Poprzednie częściŁowca - prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Łowca - rozdział 7

Ewa Zawidzka zapukała do posiadłości państwa Majer. Na pierwszy rzut oka dom jej się spodobał i doskonale wiedziała, że tak dobrego lekarza w mieście było stać na taki luksus. Okolica była spokojna, położona dalej od centrum Warszawy. Gdy tylko pokazała służącej swój identyfikator, ta wpuściła ją do środka z uśmiechem, lecz Ewa wyczuła jej strach. Będąc już w środku, podziwiała wokół wszystko, gdy służąca prowadziła ją do Roberta Majera. Pomieszczenia były eleganckie, jednak zachowane w neutralnych kolorach. Zobaczyła w dużym salonie mężczyznę razem z jego żoną, Tatianą Majer. Komisarz odchrząknęła i obie postacie zwróciły się do niej, przerywając rozmowę.

 

― Dzień dobry. Możemy porozmawiać w cztery oczy? ― zapytała, patrząc wprost w Roberta.

 

Jego żona odwróciła się do kobiety, a potem znowu na męża.

 

― Dlaczego w cztery?

 

― Zostaw nas ― odpowiedział szybko mężczyzna, kładąc dłoń na jej odkrytym ramieniu.

 

Kobieta pocałowała męża w policzek i zostawiła ich samych, posyłając Ewie promienny uśmiech. Ta na moment zapatrzyła się w punkt za mężczyzną i zmarszczyła delikatnie brwi.

 

― Co to za ważna sprawa?

 

― Czemu pan mnie okłamał? Marianna Jarosz była pana kochanką?

 

Mężczyzna przełknął głośno ślinę i otworzył usta, ale po chwili znowu je zamknął. Podrapał się po karku.

 

― Nie wiem, skąd pani ma takie informacje.

 

― Proszę nie udawać ― uśmiechnęła się i wyprostowała pewnie. ― Woli pan powiedzieć teraz prawdę czy w moim biurze?

 

Do salonu wtargnęła znowu Tatiana, niosąc na okrągłej tacy dwie szklanki wypełnione sokiem pomarańczowym.

 

― Przyniosłam coś do picia. ― Pochyliła się nad stołem, stawiając tacę.

 

― Dziękuję.

 

Kobieta stanęła przed panią komisarz i zwilżyła wargi.

 

― Wiadomo coś więcej na temat zabójcy?

 

― Muszę porozmawiać z pani mężem.

 

― Zrobimy to w pani biurze ― powiedział ostrożnie Robert i żona spojrzała na niego z uniesioną brwią.

 

― Czemu nie tutaj?

 

Mężczyzna przewrócił tylko oczami. Tak jak powiedział, tak też zrobili. Pojechali na komisariat osobnymi samochodami. Ewa czekała na niego w swoim gabinecie, układając pytania w swojej głowie. Robert zasiadł przed jej biurkiem, niecierpliwie zaczął na nią spoglądać.

 

― Słucham. Od jak dawna jesteście kochankami?

 

― Nie byliśmy. ― Szybko pokręcił głową.

 

Ewa jednak nie chciała w to uwierzyć.

 

― Więc kiedy pierwszy raz się spotkaliście?

 

― Rok temu zjawiła się w klinice, aby zapisać się na operację. Zamarzyła sobie liposukcję brzucha. ― Mężczyzna spuścił głowę i nerwowo zaczął bawić się dłońmi. ― To była tylko zabawa. Nie było żadnych zobowiązań. Dzwoniła codziennie do mnie, ale w końcu przestaliśmy.

 

― Ale nadal była pana pacjentką? Nigdy nie byliście razem?

 

― Nigdy.

 

Ewa podrapała się po podbródku i obeszła swoje biurko, stając nad nim.

 

― Nie oceniam pana, ale to jest śledztwo. Pierwszy trop prowadzi do pana.

 

― Będę współpracować, ale proszę nie mówić tego mojej żonie. ― Uniósł głowę prosto na komisarz.

 

Ewa zaczęła się zastanawiać, czego tak naprawdę bał się mężczyzna. Nie popierała zdrad w małżeństwach. Jednak to nie była jej sprawa, co wyczyniał w swoim życiu Robert Majer, a chciała tylko skończyć tę ważną sprawę.

 

― Proszę pomóc mi ustalić, czy Marianna miała innych mężczyzn?

 

Wzruszył ramionami.

 

― Była wolna.

 

― Więcej konkretów.

 

Westchnął cicho i spojrzał na nią ponownie. Zobaczyła w jego oczach niebezpieczne iskierki.

 

― Marianna umawiała się wieloma facetami, ale też kręciły ją kobiety.

 

Ewa nie spodziewała się czegoś takiego. Nie znała Marianny osobiście, widywała ją kilka razy na plakatach w internecie w związku z jej własną fundacją, jaką reprezentowała.

 

Puściła wolno Roberta Majera do domu, powiadamiając go, aby do wyjaśnienia śledztwa nie opuszczał kraju. Nie ufała mu i musiała mieć na niego czujne oko. Z powrotem pojechała do kliniki, aby zobaczyć się z Adamem Charnerem. Chwyciła z przedniego siedzenia obok beżową, dużą kopertę i weszła do budynku. W recepcji dowiedziała się, że lekarz Charner był obecny na operacji, ale miała zaraz ona się skończyć. Komisarz zapewniła recepcjonistkę, iż zaczeka na niego w jego gabinecie. Kobieta siedząca za biurkiem nawet się z nią nie sprzeczała. Ewa weszła do gabinetu, zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Podeszła do oszklonego okna i wyjrzała przez nie. Mózg dał o sobie znać, że potrzebowała napić się gorącej kawy i to jak najszybciej.

 

Adam Charner wszedł pospiesznie do swojego gabinetu, nie zauważając z początku obecnej w nim pani komisarz. Przystanął w pół kroku do biurka i odwrócił głowę. Komisarz uśmiechnęła się do niego i skinęła głową.

 

― Komisarz Zawidzka. ― Adam podszedł do niej i uniósł wysoko głowę. ― To zaszczyt panią tutaj gościć.

 

Zawidzka tylko pokręciła głową i ponownie rozejrzała się po wnętrzu.

 

― Piękny gabinet.

 

― Mogłaby pani zapisać się na jakiś zabieg. Chętnie się panią zajmę.

 

― Proszę uważać na słowa. ― Ewa okrążyła go, złączając ręce za plecami. ― Mam dla pana coś interesującego.

 

― O co chodzi?

 

― Ostatnia wizyta zrobiła na mnie wrażenie.

 

Charner skrzywił się lekko, a następnie podrapał po głowie.

 

― Powrót Wiktora nieco mnie zaniepokoił.

 

― Zbadaliśmy go ― powiedziała stanowczo i wyjęła zza pleców beżową kopertę. ― Wręczę ją panu z informacjami, jeśli zechce pan tylko współpracować.

 

― Na czym będzie polegać współpraca?

 

Ewa zauważyła, że mężczyzna gapił się na kopertę z ogromnym zaciekawieniem w oczach.

 

― W tej kopercie wszystko znajduje się o Wiktorze Szypulskim. W zamian powie pan mi co nieco o Robercie Majerze.

 

~*~

 

Ewa wpadła do swojego biura i włączyła mały telewizor stojący w kącie, wyczekując nowych wiadomości ze świata Chodeckiego. Zaczęły się one minutę później. Komisarz przyglądała się z uwagą mężczyźnie oraz wsłuchiwała się w treść wiadomości. Kręciła głową za każdym razem, gdy słuchała tego, czego nie powinna. Michał przywłaszczył sobie jej wszystkie informacje, które nazbierała o kobietach. To nie tak miało wyglądać. Miał zatrzymać te informacje dla siebie, a nie roznosić po całej telewizji. Chwyciła telefon z tylnej kieszeni spodni i wybrała do niego numer. Nie czekała na jego miłe powitanie do słuchawki.

 

― Kto pozwolił ci to ujawnić? Właśnie straciłeś swoje źródło informacji.

 

Rzuciła telefonem i syknęła głośno. Nie spodziewała się tego po nim, nie po tym, jak ostatnio zaczęli się dogadywać i współpracować, aby razem złapać złoczyńcę. Dla niego liczyła się tylko sława, a ludzie w Warszawie zaczną się bać i przestaną wychodzić na ulice. Komisarz była bardzo zła i chodziła po całym gabinecie, zbierając myśli w swojej głowie. Zasiadła dopiero przy swoim biurku, kiedy ktoś wszedł do gabinetu bez pukania.

 

― Nic nie mów ― mruknęła Ewa, zajmując się dokumentami rozłożonymi na jej biurku. ― Zachowałeś się nieodpowiednie.

 

― Uspokój się. ― Chodecki przystanął naprzeciwko niej i założył ręce na klatce piersiowej.

 

Ewa spojrzała na niego i zmrużyła oczy.

 

― Masz mnie za jakąś idiotkę? Zdradziłeś wszystko.

 

― Chodzi o moją pracę.

 

― No tak. ― Rozłożyła ręce i prychnęła pod nosem. ― Chciałeś dobrze wypaść. Sprawa jest ważna.

 

― Poważnie to traktuję.

 

Spojrzała jeszcze raz na niego, ale teraz z nienawiścią w oczach. Spuściła wzrok z powrotem na dokumenty.

 

― Wynoś się stąd i nie wracaj nigdy.

 

Sądziła, że Michał będzie się z nią dalej spierał, ale usłyszała po chwili trzaśnięcie drzwiami. Uspokoiła swoje nerwy i spojrzała przed siebie. Morderca od teraz będzie działać ze zdwojoną siłą i wszystkie kobiety w mieście były narażone. Nie chciała ujawniać informacji ze względu na niego, bo wiedziała, że go tym wszystkim wkurzy. Co jeśli już się szykuje do zamordowania kolejnej kobiety? Dała mu powód do złości i podarowania im kolejnej ofiary.

 

Ewa wróciła do domu, zamykając się na cztery spusty. Nie miała już siły, aby dalej pracować i musiała przespać się kilka godzin, aby nabrać nowej energii do działania. Ktoś zadzwonił na jej telefon i szybko go odebrała. To był portier.

 

― Ktoś do pani, pani komisarz.

 

― Wpuść go.

 

Zerknęła tylko na godzinę. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Otworzyła drzwi, zanim mężczyzna miał okazję do nich zapukać. Był to starszy człowiek, trzymający niewielkie pudełko w dłoniach.

 

― Przyszła paczka dla pani.

 

― Dziękuję.

 

Zamknęła za nim drzwi i przyłożyła do ucha pudełko. Potrząsnęła nim kilka razy i usiadła na łóżku, zastanawiając się, co ciekawego tym razem znajdzie w środku.

 

~*~

 

" Łowca. Tak policja nazwała seryjnego mordercę, który do tej pory zabił trzy kobiety. Dzisiaj odbył się pogrzeb trzeciej ofiary, Marianny Jarosz. Wszystkie trzy ofiary miały podobny profil, pochodziły z wyższych sfer i zabijane tym samym narzędziem. Nóż o delikatnym ostrzu służący do obdzierania zwierząt ze skóry. Dlatego nazywa się on Łowcą..."

 

― Tak nie może być ― powiedział Wiktor, podnosząc się z kanapy i wyłączając telewizor. ― Wczoraj ty gotowałaś obiad. ― Podszedł do Laury od tyłu i objął ją w pasie.

 

― Chciałam ci tylko trochę pomóc. ― Oblizała sos z palca i odwróciła się do niego z uśmiechem. Pocałowała go uważając, by nie pobrudzić go. Usłyszała chrząknięcie dochodzące z tyłu i szybko się odwróciła. Zobaczyła Adama z Moniką.

 

― Drzwi były otwarte.

 

Laura podeszła razem z Wiktorem do nich obojga i uśmiechnęła się promiennie.

 

― Przyniosłem białe wino. Mam nadzieję, że to nie przeszkadza. ― Adam podał dwie butelki Wiktorowi.

 

― To, że ja nie piję, nie oznacza, że nikt nie powinien. ― Chwycił je obie z jego dłoni i poszedł z powrotem do kuchni.

 

Laura podeszła do Moniki i ucałowała ją w oba policzki. Adam podszedł do niej z uśmiechem na twarzy i pocałował w prawy policzek.

 

― Napijecie się czegoś? Przygotowaliśmy również przekąski.

 

― Z chęcią.

 

Poprowadziła przyjaciół do salonu i przepraszając ich, wróciła do kuchni.

 

― Kochanie, gdzie schowałeś przekąski? ― Spojrzała na mężczyznę, opartego o blat kuchenny.

 

― Są w lodówce. ― Wytarł ręce w ścierkę i podszedł do niej, cmokając na szybko. Odsunęła się.

 

― Idź do gości, a ja dokończę i zaraz do was przyjdę. Robert i Tatiana powinni zaraz być.

 

Wiktor skinął głową i wyszedł z pomieszczenia. Wróciła do kuchenki i wyłączyła gaz.

 

Zorganizowali mini przyjęcie, takie jak chciał Wiktor. Postanowili oboje, że zrobią je u niego w mieszkaniu, bo było o wiele większe od mieszkania Laury. Pierwszy raz w życiu w nim była i spodobało jej się tutaj bardzo. Mieszkanie może nie było aż tak ogromne, ale bardzo nowoczesne i przytulne. Zaprosili Adama, Monikę, Bena oraz Tatianę. Zdziwiła się lekko na samą wiadomość, że Adam się zgodził uczestniczyć w spotkaniu, bo sam Wiktor do niego zadzwonił. Może byłoby inaczej, gdyby nie przyszedł z Moniką.

 

Kilka minut później dołączył do nich Robert z żoną. Podała wszystko do stołu, gdzie Wiktor jej trochę pomagał i wszyscy zasiedliśmy przy stole. Nalała do każdego kieliszka wina, które przyniósł Adam. Wiktor zakrył swój kieliszek dłonią. Oznajmił, że naleje sobie wody. Uśmiechnęła się i usiadła obok niego.

 

― Wiecie, że dzisiaj odbył się pogrzeb Marianny Jarosz? ― spytał Adam, nakładając sobie sałatkę na swój talerz.

 

― Błagam cię, Adamie. Znowu o tym?

 

― Będzie tam na pewno prasa. Ona w ogóle nie myśli o rodzinie, o przyjaciołach. Nawet o synu Marianny.

 

― Biedne dziecko. Stracić w taki sposób matkę. ― Laura pokręciła głową i westchnęła cicho.

 

― Wypijmy za Mariannę. Uczcijmy jej pamięć tym wykwintnym winem. ― Adam podniósł swój kieliszek napełniony winem i spojrzał po wszystkich.

 

― Czy to nie jest lekka przesada? To jest makabryczne. ― Monika patrzyła uważnie na mężczyznę, ale on w ogóle nie reagował na jej słowa.

 

― Powinniśmy ją jakoś pożegnać. Przecież byliśmy tam i wiemy, co się zdarzyło.

 

― Adam mówi dobrze. Powinniśmy to zrobić.

 

― Moniko, co ci jest? Dobrze się czujesz? ― Tatiana zerwała się od stołu i spojrzała na żonę Adama. Była blada i ledwo, co mogła oddychać.

 

― Ciśnienie chyba mi spadło.

 

― Może położysz się na chwilę? Dobrze ci to zrobi.

 

Monika skinęła głową i wstała od stołu. To samo zrobili Tatiana i Adam.

 

― Może położysz się w mojej sypialni? Tam będzie ci najwygodniej. ― Zaoferował Wiktor, wstając z krzesła.

 

― Tak, to będzie najlepszy pomysł ― powiedziała z lekkim uśmiechem kobieta i wyszła z salonu w asyście Adama oraz Tatiany.

 

Laura westchnęła cicho i zerknęła na Roberta.

 

― Biedaczka, nadal to przeżywa. ― Pokręciła smutno głową i spojrzała na Wiktora. ― Na pewno nie chcesz się napić wina? ― szepnęła.

 

― Powiedziałem ci już, że ze wszystkim skończyłem. ― Wpatrywał się w nią, biorąc kosmyk jej włosa między swoje palce.

 

― Ale wino ci nie zaszkodzi...

 

― Laura, daj sobie spokój.

 

Uśmiechnęła się tylko i odwróciła głowę do kobiet, które weszły do salonu.

 

― Dobrze już się czujesz? ― spytała, przyglądając się Monice.

 

― Tak. ― Skinęła głową i usiadła z powrotem na swoim miejscu. ― Nabrałam trochę świeżego powietrza i pomogło.

 

Do pomieszczenia chwilę później wszedł Adam.

 

― Napijecie się jakiejś kawy? ― Wiktor wstał od stołu i poszedł do kuchni, ale przystanął w pół kroku, gdy usłyszał za sobą głos Adama.

 

― Dlaczego ukrywałeś przed nami to, że wróciłeś do Warszawy wcześniej, Wiktorze? ― Mężczyzna przystanął przy swoim krześle i spojrzał na Laurę, a potem na Wiktora, który do nich wrócił.

 

― Co zrobiłem? Mylisz się, Adam.

 

― Tak? ― Uniósł dłoń i przeniósł ją na tył. Wyjął po chwili jakąś dużą, białą kopertę. ― Co znaczą te zdjęcia? Wyglądają na świeże, zrobione teraz. ― Wyjął fotografie i rzucił je delikatnie na stół.

 

Laura zmarszczyła delikatnie brwi. Tatiana podała jej dwa zdjęcia. Spojrzała na nie i zobaczyła na nich siebie. Pamiętała to zdarzenie. Szła wtedy do kliniki, by zobaczyć jej postęp w budowie.

 

― Te zdjęcia były zrobione kilka miesięcy temu ― szepnęła i odłożyła je. Spojrzała na Adama.

 

― Wyjaśnisz nam to, Szypulski? ― Adam zasiadł na krześle i przyglądał się Wiktorowi.

 

― To prawda, przyjechałem wcześniej, ale nie miałem odwagi do was podejść i powiedzieć, że wróciłem ― westchnął smutno. ― Gdy dowiedziałem się, że macie swoją klinikę, byłem podekscytowany i dumny, ale miałem obawę przed spotkaniem was.

 

― Czy ty byłeś w naszej klinice? ― Robert uniósł brew, patrząc na przyjaciela, a Malinowska spojrzała w końcu na Wiktora. Opierał się dłonią o pobliską ścianę, ale potem podszedł do niej i usiadł obok.

 

― Byłem, Robert. ― Skinął głową. ― Byłem i widziałem cię przy recepcji, ale nie miałem odwagi, by do ciebie podejść i się przywitać. Widziałem też ciebie, Lauro. ― Mężczyzna spojrzał na nią. ― Też widziałem cię przy recepcji. Żegnałaś się z pacjentką. Zobaczyłem twój uśmiech i coś we mnie pękło. Zobaczyłem cię pierwszy raz od tylu lat i byłem szczęśliwy. Jednak też stchórzyłem, by z tobą porozmawiać.

 

Patrzyła na niego z bólem w oczach.

 

― Dlaczego nie powiedziałeś nam o swoim powrocie i o zrobionych zdjęciach?

 

― Wiktor już wyjaśnił nam wszystko. Nie miał odwagi i tyle.

 

― Ja uważam, że to słodkie ― rzekła Monika z uśmiechem na twarzy.

 

― Dlaczego tak uważasz? ― Laura spojrzała na nią ze zmrużonymi oczami.

 

― Nie widzisz, że Wiktor to romantyk? Próbował wszystkiego, by być przy tobie. Jeśli ktoś by mi zrobił zdjęcia z ukrycia, to cieszyłabym się.

 

Lekarka przełknęła ślinę i potarła swoje skronie w zamyśleniu.

 

― My już chyba pójdziemy ― powiedział Adam i wstał z krzesła.

 

Monika spojrzała na niego.

 

― Dlaczego? Spotkanie dopiero się, co rozkręca.

 

― Wydawało mi się, że przed chwilą się źle czułaś, prawda?

 

Monika wywróciła oczami i wstała od stołu, zabierając swoją torbę z oparcia krzesła. Spojrzała na wszystkich.

 

― Dziękuję, Wiktor. ― I nic więcej już nie mówiąc, wyszli z mieszkania. Robert wstał od stołu i spojrzał na żonę.

 

― Pójdziesz ze mnie na chwilę do salonu, kochanie?

 

― Co się stało?

 

― Chcę z tobą porozmawiać.

 

Tatiana wstała. Robert spojrzał na przyjaciółkę na moment, a potem obejmując swoją żonę, wyszedł z nią z pomieszczenia. Zaczęła bawić się swoimi dłońmi. Wiktor wstał i stanął przed nią. Przeniosła powoli wzrok na jego osobę.

 

― Wybacz mi, że nie powiedziałem ci o tych zdjęciach. To był jedyny sposób, gdzie mogłem być blisko ciebie.

 

Pokręciła głową i wstała. Powoli zaczęła sprzątać ze stołu. Spotkanie już chyba dobiegło końca.

 

Gdy Robert i Tatiana wrócili do nich, powiedzieli, że muszą już iść. Skinęła tylko głową z delikatnym uśmiechem i razem z Wiktorem odprowadzili ich do drzwi.

 

― Szkoda, że spotkanie się musiało zakończyć w taki sposób. ― Usłyszała z tyłu głos Wiktora.

 

― Nic się nie przejmuj, stary.

 

Kobieta pożegnała się z Tatianą, a potem z Robertem. Odwróciła się do mężczyzny stojącego za nią.

 

― Zostaniesz jeszcze u mnie?

 

― Muszę jutro wcześnie wstać ― szepnęła, spoglądając na niego. ― Muszę jeszcze dzisiaj popracować.

 

― Daj mi jeszcze raz wszystko wyjaśnić.

 

― Dzięki za wszystko, Wiktor ― powiedziała i przeszła na drugą stronę ulicy, podchodząc do swojego samochodu. Wsiadła do niego i szybko pojechała w stronę swojego mieszkania.

 

Nie wierzyła nadal w to, co się właśnie wydarzyło. Dowiedziała się, że Wiktor przyjechał wcześniej do Warszawy i mieszkał tu, i widział w dodatku ich grupę. Był w klinice! Nie przyszłoby jej to nigdy do głowy. Nie widziała go, bo była zajęta, a mężczyzna był jeszcze sprytniejszy. Dodatkowo robił jej zdjęcia z ukrycia. Nie znała go od tej strony.

 

Westchnęła i próbowała się skupić na drodze.

 

Czuła się oszukana i zdradzona w jakiś sposób. Dziękowała z jednej strony Adamowi, że znalazł ową kopertę ze zdjęciami, ale nie powinno się myszkować w czyichś rzeczach. Ciekawiło ją jeszcze, czy Wiktor coś jeszcze przed nią ukrywał. Nie chciała być dłużej oszukiwana.

 

Wieczorem siedziała przy stoliku w salonie i przeglądała karty pacjentów, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Od razu pomyślała, że mógł to być Wiktor, jednak wstała i poszła otworzyć. Nie było zdziwieniem dla niej, że zobaczyła Adama. Wpuściła go do środka i poszła za nim do salonu.

 

― Może to nie jest odpowiednia pora na wizyty, ale chciałem się dowiedzieć, co z tobą?

 

― Jak widzisz, dobrze się miewam. ― Patrzyła na niego. Podeszła do stolika i zamknęła żółtą teczkę. Widziała, jak Adam usiadł na kanapie. ― Nie chcę być nieuprzejma, ale już jest późno i właśnie miałam się położyć spać.

 

― Wybacz mi, ale chciałem się dowiedzieć, czy wszystko w porządku.

 

Potarła skronie i podeszła do niego.

 

― Nie wystarczyło zadzwonić?

 

― Mnie by nie wystarczyło.

 

Westchnęła i zamknęła na chwilę oczy.

 

― Pewnie źle się czujesz po tym, co wydarzyło się dzisiaj w domu Wiktora.

 

― Wiktor zrobił mi tylko kilka zdjęć. ― Zmarszczyła brwi i spojrzała na mężczyznę.

 

― Niepokoi mnie jego zachowanie. Mówię to, jak jego przyjaciel. Te całe zdjęcia... on jest inny.

 

― Jeśli przyszedłeś go w tej chwili obrażać, to możesz stąd wyjść.

 

Adam westchnął i schował dłonie w kieszenie spodni.

 

― Nie poznaję cię, Laura. Dlaczego nie możesz zrozumieć, że mi na tobie zależy? Na twoim bezpieczeństwie, zdrowiu...

 

― Adam, nie powinieneś czekać na wszystko. Nie powinieneś interesować się mną aż tak. ― Podeszła do okna i zasłoniła żaluzje w pomieszczeniu.

 

― Ale ja chcę czekać na ciebie.

 

― Jesteś świetnym lekarzem. Każda kobieta chciałaby cię mieć przy sobie.

 

― Chcesz, żebym był z inną kobietą?

 

Westchnęła cicho.

 

― Masz wszystko, co ci potrzeba. Chciałabym zostać sama. Jako przyjaciółka mówię ci, żebyś wyszedł z mojego mieszkania.

 

― Ale Laura...

 

― Chcę zostać sama, mam dużo rzeczy do przemyślenia i chciałabym pobyć sama ― zaczęła krzyczeć.

 

Adam podniósł jedynie dłonie w geście obronnym i wyszedł bez żadnego już słowa. Opadła na kanapę i zakryła oczy dłońmi.

 

Co się z nią działo?

 

~*~

 

Następnego dnia w klinice, Robert zaciągnął ją do swojego gabinetu i zamknął za nimi drzwi. Spojrzała na niego dziwnie, bo nie wiedziała, o co mu chodziło. Obserwowała go, jak do niej podszedł i zdenerwowany przeczesał palcami włosy.

 

― To ty powiedziałaś Zawidzkiej, że coś mnie łączyło z Marianną?

 

― Oszalałeś? ― Skrzyżowała ręce pod biustem. ― Może nie tylko ja wiedziałam o was?

 

― Przesłuchiwała mnie wczoraj i była nie do przekonania.

 

― Obiecaliśmy przecież sobie, że ja nic nie powiem. Nic nie powiemy policji o tym, co zaszło tamtego dnia w gabinecie.

 

― Wiesz, co ci powiem? ― zaśmiał się i pokręcił głową niedowierzająco. ― Zawidzka w ogóle nie chciała uwierzyć w żadne moje słowo. Jest trudna. Ona myśli, że zabiłem Mariannę i stałem się głównym podejrzanym o jej śmierć ― krzyknął nerwowo, chodząc po pokoju.

 

― Nie krzycz, uspokój się. ― Przystanęła przy nim i położyła dłoń na jego ramieniu. ― Powinieneś się rozluźnić i odpocząć. Zawidzka jest teraz przy recepcji.

 

― Co? Ona tutaj znowu?

 

Skinęła głową i obserwowała go. Wpadł po same uszy. Laura zerknęła tylko na zegarek i zbierała się do wyjścia. Była umówiona w kawiarni z Wiktorem, któremu chciała dać szansę na wytłumaczenie się. Przemyślała sobie wszystko na spokojnie w nocy i musiała go wysłuchać, jeśli chciała być znowu szczęśliwa.

 

Weszła do kawiarni, w której umówiła się na spotkanie. Rozejrzała się po lokalu i ujrzała go siedzącego przy jednym ze stolików ze spuszczoną głową. W dłoni trzymał dużą kopertę. Podeszła do niego i usiadła naprzeciwko, odkładając torbę na podłogę. Uniósł głowę i uśmiechnął się delikatnie. Wzięła z jego dłoni kopertę i otworzyła ją. Wysypała na stolik plik zdjęć i zaczęła każde przeglądać w kompletnej ciszy. To wyglądało trochę strasznie, musiała to przyznać. Gdyby nie Wiktor spodziewałaby się, że śledził ją psychopatyczny człowiek.

 

― Gdy ujrzałam wczoraj te zdjęcia myślałam, że obserwowałeś mnie.

 

― Nie obserwowałem cię. ― Pokręcił szybko głową, nie zgadzając się z nią. ― Sam czułem się dziwnie, gdy robiłem ci zdjęcia, ale to był jedyny sposób, gdy mogłem być bliżej ciebie. Wiedziałem, co robisz, co się z tobą dzieje... Wiem, że w czwartki chodzisz do parku na lody, a w soboty do swojego ulubionego sklepu z ubraniami ― westchnął i przetarł oczy.

 

Zaśmiała się, kręcąc głową niedowierzająco. Odłożyła zdjęcia na stolik.

 

― To brzmi strasznie, ale to niewiarygodne, co robiłeś. Czy masz mi jeszcze coś do powiedzenia?

 

― Przysięgam, że nie. ― Pokręcił głową. ― Już nie mam żadnych przed tobą tajemnic.

 

Uśmiechnęła się i zagryzła wargę, patrząc mu w oczy.

 

― To może wszystko zaczniemy od nowa? Zostawmy przeszłość, a pożyjemy w teraźniejszości? ― Spojrzała na niego niepewnie.

 

Wiktor skinął głową z uśmiechem i przysunął się do niej, całując delikatnie w usta. Odwzajemniła pocałunek, a później do niego przytuliła. Nagle Wiktor odsunął się od kobiety i zagryzł wargę, patrząc w jakiś punkt za nią.

 

― Co się dzieje? ― Spojrzała na niego, a potem odwróciła się i za szybą ujrzała nieznanego jej mężczyznę. ― Kim jest ten mężczyzna?

 

― Powinnaś już wracać do kliniki. ― Wiktor wstał i podniósł jej torbę z podłogi, a następnie podał jej.

 

― Co to jest za facet? ― Przyglądała mu się uważnie, chwytając torbę i kopertę ze zdjęciami.

 

― Nikt ważny. Muszę tylko z nim porozmawiać. Później się spotkamy. ― Cmoknął ją szybko w usta i poprowadził do wyjścia.

 

Laura wyszła z kawiarni i powoli szła w stronę swojego samochodu. Przeszła obok nieznajomego mężczyzny, ale nie wiedziała, kim on był. Nie rozpoznała go. To było dziwne. Wszystko w ostatnim czasie było dziwne.

 

~*~

 

― Dzięki, że zastąpiłaś Roberta podczas operacji. Ostatnio zachowuje się nieswojo.

 

Laura umyła porządnie ręce i wytarła je o ręcznik papierowy.

 

― No wiesz. Ostatnio ma dużo na głowie.

 

Do jej uszu doszły głośne dźwięki i do pokoju wszedł Wiktor.

 

― Od kiedy stałeś się policyjnym informatorem, Adam?

 

― Uspokój się, bo nie jesteśmy na dworze.

 

― Ej, obydwoje się uspokójcie ― powiedziała ciszej kobieta, patrząc na mężczyzn.

 

― To ty powiedziałeś Zawidzkiej, że ma mnie śledzić? Ma mnie śledzić, bo nie pasuje ci moja przeszłość? Co jest nie tak w mojej przeszłości?!

 

― To prawda, co powiedział Wiktor? ― Spojrzała na Adama i wyrzuciła papier do kosza, którym wycierała ręce.

 

― Tak. ― Adam wyprostował się dumnie i spojrzał prosto na Wiktora. ― To prawda, co powiedział. Czy o wszystkim powiedziałeś Laurze?

 

― O czym jej nie powiedziałem?

 

― Na przykład o tym, że jesteś żonaty? Zawidzka powiedziała mi wszystko. Powiedziała mi, że choroba się nawróciła i wyszedłeś z odwyku rok później.

 

Laura patrzyła na dwójkę mężczyzn na przemian, stojących przed nią z otwartymi szeroko oczami oraz ustami. Nie wierzyła w to, co słyszała. Kręciła głową i wmawiała sobie, że to tylko był sen.

 

― Powiedziała mi jeszcze, że stosowałeś przemoc wobec swojej żony.

 

I nagle stała się rzecz niewiarygodna. Wiktor uderzył Adama z całej siły z pięści w policzki, aż ten zachwiał się i poleciał na ścianę. Laura patrzyła na mężczyznę z bólem i strachem na twarzy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania