Pokaż listęUkryj listę

Serce Tajgi - 3: Baśnie Nowych Epok - Rozdział 1

"... Bodajże ze wszystkich znanych, bądź w tym przypadku jak najbardziej nieznanych, nowodzierżców, tą budzącą największe zainteresowanie jak i zdumienie wśród wielorakich dziedzin budzą właśnie Córy Sabrinowskie. Fakt, są nieuchwytni Łyponie, Wodnikami, bądź Vodyanami jeszcze nazywanymi przez mary starego świata, którzy zasiedlają wielkie ruchome miasta w głębinach oceanów, mistyczni Lupini z księżycami związani, okrutne Wąpierze, które technicznie są zbiorowiskiem ras zainfekowanych chorobą Krwiny, My Elfy, lud wyniesionych co to łona kobiet obcych ras w nasze przemieniamy, ale budzącej tak wiele kontrowersji w świecie współczesnej nauki jeżeli chodzi o samo istnienie, żadno inne nie budzi niż rasa Rusałcza. Jak bowiem wytłumaczyć ich żywot? Jeżeli krew nie krąży, a mimo tego mózg i mięśnie funkcjonują, to nazywamy to po prostu Żywołakami. Martwymi, co to utrzymywani przy istnieniu są siłami eterycznymi, magią też zwanymi. Ale jak nazwać istoty, których to krew nie krąży, a mimo tego organy funkcjonują, w teorii nawet się nie zużywają, powietrze wdychają, choć go nie potrzebują, krwawią ranione i ból czują. Nie ma w tym ani jednego śladu magii, mimo że kobiety... Tak kobiety, które same siebie potrafią zapłodnić, dobrze państwo zgadliście, choć z bardzo niskim czynnikiem płodności. Kontynuując: Mimo, że te kobiety szczycą się największą wprawą posługiwania eterystyką geomancji? Ciała martwe, a jednocześnie żywe. Nie-magiczne, a jednocześnie magiczne. Przeciwieństwo na przeciwieństwie. Jak wtedy zwać takie istoty? Cóż... Każą się nazywać Rusałkami."

 

Bandila Lekas; Katedra nauk Nowodzierżcych w Oltos.

 

Trzy dni przed wyrokiem spalenia na stosie.

 

Baśnie Nowych Epok

 

I

 

Ewelinie strasznie przeszkadzały kiepskie maniery stołowe. Szpicowąs o tym wiedział. Jadący obok niej, wiodącym pośród rozległego pola traktem, oficer przykładał skrupulatną uwagę, by spożywanie papierówki odbywało się najgłośniej jak tylko możliwe. Mlaskał, chrząkał, czasami dla lepszego efektu udał zakrztuszenie. Ewelina liczyła. Ósme jabłko w przeciągu ośmiu stai. Dobrze wiedziała, o co mu chodzi. Chędożony pazerniak, nigdy nie poprosi wprost, a tego mu nie chciała darować. Usilnie próbowała go ignorować, starając się skupić na czytaniu raportów i wieści wypełniających jedną z jej sakw u boku klaczy. W momencie, gdy Iwańczyk przeciągle beknął, Ewelina nie wytrzymała.

 

- Czy wam tam kurwasz mać żarła do koryta nalewają, gdy dorastacie? - Uniosła się zirytowana kapłanka, rzucając przy tym pełne poirytowania spojrzenie.

 

- A czy w waszej Arkonie, nigdy was nie uczyli, by dbać o zdrowie swych bliźnich? Dobrze wiesz, że jabłuszka soczyste sobie wziąłem. Takie się i pije i je! Tak ci to obojętne, że mogę się zakrztusić i wymrzeć? - Odparł w udanej urazie.

 

- To chyba najgłupsza rzecz jaką udało ci się dziś wybełkotać, a już trzeci raz to powtarzam. Bezczelny. - Nadąsała się Płomienna, wykonując ledwo widoczny gest dłonią. Po chwili z jabłek leżących w niewielkiej sakwie u boku konia oficera, uleciał obłok pary, zostawiając po sobie kompletnie wysuszone owoce.

 

- No. - Powiedział usatysfakcjonowanym tonem Szpicowąs. - I po co to było? - Wyrzucił na bok ogryzek, po czym z delikatnym zgrzytnięciem zębisk zaczął delektować się suszoną postacią owoców.

 

- Dobrze wiesz, że nie cierpię używać kinetyki. - Odparła pochmurnie Ewelina.

 

- Oj dąsasz się moja droga. Coś w tych wieściach nie tak? No pochwal się, co ci tam piszą!

 

- Żeby było czym. - Parsknęła. Przysłaniając ręką świecące z wysoka, letnie słońce. - Ktoś zamordował część rodziny Arcydiuka ligi Avirskiej. Ten obarcza winą związki lupińskie, nastroje rasowe, bla bla bla, Avir zapłonie od pogromów.

 

- A potem od terrorystów.

 

- Jak ktoś ich ufunduje, a że w nikogo to nie jest interesie, by tuż przy ich granicy urośli w popularności rasowi terroryści... To cóż. - Schowała pergamin z powrotem do sakwy, wyciągając następny. - Rok zamachów. - Stwierdziła z niesmakiem.

 

- Co tym razem?

 

- Banda arystokratów planuje zamach na miłościwie panującego Jagodowa Trzeciego Groźnego w Galisji

 

- Ostrzeż go.

 

- Spiskuje cały dwór, a jedyny lojalista, to Wielki Koronny Iwor z Hybrydiewów, władający nad trzema wioskami, zamkiem i długiem wysokości trzydziestu jeden tysięcy merów w banku Zambrowiczów. Nie.

 

- A co z twoim ukochanym księciuniem Andreiem? - Zapytał oficer z szyderczym uśmiechem

 

- A co ma z nim być? Siedzi. Król zaś przekazał tymczasowo władzę córce. Choroba czy coś tam.

 

- I?

 

- I już zaszła za kołnierz magnatom. Reforma górnicza. Górnicy się ucieszą, magnaci zaś nie. Poza tym... - Sięgnęła do sakwy. - Machinacje dworskie, gildie mieszczańskie... Aaaa, nie. Czekaj. - Grzebała przez chwilę, starając wymacać odpowiedni zwój. - O jest! Filia Hykyryjska. - Oderwała fioletową pieczęć. - Ciekawe czy pogłoski były... Były prawdziwe. - Westchnęła ciężko. - Nader ambitny druid schędożył rytuał wielkiego przywołania. Nikt go nie upilnował, druid nie żyje, a leszy zagnieździł się w lesie na terenie Gór Kościanych.

 

- Jak daleko od plemio...

 

- Bardzo blisko. Niedaleko przełęczy Bołguńskiej. Się Wąpierze wściekną.

 

- Pal licho Wapierze. Ta przełęcz jest jedynym, bezpiecznym traktem do Bolgunia. Paręnaście lat i leszy urządzi tam swoje siedlisko. Przeklęci drewnojebcy. - Obruszył się oficer.

 

- Mhm.

 

- Co, tak ci to obojętne?

 

- A co ja po górach nie potrafię chodzić, by to parszywstwo wyminąć?

 

- Ale implikacje handlowe i dyplomatyczne! Bolguń zostanie odcięty od nowych królestw!

 

- Nie widzę żadnego powodu, by Iwań miałby się w jakimkolwiek stopniu tym zainteresować. I tak was okrzyknięto przekupkami pyryjskimi. - Uśmiechnęła się drwiąco.

 

- Grabisz sobie. - Pogroził jej palcem.

 

- A wy nie? - Kontynuowała prześmiewczym tonem – Módlcie się, by Pyrię lepiej szlag nie wziął, bo ksiąstewka jednogłośnie wrzasną „Na widły ich!".

 

Iwańczyk machnął ręką z rezygnacją. Mimo malującej się dezaprobaty, nie potrafił stłumić podnoszącego kącika ust. Ewelina kontynuowała.

 

- Wytłumaczysz mi w końcu, co takiego chce ode mnie wasz Feldmarszałek? - Zagadnęła, starając się zdławić chichot. Iwańczyk westchnął, otworzył usta w celu wypowiedzenia czegoś, ale momentalnie przerwała mu z podniesionym głosem Płomienna. - Nawet nie próbuj! Jesteś z nim za pan brat, wiem o tym. No, zwierzaj się za te jabłka.

 

- Mnie też każesz obserwować?! - Oburzył się oficer.

 

- A jakże. - Wyszczerzyła się w łobuzerskim uśmiechu.

 

- Niemożliwe... - Wypuścił świszcząco powietrze w niedowierzaniu. - Sprawa dość prosta. Obrady i pertraktacje, na których wstawi się wojewoda, pyryjscy oficjele i dyplomaci z Górnych Ksiąstewek. Zaś ty będziesz obserwatorką.

 

- Rany Sławy, że co?

 

- Daj mi dokończyć! To jest sprawa dość poważna. Wiele ważnych osobistości dyskutujących o ważnych umowach, traktatach dyplomatycznych i handlowych, a nasz bohater nacji Feldmarszałek Kliment Jarodowicz Błochy, w swoim zacnym rozsądku spodziewa się zamachu oraz skrytobójstwa.

 

- Którego on sam kiedyś się dopuścił. Nie potrzebuje mojej ochrony, bo przy takich spotkaniach wręcz się potyka o uzbrojoną po zęby elitarną gwardię. Chce się popisać moją obecnością. Zawracam. - Oznajmiła z przekąsem Ewelina.

 

- Czekaj ty głupia. Cholera. - Wycedził, klnąc pod nosem. - Dobra przyznaję. Chodzi o samą twoją prezencję na rozmowach. Ksiąstewka nie chcą z nami gadać, jak to ujmują „o błahostkach" co dla moczopijców przekłada się na wszystko, co nie niesie ze sobą zagrożenia militarnego czy ich statusu na arenie dyplomatycznej. Nie chcą z nami gadać, o handlu, o sojuszach, o psich rzepach. Zachowują się jak kompletne gówniarze. Gdyby jednak ktoś twojego statusu...

 

- Kpisz sobie. Co mnie to ma niby...

 

- Oj mi na tym zależy kobieto, dobrze? Pomyśl sobie, te rozmowy mogą być napoczęciem tematu rozmów o federacji, nawet unii północnych księstw. Twór z którym to nawet Pyria musiałaby...

 

- Cydr ci się powoli sprzedaje, więc potrzebujesz dostępu na sąsiednie rynki. – Uśmiechnęła się z drwiną.

 

- Eeeh. Ty to potrafisz spieprzyć każdą chwilę patriotycznego uniesienia. - Machnął z dezaprobatą ręką.

 

- No, w sumie jeżeli się rozchodzi o roztrucie Ksiąstewek twoim parszywym szwindlem, który mylnie uważasz za trunek, to w sumie czemu nie.

 

- Jaki szwindel. - Poczerwieniał ze złości oficer. - Najlepszej jakości cydr północ...

 

- Droczę się. - Westchnęła ze zmęczeniem Ewelina.

 

- Zjadliwa się ostatnio zrobiłaś. Powiedziałbym, że wiek, ale...

 

- Wiem. - Zaśmiała się szczerze.

 

- Jednak nic ci wyprawa na te stepy nie dała. - Ujął ciepłym, zaniepokojonym tonem.

 

- No niestety. Dotrwam jeszcze do końca zimy i pojadę się uspokoić u Rusałek.

 

- Zostań tam Ewuś. Po co swą rzyć po świecie męczysz, skoro najlepiej ci u nich.

 

- Nie mogę. - Rzekła z goryczą. - Zepsułabym je.

 

- Poddajesz się wariactwu i to na moich oczach.

 

- I tym bardziej nie mogę u nich zostać, Szpicowąsie. Zrozum to, proszę.

 

- Rozumiem, nie znaczy, że ci odpuszczę.

 

Znów się zaśmiała. - W zasadzie, to dziękuję, że mnie tu ciągniesz. Dobrze wiem, że robisz to tylko i wyłącznie dlatego, bym zajęła się czymś niesamowicie trywialnym. Coś, co biorąc pod uwagę mój stan, ma mi ulżyć i pocieszyć.

 

- Taaa... - Rzekł obojętnym tonem iwańczyk.

 

- Co „Taa"? - Uśmiechnęła się z szeroko rozwartymi powiekami.

 

- Nic, nic. Dokładnie tak. - Odwracając głową ku rozległym po prawej stronie polu, zaczął niewinnie pogwizdywać. Widząc to, Ewelina w rezygnacji przewróciła oczyma, wciąż jednak zachowując szczery uśmiech.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Artur S 19.01.2020
    "Drobne" opóźnienie wynikające z komplikacji życiowych, które w większości zostały zażegnane. Powinienem tym razem trzymać się samo ustawionych terminów przesyłania.
    Zrobiłem sobie przy okazji pomocniczą mapkę w Inkarnate, jeżeli komuś chce się popatrzeć. https://d.wattpad.com/story_parts/757334890/images/15c114df23fbbc28780743935740.jpg
  • Artur S 19.01.2020
    Przy okazji, jeżeli nie ma żadnych głosów sprzeciwów, to narazie będę publikować pod "Fantastyka", biorąc pod uwagę, że wyobraźnia zaprowadziła mnie w rejony gdzie występują bunkry, latające klasztory palące miasta, lub coś przemysłowy styl czegoś, co lubię nazywać "Treepunk", lub "Druidpunk", myślę że powieść raczej staczyła się w odmęty sci-fantasy niż samo fantasy. xD
  • fanthomas 20.01.2020
    Druidpunk? Coś takiego jest?
  • Artur S 21.01.2020
    fanthomas A ja tam wiem. Jak tak to po prostu lubię nazywać. :P

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania