Poprzednie częściZanim nadejdzie śmierć

Zanim nadejdzie śmierć cz.9

Rano nie obudziły mnie promienie słoneczne ani ćwierkanie ptaków. No kurwa, chciałabym...

Zamiast tego ktoś wparował do mojego pokoju a mianowicie była to Oliwia.

- Co tu się odjebało? - zapytała szeptem.

Spojrzałam w stronę pustego miejsca obok mnie na łóżku. Następnie wzrok przeniosłam niżej, napotykając się z śliniącym się Wojtkiem na podłodze który jakby nigdy nic słodko spał.

Wyszłam z nią z pokoju i skierowałam ją do kuchni.

Opowiedziałam jej całą wczorajszą historię, widząc jak dziewczyna z zaciekawieniem i nutką złości słucha mnie.

Następnie odezwała się:

- Utnę mu głowę przy nogach... no co za debil!

Znowu się naćpał?!

- Na to wygląda, ale chyba miał do tego powód.

- I co?! Za każdym razem jak coś się stanie to będzie ćpał? On musi radzić sobie z takimi sprawami w sposób naturalny, jak na człowieka przystało - prychnęła.

- Może potrzebuje pomocy specjalisty? - zapytałam.

- On i lekarz? Żartujesz? Ostatnio u lekarza był jak miał 6 lat... w dodatku był wtedy chory na zapalenie płuc. Nienawidzi nieznajomych ludzi. On woli gadać z przyjaciółmi ale nie na takie tematy...

- No to nie wiem... coś musimy wymyślić... - odparłam.

Do pokoju wszedł Antek, który wyglądał na przygnębionego.

- Hej - mruknął ledwo słyszalnie.

Podszedł do blatu z zamiarem zrobienia sobie prawdopodobnie kawy. Pewnie by mu to wyszło, gdyby nie to, że do kubka w którym była reszta kisielu, zaczął nalewać wrzątku.

- Chłopie co ty robisz? - zaśmiałam się wraz z Oliwią.

Antek szybko ogarnął co się dzieje i zaprzestał tej czynności.

- Kurde, nie wyspałem się - ziewnął przeciągle. - Nie widzieliście może Wojtka?

Mina od razu mi się zmieniła. Ale nie wiem na jaką. Z jednej strony przypomniał mi się widok leżącego go na podłodze a z drugiej jego zachowanie...

Tak chyba pozostaje obojętna.

- Znajdziesz go w pokoju naszej Zuzy - zaśmiała się Oliwia.

- Co?! - zapytał głośno. - Co on znowu zrobił?

- Nic, chciał po prostu u mnie spać - wzruszyłam ramionami.

Wiem, że w pewnym sensie skłamałam. Albo nie. Nie powiedziałam całej prawdy.

Mam jakąś wewnętrzną potrzebę chronienia honoru i dupy bruneta. Niewyjaśnione prawda?

- Nie wierzę, ale na pewno się dowiem - powiedział dumnie. - Dobra, ja spadam do sklepu. Chcecie coś?

- A mogę jechać z tobą? Tak dawno nigdzie nie byłam... - zapytałam.

- Tak, tylko proszę abyś ubrała coś innego niż piżamę - przeszedł mnie wzrokiem przez co po ciele przeszły mi ciarki. - No chyba, że chcesz jechać w piżamie z jednorożcem i spodenkami w kropki... - zaśmiał się.

- Haha, śmieszne - przewróciłam oczami i udałam się do swojego pokoju.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania