A niech to! ~cz 1 ~

Zawsze moja drużyna wygrywała zawody, co bardzo mnie to cieszyło. Byłam z mojej grupy niezwykle dumna. Nie sądziłam jednak, że przez mały błąd możemy stracić godność. Zresztą sami zobaczcie jak to było.

 

Była siódma. Z ociąganiem przewróciłam się na drugi bok, patrząc na zegarek. Byłam całkowicie pewna, że zaraz mama wejdzie do mojego pokoju i zacznie nucić pod nosem piosenkę, która denerwuje mnie prawie codziennie. Dziś było zupełnie inaczej. Od samego rana panował chaos ( mi to było obojętne, ale to już mnie zaniepokiło) Szybko zeszłam na dół i co widzę? Mój pięcio letni brat skacze po wersalce cały w czekoladzie, a tata próbuje wcielić się w domowe obowiązki mamy. Widać było po nim, że po prostu nie ogrania.

- Cześć, pomóc Ci trochę? - zapytałam podchodząc do niego.

- Nie, nie trzeba. Usiądź przy stole, a ja zaraz podam Ci śniadanie. Powinno smakować... - powiedział łagodnym głosem tata.

- Emm, Ok. Zawołam Brayana.

- Tato, gdzie mama? - zapytał, siadając obok mnie.

- W pracy. Marinette, pośpiesz się troszkę. Dobrze? Nie możesz spóźnić się do szkoły... ( tacie też przeszkadza komórka leżąca na stole, przy jedzeniu.)

- Dobrze, dobrze.... Już idę.

Idąc chodnikiem rozmyślałam nad tym, jak tata poradzi sobie z tym wszystkim. Szybko skręciłam w prawo i natknęłam się na moje przyjaciółki - Meggy i Mary.

- Cześć Marinette! Mamy nadzieję, że nasz kapitan dobrze się wyspał ? - zapytała moja najlepsza przyjaciółka.

- Cześć Meggy. Tak, trochę się przespałam ale nie za długo. Przez ten dzisiejszy hałas, panujący w całym moim domu. A wszystko to za sprawą wyjścia mamy na osiem godzin... - westchnęłam.

- Ach, dziś jest nasz najważniejszy dzień. - powiedziała z radością Mery.

- Hm? Jaki? Dziś jest środa, taka jak każda inna. ( przynajmniej ja tak uważam, ale nie chciałam żeby przeżywały ten dzień aż tak bardzo)

Kiedy doszłyśmy do szkoły zobaczyłyśmy pana od matematyki i stojących przy nim tłum ludzi. Byłyśmy niemal przekonane iż przed szkołę wybiegnie pani dyrektor bo takie nietypowe spotkania zazwyczaj odbywały się na polu.

- Jeśli pan od matmy stoi właśnie na środku to kto będzie nas uczył? - zapytała ze zdziwieniem Meggy.

- Zapytaj się raczej jego Myślę, że ten pan będzie co kolwiek wiedział. Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy weszliśmy do klasy.

- A teraz będzie najgorsze. - pomyślała Mary, podchodząc do swojej ławki.

- Zapiszmy temat dzisiejszej lekcji. Jest jakiś ochotnik, który rozwiąże nam pierwsze zadanie?

- Nikt? W takim razie po proszę Ciebie. Jak masz na imię? - zapytał, podchodząc do mojej ławki.

- M...Marinette. - odpowiedziałam nie pewnie.

- Chodź do tablicy. Spokojnie nic Ci nie zrobię. - powiedział łagodnym głosem.

- No tego to ja nie wiem... - pomyślałam w duchu, wstając z krzesła.

- PS, weź mój podręcznik - szepnęła do mnie Meggy. ( chodziło jej pewnie o zeszyt)

Szybko upłynęła nam ta lekcja, chodź przez drugą połowę lekcji myślałam, co tym razem wymyśli pani na WF - ie.

Błyskawicznie zeszliśmy do szatni i zaczełyśmy się przebierać w odpowiedni strój. Miałyśmy jeszcze piętnaście minut przerwy, więc rozmawiałyśmy trochę. I znów rozległ się odgłos dzwonka, kończącego przerwę, więc musieliśmy zostawić swoje telefony w kantorku i ustawić się na korytarzu w dwu szeregu, jak to zawsze bywa na WF - ah. Ze spokojem weszliśmy na salę gimnastyczną i po zgłaszanym przez Suzan rapordzie usiedliśmy na podłodze, a nasza pani stała tak, jakby chciała przekazać nam jakąś bardzo ważną informację.

- Oho, zaraz zacznie się kazanie... - szepnęła Nessy do Vanessy.

Pani Brzozowska niestety słyszała słowa mojej koleżanki dlatego też się zmieszała. Nie mniej jednak powiedziała nam o co chodzi?

- Słuchajcie uważnie. Za pięć tygodni będą zawody, więc podzielę was na grupy i wybiore kapitanów. Musimy się bardzo starać, żeby w tym roku również wygrać. - oznajmiła.

- Dobrze, Marinette, Meggy, Mary, Suzan i Nessy będziecie pierwszą grupą. Vanessa, Sally, Kenedy, Harley i Janet będą drugą grupą. Jeżeli chodzi o kapitanów, to będą nimi Marinette i Sally. - dodała, wskazując palcem na obie dziewczyny.

Po skończonych lekcjach udałyśmy się do swoich domów.

- Do zobaczenia jutro, Marinette!

- Pa, Meggy. Wyśpij się dobrze. - powiedziałam, żegnając się poczym weszłam do domu.

 

PS. Sorry za błędy ( jak są)

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Nekociaq 10.09.2016
    Póki co nie oceniam, ale zapowiada się nieźle :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania