Poprzednie częściDawno, dawno temu.... Rozdział 1

Dawno, dawno temu.... Rozdział 8

Od uwolnienia Grahama z rąk tej zołzy minęły już 2 tygodnie. Mama zadzwoniła do mnie od razu, gdy przyjechał. Była nim zachwycona, ponieważ zaczął jej pomagać, więc od razu się dogadali. Coś czuję, że za bardzo mogą się dogadać. Ale cóż, są dorośli i mogą robić co im się żywnie podoba. I co z tego, że są z różnych światów.

Regina nie chce wybrać Emmy na nowego szeryfa, ponieważ dobrze wie jak to się skończy. Szybciej ściągnięta klątwa i więzienie dla niej do końca życia razem z odebraniem mocy przeze mnie. Dlatego stara się mnie jak najbardziej unikać, ale wychodzi jej to jak najgorzej. A Mroczny...… szczerze, on ma wszystko w gdzieś. Tak, on w ogóle nie myśli o ściągnięciu klątwy, ale chce mieć moc. A już zwłaszcza moją.

Teraz była sobota, godzina 5 rano i poszłam biegać do lasu razem ze słuchawkami w uszach. Mam dzisiaj na 8, więc spokojnie zdążę. Biegałam równą godzinę po nierównym terenie i patrzyłam czy tutaj coś się zmieniło. Taki sam las jak tam. Było nawet podobne jeziorko, przy którym Robin mi się oświadczył i gdzie braliśmy ślub. Tak, stare dobre czasy. A już zwłaszcza piękne. Miałam już zawracać, kiedy coś bardzo ważnego przykuło moją uwagę. Rzeźby czterech moich zwierząt, których wybrałam na swoich pomocników. Podeszłam do nich powoli ściągając słuchawki i zaczęłam na nich patrzeć z każdej możliwej strony. Tyle wspólnych przygód, misji.... Stanęłam przed rzeźbą z zamrożoną sową śnieżną. Eyes. Wiem, oryginalne imię, ale była moimi oczami. Kiedyś ona nie widziała i uleczyłam ją. Przez co straciła tyle piór, które utworzyły maskę. Kiedy leciała i było jakieś niebezpieczeństwo widziałam to, co ona. Kolejny był lis stojący na tylnych łapach. Nazywa się Speedy. To lis, który potrafił biec tak szybko, że potrafił robić portale do innych krain. O mały włos nie stracił tylnej łapy przez swoją głupotę. Chciał przeskoczyć na drugą stronę terenu, a w przepaści były cierniste krzewy. Udało mi się go wyciągnąć za pomocą magii. Kolejne zwierzę to lwica, który miała otwarty pysk symbolizujący niebezpieczeństwo. To Nala, królowa i zarazem żona króla Simby. Biedaczka uciekała przed bizonami i trafiła do naszego wymiaru, gdzie prawie umarła. Ratowałam ją równe 4 godziny, ponieważ czary nie wystarczyły. Trzeba było zrobić odpowiedni eliksir, który ma tylko i wyłącznie Rafiki. Razem ją ocaliliśmy i stała się moją najbliższą przyjaciółką. Jej mąż i córeczka, Kiara odwiedzali ją co miesiąc lub ona za pomocą Speedy'ego przybywała do swojej rodzinnej krainy. Jej dar ode mnie to głośny ryk symbolizujący zagrożenie. Ostatnia rzeźba to klacz. Moja najwierniejsza przyjaciółka, pomocniczka....bohaterka. Nazywa się Promise. Była kiedyś klacz księcia James'a, ale się nią szybko znudził i zamknął w celi, gdzie nikt jej nie karmił i nie poił. Żyła tak przez 3 miesiące, aż mnie nie złapali i zamknęli. Oddawałam jej swoje jedzenie i picie przez co nabrała siły. Była świadkiem tego, co ten łotr mi robił. Później uciekła, gdy miała wystarczająco siły. Wróciła w samą porę, gdy ON chciał mnie znowu upokorzyć i skrzywdzić. Od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. Nazwałam ją Promise, ponieważ dotrzymała obietnicy i mnie uwolniła. Żadnemu facetowi nie ufa, tylko mężowi i synkowi. Reszty nie za bardzo. Przełknęłam cicho łzy i delikatnie ją pogłaskałam po zimnym łbie.

- Wytrzymajcie jeszcze chwilę. Już za niedługo będzie bezpiecznie. - szepnęłam do nich z delikatnym uśmiechem.

Tworzyli idealny krąg, w którym pilnowali mojej komnaty. Tak, strzegą wejścia do niego. Mam tam swoje księgi, mapy, eliksiry i ingrediencje. Nikt tam nie może wejść, tylko ja. Widziałam wejście, ale nie mogą tam wejść, ponieważ nie mam pełni mocy. Cicho westchnęłam i odwróciłam się, by odbiec w stronę mojego domu. Czułam na sobie czyiś wzrok, więc zaczęłam się ostrożnie rozglądać, ale nikogo nie zauważyłam. Zadzwoniła do mnie Emma mówiąc, że czeka na mnie pod domem razem ze swoim synem.

- Będę za 5 minut. Klucz jest pod wycieraczką, więc się rozgośćcie. - odparłam dysząc przez słuchawkę.

Rozłączyłam się i przyspieszyłam kroku. Słyszałam szelest liści wokół mnie, ale wiatr nie wiał. To dziwne. Przyspieszyłam kroku i byłam już pod domem. Weszłam tylnym wejściem, gdzie Emma stawiała wodę na kawę lub herbatę, a Henry siedział przy stole i wyciągał zeszyt, w którym narysował jakąś mapę.

- Co tak wcześnie? Nie powinniśmy zbierać się do pracy? - spytałam zaskoczona wyciągając z lodówki wodę.

- Regina nas zwolniła- powiedziała bez ogródek Emma wsypując kawę do kubka - Powiedziała, że ktoś inny będzie szeryfem. Niejaki Sydney Glass. Ten reporter.

Słuchałam tego zdzwiona i wściekła. Jak ona mogła coś takiego zrobić? Odłożyłam zła butelkę na stół i zaczęłam gorączkowo myśleć.

- Musi być jakiś paragraf, w którym pisze, że tylko i wyłącznie szeryf może się zwolnić lub zwolnić podwładnego - powiedziałam zamyślona wyciągając z salonu laptopa i siadając koło Henry'ego.

- Sprawdzałam. Mary podpowiedziała, byśmy zrobili głosowanie. Też tak uważa Gold. Poprosił, byś do niego zajrzała, bo chce ci coś pokazać.

Podniosłam zaskoczona wzrok. Czemu niby chce znowu ze mną porozmawiać? Chłopiec chrząknął i na niego spojrzałam. Szepnął, że to sprawy "PAKTU". O nie, co wykombinował?

- Dobra, w takim razie....skoro mamy przymusowy urlop to się do niego przejdę i porozmawiam z Gold'em. Na pewno na ciebie zagłosuję, bo jesteś moją przyjaciółką i masz większe doświadczenie. A Glass'a chętnie odwiedzę tak samo jak Reginę.

- Na pewno się ucieszy - zachichotał Henry - Patty, napisałem ci mój plan ściągnięcia klątwy. Na pewno to przemyślisz lub zrobisz prościej.

Emma spojrzała na mnie znacząco, ale ją zignorowałam. Będę musiała porozmawiać też z Archiem i poprosić go o to, co powiedział Henry. Muszę to przeanalizować i lepiej skupić się na misji. Poprosiłam, by zostawił kartkę na stole i poszłam się przebrać w normalne ciuchy i poszłam się przebrać. Zostawiłam ich w domu i poszłam do Mrocznego, by z nim porozmawiać. Na ulicy były porozwieszane ulotki i plakaty, by głosować na Emmę lub Sydney'a. Jestem ciekawa, ile osób na kogo zagłosuje. Weszłam do lombardu, w którym stał Gold i przeglądał jakiś dokument. Pakt do podpisania.

- Zanim zaczniesz cokolwiek tłumaczyć, odpowiedź brzmi nie - powiedziałam poważnie i podeszłam do niego pewnym krokiem.

- Jak zwykle zacięta na jakąkolwiek zabawę - powiedział z krzywym uśmieszkiem patrząc na mnie spod paktu.

- To nie była zabawa. To była walka o cudze życie - wyprostowałam stojąc przy nim ze złożonym rękami - Po co ten pakt?

- By ci coś uświadomić. Coś, o czym zapomniałaś przed rzuceniem tej klątwy. - rzekł i podał mi ten pakt.

Wzięłam go i zaczęłam dokładnie czytać. Tak, doskonale pamiętam ten pakt. Został stworzony przeze mnie i podpisany przez niego. Dokładnie pisze, że albo ja albo Emma zostaniemy w tym przeklętym mieście inaczej będzie więcej niebezpieczeństwa. mam rodzinę w dwóch światach i nie chcę jej zostawiać.

- To jest granie na emocjach, Rumplesztyk - zauważyłam beznamiętnie oddając mu pakt.

- Wiem. Ale coś nie jesteś wzruszona. Czyżbyś coś już wymyśliła czy grasz twardą Strażniczkę? - spytał zaciekawiony.

- Na serio myślisz, że zostawię obie rodziny? - spytałam poważnie - Pamiętasz mitologiczną Persefonę?

Nic nie powiedział, tylko zaczął mrozić mnie wzrokiem.

- Widzę, że wiesz, o czym mówię. Będę taka jak ona lub lepsza. Nauczę Emmę wszystkiego, czego potrzeba, a później wrócę ze zdwojoną siłą do walki z wami. Dobrze wiesz, że nie poddaję się tak łatwo.

Już miałam wychodzić, kiedy powstrzymał mnie tymi zdaniami.

- Tak, pamiętam. A już zwłaszcza tego księcia. Ile u niego byłaś? 4 miesiące?

Odwróciłam się do niego wściekła i wysyczałam.

- On był zaślepiony pożądaniem. Wy robiliście to umyślnie mszcząc się na czymkolwiek popadnie.....

- Na serio? Bo on przychodził do mnie i się chwalił, co zrobił. - powiedział z chamskim uśmieszkiem.

- Faktycznie jesteś potworem - warknęłam ze łzami w oczach i wybiegłam z lombardu.

Płakałam jak bóbr przechodząc koło ludzi. Patrzyli na mnie zaskoczeni i zaciekawieni, ale nie zwracałam na nich uwagi. Szłam prosto przed siebie, czyli do domu. Akurat nikogo tam nie było, więc mogłam dalej płakać, ile wlezie. Ściągnęłam sweter i walnęłam go byle jak na sofę i poszłam do kuchni napić się kawy. Zauważyłam, że na stole leży kartka od młodego. Wzięłam ją i zaczęłam czytać. Tak, za skomplikowane. Ktoś musi zapaść na klątwę snu, by zaczęła wierzyć. Zalałam kawę i skierowałam się do swojego pokoju. Już byłam na schodach, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Odłożyłam kawę na szafkę i poszłam otworzyć. Stała tam Mary.

- Widziałam jak wyszłaś zapłakana od Golda - powiedziała zmartwiona przytulając mnie.- Co się stało?

Wpuściłam ją i powiedziałam, że Gold przypomniał mi pewien zły okres z mojej przeszłości. Siedziałyśmy w salonie i trochę poplotkowałyśmy. Opowiadała też o tym, że kocha David'a. Tak, kocha swojego męża. W tym świecie to mąż kogoś innego, dokładnie to córka króla Midasa, mojego bliskiego przyjaciela. Niestety, nie ma go w tym świecie. Mary wyciągnęła w pewnym momencie z torebki ulotkę z dwoma nazwiskami. Zaznaczyłam nazwisko Emmy i oddałam ją z uśmiechem

- Nie zawiodę przyjaciółki. - powiedziałam - Rozstrzygnięcie ma być dzisiaj?

- Tak, za dwie godziny. Pójdziemy do baru na ciasto?

- Jasne - odparłam - A tak z czystej ciekawości...Nie szukacie sekretarki w szkole? - spytałam wychodząc z domu i zamykając drzwi na klucz.

- Nie, ale pan Spencer, prokurator szuka sekretarki. Pytał się o ciebie?

Kiedy to usłyszałam, zacięłam się mocno kluczem w prawą dłoń, że poleciała stróżka krwi.

- Nic ci nie jest? - spytała wystraszona Mary chwytając mnie delikatnie ze skaleczoną rękę.

- Nie, nic. Wybacz, ale nie chcę u niego pracować. Wolę być sekretarką szeryfa - przyznałam wyciągając ostrożnie chusteczkę z torebki.

Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć, ktoś mnie trącił ramieniem i wyszarpał zakrwawioną chusteczkę z ręki i poszedł. Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Dobrze - odparła wolno Mary podając mi kolejną chusteczkę - To chcesz sernik czy jabłecznik?

- Sernik. Z jabłecznikiem mam złe wspomnienia - odparłam idąc koło niej.

Minęły dwie godziny i poszliśmy na werdykt. Usiadłam z nią razem w drugim rzędzie. Po jej prawej stronie usiadł David, a koło mnie usiadł Archie. Za mną czułam przeszywający wzrok Mrocznego. Zignorowałam tego ostatniego.

- Pani jest Patricia Light? - szepnął psycholog.

- Tak, zgadza się. A pan jest psychologiem Henry'ego? - spytałam jak głupiutka dziewczyna.

- Tak - odparł - Słyszałem, że pani minimalnie odbiera mi robotę.

Uśmiechnęłam się skromnie i kiwnęłam głową, że tak.

-Ale to tylko sporadyczne przypadki - odparłam ze szczerym uśmiechem.

- Sporadyczne? Proszę bez takiej skromności. Najpierw Ruby i jej babcia, później szczera rozmowa z Grahamem, wspieranie przyjaciółek. Pani to czysty psycholog. I potrafi pani zrozumieć mojego małego pacjenta, Henry'ego. Jak pani to robi?

- Mam młodszego syna, który też ma takie ciekawe pomysły i wyobraźnię - przyznałam - Jak tylko tutaj przyjedzie, to na pewno będą mieli wspólny język.

- Ile pani synek ma lat, jeśli mogą spytać? - zapytał zaciekawiony.

Czułam również ciekawe spojrzenie od strony Mary i jej męża.

- 4 latka. W przyszłym miesiącu będzie mieć 5 - odparłam, kiedy szybko policzyłam.

David miał zadać jakieś pytanie, ale wtedy Regina zaczęła przemawiać. To dobrze, bo nie wiem czy normalnie odpowiedziałabym na resztę pytań. I tak to jest dla mnie bolesne. Słuchałam zaciekawiona wypowiedzi tego Sydney'a. To są ewidentnie słowa Reginy, tylko że w jego ustach. To nienormalne i wykorzystywanie swoich ludzi. Powinno to być karane. Wtedy wstała Emma i się ożywiłam. Mówiła prawdę i otwarcie, tak jak się powinno robić. A później powiedziała coś, co mną wstrząsnęło.

- Ten wybuch, co był w domu Reginy, to była sprawka Gold'a. Chciał mi pomóc, ale nie chciałam takiej pomocy, tylko słownej.

Odwróciłam się zła do niego, ale on tylko wstał i wyszedł kuśtykając. Czy on zawsze musi robić takie kłopoty? Odwróciłam się i słuchałam dalej. Kiedy skończyła zaczęliśmy klaskać, ale wyszła przed ogłoszeniem wyników. Pomogłam liczyć głosy razem z David'em.

- Nie wiedziałem, że masz synka. A jest może ojciec? - spytał zaciekawiony.

- Tak, jest. Starszy, ale mi to nie przeszkadza. - odparłam szczerze odkładając kartki na wzrastającą liczbę głosów na Emmę.

- Musiałaś mieć 17 lat, kiedy go urodziłaś?

Kiwnęłam głową, że tak.

- Przyjadą wtedy, kiedy dam im znać. Teraz nie mam czasu. Kiedy będę mieć urlop to przyjadą - dopowiedziałam kończąc liczyć głosy - No, wygląda na to, że Emma wygrała. - powiedziałam szczęśliwa.

Usłyszeliśmy stukot laski o podłogę, ale się nie odwróciłam. Byłam dalej na niego wściekła i nie chciałam z nim rozmawiać.

- Panie Nolan, mogę porozmawiać z panną Light? - poprosił Gold.

Bez słowa poszedł i zostaliśmy sami. Nic nie powiedziałam tylko odkładałam głosy do woreczka. Rzucił mi pod nos jakąś kartkę. Rozwinęłam ją i zaczęłam czytać. To kolejny pakt. Kiedy czytałam ją, bladłam z każdym słowem. On to napisał jak stał się Mrocznym, a podpisała go sama Regina.

- Jabłko i igła czekają u ciebie w szafce w kuchni. Zdecyduj ostrożnie, skarbeńku - szepnął mi do ucha i odszedł.

Jeden dzień odpoczynku, tylko tyle proszę.

 

Dwa dni później wstałam po 5 i piłam kawę oglądając te przeklęte przedmioty. Użyte na Aurorze i Śnieżce. Cicho westchnęłam i ostrożnie je odłożyłam do szafki, gdzie je znalazłam i poszłam ubrać się w coś normalnego. Byłam w pokoju, kiedy dostałam wiadomość od Emmy. "Zapraszam do pracy o 7 rano. Dużo papierkowej roboty dzisiaj". Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam się przebierać w formalny strój.

 

Mam do was pytanie...… Jaki wątek mam według was poruszyć, by było ciekawiej? Dziękuję, że czytacie moje opowiadanie

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania