Poprzednie częściSpróbuj mi wybaczyć [1]

Spróbuj mi wybaczyć [7]

♪ https://www.youtube.com/watch?v=LcNhru65SNk ♪ - jak chcecie, to sobie załączcie :)

 

Wyszłam z domu i od razu skierowałam się w stronę domu Gabi. W żołądku czułam nerwowe ssanie. Wciąż biłam się z myślami – czy będzie tam Ryan, jeśli tak, to czy mam do niego podejść? Czy próbować z nim porozmawiać? Kiedyś patrzył się na mnie wzrokiem zranionej łani. Teraz z jego oczu biła pewność siebie, spokój i przede wszystkim – chłód. Bolało mnie to, choć wiedziałam, że na to zasłużyłam. Chciałam jednak uświadomić mu, że się zmieniłam. Po co mi to było? Nie miałam pojęcia. Ten chłopak chodził z moją siostrą. Niegdyś każdego dnia przeze mnie upokarzany, teraz był jedną wielką chodzącą pokusą. Zakazanym, niedostępnym dla mnie owocem. Niemal czułam barierę, którą wokół siebie roztoczył. A pewnie miała ona nagłówek „Chronić przed Rose Williams”.

Westchnęłam i zdecydowałam się na spontaniczność. W końcu nawet nie miałam pewności, że Ryan tam będzie. Pchnęłam furtkę do domu Gabi i zobaczyłam już pierwszych gości… a wśród nich Tylera. Od razu do mnie podszedł.

- Cześć Rose – przywitał się, całując mnie w policzek. W jego oddechu wyczułam piwo. – Ślicznie wyglądasz.

- Dzięki – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego. Powinnam wreszcie przestać myśleć o Ryanie i wykorzystać to, że Tyler wreszcie zaczynał się do mnie przekonywać. – Jak tam zakończenie roku?

Machnął tylko ręką.

- Jakoś poszło. Cieszę się, że już mam to za sobą. Ty pewnie masz same najwyższe oceny, co?

- Bez przesady – zaprotestowałam. – Parę mi się trafiło, ale nie jestem kujonem.

- Wiem o tym – uśmiechnął się znowu. – Chodź, naleję ci piwa.

Niezbyt lubiłam piwo, ale zgodziłam się – głównie dlatego, żeby się choć odrobinę rozluźnić. Weszłam do środka, starając się zrobić dyskretny przegląd otoczenia. Ludzi napływało coraz więcej, wszyscy z uśmiechami na twarzach rozprawiali o końcu roku szkolnego. Tyler coś do mnie mówił, ale ledwo go słuchałam. Przeczesywałam tłum niczym jastrząb, ale jedyne co dostrzegłam to Gabi wciśniętą obok komody i obłapiającą Nicka. Ani śladu Ryana.

- Wyjdziemy na zewnątrz? – zaproponowałam i nie czekając na odpowiedź Tylera, przeszłam przez szklane drzwi prowadzące na basen. Poszedł za mną jak potulny piesek, a ja nie mogłam się nadziwić, że coś, na czym ostatnio tak mi zależało, nagle zrobiło się zupełnie obojętne.

- Rose?

- Tak? – zamrugałam.

- Powiedziałem, że wyglądasz naprawdę super.

- Dziękuję – odpowiedziałam ponownie, starając się uśmiechnąć. Tyler oparł się o ścianę domu, a ja stałam przy nim, popijając piwo. W ustach czułam jego gorzki posmak, ale starałam się o tym nie myśleć.

Po kilku dłużących się minutach musiałam w końcu pogodzić się z faktem, że Ryana tu nie było. W sumie powinnam się tego spodziewać. Po co miałby tu przychodzić? Całkiem możliwe, że na poprzedniej imprezie znalazł się tu przypadkiem. Gabi nigdy szczególnie nie precyzowała, kto może przyjść, a kto nie. Zresztą Ryan dość dobitnie powiedział, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a wiedział, że tu bywałam. Pewnie teraz wystrzegał się tego miejsca jak ognia.

Zrobiło mi się przykro, choć wiedziałam, że nie mam prawa się tak czuć. Zasłużyłam na to. Wręczyłam Tylerowi moją szklankę, tłumacząc się, że muszę iść do łazienki. Tam też się udałam i ochlapałam sobie twarz zimną wodą. Spojrzałam na swoje lustrzane odbicie. Jeszcze niedawno z moich niebieskich oczy wyzierała hardość i siła. Teraz czułam się zagubiona. Sama nie wiedziałam, czego chcę. Dotychczas mój celem był Tyler, ale nagle gdy zyskałam jego zainteresowanie, stał mi się praktycznie obojętny. Teraz za cel obrałam sobie Ryana, choć tak naprawdę nie wiedziałam, czego oczekuję od niego i od siebie. Czy chciałam sprawić, by mi wybaczył? Chciałam znowu być górą? Czy może chciałam jego? Odbić go własnej siostrze?

Wariowałam. Przywołałam się do porządku. Póki co chciałam go tylko zobaczyć, a szanse na to były równie małe, jak na uderzenie meteorytu. Wyszłam z łazienki i delikatnie przepychając się między ludźmi wróciłam do Tylera… którego jednak nie było tam, gdzie go zostawiłam. Zniknął, a na kostce stała tylko moja szklanka z piwem. Opróżniona zresztą do połowy, czego ja na pewno nie zrobiłam. Prychnęłam cicho. Nie chciało mi się nawet podnosić szklanki i dopijać zawartości. Postanowiłam odnaleźć Gabi i sprawdzić, czy odkleiła się już od Nicka.

Weszłam z powrotem przez przeszklone drzwi. W środku było duszno, za dużo ludzi tłoczyło się w jednym pomieszczeniu. Rozglądałam się za przyjaciółką, ale bezskutecznie. Wyparowała. Czułam się coraz gorzej. Nie miałam ochoty tu być. Przyszłam tu licząc na to, że spotkam Ryana, a nawet Tyler mnie zignorował. Gabrielle nigdzie nie widziałam. Koleżanki z klasy, uchlane już w trzy dupy, leżały rozwalone na kanapie w salonie i głośno piszczały. W ułamku sekundy podjęłam decyzję. Wślizgnęłam do kuchni, która była najmniej obleganym pomieszczeniem w domu. Gabi niemal wszystko, co dało się wypić lub zjeść powynosiła na zewnątrz, więc ludzie nie mieli po co tu wchodzić; ja jednak wiedziałam więcej, co tu jeszcze może się znajdować. Skierowałam się do drzwi prowadzących do spiżarni. Wydawało mi się, że Gabi ukryła tam swoje specjalne barmańskie syropy przywiezione zza granicy. Wcześniej chowała je w swoim pokoju, jednak tam niektórzy goście wchodzili bez skrupułów. Po kilku takich akcjach przyjaciółka stwierdziła, że musi zmienić lokalizację skrytki na mniej chwytliwą. Okazało się, że trafiła w dziesiątkę – nikomu nie chciało się grzebać w spiżarni pełnej warzyw. Odsunęłam na bok słoiki z dżemem, przesunęłam sałatę i uśmiechnęłam się na widok syropów. Wyjęłam je i zlustrowałam wzrokiem. Było ich kilka – nie widziałam nazw, bo światło było zbyt słabe. Wzięłam jeden na chybił trafił i wróciłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki małą buteleczkę wódki, sprytnie schowaną za pudełkiem. Z szafki wyjęłam kieliszek i zrobiłam sobie drinka. Syrop zabarwił ciecz na kolor niebieski. Połknęłam zawartość jednym ruchem. Zapiekło mnie w gardle, ale jednocześnie diabelnie słodki syrop pomógł przegnać gorzki posmak piwa. Nieco zamroczona, otworzyłam zamrażalnik i dostrzegłam na samym wierzchu lody waniliowe. Patrzyłam na nie przez chwilę, po czym wzruszyłam ramionami. Co mi szkodziło? Wyjęłam pudełko, poszukałam łyżki i usadowiłam się na wysokim blacie, machając nogami jak mała dziewczynka. Wtedy drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Ryan.

Spojrzałam na niego z takim zaskoczeniem, jakbym widziała go po raz pierwszy w życiu. On za to spojrzał na mnie z uniesioną brwią, a po chwili parsknął urywanym śmiechem. Dopiero wtedy dotarło do mnie, jak muszę wyglądać – siedzę na blacie z pustym kieliszkiem obok i wyjadam lody prosto z pudełka.

Odstawiłam je na blat, jakby parzyły.

- Nie przeszkadzaj sobie – powiedział Ryan rozbawionym tonem. Podszedł do lodówki. – Ja tylko po wódkę. Chyba, że już ją wypiłaś?

- Wypiłam tylko jednego drinka – odpowiedziałam obrażonym tonem. – Nie wiem, czy są tu większe butelki. Ta była mała – wskazałam na tą, którą rozpoczęłam.

Ryan wzruszył ramionami, otworzył lodówkę i wpatrzył się w jej zawartość. Obserwowałam go z boku.

- Przyszedłeś – powiedziałam prawie zdumionym tonem. – Nie spodziewałam się tego.

Zamknął lodówkę i zmierzył mnie spojrzeniem.

- Tak? A to czemu?

- No… - bąknęłam, będąc nieco onieśmielona jego spojrzeniem. – Myślałam… że skoro wiesz, że ja tu bywam… to…

Znowu parsknął śmiechem. Schylił się szybko. Z początku chciałam uskoczyć w bok, ale on tylko złapał butelkę wódki stojącą na szafce poniżej. Wyprostował się z uśmiechem.

- Serio? Myślałaś, że nie przyjdę na imprezę, bo ty tu będziesz? Daj spokój – z każdym jego słowem czułam się coraz gorzej. – Przecież nie będę odmawiał sobie przyjemności ze względu na ciebie.

Milczałam, a on wrócił się do drzwi.

- Miłego jedzenia – rzucił jeszcze, zanim wyszedł. Gdy trzasnął drzwiami, poczułam, jak wszystkie wnętrzności skręcają mi się z upokorzenia. Niegdyś to ja potrafiłam zdeptać Ryana jednym słowem – teraz role się odwróciły.

Schowałam lody i również wyszłam. Skierowałam się od razu do domu. Miałam dosyć tego dnia.

 

Następnego dnia pierwsze co zrobiłam po porannej toalecie, to odnalazłam zapisany numer telefonu do restauracji. Teraz pomysł z pracą wydał mi się niemal zbawienny – oczywiście pod warunkiem, że bym ją dostała. Po tej okropnej nocy i słowach Ryana czułam się brudna i upokorzona. Ciągle powtarzałam sobie, że zasłużyłam na to wszystko, ale chcąc nie chcąc zaczęłam się zastanawiać, jak będzie teraz wyglądało moje życie? Czy idąc na każdą imprezę Gabi, będę spotykała tam jego? Czy będzie przychodził do Mel, a ja będę zmuszana do oglądania go nawet we własnym domu? Nie mogłam tak tego zostawić. Musiałam się czymś zająć. Czekając, aż ktoś odbierze, zaciskałam mocno kciuki, aż mi zbielały. Jeszcze nigdy nie brałam udziału w żadnej rozmowie kwalifikacyjnej, a co dopiero rozmowie kwalifikacyjnej przez telefon! Miałam nadzieję, że szczęście mi dopisze. Otworzyłam laptopa i szybko kliknęłam na dokument z moim CV, by w stresie nie zapomnieć lub nie pomylić żadnego detalu.

- Restauracja Casablanca, w czym mogę pomóc?

 

Kilkanaście minut byłam już spocona i zmęczona tak, jakbym co najmniej biegała w sztafecie. Nie sądziłam, że zwykła rozmowa może być tak wyczerpująca. Padłam tylko na łóżko i wpatrywałam się w sufit. Powiedzieli, że jeszcze zadzwonią, ale przecież zawsze się tak mówiło. Naprawdę miałam nadzieję, że dostanę tę pracę. Nie wiedziałam, ile jeszcze takich rozmów byłabym w stanie znieść.

Usłyszałam pukanie do pokoju.

- Proszę.

Do środka weszła Mel, a oczy jej błyszczały.

- Mogę pożyczyć twoją zieloną bluzkę?

- Bierz – machnęłam ręką w stronę szafy. Ochoczo do niej podeszła i zaczęła w niej grzebać. – A po co ci? Wychodzisz gdzieś?

- Nie, Ryan do mnie przyjdzie za jakąś godzinę – usłyszałam zza drzwiczek szafy.

Serce skurczyło mi się do rozmiarów orzecha.

- Aha – powiedziałam możliwie jak najbardziej obojętnym tonem. – Fajnie.

Gdy tylko siostra wyszła, zamknęłam drzwi na klucz, włączyłam muzykę w telefonie, wetknęłam w uszy słuchawki i powróciłam do podziwiania sufitu. Nie chciałam widzieć Ryana. Wystarczało mi to, co się ze mną przez niego działo.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • nagisa-chan 29.06.2016
    Kto dziś tak okropnie traktuje najlepsze pisarki opowi!? Serio, 3 serio!? :"D
  • candy 29.06.2016
    Właśnie?! xdd
  • candy zawsze lepsze niż anonimowe jedyneczki xd ja chcę JESZCZE! Ryan taki badboy, co dostał w kość i teraz pokazuje wszystkim jaki jest super :D
  • Lotta 29.06.2016
    Ja też chcę JESZCZE! Proszę ❤ 5 :)
  • nagisa-chan 29.06.2016
    Candy nie dodawaj dzisiaj bo rozniecisz ogień i będziesz codziennie 2 dodawać xD
  • nagisa-chan 29.06.2016
    My jesteśmy zdolne do zmuszeni ciebie abyś to zrobiła a muszę przyznać że sama bym się poprosiła o jeszcze ale no niesety tak to już jest ze ktoś musi być asertywność jeśli tak nie będziesz będę musiała cie zniechęcać do dodawania 2 dziennie ale jeżeli mogę poprosić to dodawaj jakoś rankiem xD
  • Olusia4410 29.06.2016
    Uwielbiam Twoje opowiadanie :D czekam na więcej. 5 :)
  • ωαrιατκα 29.06.2016
    Super. Czekam na więcej ^^ Dalabym 5.
  • candy 30.06.2016
    Dzięki Wam dziewczyny :) odpisuję dopiero teraz, bo pijana trochę jestem i nie czytałam wcześniej komentarzy xD jesteście kochane :*
  • Billie 30.06.2016
    I za co Ty ją tak katujesz? :D Żartuje, ma za swoje :) Musi być kara :D ciekawie... 5 :)
  • candy 30.06.2016
    Dziękuję :D
  • Teska 30.06.2016
    Super jak zawsze ciekawe :D Będzie dzisiaj następne ??? Prosze :)
  • candy 30.06.2016
    Dzisiaj nie, ale dziękuję :)
  • Teska 30.06.2016
    candy jutro jeszcze ci przypomne
  • candy 30.06.2016
    Teska jutro pewnie już będzie :)
  • Teska 30.06.2016
    juto (czyli od 00.01 do najpóźniej 00:31) widze tu następą Część !! ^-^ ;) :) xD xdd
  • candy 30.06.2016
    Teska tak w nocy to nie ma sensu dodawać, bo mało osób jest :D xD
  • Teska 30.06.2016
    candy
    Mało ?? :)
    A przekonamy sie :)) ?????
    :) xD
  • Teska 01.07.2016
    Cofam zaspałam xD
  • Lucinda 13.07.2016
    Cóż, spotkanie Rose z Ryanem nie przebiegło do końca tak, jak by tego oczekiwała. On natomiast utrzymuje dystans. Pokazujesz go cały czas jako osobę tajemniczą, nieprzeniknioną. Jego reakcje i zachowania nie zdradzają intencji, są jego maską. Napędzany nienawiścią szuka przyjemności w próbach zranienia dziewczyny. Na razie chyba więcej nie powiem, ciekawa jestem, czy chłopak zmieni kiedyś nastawienie. Zostawiam 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania