Poprzednie częściCztery Moce - Rozdział I

Cztery moce - Rozdział IX

Daję jeszcze spis bohaterów na prośbę osoby, która skomentowała moje opowiadanie.

 

Tata Dawida - Bill - Blond włosy mężczyzna i piwnych oczach.

Tata Paula - Tony - Mężczyzna o ciemnych włosach z piwnymi oczami.

Mama Oliwi - Shauna - Rudowłosa kobieta o zielonych oczach.

Mama Lili - Lisa - Szatynka o kręcących się włosach. Niebieskooka kobieta.

Dawid - Blond włosy chłopak o niebieskich oczach.

Paul - Nastolatek o ciemnych, niesfornie ułożonych włosach i piwnych oczach.

Oliwia - Szesnastolatka o rudych, kręconych włosach. Ma zielone oczy.

Lili - 15/16 -latka o blond włosach z niebieskimi oczami.

 

Rozdział IX

Lili obudziła się w małym, czarnym pokoju bez okien. Leżała na wygodnym łóżku, przykryta do połowy. Nie mogła się ruszać. Każdy ruch wywoływał ogromny ból. Dziewczyna leżała i wpatrywała się w sufit przypominając sobie co się stało. Pamiętała. Ktoś ją potrącił! Słyszała trzaskanie kości. Spojrzała delikatnie w dół i zobaczyła zakrwawioną bluzkę. Poruszyła prawą ręką. Chciała poruszyć lewą, skrzywiła się z bólu. Jedyne co mogła to krzyczeć i wołać o pomoc lub czekać. Wybrała drugą opcję. Nagle usłyszała tupot czyichś stóp. Udała nieprzytomną. Zamknęła pośpiesznie oczy i starała się oddychać głęboko bez drżenia.

- Max co żeś do cholery zrobił!

- Ale to nie moja wina, ta dziewczyna sama wpakowała mi się pod auto.

- Zamknij się! Powinieneś jechać z nią do szpitala, prawdopodobnie ma chyba złamaną lewą rękę i prawą nogę. Ma chyba też zwichnięty prawy bark! Po co do jasnej anielki z nią tu przyjechałeś?! - Facet wydawał się nieźle wkurzony. Lilka po głosie dała ma z jakieś 17 lat. - Cholera! Jest nieprzytomna dwanaście godzin. Ma szczęście, że żyje. - Dziewczyna się wystraszyła. " Co jestem nieprzytomna dwanaście godzin?! Która jest godzina? Mama się pewnie niepokoi." Poruszyła się lekko i niespokojnie. Chłopcy zauważyli ten leciuteńki ruch. Jeden podszedł do niej. Ona nadal udawała nieprzytomną, myślała, że może się jeszcze czegoś dowie.

- Powinna już się wybudzić. Dostała leki uspokajające i przeciwbólowe, ale one przestały już dawno działać. James nie podałeś jej tego za dużo? - Chłopak przemówił do swojego kompana łagodnie. Lili pomyślała, że raz kozia śmierć! Może coś się stanie. Lekko się poruszyła i pomalutku otworzyła oczy. Zrobiła minę bardzo zaskoczonej i obolałej.

- Gdzie ja jestem, co ja tu robię?

- Dzięki Bogu, Ty żyjesz i mówisz! - odezwał się chłopak, który klęczał przy niej. Max. Lilka od razu zauważyła jaki jest przystojny. Miał brązowe włosy z niesfornie opadającą grzywką na czoło. I oczy, błękitne, ciepłe oczy.

- No tak, ale co ja tu robię? Potrąciło mnie auto i ...

- Tak wiem to byłem ja, przepraszam.

- Cooo? Powinnam jechać do szpitala. Wszystko mnie boli...

- Spokojnie, ale w tym stanie nigdzie nie pojedziesz.

- Czemu? Moja mama się niepokoi! Która jest godzina? Kim wy w ogóle jesteście?!

- Nie obawiaj się nie zrobimy ci nic złego. Jest godzina 22:30. My jesteśmy zmienn...

- Nie mów jej Max! Może być niebezpieczna! - James jak oparzony zaczął gadać coś od rzeczy. Dziewczyna przerzuciła na niego wzrok. Wyglądał jak zwykły nastolatek, ale miał coś w sobie drapieżnego, niepohamowanego. Miał zielone oczy i czarne włosy.

- James uspokój się. Po pierwsze nie może być niebezpieczna! Nie w tym stanie. Po drugie jak coś to wymarzymy jej pamięć.

- O nie! - Lili przeciągle westchnęła. Chłopaki od razu przenieśli na nią zdziwione spojrzenia. - Wy jesteście Lealiami, prawda?

- Co? Nie! Jesteśmy zmiennokształtnymi. Tak naprawdę to może 1/4 Lealia. A tak poza tym skąd o nich wiesz? Kim TY jesteś?

- Jak wy jesteście zmiennokształtnymi?

- Nie odpowiedziałaś na nasze pytanie. - Chłopak przecząco pokręcił głową. - Jesteś Lealiem?

- Szczerze mówiąc nie wiem wiem, że chyba był nim mój ojciec. - Lilka zrobiła trochę obolałą miną. Zauważyła troskę w oczach Maxa.

- Jak to nie wiesz? Co potrafisz robić, może tak zapytam? No nie wiem wymazujesz pamięć, latasz, rozmawiasz ze zwierzętami? - Tym razem odezwał się James. W jego oczach było widać iskierki zdumienia i ciekawości.

- Nie nic z tych rzeczy. - Lilka podniosła swoją zdrową rękę i podrapała lekko się po włosach. - Umiem panować nad wodą... A raczej uczę się. Mam swoich przyjaciół, którzy już potrafią panować nad resztą żywiołów... - przerwała widząc zaskoczenie malujące się na twarzach obu chłopców. - No co, co się tak patrzycie?!

- O matko... No to mamy poważne kłopoty. Ile masz lat?

- Jutro kończę szesnaście, a co ?

- Ile lat twoi znajomi? - Max wydawał się lekko przestraszony.

- Mają już pełne szesnaście... - James wydał głuchy jęk i podszedł do dziewczyny.

- Cholera no to mamy kłopoty! - Chłopak o zielonych oczach wstał i zaczął przechadzać się po pokoju.

- Czemu co jest? Chłopaki mówcie co jest grane! - Lili pomalutku wstała i usiadła na łóżku czuła się lepiej i ... dziwnie zdrowiej. Mogła poruszać lewą ręką! Nogi miała jeszcze ciężkie i obolałe, lecz chyba mogła na nich stanąć. Na razie nie próbowała tego robić.

- Jeżeli nie będziesz w dniu swoich szesnastych urodzin ze swoimi znajomymi i mentorami, mogą dziać się duże rzeczy i nie będą przyjemne. - James był jakby w innym świece, wzrok miał utkwiony w jednym punkcie.

- Na przykład jakie? - Lili wystraszyła się nie na żarty.

- Nie wiem. Raz tylko zasłyszałem co nie co. Nawet nie wiem czy to prawda, więc nie będę cię straszył. Mam takie jedno pytanie.

- Słucham?

- Czy mogłabyś nam coś zademonstrować?

- Ale ja się jeszcze uczę, mogę nad tym nie zapanować...

- Prosimy - Tym razem i Max był bardzo zaciekawiony.

- Dobrze spróbuję, ale nic nie obiecuję. A i mam jeden warunek. Wy potem opowiecie mi o sobie. - Chłopaki pokiwali głowami. Lili rozluźniła wszystkie mięśnie i skupiła się na cichej bryzie krążącej jej po głowie. Wyobraziła sobie małe strumyczki dookoła jej ciała. Dała pochłonąć się wodze. Nagle ból zniknął jak ręką odjął. Chciała tańczyć, grać, śpiewać. Otworzyła szerzej oczy, oczywiście zauważyła, że jej pięcioramienna gwiazda na nadgarstku mieni się. Ale zwróciła większą uwagę na to, że tak jak sobie to wyobrażała woda krążyła wokół jej ciała. Dziewczyna pomału wstała i zaczęła strzelać strumyczkami wody. W całym pokoju zrobiła się jasno i przyjaźnie. Największą uwagę skupiła na tym, że nie ma złamanej ręki, ani nogi. Czuła się jak nowo narodzona. Max i James wpatrywali się w nią w osłupieniu, zaciekawieniu, przestrachu i czymś jeszcze czego Lili już nie zauważyła. W mgnieniu oka wszystkie siły ją opuściły i dziewczyna osunęła się na podłogę. Szybciej, niż jej się zdawało Max do niej doskoczył i złapał ja przed upadkiem. Była mu wdzięczna. Pomału chłopak doprowadził ją do łóżka. Usiadła, potem położyła się i nawet nie wiedziała kiedy usnęła.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Honey 22.03.2015
    "Powinieneś jechać z nią do szpitala, prawdopodobnie ma chyba złamaną lewą rękę i prawą nogę. Ma chyba też zwichnięty prawy bark!"-Nie powinnaś w zdaniach obok siebie powtarzać "chyba" Jeszcze jedna uwaga :"prawdopodobnie ma chyba ..."-jeśli piszesz "prawdopodobnie",to nie pisz już "chyba" w tym samym zdaniu.-Albo jedno,albo drugie. Zachowanie bochaterów wydaje mi się trochę dziwne.Takie...nieprawdziwe...czaai niedojrzałe? " Miał szatynowe włosy z niesfornie opadającą grzywką na czoło. "-Szatynowe?Jeśli już,to; "Był szatynem.Jego niesforna grzywka opadała na czoło."Co mogę powiedzieć o pomyśle?Hmmm...Całkiem ciekawy,chociaż drażnią mnie opowiadania w którym wszyscy są piękni i idealni,bo wtedy wydają się....NIE wydają się zbyt...ludzcy.Moim zdaniem opowiadania z idealnymi bochaterami nie są zbyt ciekawe.Myślę,że pwinni mieć też CZASAMI jakieś wady,ponieważ wtedy wydają nam się blizsi.Przecież nie ma czegoś takiego,jak idealny człowiek.Nie chcę Cię oczywiście zniechęcać.Trenning czyni mistrza.Pamiętaj.Zobaczymy,co będzie dalej. ;)
  • Mrs.Darkness 22.03.2015
    Dzięki, będę uważać,w końcu to pierwsza taka moja powieść, więc mam zamiar słuchać innym rad ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania