Poprzednie częściPrzypadki Warncholia

Przypadki Warncholio część 2

Czwartek, 1 lutego 2018 roku.

 

Wstawał świt. Noc uwalnia niektórych ludzi od koszmarów, a innych ludzi to dzień straszy koszmarami. Ja nie zależę od dnia i nocy.

Po prostu obudziłem się, gdy nacisnął mnie pęcherz.

Rankiem, o za kilka minut jedenasta, wsiadłem do Chrisli , która zawiozła mnie do mojego biura znaną jej trasą od lat. Dosłownie sama skręcała.

Poprzedniego dnia w Strzybnicy nie spotkałem Wandy. Wszedłem do warzywniaka, kupiłem niebieskie Winstony, zapłaciłem i wyszedłem Ja nie zależę od dnia i nocy..

Gdzie jest Wanda? To mnie zanurtowało. Może w Niemczech, a może w Izraelu, albo w Turcji?

Ale co tam. Na razie nie zrobię afery.

Wszedłem do biura i zapaliłem telewizor. W biurze nikogo nie było, bo kto miałby w nim być? Sekretarka przychodzi na telefon. Tak mamy zapisane w umowie o pracę na podstawie ustawy.

W TVP Info właśnie puszczali reklamę „kochanie jak jesteś zainfekowany, to przygotuję ci najznamienitszą herbatę z ziołami na wywarze z ekskrementów z dalekich Indii i Chin.”

Usiadłem.

Zaparzyłem kawę plujkę. Jeśli chcecie znać mój oryginalny przepis to trzy łyżki mielonej kawy zalejcie dwustoma gramami gorącej wody. Nie dziękujcie.

I pomyślałem, że to co robię ma sens.

Przez ostatnie półtora roku pracowałem dla siebie i innych w zamaskowaniu. Jedynym kontaktem z moim realnym światem był podstawiony agent służb specjalnych, którego znałem od dziecka. Razem kręciliśmy się na karuzeli w Kożuchowie czterdzieści lat temu. Jak go spotkałem w sierpniu to nosił ciemne okulary, ale poznałem go od razu, chociaż od czterdziestu lat z Ramzesm nie rozmawiałem, ani nie chodziliśmy na dziewczynki i nie piliśmy wódki przy jednym stoliku.

Wtedy. Tamtego dnia. Zaparkowałem na parkingu przy stacji kolejowej, bo nie chciałem uwierzyć internetowi, że nie ma relacji kolejowej z Tarnowskich Gór do Krakowa. Parking był pusty jak to o trzeciej nad ranem. Sprawdziłem na rozkładzie odjazdów pociągów i rzeczywiście nie było takiego połączenia. Powracając do Chrisli zauważyłem, że dostęp do drzwi od strony kierowcy mam utrudniony, bo jakaś czarna beemka zaparkowała równolegle do mnie z odstępem trzydziestocentymetrowym.

Pomyślałem, że musiała to zrobić jakaś pijana brunetka, która ustawia książki jedna przy drugiej, bo jest bibliotekarką i ucieka od pijanego męża, który ją zgwałcił w małżeńskim łóżku o trzeciej nad ranem z bocznej pozycji. I czekałem na jej powrót, gdyż nie uśmiechało mi się dostawać do kierownicy od strony fotela pasażera. Minęło kupę czasu, a brunetka nie pojawiała się! Gdzieś po minucie zdecydowałem się jednak dostać do Chrisli od strony kierowcy. Uchyliłem drzwi na około trzydzieści centymetrów, ale gdy przeciskając się przez tę szparę to mój brzuch spowodował odrzucenie drzwi i uderzenie ich uderzenie o drzwi beemki. Trzask, trzask. Chyba uruchomiłem alarm.

To co się potem działo! Ludzie! Nie uwierzycie! Beemka zaczęła wyć i piszczeć, świecić i mrugać światłami! A na to moja Chrisli odpowiedziała beemce tym samym tylko jeszcze lepiej. Zaczęła wyć i piszczeć jeszcze głośniej! W środku miasta, przy stacji kolejowej rozpętało się piekło! W jednej chwili pojawiła się bibliotekarka! A za chwilę suka z kogutami! To już była dyskoteka!

 

- Warncholio – usłyszałem od brunetki, która była jakimś dwumetrowym facetem o niskim głosie.

- Ale co? – mówię.

Doszedł do nas wyprostowany komendant, który wcześniej wyskoczył do mnie w biegu z piszczącego oponami radiowozu tuż za bagażnikiem mojej Chrisli i w oczy spokojnie mi wycedził treść –

- obywatelu, tak nie można.

Byłem jak sparaliżowany. Z paraliżu dała mi się otrząsnąć brunetka, która powiedziała do komendanta suki –

- No już wystarczy aspirancie, to jest zwykły „PTAK”.

Byłem w takim paraliżu, że nie wiedziałem do czego się odnieść. Dlaczego policyjny samochód nazywa się radiowozem lub suką? Dlaczego jestem ptakiem?

Suka odjechała. Komendant nawet nie zażądał moich dokumentów samochodowych.

I wtedy przypomniałem sobie Kożuchów, osiedle dla oficerów Wojska Polskiego i karuzelę. Ramzes krzyczał jak go rozkręciłem „jestem jak ptak!”, „PTAK”!

Nie miałem wątpliwości, że tamten ptak to ten ptak.

Prze de mną stał Ramzes.

Tamtej nocy na parkingu długo rozmawialiśmy z Ramzesem.

Gdy o piątej podjechałem po butelkę wódki na stację benzynową to spotkałem Jessikę. Właśnie wysiadała z nowego Tuarega. Nie mogłem udać, że jej nie poznałem, choć byłem w niewyraźnym nastroju.

- Ładne autko – powiedziałem podchodząc do Jessiki. A ona zamiast kontynuować powitanie to zaczęła gadać! Wszyscy dzisiaj gadają! – pomyślałem.

- Mam ogrzewanie przedniej szyby! – otrząsnęła włosy.

- Jak wszyscy skrobią szyby ze szronu to ja naciskam przycisk. O tu – pokazała mi gdzie.

- A ty widzę, że musisz skrobać. Zwróciła blond główkę w stronę Chrisli.

- Jak jest szron to Chrisli stoi w garażu – odpowiedziałem, wsiadłem i odjechałem. W takim byłem nastroju półtora roku temu.

Tamtego dnia stałem się poniekąd agentem.

Musiałem.

Bo podobno nie płaciłem czwartej erpe podatków.

Ale co i jak opowiem Wam później o kryptografii i płaceniu piętnastu tysięcy złotych miesięcznie za energię elektryczną w każdym miejscu, w którym mieszkam.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania