbym na zawsze zostać tutaj z tobą.

 

― W łóżku czy w mieszkaniu?

 

― I tu i tu.

 

Zaśmiała się i odwróciła głowę w jego stronę, po czym połączyła ich usta razem. Odwzajemnił pocałunek i przysunął ją bliżej swojego ciała.

 

Laura przebudziła się nad ranem, słysząc odgłosy dochodzące z kuchni. Odwróciła się na bok, ale Wiktora nie zastała. Wstała pospiesznie z łóżka i zaszła do łazienki, chwytając za szlafrok. Skierowała się w stronę korytarza i ujrzała Wiktora, a przed nim zaskoczonego Adama. Ten uniósł na nią wzrok, który wiele mówił. Jego spojrzenie było zimno, łamało jej serce na małe cząsteczki.

 

― Co tutaj robisz o tej godzinie, Adam? ― Stanęła obok Szypulskiego i skrzyżowała ręce.

 

― Nie pojawiłaś się w pracy to pomyślałem, że źle się poczułaś. Jednak się myliłem. ― Adam zerknął w stronę Wiktora i zacisnął niezauważalnie pięści.

 

― Możesz nas zostawić samych? ― skierowała pytanie do Wiktora, który tylko skinął głową i zostawił ich dwójkę na korytarzu. ― Adam... ― zaczęła, ale usłyszała trzask drzwi, zanim zdążyła mrugnąć.

 

Westchnęła cicho i włożyła palce we włosy, ciągnąc za nie delikatnie. Co ona narobiła? Zostawiła Adama w spokoju, nie biegnąc za nim ani nie dzwoniąc na jego komórkę. Poszła do kuchni, gdzie zobaczyła Wiktora. Podeszła do blatu kuchennego, skąd wzięła czystą szklankę i nalała sobie wody.

 

― Był zły, prawda?

 

Spojrzała w kierunku mężczyzny i skinęła powoli głową, nie do końca będąc pewna jego pytania.

 

― Ostatnie nie poznaję Adama. Stał się innym człowiekiem i na wszystkich się obraża. Nie wiem już, jak mam z nim rozmawiać.

 

― Dlaczego przyszedł o tej porze? Nie mógł zaczekać?

 

― Nie doszłoby do tego, gdybym nie przyszła do pracy z powodu kogoś innego ― odparła bez namysłu i ze szklanką w dłoni, udała się do salonu. Usiadła w fotelu i wzięła łyk przezroczystej cieczy.

 

Wiktor podążył za nią i stanął naprzeciwko niej. Tylko na moment zawiesiła na nim wzrok.

 

― Czy on jest zazdrosny?

 

Uniosła brwi, a potem wzięła znowu łyk wody.

 

― Być może. ― Wzruszyła ramionami.

 

― Nigdy nie byłaś z Adamem? W związku?

 

― Adam jest moim najlepszym przyjacielem. Jak ci mówiłam, nie byłam z nikim w związku od pięciu lat.

 

Wiktor uśmiechnął się delikatnie i zwilżył usta.

 

― Nie myślisz, że on ma inne zdanie na ten temat? Widać, że jest w tobie zadurzony po uszy.

 

― Jutro z nim porozmawiam. Wyjaśnię mu wszystko.

 

Zignorowała to, co powiedział przed chwilą Szypulski, wstała z fotela i poszła z powrotem do kuchni.

 

Rankiem następnego dnia Laura weszła do kliniki i z uśmiechem na twarzy przywitała się z pracownikami. Gdy dotarła do głównego holu, zobaczyła przy recepcji Adama. Posłała mu uśmiech, gdy na nią spojrzał, ale mężczyzna pokręcił tylko głową i odszedł w stronę swojego gabinetu. Zrobiło jej się smutno, więc szybko za nim pobiegła nie zważając na nic innego. Adam wszedł do pomieszczenia, zostawiając drzwi otwarte. Wpadła do środka i przystanęła przy jego biurku.

 

― Wiem, że jesteś na mnie zły, Adamie. Czy moje przeprosiny ci wystarczą?

 

― Będziesz mnie przepraszać za zdeptanie naszego wyjazdu? A może przespania się ostatniej nocy z Wiktorem?

 

Laura zacisnęła usta w cienką linię.

 

― Nie mów tak. Jesteśmy przecież przyjaciółmi i jak do tej pory mnie rozumiałeś.

 

― Co ja mam teraz rozumieć? Nie przyszłaś do pracy, bo naszła cię nagle potrzeba seksualna?

 

Zmrużyła oczy i nabrała więcej powietrza w płuca. Nie spodziewała się takiego ostrego tonu z jego strony.

 

― Chcesz, żebym była szczera? W porządku. Cały wczorajszy dzień spędziłam z Wiktorem, bo wygrało moje serce. Czy tobie kiedykolwiek przyszło coś niespodziewanego?

 

Adam wstał i podszedł do kobiety.

 

― Na pewno wiem, że mój plan, co do wyjazdu poszedł do diabła, ale masz rację. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

 

Odwróciła się do niego przodem i oparła tyłem o biurko.

 

― Dlaczego taki jesteś? Dlaczego mi nie wierzysz?

 

― Bo o miłość się nie błaga. Wiem, że jesteś z Wiktorem. Boli mnie to, że wolisz jego ode mnie. W tej chwili w mojej piersi zrobiła się wielka dziura, w której czegoś brakuje ― zaśmiał się niespodziewanie. ― Ale nie mówmy o mnie. Liczysz się tylko ty i twoje bezpieczeństwo. Będę cię chronić przed wszystkim możliwym.

 

Uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że Adam stanie się znowu tym wesołym, opiekuńczym facetem, jakiego znała.

 

― Nie chcę nigdy stracić w tobie przyjaciela. Nigdy.

 

― Co powiedziałaś Wiktorowi? Wie, co do ciebie czuję?

 

― Powiedziałam mu to samo, co tobie, że jesteś moim przyjacielem. ― Przytuliła się do niego mocno i zamknęła oczy.

 

Adam potarł z czułością jej plecy. Odsunęła się i pocałowała jego policzek, po czym wyszła z gabinetu, posyłając mu na miłe rozpoczęcie dnia swój uśmiech.

 

Kiedy skończyła swoją pracę na dzisiaj, pojechała prosto do mieszkania Adama. Czuła wielką potrzebę rozmowy z nim, a po południu nie zastała go już w klinice do końca dnia. Może zaczął jej unikać? Po incydencie z Wiktorem, ich rozmowy ograniczyły się do mniejszości, chociaż jej wybaczył. Między nimi zaczęła tworzyć się jakaś lina, która odciągała ich od siebie. Musiała to natychmiast zmienić.

 

Zapukała do drzwi ostrożnie i czekała, aż jej otworzy. Usłyszała po drugiej stronie odgłosy i ujrzała chwilę później mężczyznę. Wyprostował się i wpuścił ją do środka.

 

― Co tutaj robisz?

 

Weszła do środka i odwróciła się do niego, gdy zamykał drzwi. Westchnęła cicho.

 

― Potrzebuję twojej pomocy albo dobrego zdania.

 

― Czy ma to związek z Szypulskim? ― Podszedł do stołu i przysiadł się do niego.

 

― Powinnam być z tobą jak najbardziej szczera. ― Poszła w jego kierunku. W dłoniach mocno ściskała pasek od torebki. ― Jesteśmy przyjaciółmi.

 

― Mam wesprzeć twój związek? ― Spojrzał na nią, splatając ze sobą dłonie na stole.

 

― Jeśli nie chcesz wspierać, to chociaż go nie potępiaj. Wiktor powiedział mi, że przyjechałeś do niego i rozmawialiście. Chciałabym się dowiedzieć o czym?

 

Adam wstał powoli i stanął przed nią. Był od niej wyższy o dwie głowy i musiała na niego spojrzeć z dołu. Położył dłonie płasko na jej ramionach.

 

― A o czym mieliśmy rozmawiać? Oczywiście, że rozmawialiśmy o tobie. Może się co do niego mylę? ― westchnął i usiadł na kanapie. ― Nie powinienem go potępiać, bo jest moim przyjacielem. Powinniśmy się rozumieć bez słów.

 

Laura usiadła obok niego i chwyciła jego dłoń.

 

― Chcesz mi powiedzieć, że chociaż trochę mnie wspierasz?

 

― Jeśli będziesz przez to szczęśliwa, to tak. Pamiętaj, że będę zawsze przy tobie i przed wszystkim cię chronił. Jeśli będziesz szczęśliwa z mężczyzną, który cię skrzywdził, ale nadal go kochasz, to nie mam nic innego do powiedzenia.

 

Uśmiechnęła się szeroko na jego słowa, wsłuchując się w nie dokładnie i przytuliła się do niego w akcie podziękowania.

 

― Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Adamie. Uwielbiam cię.

 

Odsunęła się od niego i podniosła z kanapy. Spojrzała ostatni raz, posyłając mu wdzięczny uśmiech i wyszła z mieszkania. Wsiadła do samochodu i ruszyła do swojego domu. Cieszyła się, że wszystko sobie wyjaśnili. Adam pomagał jej od zawsze we wszystkim, a ona jemu, gdy była tylko taka potrzeba. Była uradowana, że miała taką osobę w swoim życiu. Zaparkowała przed domem i chwytając torebkę z siedzenia, wysiadła na zewnątrz. Zauważyła czekającego na nią Wiktora. Rozejrzała się i szybko do niego przeszła przez ulicę. Odwrócił się do niej i uśmiechnął szeroko.

 

― Co tutaj robisz? ― Otworzyła torebkę w celu znalezienia kluczy.

 

― Zapomniałaś o dzisiejszej kolacji?

 

Uniosła wzrok. Oczywiście, że zapomniała. Wiktor wręczył jej pomarańczową różę, którą do tej pory trzymał w dłoniach za swoimi plecami. Chwyciła ją, uśmiechając się pod nosem. Zbliżyła się do niego i musnęła czule jego usta.

 

― Wejdź.

 

Włożyła klucz do zamka i przekręciła go. Weszli oboje do środka i Laura zdjęła swój płaszcz, który zawiesiła w korytarzu na stojaku. Poszła do kuchni, zaczęła wyjmować składniki na kolację.

 

Wiktor podszedł do niej i oparł się o blat, patrząc na jej poczynania. Włożyła na patelnię warzywa i chwyciła dużą, drewnianą łyżkę, aby je zamieszać.

 

― Długo czekałeś?

 

― Nieważne, ile czekałem. Myślałem o tobie cały dzień.

 

Uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na niego przelotnie.

 

― W ramach rekompensaty zrobię ci pyszną kolację.

 

Odepchnął się od blatu i stanął za nią. Objął ją w pasie swoimi dużymi dłońmi i poczuła ciepły oddech na swoim karku.

 

― Kolację zrobisz następnym razem. Stęskniłem się.

 

Wiktor odwrócił ją przodem do siebie i cmoknął w usta.

 

― Odstaw czułości na chwilę na bok ― szepnęła, patrząc mu prosto w oczy.

 

― Chyba chcesz, żebym był przez ten cały czas czuły, prawda?

 

Pocałował ją, a ona odwzajemniła szybko pocałunek. Znowu zakochiwała się w nim od nowa, jak kiedyś.

 

Chciała sie odsunąć od niego, ale uniemożliwił jej to, kładąc się całym ciałem na jej. Wyłączył palnik i wziął ją w swoje ramiona, kierując się powoli w stronę sypialni. Położył Laurę na łóżku i zaczął powoli pozbywać się garderoby z jej drobnego ciała. Patrzyła na niego w skupieniu i mruczała cicho, gdy czuła ciepło jego dłoni na swojej skórze. Ta noc również była cudowna, jak poprzednia. Czuła się niesamowicie, dobrze spędzając z nim te chwile. Miała przy sobie mężczyznę, którego nadal kochała i nie mogła w to uwierzyć.

 

~*~

 

Ewa Zawidzka siedziała w tym samym barze tego ranka i wyczekiwała z niecierpliwością Michała. Poprawiła swój warkocz i czerwoną bluzkę, którą miała na sobie. Michał wszedł do baru i szybko odnalazł wzrokiem kobietę. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do niej, siadając obok na obrotowym krześle. Zamówił sobie whisky i spojrzał na blat. Przed Ewą leżały dwie teczki. Znajdowały się w nich informacje o ofiarach. Mężczyzna nie mógł już się doczekać, kiedy komisarz wszystko mu zdradzi. Jednak Ewa nie odzywała się od jego przybycia, nawet na niego nie spojrzała. Patrzyła na krótkie paznokcie i zastanawiała się, czy nie nadać im jakiegoś koloru któregoś pięknego, wolnego dnia.

 

― Co z tobą nie tak, Ewo? Dlaczego nic nie mówisz?

 

Podniosła na niego wzrok i wyprostowała się.

 

― O czym ty mówisz?

 

― Zostałaś chyba policjantką po to, aby dbać o bezpieczeństwo obywateli, nieprawdaż?

 

Ewa uśmiechnęła się. Determinacja Michała była na najwyższym poziomie.

 

― Czego ty ode mnie znowu chcesz, dziennikarzu?

 

― Czemu ukrywasz informacje związane z tymi kobietami? Powiedz mi, jakie były.

 

― Były to kobiety młode, aktywne zawodowo i po trzydziestce.

 

― Tyle to i ja wiem ― prychnął Chodecki i położył rękę na blacie, a do drugiej wziął szklankę z whisky. ― A coś więcej? Coś, co je wyróżniało?

 

Komisarz patrzyła, gdy wziął łyk drinka.

 

― Wszystkie trzy ofiary miały bardzo dobrą pozycję materialną i zawodową. Morderca spotykając się z nimi, uprawiał z nimi seks, a następnie zabijał. Kobiety były samotne i napalone.

 

― Andżelika miała męża.

 

― Może nie była taka święta? ― Ewa otworzyła pierwszą teczkę i wyjęła z niej plik zdjęć. Wybrała jedno i podsunęła mężczyźnie. ― To nóż, którego prawdopodobnie używa morderca. Jest on przeznaczony myśliwym do zwierząt z krótkim ostrzem. Rozcinał ofiarom klatki i wyjmował serca. Następnie zaszywał rany.

 

― Może jest to lekarz? ― Michał z zaciekawieniem przyglądał się zdjęciu noża. ― Na przyjęciu było ich wielu.

 

― Możliwe, ale zaszywał je nieudolnie. Zapewne chciał nam pokazać, że nie jest profesjonalistą albo chce nas po prostu zmylić. U Marianny Jarosz nawet nie dokończył szycia. Jakby gdzieś się spieszył.

 

― Wiemy, że to seryjny morderca. Trzeba to wszystko zawrzeć w gazetach. Nie możemy czekać. ― Rzucił zdjęciem o blat i odłożył pustą szklankę.

 

― Nie chcę, by znalazły się jakieś brutalne nagłówki. Nie chcę go prowokować. Zauważ też, jaki jest czas pomiędzy morderstwami. Między pierwszym, a drugim minęło kilka miesięcy, a między drugim i trzecim zaledwie kilka dni. Morderca ma kontrolę nad wszystkim. Zauważyłam, że ostatnio stał się brutalny. ― Przysunęła się do dziennikarza i spojrzała na niego. ― Może zaatakować w każdej chwili. Jest przygotowany już na kolejne zabójstwo.

 

Michał skinął głową i położył banknot na blat.

 

― Muszę się już zbierać. ― Wstał i poprawił marynarkę na sobie.

 

Ewa patrzyła na niego beznamiętnie.

 

― Żadnych podziękowań? Może coś innego?

 

Chodecki uśmiechnął się szeroko i pochylił do jej twarzy.

 

― Może romantyczny wieczór? Kolacja przy blasku świec, pani komisarz?

 

Zmarszczyła brwi i odsunęła go od siebie.

 

― Mogę wsadzić cię za kratki na kilka godzin, jeśli tego chcesz. Wynoś się już stąd.

 

Michał cmoknął tylko ustami i wyprostował się. Wyszedł z baru, a Ewa zaklęła pod nosem i również wstała, zabierając torebkę i teczki. Wyszła z budynku i przeszła przez ulicę do swojego samochodu. Wsiadła do niego i pojechała na komisariat. Patrzyła na drogę i zastanawiała się, czy Michał zrobi tak, jak mu powiedziała. Lepiej pracowało jej się z nim niż z innymi policjantami. We dwójkę mogli gdzieś zajść i szybko złapać złoczyńcę.

 

Wysiadła z samochodu i weszła do budynku komisariatu, wcześniej zakładając na siebie czarną marynarkę, której wręcz nie znosiła, ale czerwień jej bluzki nie nadawał się do tego miejsca. Skinęła głową do kilku policjantów i weszła do swojego gabinetu. Odłożyła torbę, a teczki rzuciła niedbale na biurko. Usiadła przy nim i oparła się plecami o krzesło. Wbiła wzrok w ścianę naprzeciwko. Zmrużyła oczy.

 

Gdzie podziewała się Chala i Celak? Musiała z nimi porozmawiać.

 

Usłyszała, że ktoś wszedł do środka, więc odwróciła głowę i spojrzała na prokuratora. Zacisnęła usta i patrzyła, jak z gracją zamknął drzwi i stanął przed nią.

 

― Nie spodziewałam się tutaj pana.

 

― Czemu w mediach wrze o trzech ofiarach?!

 

― Chcę, aby obywatele czuli się lepiej, przekazując im najprawdziwsze informacje.

 

― Prowokujesz, Zawidzka ― splunął i potarł skronie. ― Chcesz wzbudzić u wszystkich kobiet w mieście histerię?

 

― Chodzi tylko i wyłącznie o ostrzeżenie. Nie chcę zatajać prawdy. W mieście grasuje psychopatyczny morderca.

 

Aleksander Seklucki na nowo potarł skronie i poprawiając koszulę, rzekł:

 

― Obyś tylko znalazła go przed wyborami. Tak będzie lepiej dla ciebie.

 

I wyszedł zostawiając ją złą i otumanioną. Komisarz prychnęła pod nosem i wyszła z gabinetu. Zauważyła Chalę, Celaka, dwóch policjantów oraz młodego człowieka z nimi. Podeszła do nich prędko.

 

― Znaleźliśmy go w samochodzie Andżeliki Aros. Jest cały twój, Zawidzka.

 

Skinęła głową i przyjrzała się chłopakowi na moment.

 

― Przeszukajcie samochód. Szukajcie wszystkiego.

 

Skierowała się w stronę pokoju przesłuchań. Mieli tylko jeden taki pokój, był on mały i zapatrzony jedynie w niezbędne, przytwierdzone do podłogi meble, okienka i kamery wideo zainstalowane tuż przy suficie. Komisarz weszła do pomieszczenia i usiadła przy stoliku, czekając na przybycie chłopaka. Na biurku miała teczkę, więc wyjęła z niej zdjęcia trzech ofiar i rozłożyła na stoliku. Zatrzymany usiadł naprzeciwko niej z pomocą Chali i swoje splecione dłonie położył przed sobą. Zawidzka skinęła do Chali, która moment później wyszła, zostawiając ich samych.

 

― Widzisz na fotografiach trzy kobiety. Były one ładne i po trzydziestce. ― Oparła się plecami o krzesło. ― Grozi ci dożywocie.

 

― Ale ja nikogo nie zabiłem!

 

Przyjrzała mu się ostrożnie.

 

― Co robiłeś w samochodzie Andżeliki Aros?

 

― Proszę pani...

 

― Komisarz ― warknęła, pochylając się do niego. ― Komisarz Zawidzka. Lepiej przyjrzyj mi się, bo to ja wsadzę cię do pierdla.

 

― Ale ja nic nie zrobiłem...

 

― Widzę, że chcesz negocjować. ― Chwyciła teczkę i wyjęła zdjęcie samochodu Andżeliki Aros. ― Co zatem robiłeś w samochodzie? Należał do jednej z ofiar.

 

― Nie zabiłem tej kobiety ― łkał chłopak, patrząc na nią błagalnie. ― Pożyczyłem to auto. Stało od kilku dni otwarte. Nie zabiłem nikogo.

 

Do pokoju weszła Chala i rzuciła teczkę na biurko.

 

― Marcin Żbik. Wielokrotnie zatrzymywany.

 

― Ale nie jestem żadnym mordercą.

 

Zawidzka spojrzała na koleżankę, a potem na Żbika.

 

― Co robiłeś w nocy pięć dni temu?

 

― Pięć dni temu? ― Patrzył na nią i zamknął na chwilę oczy. ― Nie wiem, nie pamiętam.

 

Ewa uśmiechnęła się. Miała już go w garści. Chłopak nagle znowu na nią spojrzał.

 

― Tak! Byłem w barze! Byłem tam z kolegami, z którymi świętowałem przyjazd naszego kolegi. Mam świadków.

 

Komisarz zmrużyła oczy i westchnęła zrezygnowana. Już miała go w garści.

 

Późną nocą siedziała w swoim gabinecie i czytała teczkę Marcina Żbika. Był miejscowym złodziejaszkiem, ale żadnych informacji o gwałtach czy morderstwach. Wyczytała, że był narkomanem, ale w tej chwili z tym skończył. Ciekawe. Odłożyła teczkę i przetarła swoje oczy. Potrzebowała snu, ale chyba czekała ją tylko mocna kawa. Usłyszała pukanie i do środka wszedł Celak z papierami. Zawidzka spojrzała na niego.

 

― Masz dla mnie jakieś dobre wiadomości? Każda minuta się liczy.

 

― Nie mam nic, co by uratowało jakąś kobietę, ale mam informacje o Żbiku.

 

― Masz informacje o tym barze? Znalazłeś świadków?

 

Celak skinął głową.

 

― Marcin Żbik jest zatem tylko złodziejem, a nie naszym mordercą ― westchnęła rozczarowana.

 

Następnego dnia odłożyła papiery należące do Marcina Żbika do biurka Celaka i porozmawiała z nim jeszcze chwilę o Mariannie Jarosz. Znaleziono te same ślady, co u wcześniejszych ofiar i nic więcej. Wróciła do swojego gabinetu i chwyciła za telefon, dzwoniąc do patologów. Kazała im szukać dalej wskazówek. Musiała przyspieszyć proces. Nie chciała znowu być ganiana przez Sekluckiego.

 

Do jej biura wszedł Michał Chodecki. Komisarz spojrzała na niego i odłożyła słuchawkę na miejsce.

 

― Co tutaj robisz?

 

― Dlaczego jako ostatni dowiedziałem się, że złapaliście jakiegoś chłopaka, a potem wypuściliście? ― Podparł się na biodrach i patrzył gniewnie na Ewę.

 

Kobieta uśmiechnęła się do niego i prychnęła pod nosem.

 

― Nie muszę cię o wszystkim informować, Chodecki. Siadaj. ― Wskazała na krzesło przed sobą.

 

― O co chodzi? ― Michał usiadł posłusznie.

 

― Znaleźliśmy coś w samochodzie Andżeliki Aros.

 

― Jakiś ślad?

 

― Morderca zostawił nam mały prezent.

 

― Prezent?

 

Zawidzka skinęła głową na potwierdzenie, otworzyła szufladę i wyjęła z niej płytę CD. Pokazała ją dziennikarzowi z każdej strony.

 

― Płyta CD? ― zaśmiał się. ― Zwykła płyta? Może należała do Andżeliki?

 

― Nie wydaje mi się. ― Wcisnęła boczny przycisk w laptopie i wysunęła się miejsce na płytkę. Włożyła ją tam. ― Na płycie jest jedna piosenka i co chwila się odtwarza.

 

Czekali obydwoje na rozpoczęcie piosenki i zaraz usłyszeli jej pierwsze dźwięki.

 

"Stone cold killer on the low

 

I didn't know ya , didn't know ya

 

I didn't know you could be so cold

 

I didn't know yet (Didn't know yet)

 

Come for me if you wanna get down (Get down)

 

Down like six feet underground

 

You didn't know

 

You didn't think I'd know."

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania