Poprzednie częściSpróbuj mi wybaczyć [1]

Spróbuj mi zaufać /13/

Przetrząsnęłam cały pokój w poszukiwaniu bransoletki, a potem zabrałam się za łazienkę, salon i kuchnię. Wciąż jednak nie mogłam jej znaleźć.

- Gabi – zawołałam do przyjaciółki. – Nie widziałaś mojej bransoletki? Tej na czarnym sznurku?

- Nie – odkrzyknęła mi Gabi.

Świetnie. Po kilkakrotnym przeczesaniu mieszkania byłam już niemal stuprocentowo pewna, że bransoletka musiała wypaść mi u Ryana, gdzie prowadziliśmy zawody z łaskotania się nawzajem. Oczywiście mogłabym po prostu pójść do niego i zażądać jej zwrotu, ale wciąż byłam na niego wściekła. Tym razem to ja miałam ochotę na unikanie go. Jak on tak mógł? Czy tylko ja czułam to wyraźne napięcie między nami? Może je sobie ubzdurałam, a on nic takiego nie wyczuwał i traktował to wszystko między nami jak normalne spotkania znajomych? Nie, to niemożliwe. Nawet ślepy by to zauważył. Czemu więc Ryan nic z tym nie robił? Zamierzał tak ciągnąć ten dziwny trójkąt – on, Mel i ja? Słowo daję, ani trochę go nie rozumiałam. Owszem, on też mógłby mi zarzucić, że lawiruję między nim a Tylerem, ale na swoje usprawiedliwienie miałam fakt, że byłam pewna swoich uczuć co do Ryana i dlatego z Tylerem nie posuwałam się dalej. Tyler był naprawdę miły i uroczy, ale nie chciałam nawet go pocałować, bo wiedziałam, że to nie byłoby fair. Czekałam na jakikolwiek rozwój sytuacji, a Ryan zabierał się do tego, jak do czyszczenia toalety. Ile jeszcze mieliśmy trwać w takiej dziwnej relacji? Był z Melanie, a jednak też czuł się w obowiązku ukryć moją obecność u niego w mieszkaniu. Dlaczego? Nie chciał, by robiła niepotrzebne problemy… czy może jednak było w tym coś, co naprawdę chciał ukryć?

Nie odzywałam się do Ryana, a on do mnie. No, nie odzywał się, ale tym razem to ja ignorowałam światło jego latarki. Byłam wściekła, że wciąż lawirował między mną a Mel i nie próbował nic z tym zrobić, naprostować sytuacji, wyjaśnić coś jednej albo drugiej. Tym razem już nie ukrywałam się na uczelni – wręcz przeciwnie, robiłam wszystko, by zobaczył mnie z Tylerem. By poczuł, jak to boli. I udało mi się, akurat w momencie, gdy tego nie planowałam. Siedząc z Tylerem między zajęciami, ślęczałam nad moją prezentacją, czytając ją raz za razem, by upewnić się, że nigdzie nie zrobiłam żadnego błędu. Niesforne włosy wciąż opadały mi na twarz. W pewnym momencie poczułam, jak Tyler delikatnie chwyta pukiel włosów i odgarnia go z mojego policzka. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niego. Mimo dość kiepskiego początku był dla mnie przemiły, choć chyba na to nie zasługiwałam. Po paru sekundach znów wyczułam na nas to szczególne spojrzenie. Spojrzałam Ryanowi prosto w oczy, stwierdzając jednocześnie w duchu, że nie żałuję tego. Ciężko było określić jego reakcję – stał z kamienną twarzą, ale dostrzegłam na niej zmieszanie i jakąś złość. Podobnie jak poprzednim razem, odwrócił się gwałtownie i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem, myśląc równocześnie, dlaczego musimy wszystko rozgrywać tak cholernie źle.

Tym razem to ja wkładałam wszystkie siły w unikanie Ryana, ale on zawziął się na rozmowę ze mną. To było tak śmieszne, wciąż się mijaliśmy, wymienialiśmy uczuciami i postępowaniem. Gdy pewnego dnia wychodziłam z uczelni nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z Ryanem. Był wyraźnie rozzłoszczony. Pociągnął mnie na bok i oparł o ścianę.

- Co chcesz? – spytałam, siląc się na obojętność. – Znowu mam czekać, aż będę mogła się wymknąć i Mel mnie nie zauważy?

- Unikasz mnie – syknął Ryan, pochylając się ku mnie. W milczeniu obserwowałam jego profil – zaciśnięte szczęki, przymrużone oczy, włosy w nieładzie. Porywisty wiatr szarpał nami i marzłam, ale Ryan widocznie miał to gdzieś.

- Co ty mówisz? Niemożliwe – stwierdziłam kpiąco.

- Dlaczego? – dociekał.

- Jest mi zimno – parsknęłam. – Idę do domu. – Próbowałam odepchnąć się od zimnej ściany budynku, ale Ryan jeszcze mocniej mnie do niej przycisnął.

- Nigdzie nie pójdziesz, dopóki mi nie powiesz, co się dzieje.

- A niby co ma się dziać? – wyparowałam. – Od kiedy tak ci zależy na kontakcie ze mną? Masz już jedną z sióstr. Mnie zostaw w spokoju, skoro nie umiesz się zdecydować!

Nagle na twarzy Ryana pojawiło się zagubienie.

- O co ci chodzi?

- Mnie? O nic – prychnęłam i znów spróbowałam się wymknąć, ale Ryan oparł wyprostowane ręce po moich bokach i przysunął się tak, że ledwo mogłam się ruszyć. – Tak tylko sobie głośno myślę. Jesteś z Melanie, a ze mną wyprawiasz jakieś dziwne rzeczy. Nie wiem, co to ma być i co to dla ciebie znaczy, ale chyba nie chcę tego wiedzieć. Rezygnuję z tego – oświadczyłam.

- Z czego?

- Z tego, co jest między nami! – miałam ochotę zamachać gwałtownie rękoma, ale Ryan skutecznie mi to uniemożliwiał. – Próbowałam, Ryan, naprawdę próbowałam się do ciebie zbliżyć. Chciałam, byś mi zaufał – mówiłam coraz szybciej. – Chciałam, by było dobrze, ale nie może być dobrze, bo ty ciągle jesteś z Mel!

- A ty to niby co? – warknął nagle. – Dlaczego masz pretensje do mnie, skoro sama ciągle jesteś z Tylerem?

- Spędzam z nim czas! – zawołałam. – A nie jestem z nim w kłamliwym związku!

- Kłamliwym? – stwierdził pogardliwie Ryan. – Twierdzisz, że non stop tylko oszukuję Mel?

- A nie? – zawołałam. Ryan cofnął się o krok, ale teraz już nie miałam ochoty odchodzić. – Ukryłeś przed nią fakt, że zabrałeś mnie na wesele. Nie powiedziałeś jej, że kazałeś mi udawać ją, więcej, że mnie pocałowałeś przed całą twoją rodziną! Potem przyszedłeś do mnie pijany i też mnie pocałowałeś. O tym Mel również nie wie. Ostatnio byłam u ciebie i ukryliśmy przed nią ten fakt, tak jakbyśmy co najmniej uprawiali dziki seks! – wrzasnęłam. Parę przechodzących osób spojrzało się na mnie dziwnie, ale we mnie już wrzała krew i nie mogłam przestać. – Więc nie praw mi tu kazań, że ja mam towarzystwo Tylera, bo sam nie jesteś święty! I co… - zawahałam się i przygryzłam wargę, ale postanowiłam kontynuować: - Co miało znaczyć to, co powiedziałeś w ten weekend, gdy byłeś chory?

- Nie wiem o czym mówisz – odpowiedział szybko Ryan. Za szybko. Zażenowanie na jego twarzy wszystko mi powiedziało.

- Dobrze wiesz. – Dźgnęłam go w klatkę piersiową. – Miałeś wysoką gorączkę, ale wiem, że to pamiętasz.

- Nie pamiętam – dalej brnął w kłamstwa.

- Och, nie pamiętasz? W takim razie ci przypomnę. Powiedziałeś: „wiesz, Rose, gdyby nie Mel…” – powiedziałam dobitnie, zadzierając głowę i patrząc mu prosto w oczy. – Czy wreszcie doczekam się zakończenia tego zdania? Poważnie Ryan, ile chcesz to jeszcze ciągnąć? Nie mogę tak dłużej. – Wzięłam głęboki oddech. – I wiem, że to pamiętasz, więc powiedz mi wreszcie, co miałeś wtedy na myśli?

Ryan jakby oklapł. Odsunął się ode mnie jeszcze kawałek. Wiatr wokół nas ucichł. Nadal było mi zimno, ale przestałam to czuć. Z zapartym tchem czekałam, aż Ryan wreszcie mi odpowie. Tyle czasu spędziłam na rozmyślaniach o jego słowach… może teraz wreszcie miałam dowiedzieć się prawdy?

- Nie mogę ci powiedzieć – odparł w końcu. Rozczarowanie uderzyło we mnie z taką siłą, że wywróciłam oczami, a z moich ust wydarł się cichy śmiech.

- No tak. To przecież byłoby zbyt proste, prawda?

- Rose, nie mogę ci tego powiedzieć, jeszcze nie teraz – nagle spoważniał jeszcze bardziej. Znów się do mnie przybliżył. – Nie chcę ranić Mel, ale ostatnio zbyt dużo rzeczy zdarzyło się z tobą… - powiedział delikatnie, a ja podniosłam głowę gwałtownym ruchem i spojrzałam na niego. – Ale nie mogę ci powiedzieć… nadal nie jestem pewien…

- Czego? – zapytałam ostro.

- Czy mogę ci zaufać.

Spochmurniałam. A więc wróciliśmy do punktu wyjścia. Nieważne, co robiłam czy na jaki kolor farbowałam moje włosy – Ryan wciąż mi nie ufał. W pełni zrozumiałe. Usprawiedliwione. Więc czemu to wciąż bolało?

- Możesz – szepnęłam. Patrzył na mnie z bólem.

- Czy na pewno?

Nie odpowiedziałam. Ryan zwilżył wargi, zacisnął na chwilę powieki i spuścił głowę. Po chwili otworzył oczy i powiedział:

- To nie fair, bo sam nie chcę ci odpowiedzieć, ale muszę zadać ci pytanie.

- Doprawdy? – mruknęłam. Było mi już wszystko jedno.

- A bez twojej odpowiedzi na nie, nie pójdziemy dalej – dodał.

- Pytaj – zgodziłam się, tak jakbym godziła się na spacer.

- Czy słowa na blaszce naszyjnika… - powiedział powoli, wpatrując się we mnie. – Były od Mel… czy też od ciebie?

Cholera! Pewnie bym się zaczerwieniła, gdyby nie było mi tak cholernie zimno. Co miałam mu odpowiedzieć? Że Melanie to wymyśliła, czy się przyznać? Powiedzieć, że to ja je napisałam, że tyle do niego czuję, że nie mogę ruszyć naprzód bez niego…

Ale Melanie była moją siostrą i nie mogłam jej tego zrobić. Zasługiwała na szczęśliwy związek. Choć dopiero co wytykałam Ryanowi wszystkie jego błędy, które popełnił w stosunku do Mel… po prostu nie mogłam. Oboje mieli prawo do naprawienia tego i życia wspólnie. Mel pasowała do Ryana, ja – nie. Melanie nie musiała się trudzić tym, że Ryan jej nie ufa i pewnie nigdy nie zaufa w pełni. Nie musiała myśleć nad tym, czy kiedykolwiek zapomni o jej dawnych występkach. Ponownie uderzyła mnie brutalna rzeczywistość – nie było tu dla mnie miejsca.

- Były od Mel – usłyszałam swój własny głos. Ryan nieco się zgarbił i spuścił oczy. – Przepraszam, muszę już iść.

Zanim zdążyłam zmienić zdanie, szybko odeszłam, czując, jak serce mocno mi wali. Po chwili moją zastygłą od zimna twarz przeszyły gorące łzy. Gdy uszłam wystarczający kawałek, obejrzałam się za siebie. Nawet przez łzy zobaczyłam sylwetkę Ryana, który dalej stał przy budynku wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą byłam. I zostawiłam w nim moje połamane serce.

 

Przestałam walczyć. Tym razem naprawdę odpuściłam. Robiłam wszystko, by nie myśleć o Ryanie, ale równie dobrze mogłabym nie oddychać, więc postanowiłam przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy. Rose Williams zrobiła pierwszą bezinteresowną rzecz w swoim życiu i cholernie tego żałowała. Ryan powiedział, że bez mojej odpowiedzi nie pójdziemy dalej. Przez jedną jedyną chwilę nasz los zależał tylko ode mnie. Właśnie ode mnie! Co za ironia! Akurat ja miałam najmniej do powiedzenia w tej sprawie. Gdybym tylko powiedziała, że słowa na blaszce były ode mnie – również fragment o miłości – może wszystko potoczyłoby się inaczej. Może Ryan zerwałby z Melanie. Może właśnie w tej chwili siedzielibyśmy razem.

Ale wtedy Mel by cierpiała, szepnął głos w mojej głowie. A nie chciałabyś tego.

- Tak, ale teraz to ja cierpię – odpowiedziałam sama sobie na głos i rzuciłam o ścianę notesem, w którym próbowałam pisać notatki. Opadłam na łóżko i przykryłam się cała kołdrą. Miałam ochotę zostać już tu na zawsze. A latarkę wywalić przez okno z tego cholernego czwartego piętra.

 

- Musimy coś zrobić – oświadczyła Gabi. Spojrzałam na nią znad obiadu.

- To znaczy? – spytałam.

- Cokolwiek, żebyś przestała rozpaczać za Ryanem.

- Nie rozpaczam za nim – zaprzeczyłam.

- Tak, i właśnie dlatego kotlet, który jesz, jest prawie cały spalony – stwierdziła przyjaciółka kpiącym tonem. – Musimy wrócić do czasów szkoły.

- O czym ty mówisz? – zdziwiłam się, odkładając sztućce.

- Ponabijajmy się z Ryana. Przypomnij sobie, jaki był. Wypisz wszystkie jego wady, a listę powieś na lodówce. To tylko Ryan Parker! – powiedziała Gabi z naciskiem. – Nie warto w ogóle za nim tęsknić!

- Co cię napadło? – mruknęłam. Chciałam wstać od stołu, ale Gabi mnie przytrzymała. – Nie będę pisała żadnej listy.

- No dobra, to inaczej – Gabrielle błyskawicznie obrała inny tor. – Zemścij się na nim!

- Niby za co?

- Za to wszystko, co robi. Z Mel czy z tobą.

- I niby jak miałabym to zrobić? – Skrzyżowałam ręce na piersiach.

- Chociażby używając do tego Tylera. – Przyjaciółka wzruszyła niewinnie ramionami. Położyła na stole komórkę, którą obracała w dłoniach.

- Nie będę się na nim mściła. – Pokręciłam głową. – To dziecinne i absolutnie niepotrzebne.

- Ale masz ochotę!

- Nie. Tyler i Ryan to nie zabawki – powiedziałam. Zupełnie nie poznawałam Gabi.

- Ależ go bronisz… - mruknęła Gabi. – To co właściwie czujesz do Ryana?

- Przecież to wiesz.

- Powiedz mi jeszcze raz.

Westchnęłam głęboko. Czułam się jak na hiszpańskiej inkwizycji. Miałam tego powyżej uszu. Dlaczego Gabi urządzała mi spowiedź o Ryana? Zdecydowałam się powiedzieć wszystko raz na zawsze, abym już nigdy więcej nie musiała tego powtarzać.

- Dobrze wiesz, że zależy mi na nim. Nie wiem, co ci odbiło z ponownym nabijaniem się z niego, czy z jakąś zemstą, ale nic z tego. Nie zrobię żadnej z tych rzeczy. To zabrzmi głupio, ale już nie zrobię nic, co mogłoby go w jakiś sposób zranić – oświadczyłam poważnym tonem. Gabi wpatrywała się we mnie jak w obraz. – Byłam suką w szkole. Przepraszałam go za to wiele razy, a i tak nie sądzę, by wiedział, jak bardzo tego żałuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym zacząć od początku. Poznać go, zaprzyjaźnić się z nim, zbliżyć się… zanim zrobiła to Mel. – Wzięłam głęboki oddech. – Usunę się. Już nie zrobię nic, co by go zabolało. Nie będę się mścić, bo za bardzo mi zależy – ostatnie słowa wypowiedziałam najciszej, jak tylko mogłam i poszłam do pokoju, zostawiając własnemu losowi niedojedzony obiad. Gestem przyzwyczajenia zerknęłam w okno naprzeciwko i z bólem dostrzegłam siedzącego przy nim Ryana. Wpatrywał się we mnie. Patrzyłam na niego przez chwilę, po czym powoli podniosłam rękę do wyłącznika światła i nacisnęłam. Pokój ogarnęła ciemność, a ja zasłoniłam okno roletą.

To było dużo trudniejsze, niż sądziłam.

 

 

Raport z dnia dzisiejszego: Piękna sprawa, gdy odnawia się kontakt z osobą, którą "straciliśmy" dawno temu, a znaczyła dla nas więcej, niż wszyscy inni znajomi razem wzięci. Aż żyć mi się zachciało.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (34)

  • Współcierpię z Rosie [*] znając Ciebie, to za łatwo by było, gdyby powiedziała Ryanowi prawdę o nieśmiertelniku :c czekam, w jaki sposób rozwiążesz sprawę z Mel ;)
  • candy 31.07.2016
    No, ja nic nie zrobię od razu xD czekaj :*
  • candy, ale pamiętasz, że oazą spokoju to ja nie jestem? :D
  • candy 31.07.2016
    marcepanowypotwor pamietam :D a Ty wiesz, że masz ode mnie nominację na oneshota? :D
  • candy, oooo to już mam dwie xd to mam pisać dwie prace?
  • candy 31.07.2016
    marcepanowypotwor no, ja też dwie machnęłam :D
  • Billie 31.07.2016
    Cholera, komentarz się nie dodał :( Myślę, że Rose dobrze zrobiła... Wreszcie pomyślała o siostrze. To na pewno było trudne i teraz będzie jej ciężko... Czekam, jak to naprawisz :) 5
  • candy 31.07.2016
    No, ona sporo o niej myśli, choć to trudne xD ale niedługo będzie znów zwrot akcji :) dziękuję :D
  • Aleksandra 31.07.2016
    Genialne , powiedz prosze ze zrobisz to dla nas i dodasz dzisiaj jeszcze jeden rozdzial <3 blagaaamm <3 :* !!
  • candy 31.07.2016
    Chciałabym, ale mam zaledwie kilka do przodu ;c
  • kinga 31.07.2016
    Prosze dodaj dzisiaj kolejny rozdzial :( kochaamm
  • candy 31.07.2016
    Nie mam nawet jak, wyszłam z domu :(((
  • Lotta 31.07.2016
    Biedni oni :'( biedna ja, że znowu czekać muszę. Sle cieszę się razem z Tobą z odzyskanej znajomości. :) 5 ❤
  • candy 31.07.2016
    Dziękuję pięknie ❤
  • Daria 31.07.2016
    Super piszesz znalazlam cie niedawno i nie moglam się oderwać od czytania. Czekam na ciag dalszy z niecierpliwości;)
  • candy 31.07.2016
    Baaaardzo dziękuję :*
  • xyyzz 31.07.2016
    Opowiadanie jak zawsze super , czekam na koleny rozdzial
  • candy 31.07.2016
    Dziękuję! :)
  • Julsia 31.07.2016
    Super Candy!!! Ta seria jest superowa. Jesteś lepsza od autorów wszystkich bestsellerów i książek, które czytałam. Jesteś wielka!!! :* Wstaw te 2 rozdziały, jak nie dzisiaj to jutro :(
  • candy 31.07.2016
    Kochana <3 nawet nie wiesz, jak mi miło <3
  • Kociara 31.07.2016
    Ile jeszcze będą się tak bawić? Jesteś niemiłosierna, żeby tak nas męczyć i ich :D ile jeszcze rozdziałów o zaufaniu? Piąteczka ❤️
  • candy 31.07.2016
    dwa, do 15 :) dziękuję :*
  • Kociara 31.07.2016
    candy tak mało? Co ona zrobi żeby zaufał jej? Powie w końcu że to ona napisała?
  • candy 31.07.2016
    Kociara poniekąd :) zobaczysz :)
  • Kociara 31.07.2016
    candy pokochaj jeszcze się pisze? :D
  • candy 01.08.2016
    Kociara trzy rozdziały, na czwarty nie mam sił :c
  • Afraid13 31.07.2016
    Świetne. 5 :)
  • candy 31.07.2016
    Dziękuję ;)
  • nagisa-chan 31.07.2016
    Candy idę cię wyhakować i wyciągną od cb następne rozdziały xD
    A może Gabi założyła podsłuch xD
  • candy 31.07.2016
    Jest ich tylko pięć :P na następne nie mam weny, znowu
  • little girl 31.07.2016
    Ty to lubisz komplikować, oj lubisz :D Ale dzięki temu tak superowo się czyta, aż szkoda, że trzeba czekać na ten rozdział :(Oby ta wena do Ciebie wróciła, bo nie wiem, co zrobię, jak będziesz nam kazać czekać i czekać, a data następnego rozdziału będzie niewiadoma. Ode mnie 5 :)
  • candy 31.07.2016
    sama chciałabym, żeby do mnie przyszła ;( postaram się dać następny jak najprędzej. Dziękuję :)
  • Lucinda 04.08.2016
    Hm, prawie zawsze, gdy Rose i Ryan ze sobą rozmawiają, coś się musi zepsuć. Oboje nie czują się w komfortowej sytuacji i nawzajem też sobie tego nie ułatwiają. Nawet trochę zabawnie (choć nie twierdzę, że jest się z czego śmiać) obserwuje się to odbijanie piłeczki, raz jedno powie lub zrobi coś, przez co wszystko się psuje, a innym razem drugie. Później sytuacja się poprawia i od nowa. To musi być trochę męczące. Rose musiała wykazać się sporą siłą woli, aby okłamać chłopaka, na którym jej zależy, ze względu na siostrę. Natomiast Gabi całkiem nieźle udało się sprowokować Rose do wyrażenia swoich intencji. 5 :)
  • candy 04.08.2016
    Ponownie, cieszę się, że umiem Cię rozbawić :D dziękuję :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania