Opowii *** Kazanie o Opowilandzie
Tekst z NSzO
Umiłowani bracia i siostry. Jak w każdą niedzielę, spotykamy się w tych przedwiecznych murach, by czcić naszego Pana i miłować go ponad wszystko. Jednak dzisiaj, chciałbym wam o czymś przypomnieć. O czymś, o czym niektórzy z was zdają się zapominać. Na domiar złego, uparcie tkwicie w nieprawości, niczym zając na między, co to na złość mamie, odmraża sobie słuchy.
Bo gdy tak spoglądam na te wasze gęby, z tej pradawnej ambony, to niestety widzę, że na ramionach wielu z was, nie siedzi nieśmiertelna dusza, lecz sam diabeł wcielony, a wy go pilnie słuchacie, zamiast mnie.
I tu dochodzę do setna sprawy. Że przecież jeszcze nie wszystko stracone, że wystarczy tak niewiele wysiłku, by udać się na rubieże naszej wioski, gdzie czeka do obejrzenia i wspomożenia, duszy, ów rozległy obiekt twórczy. Jednak w tym miejscu muszę zadać retoryczne pytanie: dlaczego tak rzadko ów przybytek odwiedzacie? Naprawdę nie chcecie być lepszymi, łasi nagrody wiecznej?
A przecież wystarczy tak niewiele wysiłku. Wystarczy pospieszyć w owe cudowne miejsce, kupić bilet, tym samym powiększyć odpowiedni budżet, wsiąść do sterowanych z zewnątrz samochodzików, z kuloodpornymi szybami i zasiekami z kolczastego drutu, by wreszcie z anielskim uśmiechem na ustach, minąć bramę wjazdową Opowilandu.
Zyskać tam możecie moi drodzy parafianie, tak wiele, za tak niewiele, ładując duchowe akumulatory. Cóż z tego, że wysiadanie w biegu jest nie wskazane, a ogrodzenie pod napięciem. Przecież rozglądać się na lewo i prawo, lub bardziej na prawo, możecie. Ba! Nawet jest to jak najbardziej wskazane i miłe naszemu Panu.
Po to przecież ów park istnieje, by wciągać całą piersią, pomimo, że pojazdy wyposażone są tylko w małe lufciki wsysające. Dlaczego małe – któreś z was zapyta w myślach, oprócz tych, którzy akurat śpią. W tym miejscu zmuszony jestem wyjawić coś, co w ustach kapłana, może się wydawać niestosowne. A nawet diabłu na uciechę, a proboszczowi przysporzy zmarszczek.
Otóż ów park, o czym zapewne wielu z was zdążyło zapomnieć, służy do wciągania z osobników – co za ogrodzeniem buszują, tworząc literaturę, w różnych zakresach integracyjnych – fluidów miłości, wzajemnego szacunku i tym podobnych przywar bliźniego,
Wszystko po to, by wrócić stamtąd wzmocnionym, będąc dla bliźnich swoich, chociażby do zniesienia. I tu chciałbym, drodzy bracia i siostry, wrócić do kwestii wspomnianych lufcików. Służą one, mówiąc po ludzku, przepuszczaniu tylko części, jakże potrzebnych oparów, gdyż takiej całościowej dawki miłości oraz innych zacnych dawek, to żaden normalny parafianin, jako żyw w psychicznym zdrowiu, nie przetrzyma.
Możecie się o tym sami przekonać, odwiedzając ów przybytek o zmierzchu. Ujrzycie łunę wszelakich cnót na niebie, błyszczącą nad parkiem. W szczególnym miejscu jest przeraźliwie jasna, aż źrenice dostają kręćka, a spojrzenia wpadają w niebezpieczny rezonans.
Kochani moi, gdy skierujecie wzrok w dół, w wyobraźni swojej, z owej łuny, zobaczycie źródła miłościodajne, żwawo dyskutujące, pod tym co napisali, które nawet sam diabeł, omija szerokim łukiem, gdyż taki natłok wzajemnego szacunku i tolerancji, za czorta nie zdoła skusić, do nieprawych czynów. Dla źródeł to bułka z masłem i to właśnie lśnienie owego tłuszczu, daje taki efekt na niebie, daleki od zorzy jednak.
Zatem pokładajmy nadzieję w Panu, że owa nadpoświata znad parku, kiedyś nieco przygaśnie i będzie można ją z pożytkiem dla zdrowego ducha, udźwignąć, gdyż jest rzeczą oczywistą, że żadnemu bliźniemu bez wyjątku, źle nie życzymy. Dlatego na koniec, pomódlmy się za dusze wszystkich źródeł, by w ostatecznym rozrachunku, znalazły ukojenie w niebie... przepraszam. Mea culpa. Wybiegłem z rozpędu, w nieznaną przyszłość. Amen.
Komentarze (7)
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania