Poprzednie częściPiekło to za mało - Prolog

Piekło to za mało - Rozdział XIV

Myślałam nad tym, co powinnam jej odpowiedzieć. Miałam już dość ukrywania prawdy, ale też bałam się cokolwiek powiedzieć. To nie do końca tak, że jego się bałam, nie potrafiłam sobie wyobrazić scenariusza, w którym wszyscy się o tym dowiedzą. Nie mogłam sobie wyobrazić braku tej więzi między nami, tajemnicy, strachu, upokorzenia — mojej codzienności. Jak wyglądałoby moje życie, gdybym w końcu była w stanie z tym wszystkim skończyć? Co by mi wtedy pozostało?

Dotknęłam policzka. Wcale nie bił mnie tak często, a im dłużej o tym myślałam, tym dochodziłam do przekonania, że on jednak miał rację uderzając mnie. Nie powinnam mu się przeciwstawiać, nie powinnam...

 

Emilii nadal siedziała obok mnie w milczeniu. Czekała. Nie znałyśmy się za długo, jednak przez ten czas, który spędziłyśmy razem, zdążyłam ją polubić i przyzwyczaić się do tej towarzystwa. Co by się stało, gdybym jednak jej powiedziała? Najwyżej mogłabym ją poprosić, żeby nikomu nie mówiła... W końcu zrzuciłabym z siebie ten ciężar.

 

- Obiecaj, że nikomu nie powiesz.

 

Spojrzała na mnie nieco wystraszona. Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale powstrzymała się. Obróciła się tak, że teraz siedziała naprzeciwko mnie. Uśmiechnęła się lekko, starając się dodać mi otuchy, wcale nie pomagało.

 

- Byłaś kiedyś zakochana?

 

- Bo to raz? - Przeczesała dłonią blond włosy i dodała. - Nie zawsze kończyło się to dobrze. W gruncie rzeczy prawie nigdy się nie kończyło dobrze, ale nie żałuję ani jednego razu. Mimo że niektórych osób nie chcę już, każde wspomnienie jest dla mnie ważne, stanowi część mnie.

 

Rozważałam przez chwilę jej słowa, ale chyba nijak mogłam je odnieść do mojej aktualnej sytuacji. Nie mając pełnego wglądu sytuacji, czy była w stanie mi cokolwiek poradzić?

 

- A gdyby ta osoba cię ciągle krzywdziła?

 

- Nie istnieje relacja, w której, choćby nieumyślnie, nie krzywdzilibyśmy osób dla nas ważnych. Dlatego tak ważne jest przebaczenie, dzięki niemu możemy wciąż iść naprzód. - W tamtym momencie jej twarz wydała mi się strasznie smutna. Najwidoczniej i ją odwiedziły bolesne wspomnienia. Trudno się jednak dziwić, każdy ma swoją przeszłość, która niekoniecznie usłana jest różami.

 

- Opowiedz mi coś o tej swojej miłości. - Wyrwawszy się z zamyślenia, Emilii całkiem trzeźwo patrzyła mi w oczy. Chciała pomóc.

 

- Nigdy nie spodziewałam się, że on odwzajemni moje uczucia. - Westchnęłam z zadumą. - A jednak. Zdarzył się taki dzień, gdy byliśmy sami, a on odważył się to powiedzieć. Był przy tym taki delikatny, wiedziałam, że wrażliwość przeszkadza mu w tym, czym się zajmuje...

 

- A czym się zajmuje?

 

W mojej głowie zaświeciło się coś na podobieństwo czerwonej lampki, musiałam ostrożniej dobierać słowa. W gruncie rzeczy nie wiedziałam, w jakim stopniu podzielić się z nią swoją historią, ale skoro już zaczęłam mówić... Zignorowałam jej pytanie i kontynuowałam dalej:

 

- To było naprawdę nieprawdopodobne, kiedy z jego ust usłyszałam te dwa magiczne słowa, przez które cały świat się zmienił. Tylko że to nie do końca było szczere...

 

 

***

 

 

Patrzyłam zszokowana w te niemożliwie zielone oczy. Słowa, które przed chwilą dotarły do moich uszów, zdawały się być niczym innym, jak iluzją, urojeniem wytworzonym przez mój umysł. Jednak to wszystko było prawdziwe — on oparty o blat biurka, przy którym siedziałam. Aż wypadł mi z dłoni długopis i z lekkim hałasem upadł na ziemię, przerywając ciszę, która nastała po jego słowach.

 

- Pan żartuje, ttak? - powiedziałam drżącym głosem. Sama jego obecność tak na mnie działała, a w tamtej sytuacji, jak w ogóle mogłabym racjonalnie myśleć?

 

-Wiem, że to dziwne i nie na miejscu. - Przeciągnął dłonią od czoła w górę, mierzwiąc przy okazji ciemne włosy. - Nie wiem, jak to się w ogóle mogło wydarzyć. To niewybaczalne.

 

Odszedł od mojego biurka i podszedł do okna. Wpatrywał się w znajdujące się na zewnątrz boisko szkolne, stukając palcami o parapet.

 

- Kiedy masz WF na zewnątrz i gracie... ja cię obserwowałem.

 

To wyznanie prawie że uskrzydliło moje serce — prawie, dlatego, że w dalszym ciągu nie byłam w stanie uwierzyć w jego słowa.

 

Ja także go obserwowałam, miałam na jego punkcie wręcz obsesję, ale nie mogłam się do tego przyznać. W ten sposób tylko bym go zawiodła, przynajmniej tak wtedy myślałam.

 

Nie chciałam pozostawić go jednak bez odpowiedzi, bo coś powiedzieć musiałam, prawda?

 

- Proszę pana, ja...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Billie 27.07.2016
    Troszkę inaczej to sobie wyobrażałam... Dosyć bezpośrednio jej to powiedział. Ale czekam na to, co mu odpowiedziała i co się później wydarzyło. Szkoda, ze taki krótki ten rozdział. 5 :)
  • little girl 27.07.2016
    Dziękuję ;)
  • Julsia 29.07.2016
    Pisz, pisz :D
  • dainty 01.08.2016
    Króciutki rozdział :( 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania