Poprzednie częściPrzypadki Warncholia

Przypadki Warncholio część 11

Pięć razy w swoim życiu byłem blisko Świętego Piotra. Dwa razy za sprawą kochanki - Beata Białowąska, 169 cm, kruczoczarna, czarne źrenice, okrągłe biodra, biust średni, głupia, niezwykle atrakcyjna. Wyglądała tak jakby chciała mi urodzić syna i córkę.

Za pierwszym razem uniknąłem jej dźgnięcia nożem do sera wyprowadzonym od dołu w mój brzuch.

W ostatniej chwili wytrąciłem jej z jej prawej ręki narzędzie zbrodni na podłogę w salonie mojego poprzedniego domu. Dźwięku upadku noża o marmurową posadzkę nawet nie usłyszałem, być może dlatego, że zatkało mi uszy, nabrzmiało mi żyły i spłyciło mi oddech. Albo też dlatego, że Beacia zaryczała jak pchała - „zabiję cię! Zabiję cię!!, ZABIJĘ!!!

Beata Białowąska była aktywistką ruchów feministycznych i czytała gazety.

Człowiek się uczy. Za pierwszym razem wytrąciłem jej z ręki nóż do sera, gdzieś dwadzieścia centymetrów od mojego brzucha. Za drugim razem chciała mi wbić w oko ołówek, tak, od góry z zamachem i wiadomością – „ NIENAWIDZĘ ĆCIĘ!!!!!!!” Od Świętego Piotra dzielił mnie już wtedy tylko jeden centymetr, albo mniej.

Beacia to była laska jak z obrazka.

Trzeci raz to chciało zabić mnie zimne piwo. Po wyczerpującej wachcie w jednym z portów Afryki Zachodniej wpadłem do mojej klimatyzowanej kabiny i wtargnąłem do lodówki po zimne piwo, aby uzupełnić płyny. Otworzyłem kapsel i wlałem w siebie dwa potężne łyki. Piwo było tak cudowne, że postanowiłem wypić łyk trzeci. Piwo było jednak za zimne i spowodowało skurcz przełyku, a w zasadzie całego gardła! Przestałem oddychać. Spanikowałem. Stanąłem jak wryty. Zacząłem myśleć – „to już koniec, umieram…” Wytrzymałem na bezdechu około minuty, aż w końcu gardło nieco odpuściło i z bólem zaciągnąłem powietrze. Potem drugi wdech, itd… Wyżyłem.

Czwartym razem w czasie, gdy prowadziłem moją Chrisli w terenie zabudowanym zleciał na nas podwoziem volkswagen golf. To było zimą. Pobocza drogi były obłożone zlodowaciałymi bandami ze śniegu. Pijany pirat z naprzeciwka nie zdołał wykręcić na zakręcie i wyjebało go w górę i spadł na mnie, jednak dzięki solidnej konstrukcji mojej Chrysli odbił się i zatrzymał się pięćdziesiąt metrów za mną na dachu. Kutasowi za kierownicą volkswagena nic nie stało się, ale ucierpiały jego dzieci z tylnego siedzenia.

Piąty raz to dzisiaj, gdy moja asystentka trzymała moją głowę na muszce. A to było tak…- skrót sytuacji z poprzedniego odcinka, cytuję samego siebie:

„- E? E? Jagusio…

- Tak ogólnie to odpierol się i daj mi krypto do Ethereum i Litecoin.. I wtedy przyłożyła mi do skroni TT. Zachciało mi się płakać. Z tetetką przy skroni czułem się jak trup, który chce wszystko szczerze wyznać.

Jaga oparła się o drzwi, przyciągnęła mnie za kołnierz do siebie i pocałowała mnie w usta.

Wtem jak za siedmioma górami i siedmioma morzami Jano wypierdolił w przestrzeń jednym kopnięciem moje drzwi wejściowe. Jagę wywaliło na stół, a mnie nic nie … stało ,,, się…

eMeM weszła za drzwi jak seksbomba. Podeszła do Jano, pocałowała go w policzek, podeszła do mnie i pogłaskała.

Zadzwonił domofon. Słuchawkę niemal wyrwałem ze ściany.

- Kto?!

 

- Otwieraj debilu! To była agentka z urzędu miejskiego. Ogarnęła mnie panika, gdy machinalnie wpuściłem ją do windy.” – koniec cytatu.

Czyli tak:

Jano wyjebał zamek w drzwiach i wtargnął do mojego mieszkania, aby zaimponować mojej Siostrze.

 

Jagusia trzymała tetetkę przy mojej potylicy, aby uzyskać ode mnie krypto, ale wypadła jej z dłoni, gdyż znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie.

 

Ten tekst miał być ostatnim, ale napięcie trzeba dozować, a poza tym w mijających tygodniach zapatrzony byłem w telewizję i nie miałem czasu pisać o pierdołach. Program miał tytuł „Goryl i jego małpy”.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania