Poprzednie częściSerce nie sługa cz.1

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Serce nie sługa cz.7

Co prawda o poranku problemy nie znikły, ale w jaskrawym świetle słońca stały się jakby mniej wyraziste. Wymięta poduszka na kanapie wskazywała, gdzie Maja spędziła ostatnią nockę. O dziwo, po niej samej nie było najmniejszego śladu. Nie powiem, że mi nie ulżyło, bo nie byłem gotowy na jakiekolwiek spotkanie. Kiedy przypominałem sobie jej ostatnie słowa, to wciąż czułem przypływ słusznej złości. Jak ona śmiała! "Nie z tobą..." No pewnie, tylko że to nie ja rzucałem się na nią z zamiarem całowania i obmacywania! W myślach określałem ją coraz gorszymi słowami, choć gdzieś w głębi duszy czułem, że tak naprawdę nie miałbym nic przeciwko, aby zakończyła to, co wczoraj zaczęła. Powymyślałem sobie jeszcze od głupich kretynów, naiwnie wierzących w nagłe zauroczenia seksownych, bogatych księżniczek z bajki, i udałem się na śniadanie. Jak widać zły humor nie stanął na przeszkodzie mojemu apetytowi...

Maja siedziała tuż pod oknem i bezmyślnie grzebała łyżeczką w pustej filiżance po kawie. W pierwszej chwili chciałem uciec z jadalni, potem wypatrzyłem miejsce jak najbardziej oddalone, ale w trakcie nakładania grzanek na talerz, przekornie postanowiłem przysiąść się i usłyszeć, czy ma mi coś do powiedzenia.

Kiedy odsunąłem krzesło, spojrzała na mnie zaskoczona.

- Cześć Księżniczko. - Jednak nie mogłem powstrzymać sarkazmu. - Jak minęła nocka na kanapie?

Natychmiast zachmurzyła się i odparowała z jadowitą satysfakcją:

- Lepsza kanapa, niż łóżko ze żmijowatym staruchem.

Nie wiadomo czemu, te słowa mnie ucieszyły. Zadowolony nagryzłem rogalika i spojrzałem prosto w jej oczy.

- Ciekawe co powie twój Michałek?

- Jeśli po przedstawieniu, które wczoraj dałeś, będę miała kłopoty, to z pewnością się z tobą policzę!

- Jako dama co wybierzesz? Szpady na odległość stu metrów czy pistolety na odległość dwóch kroków?

- Ty chyba nie do końca wiesz z kim zaczynasz?

- Uhm... Z nabzdyczoną babą, próbującą udawać prawdziwą kobietę. Ale nie martw się, poza tym też jesteś stosunkowo ładna...

Tym razem moja ironia chybiła celu. Ze zmarszczonymi brwiami, obserwowała, jak pochłaniałem całe śniadanie, z apetytem popijając je kawą.

- Posłuchaj mnie uważnie... Zaraz, jak masz na imię chłopczyku?

Przełknąłem ostatni kęs rogalika.

- Chłopczyk zwie się Kacper - odparłem urażony. Trochę zabolało, że nawet tego nie pamiętała.

- A więc Kacprze... Na nic zdadzą się twoje zalotne spojrzenia i szczenięce zaczepki, nie ten poziom dziecinko. Za stara jestem, żeby się dać nabrać na takie numery jak ten wczoraj.

Trzeba przyznać, że mnie ustrzeliła. Wpatrywałem się w nią baranim wzrokiem, usiłując zrozumieć sens tej wypowiedzi.

- Zgłupiałaś czy co? Jaki podryw? Chyba twoje rozdmuchane ego przypisuje sobie jakieś wyimaginowane zalety!

- Czyżby? - Zmrużyła oczy i posłała mi twarde, nienawistne spojrzenie.

- No tak, to przecież oczywiste, że odstawiłem się tak wczoraj na wymarzoną randkę z tobą!

I znów przerwał nam dźwięk dzwonka telefonu. Nie mojego oczywiście, bo takiego luksusu jak własna komórka nie posiadam. Pewnie i było to nieco obciachowe, ale nie lubiłem czuć się niczym pies na smyczy.

Maja bez słowa wstała i wyszła z jadalni. Nie trudno było zauważyć lekką nerwowość w jej ruchach, więc doszedłem do wniosku, że musiał dzwonić ktoś ważny. Wytrącony z równowagi bezsensowną rozmową, podłubałem w ostatnim rogaliku, dopiłem kawę i zdecydowałem się na powrót do pokoju. Chciałem tylko wziąć ręcznik i jakąś książkę, aby nie nudziło mi się na plaży. Po namyśle dorzuciłem jeszcze małą wodę mineralną i paczkę orzeszków. Nie miałem zamiaru wracać prędzej niż przed obiadem.

Na plaży wygodnie usadowiłem się na leżaku pod ogromnym parasolem, ale czytanie mi nie szło. Sens tekstu nie docierał, choć czasem dany akapit powtarzałem dwa, trzy razy. Moje myśli były zaprzątnięte czymś innym, dlatego po niecałej godzinie odłożyłem książkę i z cichym westchnieniem rozciągnąłem się na leżaku z zamiarem krótkiej drzemki. Ale za nic nie udawało mi się zasnąć. Kręciłem się niczym pchła na koszuli, w duchu określając Maję wszystkimi epitetami, jakie tylko przychodziły mi na myśl. Psiakrew, znalazła się amantka o tajemniczych zamiarach, wraz z tym swoim wychwalanym narzeczonym - cud ideał o nieskazitelnym wizerunku. Choć z drugiej strony... Może faktycznie sprowokowałem ją do takiego zachowania, a ona sama wcale nie miała ochoty na jakąkolwiek bliższą znajomość? Plątałem jej się pod nogami, niczym hałaśliwy psiak, uciążliwy pomimo mniemania swojej ważności...Gwałtownym ruchem przekręciłem się na bok i z głuchym jękiem nakryłem głowę ręcznikiem. Naiwny idiota. I po co mi była ta wygrana? I kłótnia o ten przeklęty apartament? Przecież to oczywiste, że nie mogę się równać z boskim Michałem, nikomu nie jestem potrzebny, jakby co to wykorzysta mnie tylko i porzuci...

Stop! Ja chyba jestem zazdrosny? I to o kogo? O kobietę, którą poznałem dwa dni temu, starszą o ponad dziesięć lat i w dodatku w takich okolicznościach... Uuu...

Poderwałem się z leżaka i rzuciłem ku morzu. Ale zmiana miejsca nie rozwiązała cierpień moralnych, podążyły za mną i zaatakowały z podwójną mocą.

To nie fair! Maja mi się podoba, ale taka kobieta wszystkim się podoba! Pozycja, wygląd, klasa... Nawet mój chłodny, trzeźwy umysł nie umiał poprawnie ocenić sytuacji. Zamiast od razu spoliczkować bezczelną już po pierwszym pocałunku, ja chciałem więcej...

A niech to diabli! Jakoś przeżyję te wakacje, a po powrocie do domu wciąż będę wolny jak wiatr, niezwiązany ani uczuciami, ani innymi duperelami, tylko biegnącą aż po horyzont drogą.

Odrobinę pogodzony z samym sobą, postanowiłem udać się na długi spacer. Przy okazji chciałem się też opalić i zgubić małe co nieco, bo jak wiadomo mężczyzna chudnie od nóg. Trochę przesadziłem z trasą i dopiero po kilku godzinach dotarłem z powrotem do hotelu, zziajany i wściekle głodny. Obiad przepadł, ale za godzinę mogłem już pójść na kolację. Skierowałem się więc do pokoju, żeby troszkę ogarnąć się i napić czegokolwiek, chociażby wody z kranu.

Drzwi zastałem uchylone. W środku panowała absolutna cisza. Kiedy wszedłem, od razu zauważyłem Maję, leżącą na kanapie w dość niewygodnej pozycji. Spała zasłaniając ręką oczy. Podszedłem bliżej, niepewny, czy powinienem ją zbudzić, czy raczej dać jej spokój.

No i wtedy dostrzegłem też dwie puste butelki po whisky, rozbitą na podłodze szklankę i prawie całkiem roztopiony lód w niewielkim kubełku. Ostrożnie pochyliłem się i poczułem również intensywny zapach alkoholu. Chciałem cichaczem się wycofać, ale kobieta wyciągnęła błyskawicznie rękę i chwyciła mnie za nadgarstek. Widać aż tak mocno nie spała.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa.

- No i wygrałeś...

Skrzywiłem się, bo jakoś nie pasowała mi wizja szaleństwa z miłości, rażącej niczym grom z jasnego nieba.

- Dwie flaszki? Nieźle. A z jakiej to okazji, jeśli mogę wiedzieć?

- Michał. On... On mnie rzucił!

Jeśli chciała mnie zaskoczyć, to jej się to udało.

- I dlatego pijesz?

- Wyobraź sobie, że tak! A jak inaczej zniosłabym to wszystko?

- Nie bardzo rozumiem. - Usiadłem na brzeżku kanapy. - Twój cudowny, wychwalany pod niebiosa narzeczony puścił cię w kanał? Tak bez powodu? Bo chyba nie przez wczoraj?

Mimo wszystko poczułem się nieswojo. Maja ponownie jęknęła i przysłoniła oczy ręką.

- Jestem taka zmęczona! Nie zniosę tego dłużej! Rozumiesz? - Z trudem usiadła i rozejrzała się, najpewniej w poszukiwaniu kolejnej flaszki.

- Fuj! Ale od ciebie śmierdzi wódką! - Zmarszczyłem nos. - A poza tym nie użalaj się nad sobą!

- Nic nie rozumiesz... - Nieświadomie zacisnęła dłoń na moim ramieniu. Jej twarz była tak blisko, że wyraźnie widziałem przekrwione białka oczu. - Za młody jesteś na takie sprawy.

- No wiesz! - Tym razem udało jej się mnie rozzłościć. - Teraz to jestem za młody, ale jak mnie całowałaś to byłem w sam raz? Hipokrytka jedna! I zabierz tę rękę z moich włosów!

- Czy tobie się zdaje, że jestem z kamienia? - wyszeptała mi na ucho.

- O co ci znowu chodzi?

- Nie bądź niemądry Kacprze. Wypiłam za dużo i czuję, że lada chwila przestanę nad sobą panować. A bardzo tego nie chcę. Ze względu na ciebie.

Milczałem, usiłując zrozumieć pokrętny tok jej myślenia. Ale miło było wiedzieć, że tym razem zapamiętała moje imię.

- Jak zwykle zachowujesz się zagadkowo. Mogłabyś odrobinę wyjaśnić...

Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej. Gwałtownie przyciągnęła mnie do siebie i zaczęła całować. Brutalnie i łapczywie. "Znów" - pomyślałem zdumiony. A potem moje ciało ogarnęła fala trudnego do zniesienia gorąca. Maja najpierw sięgnęła ręką do piersi, później oparła się na łokciu i podciągnęła mnie pod siebie, zaczęła gładzić brzuch i kierować się coraz niżej, nie przerywając pocałunku. Kiedy dotarła w najbardziej intymne okolice, ocknąłem się i spróbowałem wyrwać. Gdyby nie alkohol, z pewnością nie miałbym najmniejszych szans. Zerwałem się na równe nogi, usiłując uspokoić nierówny oddech i oszalałe serce.

- To jest to twoje wyjaśnienie? Jesteś zwykłą idiotką! Nic dziwnego że narzeczony cię zostawił!

Milczała, a jej twarz nigdy nie była tak otwarta, tak szczera. Oczy szkliły się łzami, usta wykrzywiała gorycz. O dziwo, nigdy wcześniej nie wydała mi się tak pociągająca, aż zakręciło mi się w głowie na wspomnienie pocałunku...

- To nie tak. Przeklęta wódka. Chyba lepiej pójdę spać.

Tym razem nie odpowiedziałem, tylko uciekłem do sypialni. Jakoś nie miałem ochoty na uszczypliwe uwagi i złośliwe komentarze. Najbardziej jednak przerażające było to, że poczułem nagłą, absurdalną radość.

Kiedy po dwóch kwadransach wychodziłem na kolację, Maja smacznie chrapała, pogrążona w mocnym, pijackim śnie. Po chwili wahania przykryłem ją jeszcze kocem, przysłoniłem rolety i wyrzuciłem do kosza puste flaszki.

I jak zwykle miałem nieziemski apetyt.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania