Poprzednie częściŁowca - prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Łowca - rozdział 3

Laura razem z Wiktorem szli w stronę parku powolnym krokiem. Między nimi panowała cisza, jakby byli nieznajomymi. Laura zastanawiała się, dlaczego zgodziła się porozmawiać z Wiktorem? Mogła odwrócić się i pobiec daleko przed siebie, jednak bardzo by się ośmieszyła. Bała się wymiany zdań jak cholera, ale próbowała sobie wmówić przy każdym wdechu, że będzie dobrze. Jak na chwilę obecną była bardzo spokojna.

 

Wiktor kopał kamyki, trzymając dłonie w kieszeniach spodni. Był ubrany jak normalny człowiek. Miał na sobie czarne rurki i bordową bluzkę na krótki rękaw. Laura policzyła do dziesięciu w myślach i zatrzymała się przy jednym z drzew. Mężczyzna zostawił kamyki w spokoju i podniósł głowę. Spojrzał na nią.

 

― O czym chciałeś porozmawiać?

 

― Chciałem cię zobaczyć ― westchnął. ― I przeprosić.

 

Wciągnęła więcej powietrza w płuca i świat się dla niej w tym momencie zatrzymał. Nie wierzyła własnym uszom, że usłyszała to od niego.

 

― Chciałem cię przeprosić... chyba wiesz, za co. ― Zerknął na nią na moment. ― Byłem okropnym człowiekiem, gdy przypominam sobie to wszystko, co ci zrobiłem. Co ty musiałaś przeżywać. Byłem pod wpływem tych prochów i nie panowałem nad sobą. ― Zagryzł wargę z nerwów. ― Jestem teraz czysty. Byłem przez rok na odwyku i od tamtego czasu nie wziąłem nic. Nie musisz mi wybaczać. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że bardzo żałuję. ― Dwa ostatnie zdania wyszeptał bardzo cicho.

 

Dziewczyna nie była jakoś mocno zaskoczona jego wyznaniem. Słyszała już podobne słowa kilka miesięcy temu, jednak teraz wierzyła, że naprawdę się zmienił i mówił najszczerszą prawdę. Chyba naprawdę mu uwierzyła.

 

― Wybaczam ci. ― Spojrzała na niego, a on patrzył na nią z dziwnym błyskiem w oku. ― Wybaczam ci, ale nie zapomnę nigdy tych dni. ― Poczuła, jak w jej ustach zrobiło się sucho i zwilżyła na szybko usta. ― Chcę, żebyś wiedział, że nic już do ciebie nie czuję. Kochałam cię, ale to uczucie już wygasło na zawsze. Rozumiesz?

 

Była bliska płaczu. Nie chciała okłamywać siebie, tym bardziej jego, ale musiała to powiedzieć, by zostawił ją w spokoju.

 

― Zmieniłem się. Możemy znowu być razem. ― Przysunął się znacznie bliżej, ale szybko się cofnęła, widząc jego ruch. ― Pozwól nam dać szansę.

 

― Dawałam dla nas już wiele szans. ― Kręciła głową, nie chcąc go słuchać. ― Chyba wystarczająco już ich było. Jakbym teraz znowu dała ci szansę, obraziłabym samą siebie, a tego nie zrobię.

 

Wiktor pokręcił rozgoryczony głową i przeczesał nerwowo włosy palcami.

 

― Kocham cię i wiem, że ty też nadal mnie kochasz. ― Zamknął na chwilę oczy, wciągając więcej powietrza do płuc. ― Łączyło nas naprawdę silne uczucie.

 

― To przeszłość, Wiktor ― przerwała mu. ― Łączyło nas kiedyś, ale już nie teraz. Nie kocham cię ― szepnęła.

 

Nie mogła mu pokazać, jak bardzo źle się czuła.

 

― Nie ― prychnął. ― Kłamiesz. Powiedz prawdę.

 

Wiktor chwycił ją mocno za ramię, a ona otworzyła szeroko oczy, rozumiejąc jego intencje. Spojrzała na jego rękę, a potem na niego samego. Ten ruch zasygnalizował jej, że znowu stanie się ofiarą. Wiktor zauważył jej strach w oczach i szybko puścił jej ramię.

 

― Przepraszam.

 

Spojrzała tylko na niego z bólem wymalowanym na całej twarzy i odeszła. Szła szybko przed siebie, ścierając z policzków lecące łzy.

 

O czym ona myślała?

 

Jednak Laura nie przełamała się. Wiedziała, że on nie odpuści i zacznie znowu toczyć z nim walkę, która będzie trwać w nieskończoność. Zacięta walka, w której będą grali o przetrwanie, w której wygra... kto? Ona? Zaczęła odzyskiwać już siły, ale czuła na nowo, że je traciła.

 

Przystała przy jednym z drzew na końcu parku, by na moment odsapnąć. Oparła się o nie dłonią i zamknęła oczy. To nie był sen. Nie obudzi się z niego, bo była to jasna... rzeczywistość. Otworzyła oczy i zaczęła iść dalej. Musiała natychmiast znaleźć się u Adama.

 

Zapukała do drzwi jego mieszkania. Była jeszcze wczesna pora, więc mógł zostać w klinice. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy jej otworzył. Nie chciała, aby zobaczył jej cierpienie. Adam wpuścił ją do środka i zamknął drzwi. Poszli do salonu, w którym czuła się najlepiej. Lubiła to miejsce. Ściany pomieszczenia były w odcieniu morskiego koloru. Meble dobrze kontrastowały z pokojem, ale za wiele ich nie było; regał z książkami, kanapa, stolik i dwa fotele. Z okna był dobry widok na ulicę, na której mieszkał Adam.

 

Położyła torebkę na dywanie i usiadła na skórzanej kanapie. Adam zrobił to samo. Nie wiedziała od czego miała zacząć najpierw. Czuła się jak mała dziewczynka, nie miała sił po rozmowie z Wiktorem. Charner obserwował ją uważnie. Odchrząknął i poprawił się na kanapie.

 

― Jak poszło z ważną sprawą?

 

Spojrzała na niego i przełknęła głośno ślinę. Dłonie zaczęły jej drżeć, jak tylko pomyślała o tym, że zaraz musiała wyznać mu całą prawdę. Nie chciała martwić Adama, bo wiedziała, że wtedy będą musieli się pokłócić po raz kolejny. Westchnęła cicho i przetarła dłonią swoją twarz.

 

― Spotkałam się z Wiktorem.

 

Mężczyzna siedzący obok niej, zmarszczył ostrożnie brwi. Zaśmiał się nerwowo po chwili i przegryzł od wewnątrz swój policzek.

 

― Żartujesz sobie ze mnie?

 

Zrobiła skruszona minę i Adam po tym poznał, że mówiła prawdę.

 

― To była ta ważna sprawa?

 

― Przeprosił mnie.

 

― Mam gdzieś jego przeprosiny ― splunął zdenerwowany i przeczesał palcami włosy do tyłu.

 

― Słyszysz w ogóle, co ja do ciebie mówię? ― Przysunęła się do niego bliżej. ― Przeprosił mnie po tylu miesiącach.

 

― I jeszcze powiedz, że wybaczyłaś temu dupkowi ― przerwał jej, patrząc prosto w jej zielone oczy.

 

Laura uciekła na chwilę wzrokiem gdzie indziej. Mężczyzna skinął tylko głową, znając już jej odpowiedź.

 

― Dlaczego to zrobiłaś?

 

― Musiałam, okej? ― Spojrzała na niego ostrożnie. ― Nie umiem być... taka.

 

― Jaka, Laura? Wybaczyłaś temu potworowi, który bił cię, klął i próbował raz zgwałcić. To ja cię ratowałem za każdym razem, gdy miałaś siny policzek lub krew na wargach.

 

Przymknęła oczy, bo wspomnienia znowu zaczęły wracać jak we mgle. Po każdym pobiciu to Adam przyjeżdżał do niej, gdy Wiktora nie było w domu i opatrywał jej rany, które jej zadał. Była bardzo wdzięczna przyjacielowi za to, że poświęcał jej wtedy swój czas. Nie dawała rady pomóc samej sobie. To wszystko ją męczyło.

 

― Jeśli po tym wszystkim myślisz, że cię przytulę i będę pocieszał, to się grubo mylisz.

 

Nie spodziewała się takiego tonu z jego strony. Wiedziała, że nienawidził Wiktora, ale to nadal był jego przyjaciel z czasów studenckich. Sam przejrzał na oczy, że był już innym człowiekiem. Laura patrzyła na niego z otwartymi ustami i wiedziała, że przyjście tutaj było wielkim błędem. Wstała z kanapy i chwyciła swoją torebkę.

 

― Mogłam nie przychodzić tutaj i nic ci nie mówić. Może tak by było najlepiej?

 

Adam westchnął cicho.

 

― Usiądź, proszę. Nie powinienem był tego mówić. ― Patrzył na nią jak zbity pies.

 

― Ale powiedziałeś ― szepnęła i spuściła głowę.

 

Adam podszedł do niej i owinął ręce wokół jej pasa. Głaskał ją po plecach i mocno do siebie tulił.

 

― Przepraszam. Zostaniesz?

 

Nieśmiało skinęła głową i usiadła z powrotem. Adam spoczął obok niej i objął ją ramieniem, a ona położyła głowę na jego ramieniu. Charakter mężczyzny szybko się zmieniał, raz bywał spokojny, a raz rozpierała go energia oraz złość. Zamknęła na chwilę oczy.

 

― Adam?

 

― Hm?

 

― Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie wzorowym przyjacielem, zawsze nim zresztą byłeś. ― Uniosła się lekko i spojrzała na mężczyznę. ― Nie chcę się z tobą kłócić, nie chcę przerywać tej przyjaźni przez coś głupiego ― westchnęła cicho.

 

Adam patrzył na nią, siedząc cicho. Laura wzięła głęboki wdech i powiedziała na jednym wdechu.

 

― Myślę, że dla dobra wszystkich, odwołamy nasz wspólny wyjazd na Hawaje i będziemy zachowywać się, jak kiedyś.

 

~*~

 

Monika Rak przyszła do pracy w niezbyt doskonałym humorze. Była zła na siebie, na Adama i na cały świat. Nie mogła zrozumieć, co widział w niej Adam. Laura Malinowska była piękną, mądrą kobietą. Wiedziała dobrze, że traktowała go jedynie jako przyjaciela, ale on nadal za nią chodził i grał dobrego człowieka. Dlaczego nadal nie mogli być szczęśliwym małżeństwem oraz rodziną? Monika zawsze marzyła o idealnym mężczyźnie, który będzie spełniał jej zachcianki, o idealnym ślubie z mnóstwem gości, a potem założenie z nim rodziny, mając gromadkę dzieci. Jednak bańka marzeń prysnęła i ukazała kobiecie rzeczywistość. Miała za sobą rozwód i kilka nieudanych randek w ciemno. Gorzej już być nie mogło.

 

Tatiana powitała ją w biurze, ale Monika tylko posłała jej uśmiech. Nie wyspała się, bo całą noc myślała, co złego zrobiła w ich wspólnym małżeństwie. Dlaczego Laura musiała być tą ładniejszą, lepszą we wszystkim, mając wszystkich na wyciągnięcie ręki?

 

― Ktoś tu wstał lewą nogą? ― Zauważyła Tatiana, cicho się śmiejąc z przyjaciółki oraz wspólniczki.

 

Monika udała, że tego nie słyszała i podeszła do jej biurka. Chwyciła dokumentację w dłoń przyszłej imprezy, którą organizowały.

 

― On zawsze kochał Laurę ― mruknęła pod nosem bardziej do siebie, ale Tatiana podniosła głowę i spojrzała na nią zdziwiona. ― Czemu ze mną się ożenił? No tak, byłam w ciąży.

 

― Jest dobrym ojcem ― powiedziała przyjaciółka i uniosła w górę kartkę z przykładowymi wzorami na stoliki. ― Który wariant ci się najbardziej podoba?

 

― Powiedział, że to z mojej winy się nam nie udało ― ciągnęła dalej Monika, a Tatiana odchrząknęła niezadowolona, że jej wspólniczka bujała gdzieś daleko w obłokach. ― Dlatego, że dużo pracowałam, ale wiem doskonale, że to wymówka. I to miał być powód do rozwodu?

 

― Niektórzy faceci uwielbiają, jak ich kobiety zostają w domach i każą robić z siebie niewolnice.

 

― Przecież Laura też pracuje. Chciał być wolny dla niej.

 

Rozmowę przerwała im wbiegająca Kamila. Pochyliła się, oddychając szybko.

 

― Już przyjechała i jest nie do zniesienia.

 

Tatiana spojrzała na Monikę z błyskiem w oku i zaśmiały się cicho. Monika starała się na moment zapomnieć o Adamie oraz Laurze i skupić się na swojej pracy. Razem z Tatianą były organizatorami od różnych imprez, tych większych jak i mniejszych. Zazwyczaj były to jakieś bankiety, przyjęcia, a nawet czasem i wesela. Kobiety były w tym bardzo dobre i kochały to, co robiły. Za każdym razem próbowały oczarować klienta, były proponowane innym osobom, które również były zachwycone z ich pracy. Kilka dni temu przygarnęły do swojego zespołu siostrę Tatiany i były w tym razem we trzy.

 

Blondynka, szatynka i brunetka.

 

Idealne i wymarzone trio.

 

Tatiana przygotowała już wcześniej w głównym biurze wszystko na spotkanie z Marianną Jarosz. Była to kobieta piękna oraz przyjazna, ale czasami bardzo nieznośna i uwielbiała wszystko krytykować. Tatiana razem z Moniką obawiały się, że próbki jedzenia jej nie podpasują albo wzory, które chciały dać na stoliki. Lubiły tę kobietę jedynie za to, że wspierała często różne organizacje charytatywne i przekazała w ich ręce organizację jednego z przyjęć charytatywnych dla schorowanych dzieci. Musiały nieźle przed nią wypaść.

 

― Akceptuję jedzenie ― powiedziała w końcu Marianna i wytarła ciemne usta białą serwetką. ― Jest lekkie i organiczne, nie wypada karmić gości samym tłuszczem. Zwłaszcza, że to będzie przyjęcie charytatywne dla dzieciaków.

 

Tatiana z Moniką bardzo się ucieszyły. Zaczęły wewnątrz się cieszyć, ale puściły do siebie oko znacząco, żeby się uspokoiły do momentu zanim wyjdzie z ich biura.

 

― Będzie idealnie.

 

― Tutaj mamy próbki przekąsek, a Kamila ma wybór kieliszków.

 

― Mamy ozdoby dla kobiet w postaci orchidei, a dla mężczyzn ozdobne zapinki do krawatów.

 

― Ile mnie to będzie kosztować? ― Marianna założyła ręce na biuście, patrząc jeszcze raz na jedzenie przed sobą.

 

― Wszystko będzie zawarte w kosztorysie ― uśmiechnęła się do niej Monika i w tym samym czasie zawitał do nich mąż Tatiany.

 

― Przyszedłem, jak najszybciej się dało.

 

Marianna odwróciła się do mężczyzny i zmierzyła go zszokowanym wzrokiem.

 

― Nie wierzę ― zaczęła, kręcąc głową. ― Robert Majer we własnej osobie.

 

― Marianna Jarosz ― uśmiechnął się do niej szeroko, chwytając jej dłoń i całując przegub. ― Jak zawsze kwitnąca.

 

Monika i Tatiana spojrzały po sobie zaskoczone. Tatiana wiedziała, że miała przystojnego faceta, który roił wielkie wrażenie na wszystkich kobietach. Przytrafił się jej ósmy cud świata i mogła być zadowolona z tego, że to właśnie z nim tworzyła szczęśliwą rodziną. Marianna spojrzała na Tatianę.

 

― Co ty mu dajesz, że trzyma się tak wspaniale?

 

― Daje mi wszystko, o co tylko poproszę ― odpowiedział Robert za żonę i podszedł do niej, całując ją na szybko w usta.

 

Tatiana zarumieniła się delikatnie i odkaszlnęła. Marianna zbierała się właśnie do wyjścia.

 

― Będziemy w kontakcie. Mam do was pełne zaufanie.

 

Wszystkie trzy kobiety mogły spokojnie odetchnąć, gdy ta czwarta wyszła. Kamila zgięła się i położyła tacę z kieliszkami na wolnym stole.

 

― Nie wytrzymałabym tego dłużej.

 

― Cicho, bo jeszcze nas usłyszy ― skarciła Kamilę Tatiana.

 

― Najgorsze już za nami ― odsapnęła Monika i uśmiechnęła się do wspólniczek. ― Musimy to uczcić i od razu przywitać Kamilę w naszym gronie.

 

― Jak to? ― Robert uniósł brew i zerknął w stronę Kamili.

 

Ta posłała mu niewinny uśmiech.

 

― Również mnie zaskoczyła ― powiedziała Tatiana, patrząc na siostrę. ― Chyba w końcu zmądrzała i podjęła dobrą decyzję.

 

― Nie pogratulujesz mi szwagrze? ― Kamila owinęła sobie pasmo włosów wokół palca, nie spuszczając z Roberta wzroku.

 

~*~

 

Ewa Zawidzka wysiadła ze swojego samochodu, zabierając telefon oraz odznakę. Skierowała się w stronę kurortu i z oddali już zobaczyła tłum ciekawskich przechodniów oraz policję. Dziennikarzy również nie brakowało. Julia Chala podbiegła do niej, gdy tylko zauważyła komisarz.

 

― Celak jest już w domu Andżeliki. Ma czekać na nas?

 

― Niech zacznie zbierać dowody.

 

Wpisała się do notesu i przeszła pod żółtą taśmą, oddzielającą miejsce zbrodni. Spojrzała na policjanta stojącego obok i skinęła do niego głową, wyjmując z kieszeni białe, lateksowe rękawiczki.

 

― Co mamy tym razem?

 

― Kolejna kobieta została wynurzona z wody przez przepływających rybaków. Była owinięta w czarny worek.

 

― Odkryjcie ją.

 

Ewa zerknęła kątem oka na spokojną partnerkę. Założyła rękawiczki i podeszła bliżej do zakrytej ofiary. Kiedy została odsłonięta, żołądek podszedł jej do gardła i próbowała stłumić to uczucie. Ciało kobiety było całe sine i zostały na niej resztki roślin wodnych. Obie kucnęły przy niej i Ewa zmarszczyła nos z obrzydzenia, wyczuwając smród. Intensywny smród.

 

― Musiała długo przebywać pod wodą.

 

Chala zatkała nos opuszkami palców, a Zawidzka spojrzała jeszcze raz uważnie na ciało ofiary, szukając czegoś podejrzanego.

 

― Przypomnij, kto ją wyłowił?

 

― Pobliscy rybacy. Zauważyli worek unoszący się na wodzie i wzięli na swoją łódź. Zadzwonili od razu na policję po jego otwarciu.

 

Komisarz uniosła dłoń i strzepnęła z ciała kobiety resztki roślin. Zauważyła w ostatnim momencie znajomy ślad po lewą piersią.

 

― Widzisz ten ślad? ― Wskazała na niego palcem. ― Taki sam miała Andżelika Aros.

 

Ewa wstała na równe nogi, kręcąc głową. Wiedziała już, że to był ten sam morderca. Te ślady były takie same, umieszczone pod lewą piersią, gdzie znajdowało się serce. Wyraźnie zauważyła, że miseczka jej stanika zrobiła się o wiele mniejsza w tamtym miejscu. Chciała opuścić miejsce zbrodni, ale czekała na nią jeszcze jedna niespodzianka.

 

― Witam, pani komisarz.

 

Michał Chodecki podszedł do niej z mikrofonem w dłoni i ujął jej rękę wolną dłonią, zatrzymując ją. Chciała się wyrwać, ale dodał szybko:

 

― Jesteśmy właśnie na antenie. Co może pani ciekawego powiedzieć?

 

Pieprz się, Chodecki.

 

Ugryzła się w język i spojrzała na kamerę skierowaną wprost na nią.

 

― Wiemy tylko, że ofiarą jest kobieta. Więcej informacji dostaniemy po dokonaniu wszelkich badań. Teraz ciało ofiary zostanie przewiezione do Instytutu Medycznego w celu autopsji ― zakończyła swoją wypowiedź i skierowała się do partnerki, która czekała na nią przy samochodzie.

 

Pojechały wspólnie na komisariat, w celu rozpoczęcia badania sprawy drugiej ofiary. Ewa nie miała jeszcze niczego ważnego ustalonego, jeśli chodziło o pierwszą ofiarę, a musiała już uporać się z dzisiejszą.

 

― Kiedy patolodzy zajmą się ofiarą, mam mieć dostarczony od razu raport.

 

Julia skinęła głową i zaczęła stukać w szybę. Ewie nie podobało się to, ale nie dała jej nagany.

 

― Myślisz, że jej też wyrwano serce?

 

Ewa spojrzała w lusterko wsteczne, a potem znowu na drogę przed sobą.

 

― Miała taką samą ranę i te samy pieprzone, czarne nitki. Morderca nie daje za wygraną.

 

Wysiadły przed komisariatem i od razu zajęły się sprawą. Kilka godzin minie, zanim patolodzy będą mogli cokolwiek odkryć, więc Zawidzka skierowała się do łazienki i stanęła przed zlewem. Odkręciła kurek z zimną wodą i przemyła swoją twarz. Chwyciła kawałek papieru ze ściany i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Uformowała na szybko kulkę z papieru, wyrzuciła do kosza i zacisnęła dłonie na krańcach umywalki.

 

Była zmęczona, niewyspana i bardzo głodna. Znaleźli drugą ofiarę, a już miała wszystkiego po dziurki w nosie. To śledztwo i szukanie śladów było gorsze, niż się spodziewała. Pokręciła głową zdezorientowana. Powiedziała do siebie, że nie podda się tak łatwo i pokaże wszystkim, że potrafiła rozwiązać tę sprawę i zakończy to szybko, pakując mordercę do więzienia na dożywocie. Zakończy to tak szybko, jak to się wszystko nagle szybko zaczęło. Nie chciała stanąć oko w oko ze złym prokuratorem, który narzucałby jej ponownie, że nie potrafiła niczego zrobić i nie poradzi sobie w śledztwie. Ona na pewno nie cofnie się i nie odda tak szybko odznaki.

 

― Co z badaniami, Celak? ― Ewa wstała od biurka i stanęła przed nim, patrząc na policjanta.

 

Ten odchrząknął i stanął w lekkim rozkroku.

 

― Nadal nic nie znaleziono, co do pierwszej ofiary. ― Pokręcił głową. ― Jest jednak kilka ważnych informacji.

 

― Przygotuj raport i przynieś go, gdy skończysz.

 

Adam skinął głową i nie czekając na więcej, wyszedł z jej biura. Ewa spojrzała na swoją partnerkę.

 

― Czy coś wiadomo o drugiej ofierze? Udało się ją zidentyfikować?

 

― To Ewa Redko. ― Chala zasiadła w jednym z foteli pod ścianą i założyła nogę na nogę.

 

Zawidzka zmarszczyła brwi, przez chwilę się zastanawiając.

 

― To ta kobieta, co zaginęła miesiąc temu?

 

To było niespodziewane! Morderca zaczął już działać znacznie wcześniej.

 

― Nie ma nic, co by nam ulepszyć szukanie w tym śledztwie. Zabito ją gdzie indziej, a potem wrzucono do rzeki.

 

Ewa przez chwilę żuła swoją dolną wargę. Dwie ofiary w ciągu kilku dni, chociaż podejrzewała, że Redko zabito już kilka tygodni wcześniej. Morderca miał bardzo taktowny plan.

 

― Materiał też nic nam nie mówi ― odchrząknęła Julia, poprawiając się w fotelu. ― To zwykły worek na śmieci.

 

― A coś wiadomo w związku z pierwszą ofiarą?

 

― Rodzina zgłosiła zaginięcie auta Andżeliki i tym autem się przemieszczała.

 

― Powiadomcie wszystkie jednostki w mieście. Podajcie im kolor i markę samochodu oraz numery rejestracyjne.

 

― Tak jest.

 

Chala żwawo podniosła się z nogi i w tym samym czasie w biurze pojawił się prokurator. Chala ominęła go szerokim łukiem, a Ewa spojrzała na niego spod czarnych rzęs. Nie miała ochoty na rozmowę z nim.

 

― Co się dzieje, Zawidzka? ― Stanął przed jej biurkiem i ułożył dłonie na drewnianej powłoce, pochylając się do niej. ― Wszystkie kobiety w mieście są przerażone.

 

Zawidzka spojrzała na prokuratora z zmrużonymi oczami.

 

― Nie nalegaj, Aleksandrze. Daj mi w spokoju pracować.

 

― Morderca jest nadal na wolności, a minęły już trzy dni. Za kilka dni startują wybory na burmistrza i wiesz, jak bardzo ta cała sprawa może mi zaszkodzić?

 

Komisarz przewróciła oczami, nie wdając się z nim w dalszą dyskusję. Rozumiała bardzo dobrze powagę sytuacji, ale nie mogła ot tak wszystkiego przyspieszyć. Nie obchodziło ją, czy Seklucki zostanie burmistrzem czy też nie. Miała swoją pracę i musiała się na niej obecnie skupić. Była tutaj szefem policji i nie mogła zostawić tego bez szczęśliwego happy endu.

 

Zawidzka wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon. Musiała na chwilę ochłonąć i zebrać na spokojnie myśli. Nie miała żadnego planu, jak zdobyć Łowcę. Domyśliła się, że był zadowolony ze swoich dzieł, a to jeszcze bardzo ją wkurwiało. Już teraz poczuła, że chciała schować się pod łóżko i już nigdy z niego nie wychodzić. Sprawę mogłaby poprowadzić Chala albo Celak. Jeszcze nigdy nie miała aż tak trudnego śledztwa.

 

Komisarz rozejrzała się i przeszła szybkim krokiem przez ulicę. Weszła do jednego z barów, które mieściły się na ruchliwej ulicy i zdjęła okulary przeciwsłoneczne. W tle usłyszała rap lecący z głośników oraz zauważyła też garstkę ludzi przy stolikach rozmawiając między sobą. Ludzie nie wyglądali na przerażonych wiadomością o znalezieniu martwych ciał dwóch kobiet. Podeszła do baru i zamówiła kieliszek whisky. Młody barman kiwnął głową i zaczął robić jej zamówienie. Usiadła na obrotowym krześle i położyła okulary na połyskującym blacie. Obserwowała szybkie ruchy mężczyzny stojącego do niej tyłem. Dlaczego ona nie mogła sobie wybrać takiej pracy? Polegała tylko na realizowaniu zamówień i tylko tyle. To nie było wcale takie trudne. Podziękowała za drinka i wypiła wszystko za pierwszym przechyleniem. Skrzywiła się co nieco na posmak whisky, ale poczuła ciepło płynące po jej gardle w dół. Wypiła z pięć takich kieliszków i położyła pieniądze na ladzie, gdy usłyszała głos, który podnosił jej ciśnienie podczas każdego śledztwa.

 

― Czemu tak sama tutaj siedzisz?

 

Ewa spojrzała z niechęcią na Michała Chodeckiego, a następnie odszukała wzrokiem młodego barmana, który zniknął. Zeszła z krzesła, gdy na swoim ramieniu poczuła zaciskające się palce. Spojrzała na dziennikarza wrogim wzrokiem i wyrwała mu się.

 

― Już cię nie dotknę. ― Uniósł dłonie w geście obronnym. ― Przyznaj się, że kiedyś tworzyliśmy zgrany zespół. Zawsze pomagamy sobie niezależnie.

 

― Michale, Michale. ― Pokręciła głową kobieta. ― Jeśli chcesz ze mnie wyssać informacje o ofiarach do swojej pieprzonej telewizji, możesz o tym już zapomnieć.

 

― Nie o to chodzi. ― Obserwował ją uważnie. ― Czy nie możemy się razem napić i porozmawiać jak zza dawnych czasów?

 

Jak za dawnych czasów? To będzie ciekawe, pomyślała w duchu.

 

Wróciła na swoje krzesło po krótkim namyśle, a Michał zamówił dwa razy whisky. Wiedział doskonale, co oboje lubili najbardziej.

 

― Naciska na mnie prokurator i nie mogę ryzykować. Zbliżają się wybory na burmistrza.

 

― Masz profil tych kobiet?

 

Pokręciła głową i potarła palcami skronie.

 

― Jeszcze jest za wcześnie na układanie profilu.

 

― Mogę pomóc. Dwa umysły lepiej myślą.

 

― Obie kobiety były po trzydziestce, czynne zawodowo, piękne i zmysłowe. Miały również rodziny z dziećmi.

 

― Piły?

 

Skinęła głową, biorąc delikatny łyk whisky.

 

― Miały również stosunek seksualny z mordercą.

 

― Skąd wiesz?

 

Pochyliła się do niego, żeby tylko on mógł to usłyszeć.

 

― Patolodzy wykryli u dwóch ofiar naruszoną tkankę pochwy, ale bez nasienia.

 

― Czyli kobiety musiały zginąć na randce? ― mlasnął mężczyzna i utkwił wzrok w pustej już szklance. ― Morderca uprawiał z nimi seks, a chwilę później one zginęły. Co chciał przez to osiągnąć?

 

Zawidzka przygryzła wargę, patrząc na Chodeckiego.

 

To było bardzo ciekawe pytanie.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Akwadar dwa lata temu
    Całkiem, całkiem. Potrafisz opowiadać i masz pomysł, trzeba by deko jeszcze popracować nad tekstem. W każdym razie jest co poczytać.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania