Poprzednie częściSpróbuj mi wybaczyć [1]

Spróbuj mi zaufać /3/

Gabrielle wciąż spała, a ja czułam desperacką potrzebę pogadania z kimś. Weszłam na Facebooka i bez entuzjazmu popatrzyłam na listę znajomych online. Za chwilę jednak uśmiechnęłam się do ekranu, bo dostrzegłam zieloną kropkę przy Joe’m. Natychmiast do niego napisałam.

ROSE: Hej!

JOE: Hej, Rose. Tak wcześnie i nie śpisz?

ROSE: Ty też nie śpisz.

JOE: Ale u mnie to normalne. Musiałem wstać wcześniej i nadgonić z robotą.

ROSE: To ładnie nadganiasz, siedząc na portalach.

JOE: Nie czepiaj się, młoda. Lepiej mów, czemu Ty też już na nogach?

ROSE: Miałam dość ciężką noc.

JOE: Opowiadaj. Robota poczeka.

Uśmiechając się pod nosem, wystukałam parę słów, w których miałam nadzieję, że w miarę streściłam cały przebieg wczorajszego wieczoru i dzisiejszej nocy.

ROSE: Poszłam na plażową imprezę z Gabi, ale potem podczas tańca zdjęłam buty i rozcięłam sobie stopę szkłem. Nie mogłam chodzić, a Gabi była daleko, więc pomógł mi chłopak Melanie, z którym zresztą jeszcze niedawno mocno się nienawidziłam, ale ostatnio wybaczył mi wszystko, co mu zrobiłam. Tak w skrócie mówiąc.

JOE: Zdecydowanie musisz mnie częściej informować o wydarzeniach z Twojego życia. Nawet nie wiedziałem, że Melanie ma chłopaka. A Ty skąd go znasz? I co takiego mu zrobiłaś, potworze?

ROSE: Oj tam, zaraz potworze. Chodziłam z nim do szkoły, kiedy był niski, gruby, pełen pryszczy, a ja pełna chęci do nabijania się z innych.

JOE: Słaby ze mnie chrzestny, skoro nic o tym nie wiedziałem.

ROSE: Nikt z dorosłych nie wiedział, bo Ryan nigdy się nie skarżył.

JOE: A teraz? Co się zmieniło?

ROSE: Spotkaliśmy się po paru latach przerwy, kiedy Mel przedstawiła go nam jako swojego chłopaka.

JOE: Nadal ma pryszcze?

ROSE: Chyba głęboko ukryte. Wygląda jak z okładki Playboya.

JOE: Czytasz Playboya? Chyba będę musiał poważnie porozmawiać z Twoimi rodzicami.

ROSE: Nie wiem czy pamiętasz, ale mam dziewiętnaście lat. A Playboya i tak nie czytam.

JOE: Wybacz, dla mnie nadal masz pięć. Czyli on Ci wczoraj pomógł, tak?

ROSE: Tak, zaniósł mnie na rękach do szpitala, a potem do mieszkania. A wybaczył mi wszystko może z tydzień temu, kiedy skończyłam rehabilitację.

JOE: Jaką rehabilitację?

ROSE: No, po tym, jak wpadłam pod samochód. Mama Ci nie powiedziała?

JOE: WPADŁAŚ POD SAMOCHÓD?

ROSE: Ups.

ROSE: No, nie tak do końca wpadłam. Ten kierowca jechał strasznie szybko, a Ryan był pijany… więc zepchnęłam go z ulicy. Więc tak jakby sama się podłożyłam.

JOE: Jasna cholera! Jak mogłaś mi nie powiedzieć?

ROSE: Myślałam, że mama Ci powiedziała. Sorki.

JOE: Masz nierówno pod sufitem, Rose, to raz, a dwa, co dalej z tym Ryanem?

ROSE: Całowaliśmy się. Dwa razy.

JOE: Chyba się zgubiłem. Pisałaś, że jest chłopakiem Mel.

ROSE: Bo jest. To skomplikowane. Za pierwszym razem musieliśmy to zrobić, bo byliśmy na weselu, gdzie ja udawałam Mel, a za drugim… był pijany.

JOE: Wiesz co? Nawet Carly nie miała tak skomplikowanego życia.

ROSE: Jestem pewna, że miała.

JOE: No dobra, może i tak. Więc co zamierzasz teraz z tym zrobić?

ROSE: A co ja mogę? Mam sześć szwów w stopie. Poza tym, nawet nie wiem czy Ryan mnie lubi.

JOE: A na rękach niósł cię jego duch?

ROSE: Bądźmy szczerzy, co miał zrobić? Nie tak dawno uratowałam mu życie, więc nie mógł tak po prostu przejść obojętnie, gdy siedziałam ze szkłem w nodze. Wybaczenie dawnych krzywd to jedno, a lubienie kogoś to już drugie.

Te myśli borykały się w mojej głowie już od dłuższego czasu. Co Ryan właściwie teraz o mnie sądził? W zaistniałych okolicznościach nie mógł mnie dłużej nienawidzić, bo gdybym go wtedy nie zepchnęła z ulicy, to albo skończyłby w szpitalu albo w piachu. Był porządnym facetem, więc na pewno zdawał sobie z tego sprawę – jak i z tego, że to, że obecnie miał wobec mnie dług wdzięczności, to nie musiał mnie lubić, a ja na pewno nie miałam zamiaru następnym razem podejść do niego i spytać: „Ryan, czy ty mnie lubisz?”. Na samą myśl poczułam się żałośnie.

Wróciłam myślami do zeszłej nocy. Na pewno nie spodziewałam się zobaczyć tam Tylera. Prawdę mówiąc, wyrzuciłam go z głowy już jakiś czas temu, ale musiałam przyznać, że ucieszyłam się na jego widok. Całkiem miło było mi stać przez chwilę w jego koszuli i wdychać jej zapach. Zwłaszcza, że sam mi zaproponował włożenie jej. Ciekawa byłam, co teraz o mnie sądził. Nagle poczułam, że chciałabym go spotkać jeszcze raz. Miałam nadzieję, że wpadnę na niego na uczelni, bo póki co byłam zbyt zajęta orientowaniem się w terenie i szukaniem sal, żeby zwracać uwagę na inne jednostki ludzkie.

Ktoś cicho zapukał do mojego pokoju i do środka weszła Gabrielle z rozczochranymi włosami. Ziewnęła potężnie.

- No dobra, jeszcze raz – powiedziała, sadowiąc się na moim łóżku. – Co właściwie się stało?

- Poczekaj sekundę – uprzedziłam ją, widząc wiadomość od Joe’go.

JOE: Taka drobna rada od chrzestnego: jak nie będziesz z nim rozmawiać, to się nie dowiesz, czy cię lubi, więc rusz swoją szanowną pupę i pogadaj z nim, jak będziesz miała okazję. Ja uciekam. Informuj mnie tym razem na bieżąco. Trzymaj się, młoda.

Odpisałam szybko: „Trzymaj się, staruszku młody duchem” i zamknęłam laptopa. Odwróciłam się do Gabi, która w międzyczasie zdążyła zabrać ze stolika mój nowy perłowy lakier i właśnie malowała sobie paznokcie.

- Dopiero co go kupiłam – stwierdziłam z przekąsem.

- Odkupię ci. – Machnęła ręką, którą malowała. – Opowiadaj. Twój sms brzmiał jak wysłany po pijaku.

- Bo byłam trochę pijana – przypomniałam jej. – A właściwie to co konkretnie ci napisałam? – w tym natłoku zdarzeń i emocji już zdążyłam zapomnieć treść mojej wiadomości.

- Nie pamiętam. – Gabi wzruszyła ramionami. – Byłam pijana. Coś o stopie i Ryanie.

- Jak tańczyłam, wbiło mi się szkło z butelki w stopę – wyjaśniłam jej. – Odeszłam na bok i myślałam, co mam zrobić i wtedy pojawił się Ryan. Zaniósł mnie szpitala, a potem do mieszkania.

- Na rękach? – Gabrielle porzuciła dotychczasowe zajęcia i utkwiła we mnie ciekawski wzrok.

- Najpierw wziął mnie na barana, a potem, owszem, na ręce.

- Przestałam słuchać po „wziął mnie”.

- Głupia jesteś – burknęłam. – To wcale nie było zabawne. Sama zobacz. – Uniosłam do góry prawą stopę, odchyliłam opatrunek i pokazałam przyjaciółce. Schyliła się, by lepiej widzieć, a na jej twarzy zagościł wyraz przerażenia.

- O matko! Myślałam, że to była odrobina szkła, a nie połowa butelki! Mogłaś umrzeć!

- No, bez przesady.

- Poważnie! Jakbyś to dłużej potrzymała w stopie, szkło mogłoby wstąpić do krwiobiegu, a od stopy do serca niedaleka droga. – Gabrielle zamachała gwałtownie rękoma. – Teraz właściwie to Ryan uratował ci życie.

- Tylko że moje uratowanie jego życia było jakby bardziej oczywiste. – Wywróciłam oczami.

- I co było dalej?

- Jak to: dalej? Odniósł mnie do domu i poszedł. – Wzruszyłam ramionami.

- I co zamierzasz? – Gabi położyła się, wyrzuciła nogi w górę i oparła je na górze kanapy.

- A mam w ogóle zamiar cokolwiek zamierzać? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, zabierając ze stolika mój lakier. Wciąż bałam się zbyt mocno stawać na prawej stopie. – Spotkałam go raz. Pomógł mi. Koniec sprawy. Co tu dodawać?

- Może to, że chyba zaczynasz go bardzo lubić. – Przyjaciółka spojrzała na mnie poważnie. – Nawet ja to widzę.

- To super, ale on nie lubi mnie – odpowiedziałam. W tym samym momencie zabrzęczała moja komórka. Ponieważ leżała na stoliku, a ja nie byłam wystarczająco szybka z sześcioma szwami w stopie, złapała ją Gabi.

- Hm – mruknęła.

- Co? – spytałam, kuśtykając do niej.

- Nie lubi cię, hm? To dlaczego właśnie do ciebie napisał?

- Co? – powtórzyłam, myśląc, że się przesłyszałam. Przyjaciółka podała mi komórkę. Pospiesznie otworzyłam wiadomość od Ryana.

„Zdaje się, że miałaś na siebie uważać. Czemu w takim razie chodzisz, zamiast siedzieć?”

Wytrzeszczyłam oczy.

- Skąd on wie, że nie siedzę, tylko chodzę? – zadałam pytanie na głos, które zresztą zabrzmiało bardzo głupio, dlatego w wiadomości zwrotnej ograniczyłam się do samego „Skąd wiesz?”.

Po paru sekundach telefon ponownie zabrzęczał.

„Bo Cię widzę. Podejdź do okna”

Choć stopa stanowczo mi to utrudniała, jednym ruchem znalazłam się przy oknie. Mrużąc nieco oczy, spojrzałam w okno budynku naprzeciwko, przy którym stał Ryan i patrzył na mnie z szelmowskim uśmiechem.

 

Całą sobotę przesiedziałam w mieszkaniu razem z Gabi. Ona leczyła kaca, ja moją stopę. Odkąd zobaczyłam Ryana dokładnie naprzeciwko mojego okna, ciągle o tym myślałam. Teraz co i rusz kusiło mnie, by sterczeć przy nim niczym słup graniczny i wypatrywać Ryana po drugiej stronie. Był tak blisko… czułam się przez to inaczej. Na początku nie potrafiłam tego zdefiniować, ale potem to zrozumiałam – byliśmy zupełnie gdzie indziej. Inne miasto, inne otoczenie. Teraz dzieliły nas tylko dwa okna i kilkanaście metrów. No i nie było tu Melanie…

Nawet w mojej głowie zabrzmiało to tak, jakbym planowała coś robić z Ryanem, o czym Mel niekoniecznie chciałaby wiedzieć, a przecież nie zamierzałam! Ryan, blisko czy daleko, wciąż chodził z moją siostrą. Ale… czy to stało na drodze mojej znajomości z nim? Nie! A chyba wypadałoby wreszcie się z nim jakoś bardziej… zaprzyjaźnić. Mimo fatalnego początku, zdążyliśmy wspólnie przeżyć już wiele rzeczy. A ta wiadomość od niego… wariat. Nie miałam pojęcia, że on w ogóle zapisał mój numer. Byłam pewna, że gdy odczytał tego jednego, jedynego wysłanego SMS-a ode mnie, po prostu zrobił to, o co go w nim prosiłam. Nie sądziłam, że zaprzątał sobie głowę zapisaniem mnie w swoich kontaktach. Choć to był zwykły, głupi SMS, nagle poczułam się tak, jakby to Ryan wyszedł z inicjatywą do kontaktu ze mną. Wcześniej to ja głównie inicjowałam rozmowy, ponieważ Ryan nigdy nie chciał ze mną gadać – no, chyba że akurat chciał mi porobić na złość. A teraz idealnie się składało – mieszkał obok mnie! Jego okno było naprzeciwko mojego! Napisał żartobliwego SMS-a, obserwując mnie. Uratował mnie w kryzysowej sytuacji – jak to Gabrielle powiedziała, tym razem to Ryan ocalił mi życie. Brzmiało to strasznie patetycznie, jeśli pamiętało się, że to było tylko zwykłe szkło w nodze, ale teoria przyjaciółki o szkle w krwiobiegu zdawała się już być poważniejszą kwestią.

Wieczorem, zamiast pójść spać, leżałam na łóżku i rozmyślałam. Co chwilę podrywałam się i patrzyłam w okno, ale po drugiej stronie nikt się nie krzątał. Myślałam nad moją relacją z Ryanem. Była lepsza, choć jeszcze daleko jej było do doskonałości. Wszystko jednak wskazywało na to, że będę widywać go częściej, niż sądziłam. W takiej sytuacji nie mogliśmy wiecznie się na siebie boczyć. No dobra, ten etap mieliśmy już za sobą, ale chciałam czegoś więcej. Chciałam się z nim zaprzyjaźnić. Momentalnie wyobraziłam sobie, jak spędzamy razem dnie, jak wspólnie wracamy do domu… mocno popuściłam wodze fantazji, ale czy było w tym coś złego? Pomijając wszystkie kwestie dostępne tylko dla mnie… chyba miałam prawo nieco się z nim zaprzyjaźnić? Był chłopakiem Melanie, ale to ja znałam go dużo dłużej. Na dodatek teraz wszystko wskazywało na to, że studiujemy na tej samej uczelni. Ponadto – mógł wcale się nie zdradzać, że mieszka tak blisko mnie, a jednak to zrobił. Może też chciał mieć ze mną jakiś kontakt? Zanim jednak wytworzyłam sobie w głowię już całą gotową wizję naszej jakże czystej przyjaźni, powstrzymał mnie pewien problem. To nie mogło być takie łatwe… ostatnie spotkanie było naprawdę fajne, tak jakbyśmy nigdy nie czuli do siebie wzajemnej nienawiści, ale reszta nie mogła pójść tak prosto. Dopiero co zawarliśmy rozejm. Czy mogliśmy tak od razu przeskoczyć na etap przyjaźni? Chyba nie. On mi nie ufał. Nie mógłby mi ufać po tym wszystkim. Musiałam to naprawić. Wybaczenie to jedno, lubienie to drugie, a zaufanie to absolutna podstawa. No cóż… wyglądało na to, że miałam nowy cel.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (37)

  • Estera 23.07.2016
    Te wiadomości Rose i Joe'go- genialne! :) siedzę w salonie z telefonem, rodzina wokoło, a ja wciąż wybucham niepohamowanym śmiechem ;) jak uznają mnie za wariatkę to twoja wina :D część jak zwykle extra! Czekam na /4/
  • candy 23.07.2016
    Podobno tylko wariaci są coś warci :D bardzo Ci dziękuję :) a co do rozmów Rose i Joe'go, też je bardzo lubię. To dziwne, bo przecież to ja je piszę i w ogóle to ja stworzyłam ich postacie, a sama się śmieję, jak to wymyślam :D
  • Julia 23.07.2016
    candy super jak zawsze ,mam tak samo jak estera też gdy czytam twoje rozdziały to cały czas sie uśmiecham i co chwile zdarzy mi sie głośno zaśmiac co za czym idzie każdy z moich domowników ma mnie za wariatkę ! xDale gdyby nie ty to była bym normalna i nudna ale dzięki tobie się to zmieniło .
  • candy 23.07.2016
    Haha, candy zmienia ludzi :D to w takim razie się bardzo cieszę, że poprawiam wam humor :*
  • Lotta 23.07.2016
    Fajnie, że mieszkają naprzeciwko siebie :) 5 jak zwykle i czeeekam ;)
  • candy 23.07.2016
    Może teraz rozdziały będą częściej :* dziękuję :)
  • Lotta 23.07.2016
    candy mam nadzieję, że będą! ❤
  • Kociara 23.07.2016
    Ja się ledwo powstrzymałam przed wybuchem śmiechu przy rozmowie Rose i Joe aby nie obudzić bratanka i siostrzeńca :D Ryan wyszedł z inicjatywą :D czyli mu zależy na kontakcie
  • Kociara 23.07.2016
    Niechcący kliknelam wyślij xD. Świetny rozdział, piąteczka :D dawaj jak najczęściej nowe rozdziały :D
  • candy 23.07.2016
    Kociara dzięki wielkie :D może czytajcie to w osobnych pomieszczeniach, haha :D
  • Kociara 24.07.2016
    candy nawet gruba ściana nie uchroni przed moim śmiechem xD
  • Estera 23.07.2016
    Widzę kompleks tłumionego śmiechu wszechobecny :D
  • candy 23.07.2016
    Może powinnam pisać kabarety xDD
  • Estera 23.07.2016
    Może i tak, tak samo jak książkę :)
  • candy 23.07.2016
    Oooj, żeby to jeszcze było bardziej przyziemne, i troszkę tańsze... :(
  • Estera 23.07.2016
    Pamiętaj, fani z opowi są zawsze z tobą!!!
  • candy 23.07.2016
    ❤❤
  • Julsia 23.07.2016
    Kocham <3 :* 5
  • candy 23.07.2016
    dziękuję :*
  • nagisa-chan 23.07.2016
    A myślałam że tylko ją cały czas duszę się od łez i śmiechu a czasami to i to na raz :'D Cieszę się że jest ktoś taki dla niej jak Kate i Joe so takĄ odskocznią dla Rose od codziennego życia °w°
  • candy 24.07.2016
    Sama bym chciała mieć takich ludzi obok siebie ;D
  • Natiray 24.07.2016
    Świetne. W odróżnieniu od innych nie dusilam się ze śmiechu z powodu aparatu na zębach dopiero 3 dzień oraz zmęczenia faktem, że o 4.30 musze wstać. xd Czuje w kościach że bedzie to happy end tylko dla Rose i Ryana. Szkoda mi Katie i Lucasa - jedno dziecko ci przeprowadza chłopaka i jest okej po czym drugie dziecko przyprowadza ci do domu tego samego kolesia to jakaś katorga. Za co? Co oni ci złego zrobili candy? :'D Oczywiście 5.
  • candy 24.07.2016
    Aparatu współczuję, też nosiłam i pamiętam do teraz ten ból :( no, tu akurat będzie happy end, ale w "Pęknięciach mojego serca" było troszkę inaczej :) Katie? :D chyba Carly :D haha , no nic mi nie zrobili, ale ja mam to do siebie, że lubię tak moje postaci katować :) dziękuję;D
  • Natiray 24.07.2016
    candy Sorry Carly coś mi się pomyliło.
  • Julia 24.07.2016
    Właśnie tak candy jak napisałaś, ja tez nie mam takich ludzi koło siebie jak Rose ale może to sie zmieni ?? oczywiście chciałabym mniec podobne życie do rose pomimo tego że gnębiła Ryana przez kilka lat i byc może złamie serce swojej siostrze i poniękąd rodzicą ,ale podoba mi sie jej życie
  • candy 24.07.2016
    No nie jest złe, ale mimo wszystko to fikcja :)
  • Julia 24.07.2016
    Wielka szkoda że fikcja ; ( ;)
  • little girl 24.07.2016
    To teraz będzie się działo, życie studenckie, a oni tak blisko siebie ;D Czekam na więcej, 5 :)
  • candy 24.07.2016
    Dziękuję :D
  • Julsia 24.07.2016
    Candy czemu ty mi to robisz... Dodaj coś dzisiaj ;(
  • candy 24.07.2016
    Julsia nie ma mnie w domu, ale już wracam i niedługo dodam :*
  • Billie 24.07.2016
    I ładne nawiązanie do tytułu serii :) Ciekawa jestem, co Rose wymyśli, aby zdobyć zaufanie chłopaka... Zapowiada się całkiem nieźle - mieszkanie naprzeciwko :D 5
  • candy 24.07.2016
    Musiało być :) dziękuję :D
  • Lucinda 04.08.2016
    No, czas w końcu nadrobić komentarze, bo części czytałam na bieżąco, gorzej z czasem na napisanie czegoś. Cóż, spory fragment tej części stanowiła wirtualna rozmowa Rose z chrzestnym. Hm, cóż za interesujący zbieg okoliczności, że Ryan mieszka tak blisko Rose i w dodatku mogą widzieć się przez okna… :D No ale zostawiam 5 i idę dalej :)
  • candy 04.08.2016
    Nie mam błędów? Niemożliwe :D dziękuję :)
  • Lucinda 04.08.2016
    candy, błędy może i by były, tylko że przez to, że czytałam na bieżąco i teraz nadrabiam tylko komentarze, to nie szukałam ich oddzielnie, tylko przypominałam sobie początek i koniec, żeby orientować się, czego dotyczyła treść.
  • candy 04.08.2016
    Lucinda aa ok :D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania