W parku część 8
Chyba nie ma czegoś piękniejszego niż początek zauroczenia, każde słowo skierowane do swej partnerki, jest wypowiadane z takim pietyzmem, wszystko ma posmak radości. Oczekujemy, że zostaniemy najbardziej kochanym facetem, chcemy by o nas mówiła, patrzyła, a my w zamian robimy wszystko co jest wyznacznikiem dobrego smaku, kultury osobistej.
--Przygotowałam coś lekkiego do zjedzenia, ale to za chwilkę, a teraz chcę cię oprowadzić po tym małym mieszkanku, ale jednak prawie już moim, a to najważniejsze.
--Zawsze mówię, że jak masz pracę i własne 4 kąty, to już jesteś szczęściarzem. Reszta to takie dodatki, które ciągle będą absorbować naszą uwagę, ale nigdy nie przełoży się to na ogólne samopoczucie. Bo własne pieniądze, poczucie, że jestem może i ogniwem w korporacji, ale jednak mam swoje stanowisko, czuje się potrzebny. A po przyjściu z pracy, takie bezpieczne schronienie, enklawa, zacisze, miejsce gdzie my decydujemy o każdym detalu, kolorystyce, sprzęcie.
Nie powiem, że uwielbiam chodzić po sklepach, hurtowniach, ale takie przyglądanie się wnętrzu, aranżacji, własnemu stylowi, to poznawanie osoby. Tak i ja to potraktowałem, każdy mebel, dodatki na komodzie, armatura, desenie płytek, czy też lakierowane ściany, mówiły mi, że Ania lubi perfekcje, komfort. Łazienka, to było coś szczególnego, cała obudowana , co zmniejszało kubaturę, ale jednak sprawiało wrażenie niesamowitego ładu. Jednolite ściany z zaznaczonymi uchwytami, które po przesunięciu, odkrywały wnęki, gdzie Ania miała chyba wszystkie kosmetyki znanych mi marek. No i ta kabina, grafitowa, oświetlana LED-ami a na nich dwie duże żaby, całość dopełniał miękki chodniczek, zlewający się z piaskowym kolorem płytek.
--No i jak ci się widzi moja samotnia?
Ręce miała złożone jak do modlitwy, zasłaniała nimi usta, czekała na mój zachwyt i się nie zawiodła
--Aniu jestem pod wrażeniem, to chyba jedna z piękniejszych łazienek jakie widziałem, pod tym prysznicem, to pewnie stoisz godzinami.
--Bez przesady, mam kredyt, a to sprawia, że częściej tak z Cezarem po parku ganiam niż po imprezach, no i sklepach.
Spuściła wzrok, a ja wiedziałem co to za ból, bo sam musiałem to przejść, ale to procentuje większym zaangażowaniem w dorosłość, bo nie mamusie mają rachunki, a my stajemy w szranki z życiem. Pogłaskałem ją po ramieniu, by wiedziała, że rozumiem, że chociaż staram się wczuć w jej rolę, być tym kimś, kto ją będzie wspierał.
--Będzie dobrze, już jest dobrze, bo co miesiąc można odfajkować kolejną kwotę, a tym samym ta kabina, bądź część komody jest twoja, bardziej niż wczoraj.
--Dzięki, jesteś miły, doceniam twoją troskę, ale ja nie jestem przygnębiona, a przynajmniej nie tym, a faktem, że sama tym się cieszę.
Przeszliśmy do pokoju, Ania wskazała mi miejsce na sofie, a sama podeszła do komody, by otworzyć jedna z półek i wyciągnąć album ze zdjęciami.
--Proszę, przejrzyj, a ja w tym czasie przygotuję , a w zasadzie dokończę nasz posiłek.
--To może ja też , będzie szybciej, a zdjęcia…
--Nie, nie, to z 15 minut zajmie, a w ogóle jak się nawdycha człowiek, to nie ma tego efektu, a ja chcę byś to poczuł dopiero tu.
Zająłem się przeglądaniem zdjęć, na których były ku memu zdziwieniu same plenery, krajobrazy, skrawki nieba, chmury, szuwary, bociany, poszycie leśne. Dotarłem do zachodu słońca, do pięknych ujęć wschodu i szok wyładowania atmosferycznego. Zrobić zdjęcie, mieć taki refleks, by uchwycić stosunkowo krótki okres, jakim jest niewątpliwie błysk, to nie lada sztuka.
--Zwróć uwagę na śnieżne okolice nasypu, a nad nim już czekające na wiosnę sarny.
Ania lekko wychylona, stała na jednej nodze, przytrzymując równowagę dłonią opartą o futrynę.
--Na razie to jestem przy błyskach, zapowiadających ulewę, to jest..hmmm..bajeczne, bo nie umiem oddać słowami, tego widoku, no zwala z nóg.
Twarz jej się rozpromieniła, widać było, że jest dumna z takiego stanu rzeczy.
-- To mój sukces, oczywiście wiesz, że to tylko ze statywu i po wielu próbach, można przez jakieś foto komórki, ale ja tak dla siebie to robiłam, to żal mi było pieniędzy na takie nowinki techniczne.
--Mój kolega to miał zdjęcie jak jest w butelce, a siedział na huśtawce, to dopiero robi wrażenie, co?
--To jest możliwe, takie nakładanie, tego można się nauczyć.
Wróciła do kuchni by po chwili wnieść coś parującego, coś ładnie udekorowanego, nowalijkami, to już wydawało się smaczne, przez sam efekt wizualny.
Skonsumowaliśmy, opowiadając o miejscach które nas zachwyciły i tych, które byśmy chcieli odwiedzić, o domu rodzinnym i swym zagubieniu, mimo wielu ludzi, którzy nam towarzyszą.
--Dlatego tak bardzo się cieszę, że jesteś, że się spotkaliśmy, ze coś się klaruje, a przynajmniej ja tak to widzę.
Spojrzała wyczekująco, a ja mogłem tylko przytaknąć, bo innej opcji nie widziałem.
-- Nie możemy tego zniweczyć, a zwłaszcza ja, bo ty raczej na brak adoratorów nie narzekasz?
--Przestań! Było trzech, dosłownie trzech, ale to były porażki, rozumiesz.
Bynajmniej nie czekała na odpowiedz, tak wywnioskowałem, wiec czekałem, co będzie w dalszym wynurzeniu.
--Na początku to sprzedaje się to co najlepsze, takie okno wystawowe, a po kilku tygodniach, to zaczynają się schody, bo lala się opatrzy, więc wzrok mętnieje. W sobotę wyskok na imprezę, a że ja dobrze wkomponuję się w karoserię to siup na fotelik. Tam popis jaką ma niunię, mam się przytulać, posłuchać z zapartym tchem opowieści o wyczynach, o ich męstwie, wskazane są ochy i achy, a w nagrodę przytulanka na parkiecie ze oślinieniem mi szyi chmielowym wywarem.
--No chyba przesadzasz, nie wierzę, że na trzech takich trafiłaś?
Komentarze (10)
Miło czyta się takie opowieści, w których zainteresowanie jest obustronne.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania