Sułtanka Faize roz 37 " Tak bardzo mi ciebie brakuje"
Ali bey długo rozmyślał o napotkanej sułtance. Wydawała mu się niezwykłą i ciekawą osobą. Wciąż miał przed oczami obraz tych roześmianych ," kocich", rubinowych, zielonych oczu. Myślał o tym z uśmiechem. Z rozmyślań wyrwała go stojąca obok niego postać. Spostrzegł, że to Anbare. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
- Ali, co się stało, czyżby z sułtanem było już lepiej ! - powiedziała z podekscytowaniem, widząc jego uśmiech. Ledwo łapała oddech.
- Niestety, pani, stan sułtana się nie polepszył - odparł szambelan, wracając do rzeczywistości.
Brunetka spuściła wzrok.
- Mogę do niego wejść ? - zapytała bawiąc się swoimi palcami.
- Naturalnie, pani - odparł.
Młoda sułtanka weszła do pomieszczenia. Usiadła obok Bajezyda. Poczuła przeszywający smutek i ból. Tak bardzo bała się, że go straci. Cóż wtedy by zrobiła ?. Jak zachowała ?. Jak postąpiła ?.
Aż strach myśleć co by się stało z nią i jej dzieckiem...
- Tak bardzo mi ciebie brakuje, Bajezyd wracaj - wyszeptała.
Patrzyła na niego, a w jej oczach błyszczały łzy.
- Spokojnie, pani, nasz władca jest silny, wyjdzie z tego - powiedział Ali. Brunetka otarła łzy.
- Cieszę się, że sułtan ma przy sobie tak mądrego człowieka - powiedziała z uznaniem.
- Dziękuję, pani - odpowiedział.
Do komnaty wpadła Firdus Hatun.
- Pani ... - krzyknęła.
- Co się dzieje ? - zapytała brunetka podchodząc do niej.
- Pani... Melek Hatun spodziewa się dziecka ! - powiedziała dziewczyna.
Młoda sułtanka odwróciła wzrok.
Westchnęła ciężko.
- Jeszcze tego nam brakowało ! - powiedziała ze złością. Zmarszczyła brwi.
- Pewnie teraz biega po całym haremie, mówiąc jaką to będzie wielką sułtanką, no pewnie w końcu będzie matką sułtańskiego dziecka - parsknęła z ironią.
- Pani, nie denerwuj się, bądż spokojna - powiedział szambelan
- Spokojna ?, spokojna to ja już nigdy nie będę - odparła siadając ponownie przy sułtanie.
- Chociaż mnie ranisz, i tak odczuwam przy tobie choć odrobinę spokoju - szepnęła łapiąc go za rękę.
************
Sułtanka Ismihan siedziała w swojej komnacie. Rozczesywała swe długie, lśniące czarne włosy.
Przypomniała sobie o Ali beyu.
Dużo o nim słyszała. Mężczyzna spodobał jej się. Czyżby znowu się zakochała ?. Hmm, chyba na razie zauroczyła. Ali miał jednak w sobie "to coś" co naprawdę urzekło sułtankę. Znowu poczuła się młoda i piękna. Wróciły dawne, szalone wspomnienia. Uśmiechnęła się.
- Promieniejesz pani, czy coś się stało ? - zapytała jej wierna służąca Meryem.
Sułtanka w odpowiedzi obdarzyła ją jeszcze większym uśmiechem.
- Pani... pamiętam kiedy ostatni raz tak się uśmiechałaś... - powiedziała radośnie.
- Tak... wtedy kiedy spotkałam Yusufa Pashę, to były piękne chwile - powiedziała Ismihan.
- Mój brat okazał się naprawdę wspaniałomyślny, pozwalając wziąć mi z nim ślub - powiedziała czarnowłosa. Westchnęła ciężko.
Bardzo kochała swojego brata. Sułtan Murad robił wszystko, aby jego siostry były szczęśliwe.
Ismihan uwielbiał jednak ponad wszystko. Była jego prawdziwą bratnią duszą. Kochał ją i nazywał swym " słonecznym promieniem". Ismi była mu wdzięczna z całego serca. Jej mąż jednak umarł przed kilkoma laty. Od tamtej pory sułtanka zamknęła się w sobie. Straciła chęć do życia. Po tylu latach poczuła w końcu nadzieję na choć odrobinę słońca. Nie chciała zwlekać.
- Czuję się tak, jakby znowu wracało to szaleństwo, znowu czuję się tak jakbym miała dwadzieścia lat - stwierdziła czarnowłosa.
- Meryem, przygotuj mi moją ulubioną, złoto - pomarańczową suknię, jeszcze bardziej podkreśli mój nastrój - powiedziała z uśmiechem.
Ismihan wyglądała naprawdę olśniewająco. Tak dawno nie miała jej na sobie. Wyszła z komnaty.
Spacerowała po haremie. Zauważyła Melek Hatun. Dziewczyna wprost promieniała z radości.
- A ta co znowu ? - powiedziała sułtanka do stojącej obok niej Fulane.
- Nie wiesz pani ? - zdziwiła się - Melek Hatun spodziewa się dziecka
Ismihan zamurowało. Stało się tak jak mówiła blondynka. Podeszła do niej bliżej. Jasnowłosa rozmawiała właśnie z Nur Hatun.
- Tak martwię się o sułtana miejmy nadzieję, że przeżyje. - powiedziała z przejęciem.
Ale jeśli broń Boże odszedłby z tego świata, wtedy mój syn zasiądzie na tronie - dodała.
Czarnowłosa wręcz trzęsła się ze złości.
- Za kogo ty się uważasz ! - krzyknęła.
- Już dawno uśmierciłaś naszego władcę, jak możesz ! - wrzeszczała.
- Mojemu synowi też należy się tron ! - odparła stanowczo.
- Sułtan Bajezyd żyje, nie długo wyzdrowieje, skąd przyszło ci do głowy, że urodzisz chłopca, jesteś bezczelna i okrutna, tron należy się przede wszystkim księciu Cihangirowi i Osmanowi ! - powiedziała.
- Wygra najsilniejszy ! - dodała blondynka.
- Każesz walczyć małym dzieciom ? - dodała ironicznie.
- To będzie tylko nasza walka, mnie, sułtanki Nurbahar i Anbare, wygra najsilniejsza i najsprytniejsza - powiedziała z dumą.
Komentarze (6)
5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania