Poprzednie częściWspomnienia. 1

Wspomnienia. 2

...Opowiadała mi o sobie wszystko. Gdzie wcześniej mieszkała, co robiła i co robi nadal...

 

- Jak byłam małolatą. Nie wiem jakieś 15 lat miałam, zbuntowałam się i oznajmiłam moim rodzicom, że jestem już dorosła i mogę sama decydować o swoim życiu. Wyobrażasz sobie? Taka byłam pyskata... Poznałam wtedy chłopaka, którego wszyscy nazywali Rudy. Faktycznie miał rude włosy i piegi i był nawet przystojny! Bardzo go polubiłam podziwiałam go, być może dlatego, że traktowałam go jak starszego brata, którego nigdy nie miałam. Rodzice martwili się, że zadaję się z dziewiętnastolatkiem, ale jak go poznali zmienili zdanie. Ja Cię zanudzam tak? Powiedz, zanudzam Cie?? Dobra już się zamykam. Teraz Ty gadaj, ja się już nagadałam.

 

- No przestań miło się słucha jak gadasz, gadaj dalej. ha. Ja to bym Cie tu dopiero zanudził gdybym zaczął opowiadanie o pracy i o moim nuudnym życiu. - popatrzyła na mnie, a ja spojrzałem znacząco, tak, aby kontynuowała.

 

- Noo.. Traktowałam Rudego jak brata. On mi bardzo pomógł, bo marzyłam, żeby mieć zespół. No wiesz, muzyczny. Ogólnie już nie będę ze szczegółami opowiadać, ale ten zespół istnieje do dziś. I jestem z tego powodu szczęśliwa i dumna. Kiedyś zabiorę Cię na próbę, żebyś ujrzał moje dziecko. - mówiła z takim zaangażowaniem, prawie zachłysnęła się powietrzem. Głupio mi o tym mówić, ale imponowała mi tym. Opowiadała jakby miała pięć lat, z taką radością jakiej nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić i było widać takie iskry w jej oczach. Jedno mnie tylko zastanowiło...

 

- Yyy dziecko? Masz dziecko??

 

- Tak. Tak nazywam właśnie zespół. Moim dzieckiem. Dobra mu tu pitu pitu, a moje walizki nadal w przedpokoju, same do sypialni nie wejdą. - zaśmiała się i zabrała się za noszenie bagaży, w czym próbowałem ją oczywiście wyręczyć, ale nie było na to szansy. Chyba chciała tym udowodnić, że jest kobietą samowystarczalną, że nie potrzebuje mężczyzny. Nie powiem, to było nawet słodkie. Ta dziewczyna nie była jak inne. Była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Zaimponowała mi szerokimi zainteresowaniami, tym jaka była beztroska, za razem twardo stąpała po ziemi. Wiedziała co jest ważne, miała swoje priorytety i zasady. I wywnioskowałem to po jednej rozmowie. Tak sobie nawet zamarzyłem, że może kiedyś ja i ona... Tylko, że to nie było realne: ja byłem zwykłym kasjerem w fastfoodzie bez lepszych perspektyw na życie, ona nie dość, że miała pasję muzyczną, to jeszcze kochała swoją pracę. Nie mogłem zakłócać jej ułożonego spokojnego życia, a jednak to zrobiłem, chociaż nie miałem najmniejszego prawa. Gdyby wiedziała co się stanie, gdybym ja wiedział, nigdy by do tego nie doszło...

Po dniu pełnym wrażeń wziąłem odświeżającą kąpiel, zrobiłem lekką kolacje dla siebie i dla Margaret. Miałem ochote zapalić świece, ale gdybym to zrobił, byłbym idiotą. Ona w tym czasie brała prysznic, więc czekałem, bo nie wypadało zjeść samemu. Zwłaszcza pierwszeo dnia. Gdy wyszła z łazienki w różowym szlafroku w serduszka, z mokrymi włosami i bez makijażu moje zmysły zaczęły szaleć, jednak szybko uspokoiłem się widząc jej krzywą minę i jak cała drży. Próbowałem zażartować.

 

- Co się stało? Szczura zobaczyłaś?

 

- Woda... Nie ma... ciepłej wody. Jest tylko.... zimna. - cała dygotała. Zrobiłem jej ciepłą herpatę z cytryną na rozgrzanie.

 

- Jutro zadzwonie do administracji, zapytam co się stało. Chcesz bluze jakąś? Przyniose Ci taką grubą, ciepłą - gorączkowo szukałem bluzy u siebie, a ona próbowała mi przerwać

 

- Nie, nie trzeba. Naprawdę. Zostaw to i chodź zjeść kolację. Mam się wkurzyć?! - krzyknęła na mnie po czym uśmiech znów zawitał na jej twarzy.

Zjedliśmy i poszliśmy do swoich pokoi, mimo, że byla dopiero godzina 20:30. Byliśmy zmęczeni tym dniem. Tyle pozytywnych wrażeń w moim życiu dawno nie było. Cieszyłem się, że coś zaczyna się dziać, coś ciekawego, a zarazem nic specjalnego. Poczułem, że ta dziewczyna zmieni wszystko. Jeszcze trochę siedziałem na łóżku u siebie w pokoju i myślałem. Odpaliłem laptopa, założyłem słuchawki i tak zasnąłem, sam nawet nie wiem kiedy, bo w takiej samej pozycji rano się obudziłem. Spojrzałem na telefon. jedenasta przed poludniem. Z kuchni dochodziły jakieś dźwięki, ale nie takie jak wtedy, gdy mieszkał ze mną Tom - trzaskanie drzwiczek, przewrócony kubek, przesunięcia krzesła - tylko takie przyjemniejsze. Chcąc nie chcąc wstałem i w rozciągniętych gaciach poszedłem do kuchni zapominając o tym, że przecież mieszka tu teraz ze mną dama... Jak mnie zobaczyła zaczęła się śmiać w głos,a mi było głupio, ale co miałem zrobić. Lubiłem te gacie... Gdy już przestała wykrztusiła z siebie, że zrobiła jajecznicę. Tak dawno nikt mi nie robił śniadania. Ostatnio hmm.. mama w ostatniej klasie gimnazjum. Potem się usamodzielniłem. A teraz właściwie obca osoba zrobiła dla mnie jajecznicę! To było naprawdę fajne uczucie.

 

- Dziękuję, ale nie musiałaś. Przecież umiem sam zrobić sobie śniadanie.

 

- Chciałam się odwdzięczyć

 

- Za co??

 

- Aa tak ogólnie. Za to, że mnie tak miło przywitałeś. Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio tak miło mi się z kimś rozmawiało. Jeszcze dobrze się nie znamy, ale pozwolę sobie zauważyć, że Twój zabawny i sympatyczny charakter rekompensuje Twój widok w tych majtkach - szeroko się uśmiechnęła, a mi się zrobiło tak głupio, że przeprosiłem i wyszedłem się ubrać w coś nierozciągniętego. Znowu moje zmysły się obudziły, jak miały się nie obudzić widząc długowłosą piękność w tym uroczym szlafroku? Słodzę co? Ale ona na to zasluguje.. Teraz jeszcze bardziej.

 

- Idziesz? Zaraz będzie zimna - krzyczała z kuchni, gdy się przebierałem.

 

- Jestem, jestem. Już zjadam. Ale pycha. No zdolna jesteś. Dziewczyna wielu talentów. Podziwiam. Naprawdę podziwiam.

 

- Bez przesady, chyba każdy potrafi zrobić jajecznicę. - mówiła z lekkim zakłopotaniem - kawy?

 

- Nie dzięki. Wypiję w pracy, bo na dwunastą muszę być na miejscu. Jakie plany na dziś?

 

- Jadę do firmy, może w końcu dostanę jakieś samodzielne zlecenie.

 

- Jak masz taką dobrą organizację jak robisz jajecznicę to na pewno. A teraz wybacz ale muszę lecieć. Dziękuję za pyszne śniadanie. Do wieczora - i tu zrobiłem coś, co nie wiem czy powinno mieć miejsce. Pocałowałem ją w czoło. Jak przyjaciółkę, siostrę. Nie poczułem jednak skrępowania, bo bardzo się spieszyłem, dopiero w pracy przemyślałem to, co zrobiłem..

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Prue 01.02.2015
    Naprawdę przyjemne opowiadanie. Ode mnie 5
  • wolfie 01.02.2015
    Dobrze prowadzisz narrację: tak lekko i naturalnie, przy czym nie masz tendencji do tego, by znudzić czytelnika. Ode mnie 4 :)
  • Amy 01.02.2015
    Wyłapałam kilka literówek, ale poza tym rozdział spoko :) Przyjemnie się czytało.
  • KarolaKorman 01.02.2015
    Ciekawe i wciągnęło mnie, będę śledzić. Ocena 4
  • Luka888 03.02.2015
    Troszeczkę jest błędów interpunkcyjnych, literówek i powtórzeń. Opowiadanie jest okej. Dialog może być. Ode mnie 4 :).

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania