Poprzednie częściZamaskowana Rozdział 1: Pomoc

Zamaskowana Rozdział 2: Iść czy odejść?

Gdy napiłam się, po dłuższym czasie, wody, Teo spojrzał na mnie z miną, wyraźnie wskazującą, że widzi poprawę w mojej cerze.

-Przynajmniej już nie wyglądasz, jak kartka papieru.-Zaśmiał się, ale chyba coś nagle mu przez głowę przemknęło, gdyż posmutniał. Ja, już nie leżąca bezwładnie, a siedząca, w swej postaci wyprostowana, patrzyłam na niego i myślałam, co też on myśli. Na razie jednak chyba to pytanie było zbędne, bo szybko i energicznie wstał, jakby nagle coś wybuchło... Ale nie, przecież ten wyraz twarzy to i ja znam. Pokazywał wyraźne zdecydowanie, po którym wiedziałam już, co pomyślał.-Nie, nie możesz... -Zaczął.

-Muszę... wrócić do domu.-Rzekłam i również wstałam. Było mi lepiej, czułam się dobrze, a Teo chyba to zauważył, bo rzekł:

-Dobrze, że nic ci się nie stało.-Po chwili jednak wrócił do tematu domu, jakby się nad czymś zastanawiał.-Słuchaj, mam dwie propozycję. Po tym, co usłyszałem, myślę, że okropnie źle ci w tym domu. Mogę cię wziąć ze sobą do swojego domu i moich rodziców. Przyjmą cię na pewno. Mamy wolny pokój i w ogóle... Ale rozumiem, że może nie jesteś na to gotowa, bo jestem ci obcy, więc... -Ja jednak nie pozwoliłam mu dokończyć. Uratował mi życie, pomagając mi. Zasłabłam, a kilku ludzi przeszło obojętnie, ale ten jeden-Teo wziął mnie za rękę i mi pomógł wstać. Takiego człowieka potrzebowałam, za takim człowiekiem tęskniłam i taki człowiek przypomina mi o moich dawnych rodzicach. Była to pomoc, o jakiej nie śniłam. Żaden z bliskich. Przyjaciele, nowi rodzice, szkoła, dom; to wszystko było dookoła mnie, a jakbym niewidzialna była.

-Nic nie mów!-Poprosiłam.-Mam całkowite zaufanie do ciebie, ale jeśli rodzice się dowiedzą, a na pewno tak będzie, martwa będę. Już teraz mam poważne kłopoty.

-Ale nie mogę ci tak po prostu pozwolić tam iść. Chodź, chociaż na parę minut. Jeśli będziesz się źle tam czuć to pomogę ci chociaż wrócić do domu tak, aby twoi rodzice się nie dowiedzieli. Jeśli jednak zapragniesz zostać dłużej, nie będziemy mieli nic przeciwko.-Mówiąc to Teo wyciągnął rękę ku mnie. Nie miałam pojęcia, co robić. Bardzo chciałam z nim iść, ale nie mogłam. Nie bałam się go. Bałam się swoich rodziców. A co jeśli się wyda? Będę mieć szlaban do końca życia i pewnie krótkie to życie będzie. Nie, nie mogłam wracać do domu, ale nie mogłam też iść z nim. Co mam robić? Zostać na ulicy? Nie, na pewno rodzice mnie znajdą. Nagle olśniło mnie. No pewnie, jeśli nie będą mieli mojej lokalizacji to w życiu mnie nie znajdą. Zawsze kazali mi mieć przy sobie telefon, by wiedzieli, gdziem ja. Nagle coś nieodpartego rozkazało mi chwycić dłoń Teo. Zrobiłam to.-Więc zgadzasz się?-Spytał, lekko zdziwiony Teo.

-Tak.-Odpowiedziałam krótko, acz sama nie wiem, czy to to coś, które zmusiło mnie do pochwycenia ręki tego chłopaka, za mnie nie odpowiedziało.

-Mój dom jest niedaleko. Pomogę ci nieść zakupy.-Rzekł i istotnie; wziął obie reklamówki do jednej ręki, a ja wzrok swój zawiesiłam na nim ze zdumieniem.

-Jak ty... -Zaczęłam, ale ten, niby obojętnie, rzekł:

-To nic wielkiego. Tobie sprawia to trudność, boś chuda i słaba, a ja twoją odwrotnością jestem.-Poszliśmy więc, po tych jego słowach. Czułam, iż jego ręka, dotykając mojej dłoni, jest niezwykle miła i ciepła w dotyku. Brakowało mi takiej właśnie ręki człowieka dobrego i wspaniałomyślnego, który zrobił coś dla mnie, nie za pieniądze, azaliż żeby coś otrzymać, a po prostu... chciał. Szliśmy na początku przez szeroki chodnik, gdzie po prawej jego stronie rozciągały się najpierw bramy różnych domostw, potem zaś ciągi sklepów i restauracji. Następnie beton zaczął się zwężać, aż stał się cienką ścieżką, wiodącą przez drzewa, rozciągające się po obu stronach widoku i nad głowami naszymi. W końcu jednak ukazała się wąska uliczka, gdzie przeszliśmy pomiędzy dwoma wysokimi budynkami. Gdy byliśmy przed wielką, czarną, stalową bramą Teo wyjął z kieszeni klucz i otworzył ją. Przeszliśmy na teren wielkiej willi. Czy to możliwe? Czy ten czternastolatek ma bogatych rodziców? Moi rodzice też mają dużo pieniędzy, a nasz dom również jest luksusowy, ale tylko rodzice na tym zyskują. Ja tylko w nim sprzątam i śpię, o ile mi pozwolą spać.-Wyglądasz, jakbyś w życiu nie widziała czegoś takiego.-Zauważył Teo. Wiedziałam, że chciał powiedzieć więcej, ale widocznie uznał, że nie będzie mnie już męczyć pytaniami. Ja jednak bardzo polubiłam rozmowę z nim. Było to dla mnie równie przyjemne, co rozmawianie z najlepszym przyjacielem o najgorszych kłopotach; odciążające i miłe. Zdawało mi się, że gdy pomógł mi nieść torby, niósł również moje problemy. Nie sprawiło mu to trudności, bo pewnie nigdy takich problemów nie miał lub umiał się z nimi zmagać. Tak samo, jak z siłą; z czasem przybywa, jak odwaga, która może pozwoliłaby mi postawić się nawet swoim rodzicom. Niestety, życie jest pełne zła i nie zawsze mamy tą odwagę, by się mu postawić. Wmawiamy sobie, że jest okej. Wtedy stajemy się trochę, jak taki zamaskowany aktor; tańczymy do melodii, mówimy to, co w tekście jest, robimy, co jest w scenariuszu napisane i zakładamy maski, które nam podadzą. Przyciągamy tym widownię i dzięki temu ludzie mogą nacieszyć się teatrem, ale czy znają moją prawdziwą mnie? Nie, nie mogą. Nikt dotąd w teatrze nie zdjął maski i nie zaczął mówić tego, co chciał. Wszyscy chcą odegrać swoje role tak, aby przyciągnąć widzów. Czy jednak to się w życiu liczy? Czy ukrywanie się za maską jest takie dobre, jak się nam wydaje? Czy może powinniśmy być sobą? Te pytania zawsze i wszędzie dotyczyć miały mnie, ale czy się zmienię? Czy odważę się? Czy stanę na wysokości zadania i zmierzę się z własnymi lękami? Jest to trudne, ale nie można nosić na sobie zbyt wielu masek. Są one tak ciężkie do utrzymania na głowie, jakby ze stali były zrobione. Trzeba nauczyć się żyć bez nich, wyjść czasem z tego teatru i pójść do przyjaciół. Tylko czy ja ich mam? No właśnie...

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Sufjen 9 miesięcy temu
    Znowu tekst zlewa się w jedno. Ciężko się to czyta.
  • Megartist123 9 miesięcy temu
    Rozumiem, dziękuję za opinię.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania