Poprzednie częściSpróbuj mi wybaczyć [1]

Spróbuj mnie pokochać - 3 -

Zdecydowałam się porozmawiać z Melanie, bo nie mogłam żyć dłużej w takiej atmosferze. Unikałyśmy się nawzajem, co podchodziło już pod paranoję – jeśli wchodziłam do kuchni, Melanie natychmiast z niej wychodziła. Ja cała się spinałam, gdy chociażby wpadałyśmy na siebie w korytarzu, a Mel znów trzaskała drzwiami. Czułam się idiotycznie – w końcu przebywałam we własnym domu, a całą swoją energię skupiałam jedynie na tym, by unikać siostry. Stwierdziłam, że czas w końcu wykonać jakiś ruch. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi pokoju.

- Proszę – usłyszałam, więc pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Melanie natychmiast zastygła na mój widok.

- Chcesz znów na mnie nawrzeszczeć? – spytała drżącym głosem, prostując się na łóżku.

- Nie – odpowiedziałam, zamykając drzwi. – Choć niewątpliwie by mi ulżyło.

Mel przygryzła wargę, a po chwili wybuchła:

- Dlaczego się tak na mnie wkurzyłaś? Wiem, że popełniłam błąd, ale kto ich nie popełnia? Nigdy cię takiej nie widziałam. Dlaczego tak na mnie krzyczałaś, dlaczego byłaś taka wściekła?

Przełknęłam nerwowo ślinę. Nie mogłam jej przecież powiedzieć. Gdyby się dowiedziała, skończyłoby się to tylko płaczem, a w obecnej sytuacji nikomu nie wyszłoby to na dobre.

- Nie chcę już o tym rozmawiać – zrobiłam unik. – Po prostu chcę się pogodzić. Nie możemy się unikać przez resztę życia. Przepraszam, że wtedy tak na ciebie nawrzeszczałam. Poniosło mnie. Teraz chciałabym tylko, żebyśmy normalnie rozmawiały.

Mel przez chwilę patrzyła na mnie trudnym do określenia wzrokiem, a w końcu skinęła głową.

- Dobrze.

Stanowczo nie można było zaliczyć tej zgody do jednej z podniosłych czy wzruszających, ale to mi wystarczyło. Nie przyszłam tu przecież kajać się na kolanach i błagać Mel o wybaczenie. Choć powinnam ją też przeprosić za dużo innych rzeczy, nie potrafiłam. Wciąż miałam do niej żal. To było głupie i niestety całkowicie niezależne ode mnie. Wiedziałam, że to nie jej wina, ale jej chęć na zapomnienie o tęsknocie za Ryanem skutecznie pokrzyżowała mi plany. Mi… czy nam… to już było bez znaczenia. Chciałam tylko żyć w miarę normalnie i nie musieć się denerwować za każdym razem, gdy chciałam wystawić nos poza swój pokój.

Musiałam znaleźć sobie nowy cel. Miałam dość stania w miejscu. Musiałam się wreszcie pogodzić z obecnym stanem rzeczy. Nie mogłam wciąż czekać, aż sytuacja z Ryanem raczy się ustatkować. Musiałam sama coś przedsięwziąć i ruszyć do przodu. Tylko jak?

Powoli. Kluczem do tego był Tyler. Stwierdziłam jednak, że to za mało. Głowiłam się tak, jakby chodziło o znalezienie nowego kandydata na prezydenta, a nie o nowy cel życiowy, ale i tak nie mogłam nic wymyślić. Aż w końcu do głowy wpadło mi najprostsze – obrałam sobie za cel zrobienie każdego dnia czegoś dobrego. W ramach zadośćuczynienia za wcześniejsze życie? Być może.

 

*8 lat wcześniej*

Naprawdę nie znoszę Diany Geller. Od czasu, gdy razem z Gabi zabrałyśmy jej pamiętnik, nie znoszę jej. Głupia skarżypyta bez honoru. Lata mijają, a moja niechęć się pogłębia. Irytuje mnie każdy jej ruch, każde spojrzenie. Irytuje mnie to, że muszę na nią patrzeć. Jednak trochę już dorosłam. Nie robię już zagrywek w stylu podstawienia nogi, czy zabrania pamiętnika. Teraz mam inną metodę. Choć sama Diana nic mi nie robi – oprócz rzucania nieprzychylnych spojrzeń – nie mogę się powstrzymać. Widzę, jak rozmawia na boisku z tym nowym chłopakiem, Paulem. Wydaje się naprawdę ją lubić, bo ciągle się do niej uśmiecha, ale wiem, jak temu zaradzić. Gdy Diana odchodzi, wkraczam do akcji.

- Jesteś tu nowy, prawda? – zagajam. Paul odwraca się do mnie.

- Tak. Nikogo jeszcze tu nie znam. Oprócz Diany. Znasz Dianę Geller? Pomogła mi się tu odnaleźć. Świetna dziewczyna.

- Och, nie byłabym taka pewna. – Udaję zmartwienie i podchodzę do Paula. Na jego twarzy maluje się zagubienie. – Jesteś nowy, jeszcze nie wiesz wszystkiego. Pozwól, że cię wprowadzę. Diana to… - ściszam konspiracyjnie głos – naprawdę okropna osoba. Wierz mi. Znam ją dłużej niż ty. Obchodzimy się szerokim łukiem. Zresztą jak wszyscy. Nikt nie lubi Diany i nie chce jej podpaść.

Chłopak wydaje się naprawdę zagubiony, ale ujmuję go pod ramię i mówię, patrząc mu prosto w oczy:

- Zaufaj mi. Będzie lepiej dla ciebie, jeśli też zaczniesz unikać Diany.

 

Parę dni później, gdy idę do szafki, czuję mocne szarpnięcie za sweter. Odwracam się spokojnie i widzę wykrzywioną od złości twarz Diany.

- Co powiedziałaś Paulowi? – krzyczy. – Dlaczego nie chce ze mną rozmawiać?!

- Nie mam pojęcia – odpowiadam, strącając jej rękę z mojego ramienia. – Spytaj siebie.

- Wiem, że to twoja sprawka – syczy Diana, przybliżając twarz do mojej. – Nienawidzę cię, Rose. Jesteś potworem – mówi i odchodzi.

 

Otrząsnęłam się ze wspomnień i jeszcze mocniej utwierdziłam się w mojej decyzji. Wiedziałam, że nie zadośćuczynię wszystkiego, co zrobiłam, ale nawet nie chodziło o to. Chciałam zrobić to dla siebie – by wypełnić czymś codzienne dni, by czymś się zająć. Chwyciłam pierwszy lepszy notes i długopis. Na czystej kartce szybko narysowałam tabelkę, dzieląc ją na najbliższe dni i zostawiając wolne miejsce na wpisanie danego uczynku. Wyglądało na to, że mogłam zaczynać nowe życie – bez Ryana.

To postanowienie mogłam też zaliczyć do jednych z postanowień noworocznych. Dziś był ostatni dzień w roku. Nie miałam ochoty na żadne huczne świętowanie. Nawet nie wiedziałabym, z kim miałabym spędzić Sylwestra. Tyler co prawda pisał, czy wracam do mieszkania, ale odpisałam mu, że nie. Miałam zamiar zakopać się w łóżku i nie pamiętać, że w kolejny rok wkraczam samotnie.

Tak też zrobiłam. Moją żałość potęgował fakt, że zarówno rodzice jak i Mel z Ryanem wychodzili. Mama tysiąc razy pytała, co planuję, więc w końcu ją okłamałam, że też wychodzę, by przestała mnie wypytywać. Moim planem był szalony wieczór w dresie, bamboszach i z toną czekolady.

Minutę przed północą ciepło się ubrałam i wyszłam przed dom. Zastanowiłam się, gdzie w tej chwili jest Ryan, co robi i czy w ogóle o mnie myśli. Melanie pewnie korzysta z faktu, że jeszcze nie ma ciężarnego brzucha i może iść się zabawić. Moje rozmyślania przerwały fajerwerki, które wybuchły z całą mocą wokół mnie – zarówno w oddali jak i przy najbliższych domach. Wpatrywałam się w nie z bladym uśmiechem. Lubiłam taki widok. Wciąż jednak było mi przykro, że byłam tu sama. Złapałam telefon i zobaczyłam, że było już minutę po północy. A więc to już nowy rok. A ja stałam na dworze i nie miałam nawet do kogo otworzyć ust. Czy to tak powinno wyglądać?

Nagle mój wzrok przykuł SMS, który właśnie pojawił mi się na ekranie telefonu:

RYAN: Wszystkiego najlepszego. Oby ten rok był lepszy niż poprzedni.

Westchnęłam cicho. No właśnie. Oby tak było.

 

Gdy tylko dostrzegłam Tylera, puściłam się biegiem w jego kierunku. Przez te dni, gdy go nie widziałam, zdążyłam się za nim naprawdę stęsknić. Nie był już tylko odskocznią. Był dla mnie szczególną osobą, kimś, w kim szukałam pocieszenia, ale bezinteresownie – nie chciałam go wykorzystać. Pragnęłam zrobić wszystko, by tego uniknąć. Nie chciałam, by przeze mnie cierpiał. Rozłożył ramiona i z uśmiechem czekał, aż do niego dobiegnę. Przytuliłam się mocno do niego, a on zamknął mnie w swoich ramionach. Trwaliśmy tak chwilę, po czym odsunęłam się i szepnęłam:

- Wybacz mi to niecodzienne powitanie.

- Żartujesz? Co tu wybaczać? Mogłabyś mnie tak witać codziennie. – Ponownie przygarnął mnie do siebie.

- Co dziś robimy? – spytałam z uśmiechem. – To ostatni dzień przed powrotem do uczelnianej rzeczywistości. Zróbmy coś szalonego.

- Na przykład co?

- Nie wiem, może skoczmy na bungee – powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Tyler tylko się zaśmiał.

- To doskonały pomysł, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest zima – zauważył. – Może lepiej chodźmy coś zjeść?

Zgodziłam się, choć byłam nieco rozczarowana, że nasze szalone plany ograniczyły się tylko do tego. Ale co miałam zrobić? Postanowiłam nie narzekać. Wciąż myślałam, jaki dobry uczynek mógłby przypadać na ten dzień, ale jakoś nic mi się nie trafiało, choć obracałam głowę na lewo i prawo. Wiedziałam, że takie rozglądanie się na siłę nic nie da, ale czułam też, że jeśli nic dziś nie zrobię, zawiodę sama siebie. Szczęście uśmiechnęło się do mnie, gdy wchodziłam do mieszkania po schodach – natrafiłam po drodze na małego chłopca, na oko dziesięcioletniego. Gdy na niego spojrzałam, od razu się zorientowałam, że coś nie gra. Twarz miał wykrzywioną i siedział na schodach pod dziwnym kątem.

- Co się stało? – spytałam od razu i przypadłam do niego.

- Spadłem ze schodów – jęknął. – I chyba złamałem nogę. Strasznie mnie boli. Nie dam rady wejść po schodach. Mieszkam na ostatnim piętrze, a nie mam komórki!

- Ćśś – próbowałam go uspokoić. – Jak masz na imię?

- Paul.

No nie, co za ironia losu. Zignorowałam ją i spytałam:

- Paul, czy twoi rodzice są w domu?

- Oby byli – mruknął chłopiec.

- Który dokładnie masz numer mieszkania? – dociekałam.

Gdy odpowiedział, szybko pomknęłam na ostatnie piętro i zapukałam pod wskazane drzwi. Otworzyła mi wysoka kobieta o blond włosach. Normalnie wahałabym się, czy na pewno trafiłam pod dobry adres, ale miała dokładnie te same rysy twarzy, co Paul. Szybko wyjaśniłam jej sytuację. Przerażona, zbiegła razem ze mną parę pięter niżej. Chłopiec dalej siedział na schodach. Razem z jego mamą pomogłyśmy mu zejść na dół i dojść do samochodu. Pojechali do szpitala. Wróciłam do swojego mieszkania, czując się dziwnie spełniona. Chyba udało mi się zaliczyć dzisiejszy dzień tak, jak chciałam.

Wykąpałam się szybko, choć miałam ochotę pozostać w wannie do jutra. Nie chciałam wracać na uczelnię. To oznaczało, że znów będę widywać Ryana. Sama nie wiedziałam, czy tego chcę, ale nie mogłam nic zrobić. Wyszłam z ciepłej wody i owinęłam się ręcznikiem. Włosy wytarłam i zostawiłam rozpuszczone, by same zdążyły trochę wyschnąć. Bordowy kolor już z nich znikał. I dobrze.

Owinięta ręcznikiem przeszłam do pokoju, ponieważ zapomniałam zabrać ze sobą piżamę. Zapaliłam światło. Piżama leżała tam, gdzie ją uprzednio zostawiłam – na łóżku. Gdy się schyliłam, by ją zabrać, nagle rozległ się cichy syk i w pokoju pociemniało. Spojrzałam w górę. No tak! Chyba przepaliła mi się jedna żarówka. Wspięłam się na łóżko i zajrzałam za lampę, by zobaczyć, jaki to rodzaj żarówki i czy gdzieś w mieszkaniu takie mamy. Wtedy zastygłam – tuż obok lampy dostrzegłam zawieszonego na ścianie pokaźnych rozmiarów pająka.

Znowu to samo! Przeklęta arachnofobia! Przez taką małą istotkę, jaką był pająk, momentalnie poczułam, jak sztywnieją mi mięśnie. Ten pająk, choć wciąż klasyfikowany do małych istot, był naprawdę ogromny. Zaczęłam się wycofywać, gotowa uciec na drugi koniec kraju, gdy nagle potknęłam się o poduszkę i zakołysałam. Pod wpływem mojego ruchu pająk się poruszył. Usiłując zachować jakąkolwiek równowagę, machnęłam ręką i poczułam, że przerywam nią cieniutką warstewkę pajęczyny. O nie! Gdy ponownie spojrzałam na ścianę, pająka na niej nie było. A to oznaczało… że był na mnie!

Zaczęłam tak wrzeszczeć, że nie poznałam własnego głosu. Zaczęłam się miotać, trzepotać, zeskoczyłam z łóżka, pochyliłam głowę do dołu i zaczęłam trząść włosami, tak jakbym chciała je wyrwać. Skakałam w miejscu, usiłując zrzucić z siebie wszystkie ewentualne zagrożenia, gdy nagle dostrzegłam pająka na mojej poduszce. Normalnie i ten widok wzbudziłby we mnie panikę, ale poczułam wielką ulgę, że nie było go na moim ciele. Głośno odetchnęłam i podniosłam ręce do góry, by odgarnąć sobie włosy z twarzy. Nagle ręcznik ze mnie spadł. Widać musiał się rozluźnić podczas moich wyskoków. Już miałam się po niego schylić, gdy nagle mój umysł przeszyła niepokojąca myśl. Odwróciłam się ukradkiem, a serce mocniej mi zabiło.

Moje okno nie było zasłonięte. Właśnie stałam w nim naga, a naprzeciwko - a jakże – stał Ryan i na mnie patrzył.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 14

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (46)

  • xyyzz 05.08.2016
    Dziekuje :*
  • candy 05.08.2016
    proszę :*
  • Olka22 05.08.2016
    Oo jezuu , Candy jestes cudowna <3 . Teraz przez caly dzien będe rozmyślać co dalej sie stanie <3 .Kocham twoje opowiadanie <3 !!
  • candy 05.08.2016
    Nic wielkiego :D dziękuję bardzo :*
  • Kociara 05.08.2016
    Znowu XDDDD po ostatnim zdaniu wybuchłam śmiechem xD świetna część xD narazie nie jestem wstanie napisać czegoś sensownego XDD 5
  • candy 05.08.2016
    Heeere we go agaiiin. Wybaczam xD dziękuję :)
  • Teska 05.08.2016
    Pffffff!! O Boże, candy ! Hehe !Super !!!!!
  • candy 05.08.2016
    Dzięki ;D
  • Teska 05.08.2016
    candy a jak tam z rozdziałami ?
  • Teska 05.08.2016
    Dodasz dziś ?????

    Ps. Gdybyś nie dawała TAKICH końcówek to byłabym w stanie poczekać. :)
  • candy 05.08.2016
    Teska piszę właśnie ósmy ;) heh, ale ja lubię takie końcówki ^ ale internet mi dziś tak szwankuje, że szlag mnie trafia :P i nie sądzę, by się udało
  • Tina12 05.08.2016
    Haha. Rose chyba ma monopol na nieszczęścia.
    5
  • candy 05.08.2016
    Taki urok xD dziękuję:)
  • dainty 05.08.2016
    O jezu XD tak bardzo jej współczuje :D pomyślałabym, gdybym go nie znała, to pomyślałabym, ze Ryan to jakiś zboczeniec, że cały czas gapi sie w jej okno :)
    A Tyler kojarzy mi sie tylko z tym z TVD XD wiec nie najlepiej :D
    rozdział genialny, ciekawa jestem jak zareaguje Rose i oczywiście co zrobi Ryan <3
  • candy 05.08.2016
    Haha, faktycznie :P e taam, ja go lubię :) ale nie myślałam o nim, jak tworzyłam tę postać xD dziękuję :)
  • Lotta 05.08.2016
    Jak tylko przeczytałam o ręczniku, wiedziałam że coś się szykuje xD ale myślałam, że jej wparuje do mieszkania czy coś xD 5 :*
  • candy 05.08.2016
    A tu nie :D dziękuję :*
  • nagisa-chan 05.08.2016
    wyobrażam sobie dwa buraki stojące na przeciwko siebie <3 Zgadzam się z Lottą też myślałam że tam wparuje :'D o dowiedziałam się jak nazywa się ta fobia nie interesując się nigdy jej nazwą i nie myśląc że wo góle kiedyś się dowiem:-P Kocham cię Candy <3 i wysyłam buziaczki :* przy 1 chyba się rozryczałam xD
  • candy 05.08.2016
    Buraki? xd widzisz, lekcje z Candy - polecam się :) nie rycz, kobieto :D
  • Świetne, a koniec nie spodziewałam się takiego. :-)
  • candy 05.08.2016
    Dziękuję :)
  • dainty 05.08.2016
    i of course 5
  • candy 05.08.2016
    of course thanks :D
  • Julsia 05.08.2016
    Wybuchłam śmiechem przy ostatniej scenie, ale trochę się tego spodziewałam :3 ehh te moje myśli ;D super rozdzialik <3 *,* Dziękuje, że dla nas piszesz <3 oczywiście 5 :)
  • candy 05.08.2016
    Wszyscy tacy zboczeni :D dziękuję, że mam dla kogo pisać <3 dziękuję :)
  • little girl 05.08.2016
    Zakończenie boskie, zresztą jak cały rozdzialik :D Zostaje tylko to nieznośne oczekiwanie na kolejny :[ 5 :)
  • candy 05.08.2016
    Dziękuję :D
  • Lucinda 05.08.2016
    Wracam do domu, zaglądam na opowi, a tu nowa część :) Od razu zabrałam się za czytanie. Cóż, dobrze, że Rose i Melanie się pogodziły. Może nie będzie między nimi do końca tak jak dawniej, ale zawsze to jednak poprawa. Ciekawy był pomysł Rose na znalezienie sobie nowego celu życiowego, chociaż to wypatrywanie ludzi w opałach... Tak się za nimi oglądała i tak pragnęła komuś pomóc, jakby z tego wszystkiego zaczęła życzyć im nieszczęść, byle tylko mogła spełnić swoje postanowienie i się nie zawieść. Końcowa scena sprawiła, że gdybym nie zasłoniła sobie ust, zwróciłabym na siebie uwagę domowników. No i co za interesujący zbieg okoliczności, że wrzaski dziewczyny przyciągnęły Ryana. Samo jej zachowanie musiało być zabawne, a później ten ręcznik... Ciekawa jestem, co będzie dalej :) Ostatnio dziwiłaś się braku błędów, a więc oto one :D :
    ,,Nie robię już zagrywek w stylu podstawienia nogi, czy zabrania pamiętnika"
    ,,nie byłabym taka pewna – udaję zmartwienie i podchodzę do Paula" - po "pewna" kropka i "udaję" z wielkiej litery;
    ,,Diana to… - ściszam konspiracyjnie głos. – Naprawdę okropna osoba" - tu podzieliłaś wypowiedź na dwa zdania, nie jest to błąd, ale tu dobrze pasowałoby zostawienie go jako jednego, na chwilę tylko przerwanego, co zaznaczasz trzykropkiem. Wtedy bez kropki przed "glos" i "naprawdę" z małej litery, ale tu jak uważasz;
    ,,gdy idę do szafki (przecinek) czuję mocne szarpnięcie za sweter";
    ,,zarówno rodzice, jak i Mel z Ryanem wychodzili" - bez przecinka;
    ,,w końcu ją okłamałam, że też wychodzę, by w końcu przestała mnie wypytywać" - powtórzenie "w końcu" tu jest dość wyraźne;
    ,,zarówno w oddali, jak i przy najbliższych domach" - bez przecinka;
    ,,Oby ten rok był lepszy, niż poprzedni" - bez przecinka. 5 :)
  • candy 05.08.2016
    Jak tylko internet w laptopie przestanie mi nawalać to poprawię, dziękuję :)
  • deus ex machina 05.08.2016
    Zaczęłam czytać od tego właśnie rozdziału i już wiem, że muszę nadrobić poprzednie!
    Wciąga niesamowicie! :)
  • candy 05.08.2016
    Dziękuję :D
  • Afraid13 05.08.2016
    He he he jaka wtopa...
  • candy 05.08.2016
    :DD
  • Afraid13 05.08.2016
    candy. Oczywiście 5 i czekam na ciąg dalszy ^^
  • candy 05.08.2016
    Afraid13 dziękuję :)
  • Ona 05.08.2016
    Hahahaha ile śmiechu przy ostatniej akcji
    Świetny rozdział tak jak wcześniejsze
  • candy 05.08.2016
    Cieszę się :D dziękuję :))
  • Billie 05.08.2016
    To musiało być zabawne z perspektywy Ryana :D :D No i ten ręcznik na koniec ^^ Ciekawe, czy coś jej o tym powie :) 5
  • candy 05.08.2016
    O, jeszcze jesteś <3 dziękuję :)
  • Billie 06.08.2016
    candy, jestem. Cały czas czekam na wyjazd.
  • Wiedziałam, że będzie patrzył :D jednak troszkę smutna ta część :( czekam na siódemkę :D ❤️
  • candy 06.08.2016
    Siódemka będzie pod hasłem: bum bum bum. ❤️
  • Teska 06.08.2016
    Będzie się działo :o ;p xD

    Internet już działa????
  • candy 06.08.2016
    Teska działać to działa, ale ma kaprysy jak starsza pani :)
  • Teska 06.08.2016
    To dzisiaj nie dodasz następnej?
  • candy 06.08.2016
    Teska dodam, jesli się uda

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania