Łowczyni: Zmierzch wilka ✦ Rozdział 17

Egla siedziała przed chatą na drewnianym taboreciku, czyszcząc grzyby. Wiedźma na co dzień nie jadała wykwintnie. Przyrządzała proste potrawy, zabierające jak najmniej czasu. Nie była wybredna, a dziesiątki lat spędzonych w puszczy przyzwyczaiło ją do surowości codziennego życia. Tym razem jednak miała powód, by wysilić się na coś więcej i przebudzić swoje niegdysiejsze zdolności kulinarne. Czyż odwiedziny drany nie były do tego idealnym pretekstem?

Starucha obmyśliła, że przyrządzi mięso duszone w sosie grzybowym z ziołami i żurawiną. Deidree bardzo ochoczo przyjęła pomysł i zadeklarowała, że zajmie się polowaniem. Egla, naturalnie, zgodziła się, jako że z biegiem lat sprawiało jej to coraz większe trudności, poza tym na głowie miała grzybobranie i słynny sos. Był to też znak, że drana powoli wraca do siebie.

Czarownica uniosła głowę. Choć las grał tą samą, co zawsze, melodię szumu liści, śpiewu ptaków i skrzypienia drzew, coś wewnątrz niej zapulsowało ostrzegawczo.

Nie usłyszała go, nie zobaczyła. Wyczuła.

– Wyłaź – zaskrzeczała, biorąc do ręki robaczywego rejtuna. Nie czekając na reakcję ze strony intruza, cisnęła grzybem w krzaki. Coś warknęło z niezadowoleniem, a chwilę potem z gęstwiny wyłonił się wielki, czarny stwór. Pożółkłe kły odbiły promienie słońca.

– Co z tobą nie tak, babo? – Głos frydra był cichy, ale wyraźny. Mówił z dziwnym warkotliwym akcentem, który pomimo roku praktykowania ludzkiej mowy, nie zniknął.

– Ja ci dam "babo" – sarknęła, powracając do czyszczenia. – Mówiłam ci, że dopóki mam gościa, masz tu nie przyłazić.

– Gdzie twoja morderczyni?

– Na polowaniu.

– Jak to morderca.

– Przestań, jakbyś sam był niewiniątkiem.

Frydr zawarczał gardłowo, ale nie podjął dyskusji. Wiedział, że przegrał ją w momencie, gdy otworzył pysk. Poza tym był zbyt słaby i zmęczony na co ostrzejsze pojedynki na słowa – w końcu panował dzień, a słońce wisiało wysoko. Choć mieszkał z wiedźmą niemal rok, nigdy jeszcze nie wygrał z nią potyczki. To było demotywujące.

– Wy, ludzie, jesteście rzekomo bardziej rozwiniętym gatunkiem, niż my – spróbował po raz ostatni.

– Bo jesteśmy. Wystarczy tylko na ciebie spojrzeć. Albo, co gorsza, posłuchać.

Grah prychnął. Nierad z podwójnej porażki, miotnął ogonem i zarył pazurami w ziemię. Choć starucha działała mu na nerwy, nie wpadał w gniew, jak zapewne zrobiłby to kiedyś. Zdążył się już w jakiś sposob przyzwyczaić do uszczypliwości i zniewag ze strony jędzy.

– Jesteś pewna, że dziewczyna może łazić sama po lesie?

– To chyba ostatni człowiek w Irdenie, który mógłby tu sobie nie poradzić. Przecież wiesz kim jest.

– Wiem. I dlatego pytam.

Wiedźma odwróciła głowę, czując na sobie znaczące spojrzenie frydra. Z miejsca pożałowała, że opowiedziała o wszystkim Grahowi. Teraz nie da za wygraną i będzie drążył. Choćby z czystej złośliwości i chęci rewanżu.

– Nic jej nie będzie – rzekła, pomimo braku przekonania w głosie. – Brama jest daleko. Nie znajdzie jej.

– Ona Bramy może nie, ale oni ją tak.

Egla zamilkła. Przestała nawet obierać, zapatrzywszy się w daleki punkt pomiędzy drzewami. Grzyb, którego trzymała, wypadł jej z dłoni.

Grah wyczuł wokół kobiety ciężką, negatywną aurę, w której rozpoznał nie tylko niepokój i żal, ale i strach. To nie były emocje, których spodziewał się po twardej i oschłej jak głaz pustelniczce. Doznając nagłego przypływu czegoś na kształt wyrzutów sumienia, podszedł do niej i tracił ją pyskiem.

– Nie frasuj się – powiedział, pomimo chrapliwości, zaskakująco łagodnie. – Dziewczyna jest silna.

– Wiesz, że nie o siłę tu idzie. Ona... Ona nie jest jeszcze gotowa.

– A czy kiedykolwiek będzie?

Egla spojrzała na frydra, ale jego oczy pozostały bez wyrazu. Skrzywiła usta, nie umiejąc znaleźć odpowiedzi na pytanie Graha. Czy kiedykolwiek będzie gotowa? Kto mógł to wiedzieć? Na pewne rzeczy, nigdy nie ma odpowiedniej chwili. Na inne zaś nie da się przygotować. To czego częścią była Deidree, a z czego nie zdawała sobie sprawy, było zbyt szokujące, by mogła to przyjąć od tak. Zresztą – o zbyt wielu rzeczach nie miała pojęcia. Tak właściwie to nic nie wiedziała ani o sobie, ani o swojej przeszłości. By poznać prawdę, musiała najpierw dowiedzieć się o układance, by potem sama odkryć jej elementy. Krok po kroku. Tak było lepiej. A przyjemnej to Egla sobie wmawiała.

– Tak bardzo chciałabym jej pomóc...

– Zrobiłaś nawet więcej, niż mogłaś, wiedźmo. Ona sama nie wie, jak wiele ci zawdzięcza. – Grah uniósł łeb, zastrzygł uszami, pociągnął nosem. – Twoja podopieczna wraca.

– Wiem. – Egla nie poruszyła się.

Frydr przez krótką chwilę palił świdrującym spojrzeniem zgarbione plecy staruszki. Wreszcie wysunął pazury, napiął mięśnie i w dwóch potężnych susach zniknął w zaroślach.

Kilkadziesiąt uderzeń serca później, z przeciwnej strony, wyłoniła się Deidree.

W lewej dłoni trzymała łuk, a przez prawe ramię przerzuconego miała młodego jelonka. Z piersi zwierzęcia sączyła się krew.

– Wróciłaś – powiedziała Egla dziwnym, nieswoim głosem.

Dziewczyna, od razu wyłapując zmianę, przyjrzała się bacznie staruszce.

– Wróciłam – przytaknęła, nadal stojąc przed wiedźmą. – Dlaczego miałoby być inaczej?

– A bo późno już, słonko wysoko na niebie wisi, a ty dopiero teraz z polowania wróciłaś – warknęła, powracając do złośliwego, wręcz jadowitego tonu. – Coś ty, łuk zapodziała po drodze? Zgubiłaś się, o gwiazdach rozmyślając? Czy może bimbałaś przez pół dnia pod jakim drzewkiem, hm?

Deidree zmarszczyła brwi i cofnęła się o krok, zaskoczona nagłym, zupełnie bezpodstawnym atakiem. Niespodziewanym, nawet jak na Eglę.

Drana minęła ją bez słowa i zwaliła koziołka na stół, na którym zwykle starucha sprawiała zwierzynę. Nie zważając na obrażoną jędzę, zabrała się do patroszenia. Wyciągnęła z cholewy nóż. Ostrze weszło pod mostek, po czym zjechało w dół, aż po odbyt. Parujące wnętrzności wypadły z rozciętego brzucha. Łowczyni przecięła przeponę wzdłuż żeber, po czym wbiła nóż w blat stołu. Wsadziła rękę wgłąb klatki piersiowej. Wyczuwszy tchawicę, chwyciła ją i szarpnęła silnie, wyrywając wraz z przełykiem, płucami i sercem. Oba organy włożyła do miski, a następnie pozbyła się reszty bebechów. Skończywszy, zgarnęła patrochy do przygotowanego wcześniej wiadra i zabrała się do dzielenia mięsa.

– Twoje bydle zje resztki? – spytała, nie odrywając się od pracy.

– Zje.

– Gdzie mam to w takim razie postawić? – Krojąc mięso, wskazała wiadro nogą. – Zanim wyjadę, zdąży się zepsuć.

– Postaw przy szopie.

– Żeby mógł przyjść i zeżreć, gdy będę spać? Nie patrz tak na mnie, wiem, że tu był. Czuję jego smród.

– Skoro tak – podłapała starucha, spokojniejszym już tonem – to może dasz mu szansę...

– On jest frydrem, a ja draną. On morduje ludzi, a ja jego pobratymców. Do tego zostaliśmy stworzeni, to jest sensem naszego istnienia. A ty chcesz nam urządzać piknik?

Egla obejrzała się przez ramię na pochłoniętą pracą Deidree. Otworzyła usta, pomarszczone jak skórka suszonej śliwki, lecz nie odezwała się. Nie znalazła słów, a w tej kwestii potrzeba było ich naprawdę wiele.

 

------

Na komentarze pod poprzednim rozdziałem odpiszę jutro :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (12)

  • Ozar 19.10.2018
    Jestem. Kolejny ciekawy odcinek. Tak jak myślałem łowczyni jest albo była od lat przygotowana do zmierzenia sie z czymś o wiele gorszym od zwykłych wilkołaków. To tak wyglądało od dawna. Jednak jak to zwykle bywa nie jest do tego gotowa. Pewnie wydarzenia same ją do tego zmuszą i wtedy okaże się czy da radę. Jak zwykle ciekawie sie czyta a dalszy ciąg zapowiada się jeszcze ciekawiej, czyli akcja się rozkręca. Dla mnie jak zwykle 5 +
    Mam prośbę, napisałem coś na co hasło dał Canulas - Oddział SS- i jestem bardzo ciekawy twojej opinii.
  • Ewoile 28.10.2018
    Nie mówię tak, nie mówię nie - milczę jak grób ;)
    Przeczytałam już, komentarz zostawię wkrótce :)
  • Ozar 28.10.2018
    Ewoile Cóż ponawiam to co napisałem pod 16 nie możesz wpadać tu jak do nielubianych teściów raz na miesiąc. Co najmniej raz na tydzień!!!
  • Ozar 28.10.2018
    Ozar Bo inaczej jak już napisałem wyślę tajny oddział SS!
  • Ewoile 28.10.2018
    Haha, trafne porównanie :D
  • Paradise 19.10.2018
    Świetny rozdział, powoli zbliżamy się do poznania części układanki, bo pewnie do poznania całości jeszcze sporo czasu :D A tak mi się przynajmniej wydaje. Uwielbiam Twoje dialogi, a rozdziały z Eglą i Deidree w roli głównej to moje ulubione :D Nie mogę się już doczekać kolejnych części. Ode mnie jak zawsze 5 :) dużo weny życzę i pozdrawiam cieplutko :)
  • Ewoile 28.10.2018
    Oj tak, z tym muszę przyznać Ci rację. Oo, to niestety będę musiała Cię rozczarować, ale zaraz rozdziały z Eglą się skończą. Na ten moment oczywiście, bo wiedźma jeszcze do nas powróci :)
    Bardzo dziękuję i również ciepluteńko pozdrawiam <3
  • Karawan 20.10.2018
    Przyrządzała najprostsze potrawy, zabierające jak najmniej czasu.- Proszę spojrzeć, niby zwykłe zdanie, ale dwa razy "naj"? A jakby ciutek inaczej? Reszta jak zwykle niezwykle składna więc i pięć bez wahań poza żalem że tylko pięć ;)
  • Ewoile 28.10.2018
    Fakt, zaraz się jednego pozbędę. Śliczne dzięki i do następnego, Panie Karawanie ;)
  • Agnieszka Gu 28.10.2018
    Witam,
    Kurczę, przegapiłam 17 rozdział... :( Zaznaczam, coby wrócić w wolnej chwili :)))
    Pozdrowionka
  • Ewoile 28.10.2018
    Rozdział nie zając, nie ucieknie ;) Do przeczytania więc i również cieplutko pozdrawiam!
  • Agnieszka Gu 04.11.2018
    Zatem jestem:
    Więc tak, początek widzi mi się jakiś taki leciutko naiwnie spisany. Sosik, grzybki... jakby z innej bajki oderwany...
    Potem już wskoczyłam na właściwe tory.
    "Na pewne rzeczy, nigdy nie ma odpowiedniej chwili. Na inne zaś nie da się przygotować. " - piękne :)
    Zatem mamy jakąś tajemniczą bramę... ok, poczekamy, zobaczymy :)
    Lecę dalej...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania