Poprzednie częściZamaskowana Rozdział 1: Pomoc

Zamaskowana Rozdział 7: Sprej życzeń

Teo wziął obraz, który namalowałam, ostrożnie i położył na parapecie pod oknem i rzekł-Jak wyschnie, powieszę go gdzieś tutaj w pokoju, tak, aby zawsze był na widoku. Będzie w złotej, albo nie, diamentowej oprawce wisiał na jednej z tych ścian. Co ty na to, aby zobaczyć twój pokój?-Spytał w końcu.

-Oczywiście, że tak! Chodźmy!-Powiedziałam, bo rzeczywiście; nie mogłam się doczekać, jakże to wygląda mój pokój. Szczerze mówiąc, pogodziłam się z faktem, że będę tu spać. Ba, ja nie tylko to zaakceptowałam, ja tego chciałam! Jest to coś niewyobrażalnie wspaniałego; spać u bogatego i pięknego człowieka, który uratował cię nieraz i nie dwa. Poszliśmy więc do niewielkiego pokoiku na strychu. Był on pełen pajęczyn i kurzu. Na podłodze leżał brudny materac, a od góry pomieszczenia, z małego, okrągłego okienka dochodziło światło słońca.

-To jest... -Zaczęłam niepewnie. Nie podobał mi się ten pokój, ale nie chciałam urazić Teo.-Jest bardzo oryginalny.-Rzekłam, uśmiechając się z przymusu własnego.

-Zaraz to naprawię... -Uspokoił mnie Teo. On naprawdę czyta mi w myślach! To jest... Ja nie wierzę po prostu! Jak? W sumie, to nie ważne. Już dawno wydawało mi się, że jest niezwykły i nie myliłam się.-Poczekaj tu.-Rzekł i pobiegł na dół. Gdy wrócił, w ręku trzymał pewien sprej. Wyglądał, jak sprej na komary, ale napis na nim widniejący zdziwił mnie. "SPREJ ŻYCZEŃ" to właśnie było napisane.

-Sprej życzeń? O co chodzi?-Spytałam.-Czy to jakiś żart?

-Zaraz zobaczysz... Już dawno powinienem ci to pokazać.-Rzekł Teo i niewielka smuga złotego dymu, wydobywająca się z przedmiotu, poleciał wprost na mnie. Odwróciłam twarz, bom się bała, że to zwykły, niepoważny żart, który mógłby mi coś zrobić w oczy. Ku mojemu zdumieniu jednak, nie poczułam nawet dotyku ani wilgoci spreju. Był on jakby niewyczuwalny. Gdy otworzyłam oczy, takie zdumienie mną zawładnęło. Zamiast starych ciuchów i potarganych włosów, miałam na sobie piękną, długą, białą suknię i buty na obcasach, również białe. Miałam na szyi też złoty naszyjnik, a na rękach srebrne bransoletki.

-Skąd to się wzięło!?-Zawołałam przerażona. W końcu nie na co dzień się w sekundę przebiera w bogate ubrania.

-To ten sprej życzeń. Wszystko, czego zapragnę, pojawia się tam, gdzie nim prysnę.

-Magiczny sprej!? Jak to!? Ja wiedziałam, że ty jakiś czarodziej z tym czytaniem w myślach, ale prawdziwa magia!?-Krzyknęłam. Nie umiałam się opanować. Zbyt duży szok mnie ogarniał, bym mogła ustać na nogach. Lekko opadłam na podłogę. Czułam, że tracę przytomność. Gdy obudziłam się, leżałam na miękkim i wygodnym, złotym łóżku w pokoju o fioletowych ścianach. Był to najpewniej strych, bo miał charakterystyczny, trójkątny kształt sufitu, pomalowanego na biało. Podniosłam wzrok ku górze. Ujrzałam Teo.

-Wszystko okej?-Spytał zaniepokojony. Ja powoli wstałam i rozejrzałam się wokół siebie. Było tam dużo szafek i półek oraz jedno długie biurko. W pokoju nie było już ani jednej pajęczyny, a kurz nawet bał się pewno tutaj zawitać, bo wszystko było nadzwyczajnie czyste.

-Chyba okej, ale co się stało? Co jest ze strychem, który jeszcze przed chwilą był taki... niezbyt bogaty?-Teo pokazał mi sprej życzeń, a ja przypomniałam sobie, co się niedawno stało. Wygląda na to, że cały pokój został wypsikany...

-Dobra, wytłumaczę ci.-Rzekł Teo i usiadł obok mnie na łóżku.-Więc kiedyś moi rodzice i ja byliśmy biedni, naprawdę. Wtedy oczywiście siedzieliśmy na chodnikach przed ulicami i prosiliśmy o pieniądze, bo cóż mieliśmy robić. Pewien mężczyzna, przechodząc obok, rzucił nam ten sprej. Na początku nie chciałem wierzyć, że on spełnia życzenia. Po jakimś czasie jednak przekonałem się tego na własnej skórze. Wyczarowałem nam wiele drogich rzeczy, dom, auto i takie inne. Dzięki temu nie musimy się już chować za kartonem. Pewnego dnia przyszedł do naszego domu ten sam pan, który mi to dał i ostrzegł mnie, że nie mogę się tym bogactwem dzielić z nikim, w przeciwnym razie te osoby otrzymają wszystko, co ja dostałem, ale w niedalekiej przyszłości. Nie umiałem jednak wszystkiego zachować dla siebie. Musiałem pomóc innym. Teraz, skoro pomogłem ci, i tak dostaniesz wszystko to, więc weź wszystko.-Mówiąc to Teo podał mi sprej do rąk. Ja, próbując mu go oddać, rzekłam:

-Nie, nie mogę! Ty dostałeś moc spełniania życzeń, a nie ja!-Teo odsunął moje ręce miło i odmawiająco i odpowiedział:

-Zauważyłem, że masz gorsze problemy niż ja. Ja mam wszystko, a ty bardziej potrzebujesz tego. Pomogłem już tylu ludziom, że i tak to wszystko to stracę. Teraz pora, abyś ty zmieniła świat wokół siebie. Są miejsca, które na pewno chciałabyś zmienić, a gdzie ten jeszcze nie dotarł.-Ja trzymając sprej w ręce wpatrywałam się w niego i niepewnie spytałam:

-Myślisz, że sprej przywróci... moich rodziców?

-Spełnia życzenia, więc jeśli to jest twoje życzenie... -Rzekł i już miał podejść do drzwi, najpewniej, by mi powiedzieć, że pora wracać w swoje strony, lecz ja szybko jeszcze odłożyłam sprej na łóżko, podbiegłam do Teo i objęłam go w uścisku. Łzy szczęścia płynęły mi po policzkach. Tyle przeszłam, cierpiałam i użalałam się nad sobą, a on pomógł mi. Teo okazał się być prawdziwym przyjacielem. Mówią, że "czas leczy rany", ale to nie czas, a ludzie wokół się obracamy. Nagle usłyszałam od Teo coś, co zapamiętałam do końca życia.

-Pamiętaj, niby przyjaciel skoczy za tobą w ogień, czyli pomoże przejść przez problemy, ale w rzeczywistości prawdziwy przyjaciel nie pozwoli ci do niego podejść, czyli odsunie od problemów. Teraz jednak masz przy sobie wiadro wody, dzięki któremu sama możesz pokonać płomienie. Oboje nauczyliśmy się, że wzajemna pomoc i przyjaźń mogą zdziałać cuda i że nieważne, czy jesteś biednym człowiekiem, czy bogatym; liczy się to, co masz w sercu.-Te właśnie słowa doprowadziły mnie do płaczu wzruszenia, a zarazem smutku. Poczułam, że nareszcie mam osobę, która pozwoliła mi przy sobie zdjąć maskę i wyjść na chwilę z teatru. Teraz muszę wyzwolić innych, którzy tam zostali i uratować budynek przed spaleniem. Ale czy to oznacza, że muszę się z Teo teraz rozstawać? Czy już nigdy go nie ujrzę? Od tych pytań w głowie, na płacz mi się zbierało jeszcze bardziej.

-Dziękuję ci! Dziękuję ci z całego serca! Nigdy nie spotkałam tak dobrodusznego człowieka, jak ty! Wiedz, że kiedykolwiek zobaczę cię w niedoli, pomogę ci, a gdy będziesz sam, stanę obok ciebie i otrę łzy. Zrobiłeś dla mnie tak wiele, ale czy... czy będę mogła... cię kiedyś jeszcze spotkać?-Teo uśmiechnął się do mnie.

-Oczywiście, że tak! Nigdy bym nie pozwolił na całkowite rozstanie. Za bardzo cię polubiłem, by teraz cię tak zostawiać.-Rzekł.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania