Poprzednie częściZamaskowana Rozdział 1: Pomoc

Zamaskowana Rozdział 9: Sen czy jawa?

Ale miałam jeszcze jedne plany. Nie zamierzałam mieszkać z nimi, bo wiedziałam, że mogę przywrócić moich prawdziwych rodziców, a oni byli dla mnie ważniejsi. Pobiegłam więc na cmentarz. Tam znalazłam dwa nagrobki obok siebie. Tam leżeli moi rodzice. Chwyciłam sprej życzeń i wypsikałam dwa groby. Zamknęłam oczy, gdyż jakiś blask pojawił się przede mną. Pomyślałam jeszcze sobie "niech życie będzie, jak dawniej, niech rodzice żyją". Gdy otworzyłam oczy, leżałam w łóżku, otulona miłą i miękką kołdrą w pokoju o żółtych ścianach. Coś mi to przypominało. Tak wyglądał mój pokój w moim dawnym domu z prawdziwymi rodzicami. Wszystkie meble były na swoim miejscu. Wstałam, rozciągnęłam się, gdyż czułam, jakbym spała długo... Naprawdę długo... Czy to możliwe? Czy to wszystko to był tylko sen. Nie... Nie możliwe... Szybko sięgnęłam do kieszeni po sprej życzeń. Nie było go. Czy to znak, że Teo też był wytworem mojej wyobraźni? Czy nie spotkam go już nigdy? Czy to wszystko to naprawdę tylko mój sen? W sumie cieszę się, że to tylko sen, bo nie chciałabym mieć takiego życia, ale z drugiej strony, Teo... Był moim najlepszym przyjacielem. Nawet w tym śnie, pomógł mi. To jest przyjaźń, na jaką każdy zasługuje, a mi odebrano ją w tak niemiły sposób. Czuję się, jak Alicja z krainy czarów; niby przeżyłam w śnie dużo złych rzeczy, a jednak miałam dużo przygód i przyjaciela, którego straciłam wraz ze snem. Do mojego pokoju weszła pewna pani o rudych, długich włosach i żółtej sukience. Była to moja mama, moja prawdziwa, najukochańsza mama. Podbiegłam do niej i objęłam ją w uścisku. Ta spojrzała na mnie, najpierw lekko zdumiona, potem jednak z miłością i również mnie przytuliła.

-Musisz iść do szkoły... Już 7:00.-Powiedziała miło i łagodnie. Ja nie byłam z tego faktu zadowolona. Chciałam nacieszyć się widokiem mamy, a nie odchodzić teraz. Ale cóż zrobić... Wiem jedno; mój sen nauczył mnie dużo. Teraz wiem, że nie ważne, ile pieniędzy masz, ważna jest miłość i dobroć wobec innych. Nie jest istotne, ile biżuterii zdobi twoje ciało. Liczy się to, co jest w sercu. Tak więc chwyciłam plecak z książkami, włożonymi już tam i wybiegłam z domu. Miałam tylko pół godziny na dotarcie do szkoły. Pobiegłam na przystanek autobusowy i wsiadłam do autobusu, który już przyjechał. Gdy dotarłam na miejsce, weszłam do budynku szkolnego. Wszystko wyglądało tak wspaniale po tym śnie. Nawet szkoła zdawała się być milsza. Nagle podszedł do mnie pewien chłopak. Był on w moim wieku najpewniej i do złudzenia przypominał Teo. Ten fakt tak mnie ucieszył, że aż łzy szczęścia pojawiły się w moich oczach. Czy to on? Czy ja nie wyśniłam go sobie?

-Hej, jestem tu nowy... -Rzekł. Był to głos ten sam, co Teo, z tą samą łagodnością.-Okazuje się, że będziemy razem w klasie. Może byś mnie wprowadziła, proszę... -Jego prośba brzmiała tak miło, jakby proponował mi coś, a jako iż w moim śnie pomógł mi, więc i ja mu pomogę. Nauczyłam się, że każdy potrzebuje czasem wsparcia i ja też... Sama na własnej skórze doznałam uczucia braku pomocy i przyjaciół. Całą szkołę znałam tak dobrze, że aż sama się sobie dziwiłam. Teraz jednak zadzwonił dzwonek. Szybko pochwyciłam rękę Teo i oboje pobiegliśmy do sali lekcyjnej od matematyki. Na lekcji nie mogłam normalnie myśleć. Ciągle miałam w głowie sen, który mi się ukazał tej nocy. Zawsze będę pamiętać ten sen i nigdy nie zostawię nikogo w potrzebie. Ten sen to pewno była przestroga, żebym zawsze była uczynna i pomocna i żebym była bardziej empatyczna i miał rację. Żadne z nas nie powinno cierpieć. Jesteśmy ludźmi, którzy żyją na tej samej planecie, w tym samym wymiarze i powinniśmy się wspierać nie zależnie od ilości pieniędzy. Szkoda, że istnieją ludzie, którzy tego nie rozumieją. Ja natomiast nawet takim pomogę zawsze. Nie ważne, ile stracę, ważne by pomóc ludziom. Kiedyś spotka każdego z nas sąd ostateczny, a wtedy wyda się, czy byliśmy wystarczająco dobrzy. Dostaniemy nagrodę albo karę. Nagroda to przyjaciele, jakich zdobyliśmy tutaj na Ziemi i rodzina, która nigdy nas nie opuści, choćby i nawet świat się palił i walił. Karą będzie utrata tego wszystkiego. Najtrudniejszą decyzją jest pytanie: "Czy chcę mieć komfortowe życie, czy może dobre życie z bliskimi?". Takie pytanie nasuwa nam się, kiedy mamy konkretne plany na przyszłość. Zastanówmy się wtedy, jak chcemy żyć, a nasz własny mózg może nas naprawdę zaskoczyć...

 

To już koniec opowieści. Mam nadzieję, że się podobało... Nie planuję więcej części na razie...

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania