Pokaż listęUkryj listę

Serce Tajgi - 3: Baśnie Nowych Epok - Rozdział 9

IX

 

Siedzieli w grobowej ciszy, co jakiś czas przerywanej gulgotaniem Feldmarszałka zanurzającego głowę w wiadrze z wodą. Czekali całą czwórką w pokoju Marszałka, aż ten dojdzie do siebie. Siedzący na łóżku Valentyn wykręcał w zadumie swe sumiaste wąsy. Ewelina beznamiętnie przyglądała się przez okno wychodzące na ratuszowy ogród. Domroka oparłszy głowę o ułożone na biurku dłonie, drzemała niewinnie, a raczej udawała, starając się odpocząć. Płomienna odwróciła się do oficera.

 

- Da radę pójść na obrady? – Spytała, pokazując ku głęboko dyszącemu kurduplowi w kącie pokoju.

 

- Ty tu jesteś mądralą, sama oceń. - Wzruszył ramionami.

 

- To co oceniam, uznaję za beznadziejny przypadek. - Burknęła. - Poza tym ja nie piję, a ty już tak, więc...

 

- Trudno z nim będzie. - Strapił się. - Może gdybyśmy obeszli tę ruinę i znaleźli przełęcz do dolinki wcześniej i pieprznęli mu, zanim się schlał.. Cóż. - Popatrzył ku drzwiom.

 

- Żadnych wywarów, by go z tego wyleczyć? - Zapytała leniwie Domroka, nie otwierając oczu.

 

- Na razie nie. - Odparła jej Żerczyni. - Składniki miałam odebrać w Nekrocie, a uzupełnić mój inwentarz dopiero u was.

 

- Szkoda. - Ziewnęła Rusałka.

 

- Ja... Jestem trzeźwy! - Rzucił z wysiłkiem Feldmarszałek

 

- Ale na kacu jesteś kutafonie. Kuruj się do diaska. - Warknął na niego Szpicowąs. Marszałek Kliment nic nie odpowiedział, tylko zanurzył głowę w wiadrze. - A na kaca? - Zapytał z nadzieją.

 

- Woda. - Uśmiechnęła się serdecznie Ewelina.

 

- No tak. - Opuścił głowę. - Co za dzień.

 

- Nie narzekaj tak Valentynku. - Rzekła do niego ciepło. - Przygoda jak za dawnych czasów. Nawet dobrze się skończyła!

 

- Prawie, zakładając, że ten tutaj się pozbiera.

 

- I ty śmiesz potem mi wmawiać, że to ja jestem marudą w podróżach. - Parsknęła śmiechem. Szpicowąs podniósł głowę. Kąciki jego ust uniosły się do góry. - Brakowało mi tego, szczerze powiedziawszy.

 

- Mi również... Mi również. - Westchnął Szpicowąs. - Zostały nam jeszcze obrady i cóż. Gdzieś się wybierasz?

 

- Jakiś diuk z Avinu szuka rąk do wyprawy za rodowym artefaktem, więc raczej tam. Co? Chcesz się podłączyć. - Błysnęło jej w oczach.

 

- Boli mnie serce, mówiąc to, ale niestety. - Uśmiechnął się gorzko. - List dostałem z domu, że żonka się rozchorowała. Muszę wrócić zaopiekować się dworkiem, dziewczynami i nią.

 

- Co z nią? Może pomóc będę mogła?

 

- Raczej zrobiłaś dla niej co mogłaś. Wiem jak przygotować twoje maści.

 

- Znowu kości?

 

- Coraz bardziej kości. - Burknął.

 

- Popracuję nad czymś lepszym, gdy będę w Jaskrawie.

 

- Odpocznij. - Zganił ją oficer.

 

- Mogę odpoczywać i pracować nad lekarstwami. - Niewinnie zatrzepotała rzęsami. - A ty Domroczuś? Jest się ciebie po co pytać? - Komandoska podniosła głowę ospale, mrużąc przy tym oczyma.

 

- Mam obowiązki. - Odparła ponuro.

 

- Rozumiem. - Uśmiechnęła się smutno.

 

- Spotkamy się w Jezioroborzu, ale... - Spojrzała z zadowolonym wyrazem ku Ewelinie. - Nie znaczy, że później nie będę mogła. Jakoś mi się nie wydaje, by Piastówna puściła mnie poza puszczę tak bez powodu, biorąc pod uwagę, że niestety chce się otworzyć nieco na świat.

 

- O, to teraz będę się borykać z dwiema Ewelinami?! - Żachnął się Szpicowąs.

 

- Może nawet czterema! - Oświadczyła mu rozpromieniona Plomienna. - W końcu jeszcze mam dwie wychowanki.

 

- Mam nadzieję, że przyszła Imperiantka jednak nie będzie na tyle nieodpowiedzialna. - Westchnął ciężko oficer. - Daj mi trochę tej nalewki Klimen... Chwila cholera jego mać, co!? - Cała trójka z wypisanym niedowierzaniem na facjatach spojrzała ku odzianemu w rządki odznaczeń kurduplowi, który właśnie łapczywie popijał duszkiem brązowy trunek, z pęczniejącego, karmazynowego bukłaka.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania