Poprzednie częściPiekło to za mało - Prolog

Piekło to za mało - Rozdział XII

- Ashley, zaspałaś! Wstawaj już!

Przekręciłam głowę na drugą stronę i starałam się nie zwracać uwagi na bodźce z zewnątrz, ale nie udało mi się. Przetarłam więc leniwie oczy i spojrzałam na postać pochylającą się nade mną.

 

Włosy związane w niedbały kok opadały z lekkością na plecy, a wolne kosmyki okalały drobną twarz, dotykając również swoimi końcami mojej twarzy. Niebieskie oczy patrzyły na mnie ponaglająco, jednak w dalszym ciągu nie chciałam wstawać. Czułam się bezwładnie, tak, jakby najlepszym rozwiązaniem dla mnie było dalsze pozostawanie w pozycji leżącej.

 

- No już, już. - Ruszała ponaglająco rękami. - Śniadanie już na stole.

 

- Dobrze, wstaję — odpowiedziałam, choć tak naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. W sumie dobrze by było zostać.

 

- Nie przedłużaj, bo się spóźnisz.

 

Jak ona potrafiła o mnie dbać, tylko nie wtedy, kiedy akurat bym sobie tego życzyła. Ale cóż, wyglądało na to, że nie miałam wyboru. Zgramoliłam się więc z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki.

 

Gdy wróciłam do pokoju nadal tam była. Siedziała na zaścielonym już łóżku, podpierając się rękami. Wzrok utkwiony w suficie, nie zdradzał żadnych myśli.

 

- O co chodzi? - Wyrwana z zadumy, lekko wzdrygnęła się.

 

- Chciałam o czymś z tobą porozmawiać... ale już jest późno. Zbieraj się do szkoły, porozmawiamy później...

 

Westchnęłam ciężko i usiadłam obok niej. Chciała odwlec wszystko w czasie, a skoro już zebrała się na odwagę, to marnotrawstwem byłoby pozwolić jej teraz odejść.

 

Spojrzałam jej w głęboko w oczy i czekałam. Przygryzła lekko wargę.

 

- Chyba zauważyłaś, że ostatnio nie jest okey między mną a twoim ojcem.

 

- Nie dało się nie zauważyć — szepnęłam pod nosem, a widząc jej pytające spojrzenie, powiedziałam tylko. - Nic takiego, kontynuuj.

 

- No więc... Postanowiliśmy się rozstać, przynajmniej tymczasowo.

 

Trochę mnie zdziwiło to wyznanie, co zresztą na pewno było dość czytelne na mojej twarzy. Zastanawiałam się, od kogo wyszła inicjatywa, podejrzewałam, że od ojca. Tchórz, sam nie był w stanie powiedzieć mi to prosto w twarz, tylko wysyłał matkę. Jakie to do niego podobne.

 

- Dlaczego? - zapytałam, licząc cicho, że dowiem się co nieco, o co im poszło.

 

- Myślę, że wszystko zaczęło się przez ten piekielny pożar.

 

Pamiętałam, jakby to było wczoraj, a przecież minęły ponad dwa lata. Dzień, w którym zginął mój brat. Okoliczności pożaru nigdy nie udało się do końca wyjaśnić, a rodzice, tak szczerze, to bardzo na to nie nalegali. Byli zbyt pochłonięci stratą jednego dziecka, podczas gdy drugie zostawili samemu sobie. Też tam byłam tej nocy, ale udało mi się uciec bez żadnych poważniejszych oparzeń, za to Alan... Nie pamiętam dobrze tego dnia, a jedynie przebłyski przeszłości, które mogłam układać do woli, a i tak nie udałoby mi się ich połączyć w logiczną całość. Podobno tej nocy zginęła jeszcze jedna dziewczyna, siostra Anki. Widziałam ją wcześniej zaledwie kilka razy, ale podobno ją i Alana połączyła wielka miłość, tak, że spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Z racji, że w noc pożaru wypadał akurat weekend, Jolka nocowała u nas. Rodziców nie było, nawet do tej pory nie jestem w stanie sobie przypomnieć, gdzie właściwie się podziewali. Jedno jednak pozostawało niezmienne. Obwiniali się o ten pożar. Mieli pretensje do siebie nawzajem, ale chyba przede wszystkim do samych siebie. Rzeczywiście, po tym incydencie wszystko się zmieniło. Pół domu zostało spalone, dlatego musieliśmy zamieszkać u znajomych taty. Zresztą nie wiem, czy można to nazwać mieszkaniem... przez następny okres, po tygodniowym pobycie w szpitalu, starałam się jak najbardziej unikać tamtego miejsca i jego mieszkańców. Często nie wracałam do domu na noc, ale rodziców chyba nawet to nie interesowało. Co jakiś czas tylko dzwonili, czy pisali SMS-y, by upewnić się, że żyję. A ja kroczyłam po cienkiej granicy, czasem wracałam w miejsce naszego spalonego domu, by posiedzieć przed nim bez celu i popatrzeć w nadziei, że może coś w końcu sobie przypomnę.

 

Wspomnienia jednak nie wracały, a wtedy postanowiłam się pozbyć reszty. Biorąc wszystkie albumy, które udało się ocalić i paląc jedno zdjęcie po drugim. W pewnym stopniu przyniosło mi to ulgę. Choć nadal nosiłam w sobie wielki ból, dzięki temu byłam w stanie trochę się od tego wszystkiego odciąć, uwolnić od rodziny, zobowiązań. Pobyć przez chwilę sobą, ale nie do końca, może trafnym określeniem było po prostu „odetchnąć".

 

Potem był mój wypadek, pijana razem z kilkoma znajomymi dachowaliśmy. Tylko ja przeżyłam. Nie do końca znałam tych ludzi, przynajmniej nie na tyle, by nazwać ich swoimi przyjaciółmi. Stanowili po prostu towarzystwo do picia i dobrej zabawy. Z tego wypadku również niewiele pamiętam. Dźwięk ambulansu, policji, krzyki przerażonych ludzi. Wszyscy się zebrali, jakby to miało być jakieś pierdolone widowisko, podczas gdy wydarzyła się prawdziwa tragedia. Zapragnęłam zamknąć oczy i zamknęłam je... na całe pół roku.

 

Kobieta z wahaniem dotknęła mojej twarzy, by po chwili objąć dłonią policzek.

 

- Tak bardzo cię za wszystko przepraszam. - Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Widać nie tylko ja zrobiłam sobie małą retrospekcję. - Byłam taką okropną matką.

 

Widziałam, że każde słowo sprawia jej ból. Jednak nie chciałam jej przerywać, chciałam, żeby mówiła. Pragnęłam w końcu poznać jej uczucia, zobaczyć wszystko z jej perspektywy.

 

Nagle jednak odwróciła wzrok, wzięła rękę i podniosła się z łóżka.

 

- Już późno. Spóźnisz się — mówiąc to, wyszła.

 

Patrzyłam na nią i nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczyłam. Na jej twarzy chwilę przed tym, jak odwróciła wzrok. Oprócz żalu i smutku zobaczyłam niechęć. Czy ona mnie naprawdę wtedy nienawidziła?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • candy 21.07.2016
    co z resztą - zresztą*
    spęczali - spędzali*
    Zapragnęłam zamknąć oczy i zamknęłam je... na całe pół roku. - ojej... przepiękne zdanie... no, w tym rozdziale już sporo się wyjaśniło. Bohaterka ma sporo za sobą :( ale trudno jej się teraz dziwić, tak samo jak jej nastawieniu do innych ludzi. Gdybym ja straciła brata, chyba nie umiałabym z tym żyć. Zmyślona historia (mam nadzieję), fikcyjni bohaterowie, a tak na mnie oddziałuje, że aż mi się zrobiło smutno. Faktycznie, piekło to za mało. Powtórzę się, idealnie dobrałaś ten tytuł. 5 oczywiście i czekam na dalsze rozdziały
  • little girl 21.07.2016
    Historia jest całkowicie zmyślona, dlatego cieszę się, że jestem w stanie oddać uczucia bohaterki w taki sposób, aby wyszły naturalnie i oddziaływały na czytającego. Dziękuję ślicznie :)
  • little girl 21.07.2016
    Dziękuję za anonimowe 5 :)
  • Billie 21.07.2016
    O tym bracie już można się było domyślać, ale wypadek to coś nowego... Dobrze, że się więcej rzeczy wyjaśniło. Teraz czekam na tego nauczyciela :) 5
  • little girl 21.07.2016
    Wszystko w swoim czasie ;) Dziękuję bardzo :)
  • dainty 01.08.2016
    Wow, nie wiedziałam, że dziewczyna tyle przeżyła. :( Bardzo mi się podoba, więc daję 5 i lecę dalej
  • little girl 02.08.2016
    Dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania