Artysta z blizną - rozdział 1

Cisza. Nauczył się z nią żyć. Pseudopracownia, ulokowana w piwnicy znajdującej się w domu przez niego zamieszkanym, była jednym z nielicznych miejsc, w których odczuwał spokój. Otaczał go w niej bałagan, co w metaforyczny sposób odzwierciedlało stan jego duszy. W miejscu tym panował mrok, a światło przez niego dostrzegalne tworzyły porozlewane farby. W centrum ulokowana była stara i zniszczona sztaluga. Towarzyszyła mu ona od najmłodszych lat. Obrazy, które na niej powstawały, były intymną częścią jego życia. Wiedziały o nich dwie osoby, co nie było jednak równoznaczne z tym, że je widziały. Zaniżone poczucie własnej wartości nie pozwalało mu sądzić, że wykonuje coś dobrze. Wstyd, spowodowany brakiem talentu, co skutecznie sobie wmawiał, nie pozwalał mu wyjść z nimi na światło dzienne. Nie potrafił jednak zrezygnować z pasji. Zapewniała mu wyciszenie, bez którego nie byłby w stanie przetrwać w otaczającym go świecie. Tego wieczoru czuł się wyjątkowo zmęczony. Nie malował więc tak długo, jak zazwyczaj. Po dwóch godzinach spędzonych w ukochanym miejscu zdecydował, że tyle wystarczy. Cichym krokiem, który był jego cechą rozpoznawczą, udał się do swojego pokoju. Mijając sypialnię rodziców, usłyszał stłumione głosy. Ciekawość, kazała mu przystanąć.

– Wychowałaś idiotę – wściekle cichym głosem stwierdził ojciec.

– To twój syn, Marcin. Twój syn. Jak w ogóle możesz tak mówić?

– Skąd ta pewność? — odburknął. – Z roku na rok, widząc jego zachowanie, mam coraz większe wątpliwości. Nie tak sobie to

wszystko wyobrażałem. Nie widzisz, jak wielkim chodzącym rozczarowaniem jest ten dzieciak?

Matka chłopaka skwitowała ostatnie zdanie wypowiedziane przez męża uderzeniem go w twarz. Sebastian nie miał ochoty na

dalszą obserwację dyskusji rodziców. Nie czuł smutku. Przyzwyczaił się do epitetów, które przed chwilą usłyszał. Cicho przekroczył próg swojego pokoju. Panował w nim bałagan. Chłopak był jedyną osobą umiejącą się w nim odnaleźć. W jego mniemaniu wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Zrzucił z siebie ciuchy, po czym powoli położył się na łóżku. Założył słuchawki, oddając się czynności, która pozwalała mu na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości. Dźwięki, które słyszał, działały na niego kojąco. Reszta wieczoru minęła mu na tym terapeutycznym zajęciu. Nie był świadomy o której godzinie oczy samowolnie zamknęły mu się do snu.

Obudził się dokładnie o planowanej porze. Budzik nie był mu potrzebny. Jego organizm w tym przypadku działał jak zaprogramowany robot. Nie spieszyło mu się do postawienia pierwszego kroku w nowy dzień. Korzystał z każdej możliwej chwili, w której mógł po prostu samotnie poleżeć. Tłumiąc myśli, delektował się jednym z jego ulubionych momentów. Nie posiadał jednak magicznych zdolności, które pozwalałyby mu na skuteczną manipulację czasem, a wskazówka nieubłaganie pokazała godzinę, która zmusiła go do opuszczenia łóżka. Powolnym krokiem wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni.

– Cześć – oschle przywitał go ojciec.

Seba nie odpowiedział. Nie spowodował jednak tym faktem gniewu u taty. Ten przewrócił tylko oczami, udając się do salonu. Mama o tej porze była już w pracy. Chłopak nie lubił poranków bez niej. Ich relacja nie należała do najlepszych, jednak tolerowali się wzajemnie. Sebastian był więc zdany na samotne spożycie śniadania. Każdą następną z rutynowych czynności wykonał jak zwykle powoli. Nie lubił pośpiechu. Wytrącał go z równowagi. Wychodząc do szkoły, jednym okiem zerknął na ojca. Siedział on wygodnie w fotelu, czytając gazetę. Chłopakowi przeszły przez głowę jego wczorajsze słowa. Uświadomił sobie, jak bardzo jest dla niego obcy człowiek, który powinien być mu najbliższy. Z nagłym smutkiem, który ogarnął go po chwilowych przemyśleniach, przekroczył próg domu, udając się do kolejnego, niestety koniecznego, miejsca na mapie.

Idąc niepewnym krokiem, zwracał uwagę na pędzących wokół ludzi. Obserwacja innych sprawiała mu przyjemność. Nie dostrzegał sensu w ich codziennych staraniach. Nie dostrzegał go nigdy. Dla niego wszystkie sprawy, odgórnie narzucone jako ważne, nie miały znaczenia. Uczucie niezrozumienia i niedopasowania z biegiem lat wymieszało się z obojętnością. W swoich oczach sam siebie wykreował jako chodzące dziwadło. Tatuaże, które w dużej ilości pokrywały jego ciało, mimo że miał dopiero 19 lat, tylko miały w tym pomóc. Wmieszany w tłum ludzi, czuł się samotny. Czarny element, pośród pozornie dopasowanych, kolorowych puzzli. Jego

 

przemyśleniom towarzyszył poranny deszcz. Nie krył się za parasolem. Spadające na niego krople nie były dla niego w żadnym stopniu uciążliwe. Przez swoje podejście do szkoły wszedł cały mokry. Z niewyjaśnionych powodów sprawiło mu to przyjemność.

W szatni dostrzegł Łukasza. Człowieka, którego zwał przyjacielem. Charakteryzowały go rysy na twarzy dodające mu uroku, dojrzały wygląd i zasady, o których wspominam, ponieważ w jego przypadku, co nie jest takie oczywiste, słowa szły w parze z czynami. Również wygląd zewnętrzny, którym obdarzyła go matka natura z reguły nie odstraszał. Dobrze zbudowana klatka piersiowa, ciekawy styl ubioru i pewność siebie bijąca od młodzieńca, stanowiły kolejne jego atuty. Sebastian nigdy nie mógł zrozumieć, jak ich losy splotły się w całość. Uważał, nie zasługuje na przyjaźń z osobą o takiej pozycji społecznej. Łukasz miał jasno obrane cele życiowe – chciał zostać policjantem, mieć szacunek wśród ludzi i możliwość umówienia się z każdą losowo wybraną dziewczyną. On z kolei o wszystkich tych rzeczach jedynie marzył. Po chwili obserwacji swojego przyjaciela, ruszył w jego kierunku.

– Siema – przywitał się Sebastian.

– Proszę, kto raczył się pojawić – odpowiedział mu Łukasz z ironią w głosie, która wynikała z przerwy, jaką jego przyjaciel zrobił sobie od szkoły. – Dlaczego przez cały ten okres się nie odzywałeś?

– Nie ćpałem.

– Nie pije do tego, idioto. Dobrze wiesz, że ci ufam. Po prostu się martwię. Nie odzywałeś się prawie przez miesiąc.

– Potrzebny mi był odpoczynek. Sorry. Masz rację, to było głupie.

– Luz. Ale pamiętaj, masz we mnie wsparcie.

– Wiem – odparł niepewnym głosem Sebastian.

Po krótkiej wymianie zdań obaj ruszyli do sali lekcyjnej.

Pierwszy raz spróbował dwa lata temu. Szukał odrealnienia, które znalazł w używkach. Początkowe dawkowanie i wmawianie

sobie kontroli nad problemem, szybko zamieniło się w nałogowe ćpanie. Sebastian stopniowo tracił kontakt z rzeczywistością. Skrytość, która była jego maską ochronną, przez długi czas pozwalała mu trzymać problem w tajemnicy. Częste nieobecności w szkole, nieodbieranie telefonów i samotne przesiadywanie w pokoju nigdy przecież nie było niczym dziwnym w jego przypadku. Przyjaciele nie martwili się bardziej niż zwykle, a w tym samym czasie Seba zatracał się w świecie iluzji. Przełom nastąpił pewnego grudniowego wieczoru. Chłopak, pod silnym wpływem substancji odurzających, po raz pierwszy targnął się na swoje życie. Całego zakrwawionego w wannie znalazła go matka. Uratowała go w ostatniej chwili. Psycholog, która objęła go opieką po próbie samobójczej, szybko zdiagnozowała uzależnienie. Była zszokowana, jak skutecznie udało mu się to ukrywać. W ten właśnie sposób już w tak młodym wieku Sebastian zaliczył swój pierwszy odwyk. Od tamtej pory był czysty. Nie pozbył się jednak czujnego oka przyjaciół. Podczas nieobecności, takich jak ta wspomniana przez Łukasza, wynikająca z lewego zwolnienia, przyjaciel był w stałym kontakcie z jego matką. Kontrolował Sebę bez jego wiedzy. To samo robiła Paula.

Nauczyciele nie pytali chłopca o nieobecność. Zdawali sobie sprawę z jakimi problemami mierzy się w ostatnim czasie. Jego wychowawca był w stałym kontakcie z psychologiem, który prowadził chłopaka. Raporty ze stanu psychicznego i postępów, jakie wykonuje Sebastian, regularnie były dostarczane do szkoły. Mógł on liczyć na dyskretność z ich strony. Po pierwszej lekcji Seba podszedł razem z Łukaszem do Pauliny. Ostatniej bliskiej dla niego osoby. Dziewczyna była jedną z najładniejszych w klasie. Idealne proporcje ciała, delikatna twarz i oczy małej dziewczynki sprawiały, że często stawała się obiektem pożądań. W jej przypadku za wyglądem zewnętrznym szły również zdolności intelektualne. Paulina, podobnie jak Łukasz, w głowie Sebastiana była dla niego nieosiągalna. Świat wykreowany przez jego wyobraźnię w tym przypadku nie miał jednak znaczenia. Rzeczywistość obdarowała go tymi osobami, za co dziękował w duchu codziennie, mimo że często nie potrafił o te relacje odpowiednio zadbać. Paulina uśmiechnęła się na widok przyjaciół. Oszczędziła sobie uwagi na temat długiej nieobecności jednego z nich, szybko przechodząc do luźniejszych tematów. Nie czuła potrzeby atakowania Sebastiana. Chciała być dla niego oparciem, kimś, przy kim zapomni o targających nim niezrozumiałych emocjach, kimś, przy kim będzie umiał złapać choć trochę luzu. Liczyła też w głębi serca, że pewnego dnia Seba spojrzy na nią trochę innym okiem. Zawsze ją intrygował. Pociągała ją jego delikatność i wrażliwość. Fascynacja stylem bycia przyjaciela z roku na rok przeobrażała się w coś silniejszego. Mogła mieć każdego innego, jednak jej serce uciekało w stronę chłopaka, który dla większości stanowił cichy obiekt żartów. Nie potrafiła jednak nigdy się przełamać i spróbować pchnąć ich relację do przodu.

 

Wbrew temu jak przedstawiała się światu, w środku była nieśmiałą, przestraszoną dziewczynką. Pozostało jej więc dbanie o Sebastiana z całym uczuciem, które w środku niej coraz szybciej kiełkowało. Nie liczyła na to, że Seba wykona pierwszy krok. Chciała jednak poczuć, że w jego oczach zyskała nową rolę. Żyła szczerą nadzieją, że ten dzień w końcu nadejdzie.

Łukasz ożywił się na widok Pauli. Od jakiegoś czasu dziewczyna zaczęła mu się podobać. Wiedział jednak, że dla dobra przyjaźni całej trójki, nie może próbować dążyć do czegoś więcej. Widział to, czego Seba nie potrafił dostrzec. Paulina od długiego czasu była nim zainteresowana. W głębi serca czuł żal z tego powodu, jednak nie miał do nikogo o to pretensji. Serce Pauli miało prawo wyboru. Szanował to, że w jej oczach więcej znaczy Seba. Nie zamierzał w domniemanej przyszłości stawać na ich drodze. Postanowił zadowolić się jedynie przyjaźnią, krok po kroku lecząc się z Pauli.

Pod koniec dnia, podczas matematyki, do sali weszła wychowawczyni Seby. Poinformowała klasę, że znalazło się zastępstwo za nieobecną od dłuższego czasu nauczycielkę plastyki. Paula szturchnęła przyjaciela.

– Może doceni twój talent – wyszeptała z uśmiechem na twarzy.

– Najpierw musiałbym go mieć – ironicznie odpowiedział.

– Oj przestań, co prawda nie widziałam nigdy twoich prac, ale jestem pewna, że świetnie malujesz – oznajmiła kojącym głosem. – I pewnie nie zobaczysz. Uniknę dzięki temu twojego rozczarowania.

Paula przewróciła oczami. Była smutna przez słowa, które zawsze słyszała, gdy poruszała tematy związane z obrazami. Wiele by

dała, żeby Seba bardziej uwierzył w swoje możliwości. Liczyła też, że pewnego dnia dopuści ją do siebie bliżej i zostanie pierwszą, która zobaczy efekty pracy przyjaciela. Pani Beata, wychowawczyni, po ogłoszeniu informacji i życzeniu wszystkim miłego dnia, opuściła klasę.

Sebastian wracając do domu, zapalił papierosa. Nie powinien. Jego psycholog odradzała mu stosowanie jakichkolwiek używek tego typu. Nie słuchał. Dym, który wpuszczał do swoich płuc, działał na niego kojąco. Wieczorem czekało go spotkanie z przyjaciółmi. Paulina zaproponowała wspólne wyjście na kręgle. Nie miał ochoty. Wolał malować w ciszy, którą tak pokochał. Nie potrafił jej jednak odmówić. Zgadzając się na wyjście z nimi, skazywał się na zarwaną noc. Nie mógł przecież odpuścić malowania. Zamierzał rozpocząć swoją zabawę z farbami zaraz po powrocie. Po drodze wypalił jeszcze dwa papierosy. Nie powinien.

Czas mijał szybko. Kręgle służyły jedynie jako pretekst do wspólnego spędzenia czasu. Od dawna nie wyszli nigdzie razem. Natłok obowiązków skutecznie utrudniał dbanie o przyjaźń. Tego wieczoru czuli się jak dawniej. Sebastian nie żałował decyzji o przyjściu. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów odłożył trapiące go problemy na bok. Znajdował się w centrum uwagi, tak jakby ktoś podczas drogi w umówione miejsce podmienił osoby. Starał się inicjować rozmowy, żartować z reszty, a także z siebie, co zawsze przychodziło mu z trudem. Przyjaciele również zauważyli dobry humor Sebastiana. Byli zadowoleni, widząc go w takim stanie. Nie pozostało im nic innego jak dotrzymanie mu kroku. Żadne z nich nie chciało, by ten wieczór się skończył. W tamtej chwili oddaliby wiele, aby zdobyć magiczne zdolności umożliwiające blokadę czasu. Musieli jednak w końcu opuścić kręgielnię. Sebastian nie miał ochoty wracać do domu. Dobry humor nadal się go trzymał. Zaproponował więc Pauli towarzystwo w drodze do domu. Dziewczyna bez wahania się zgodziła. Tym właśnie sposobem Łukasz udał się w swoją stronę, a pozostało dwójka ruszyła w przeciwnym kierunku.

Z Łukasza szybko uleciał pozytywny nastrój. Myśl o wspólnym spacerze dwójki jego przyjaciół sprawiła, że coś zakłuło go w środku. Wstydził się zazdrości, która się w nim obudziła. Starał się tłumić emocje, jednak nie zawsze było to możliwe. Reszta wieczoru minęła mu na domysłach o tym, jak potoczył się on dla Seby i Pauli.

Wracali wolnym krokiem. Tego wieczoru nie było możliwości na chociażby minutę krępującej ciszy. Oboje gadali jak najęci, a na ich twarzach wciąż pojawiał się uśmiech. Paulina czuła się wspaniale. Mimo tylu lat znajomości z Sebastianem, niespodziewanie to właśnie ten wieczór sprawił, że przyjaciel zaczął się przed nią otwierać. Po małomównym chłopaku nie został ślad. Kiedy dotarli na miejsce, ku własnemu zaskoczeniu, zdecydowała się na odważny krok. Gdyby nie cudowna otoczka tego wieczoru, zapewne nigdy by nie wypowiedziała tych słów.

– Wejdziesz na górę? – zapytała nieśmiało, mrużąc przy tym oczy.

Seba dłuższą chwilę nie odpowiadał. Wpatrzony w przyjaciółkę, zaczął dostrzegać rzeczy, na które dotychczas nie zwracał uwagi. Miała piękne oczy. Mrużąc je, dodawała im uroku. Kruczoczarne włosy idealnie komponowały się z delikatną twarzą, a delikatny

 

makijaż podkreślał jeszcze jej piękno. Była od niego sporo niższa, przez co w jego oczach wyglądała niesamowicie słodko. Złapał się na tym, że po raz pierwszy od tylu lat ich znajomości analizuje ją pod takim kątem. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Odwiedzał już oczywiście Paulę, jednak zawsze towarzyszył mu Łukasz. Myśl o samotnej nocy we dwójkę wprawiała go w zakłopotanie, które dziewczyna pewnie już zdążyła wychwycić. Postanowił jednak, wbrew swojemu chłodnemu podejściu, zaryzykować.

– Wejdę – odpowiedział głosem chłopczyka, który pierwszy raz przedstawia się w przedszkolu.

Paula skwitowała jego zgodę słodkim, a jednocześnie nieśmiałym uśmiechem. W środku była z siebie dumna. Wreszcie odważyła się na pierwszy krok. Dzisiejszy spacer udowodnił jej, że pod potężną warstwą zbroi kryje się chłopiec, dokładnie taki, jakim sobie go wyobrażała. Cicho weszli na górę, aby niepotrzebnie nie budzić rodziców dziewczyny.

Pokój Pauli był ogromny. Dominowały w nim jasne kolory oddające charakter dziewczyny. Sebastian w myślach porównał go do swojego. Robił tak za każdym razem, kiedy ją odwiedzał. Zdumiewał go kontrast tych dwóch pomieszczeń. Jego pokój był ciemnym grobowcem, z wiecznym bałaganem, podczas gdy w tym należącym do dziewczyny, panowały harmonia i spokój. Zazdrościł też gdzieś głęboko w sobie atmosfery, jaka panowała w domu przyjaciółki. Miłość gościła w tych progach każdego dnia. W domu Seby spotkać można było za to niewypowiedziane słowa, wieczne pretensje i ciągły brak zrozumienia. Z chwilowych rozterek wyrwała go Paulina, proponując wspólne oglądanie filmu. Spodobał mu się ten pomysł. Podczas seansu nie musiał obawiać się krępującej ciszy, która mogła ich zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie. Położyli się więc we dwójkę na kanapie, po czym włączyli film wybrany przez dziewczynę. Sebastianowi podobał się klimat tej nocy. Zerkał jednym okiem, na Paulę leżącą obok niego. Uroda dziewczyny uderzała go coraz bardziej. Zawsze był świadomy faktu o atrakcyjności przyjaciółki, jednak zajęty własnym cierpiącym ja, nie wchodził głębiej w takie rozważania. Dzisiaj jednak raz na jakiś czas łapał się na tym, jak bardzo podoba mu się jego długoletnia towarzyszka. Podzielna uwaga zawiodła go tej nocy. Nie pamiętał nic z filmu, który oglądali, za to zdołał przestudiować niezauważalnie każdy centymetr ciała Pauli. Po końcowych napisach Paulina odwróciła się w jego stronę.

– Mam prośbę – powiedziała lekko zawstydzona.

– Zamieniam się w słuch – odpowiedział wyjątkowo pewnie jak na siebie Sebastian.

– Narysowałbyś mój portret? – zapytała, mrużąc oczy, jak zawsze w takich sytuacjach.

– To nie jest dobry pomysł – głos chłopaka zmienił się diametralnie.

– Seba... proszę, chciałabym poznać cię bardziej, poznać to, co naprawdę sprawia ci radość.

Nie wiedział, co odpowiedzieć. Patrzył Pauli prosto w oczy. Prosto w piękne oczy. Był przekonany, że to zły pomysł. Zepsuł już

jednak w swoim życiu naprawdę sporo. Nie chciał sprawić jej przykrości. Widział, jak wiele radości sprawia jej ten wieczór. Postanowił więc, że się przełamie.

– Zgoda – odpowiedział dużo chłodniejszym głosem.

– Naprawdę?

– Tak.

Paula rzuciła się na Sebastiana, tuląc go mocno. Była o krok. Wiedziała, że dzisiaj przejdzie barierę, która wydawała się

nieosiągalna. Czuła, że dopiero poznaje człowieka, którego znała tyle lat. Tamten etap jednak miał już miejsce. Paulina liczyła, że dzisiaj wspólnie rozpoczną drogę ku nowej, lepszej przyszłości.

Sebastian poprosił dziewczynę o spokojne pozowanie. Wytłumaczył, jak ważna jest jej rola w wykonaniu portretu. Paula była podekscytowana. Nie mogła doczekać się efektów, które zobaczy. Seba zabrał się do pracy. Nie wierzył, że Paulinie spodoba się portret. Nie wierzył też, że zgodził się na to, co właśnie robi. Nie mógł się jednak wycofać. Słowo się rzekło, a papier został naznaczony pierwszą kreską.

Kiedy skończył, nieśmiało wręczył efekt swojej pracy przyjaciółce. Paula, widząc siebie na płótnie, jedynie się uśmiechnęła. Przeczucie jej nie zawiodło. Seba naprawdę miał talent. Odwzorował jej twarz idealnie. Zgadzały się nawet najdrobniejsze szczegóły. Była z niego dumna i zarazem szczęśliwa, że mogła w końcu się przekonać, na co przyjaciel poświęca tyle czasu. Poprosiła Sebastiana, który z głową spuszczoną w dół wciąż stał w tym samym miejscu, aby usiadł obok niej. Chłopak posłuchał.

– To jest naprawdę piękne. Żałuję, że dopiero teraz mnie do tego dopuściłeś.

 

– Nie przesadzaj – odpowiedział cicho – każdy jest w stanie coś takiego narysować. Po czasie, jaki na to poświęciłem, efekt i tak jest marny. Gdybyś spędziła nad tym tyle czasu co ja, wyszłoby dużo ładniej.

– Sebuś..., popatrz na mnie – odrzekła stanowczym tonem. – Nie mów tak. Musisz zacząć bardziej wierzyć w siebie. Wiem co mówię i co widzę. To jest piękne. Chciałabym zobaczyć resztę. Oczywiście, jeżeli pozwolisz – powiedziała milutkim głosem.

– Nie chcę się z tobą kłócić. Możliwe nawet, że masz rację. Co do reszty... muszę to przemyśleć. Dziękuję ci za te słowa. To naprawdę miłe. Doceniam. Być może kiedyś uwierzę w siebie, tak jak ty we mnie – uśmiechnął się nieśmiało.

Spędzili ze sobą jeszcze trochę czasu, jednak Sebastian w końcu musiał już iść. Siedział u Pauli do godziny piątej nad ranem. Dziewczyna przytuliła go na pożegnanie, przypominając o chęci spojrzenia na resztę obrazów. Seba skwitował to jedynie uśmiechem. Udał się do domu, po cichu licząc, że ktokolwiek martwił się jego nieobecnością.

Paulina była zachwycona. Wszystko potoczyło się tak, jak sobie to wyobrażała. Seba otworzył się przed nią jak przed nikim innym. Te kilka godzin, które spędzili w swoim towarzystwie, minęły jej jak pięć minut. Zanim zasnęła, analizowała każde zdanie jeszcze raz. Pierwszy raz naprawdę uwierzyła, że Seba może być jej troszkę bardziej niż dotychczas. Wierzyła, że będzie jedyną osobą, która pozna go naprawdę i obiecała sobie, że tę prawdziwą wersję zostawi tylko dla siebie. Zasnęła z uśmiechem na twarzy.

Sebastian po raz kolejny musiał się rozczarować. Rodzice potraktowali go jak powietrze. Kiedy wszedł do domu byli zbyt pochłonięci kłótnią. Seba po cichu przemknął do swojego pokoju. Nie miał zamiaru wtrącać się w ich sprawy. Położył się na łóżku i zaczął myśleć. Teraz, kiedy emocje opadły, był na siebie wściekły. Nie powinien pokazywać Pauli swoich umiejętności. Wyszedł na kretyna. Był pewny, że dziewczyna musi mieć z niego niezły ubaw. Spierdolił kolejną sprawę. Dotychczas pewnie nie traktowała go jak idioty. Był przekonany, że to się zmieniło. Nie ma przecież takiej możliwości, żeby komuś spodobało się to, co on robi. Głowa pękała mu od złości na samego siebie. Uratowało go zmęczenie. Przez zarwaną noc ponad połowę soboty zabrał mu na sen.

Obudził się koło 16. Zerkając na telefon, zauważył wiadomość. Od Pauli. „Zadzwoń, jak wstaniesz, śpiochu”. Posłusznie wykonał polecenie.

– Hej – usłyszał głos w słuchawce – Jak się spało?

– Cześć, nie narzekam. Chociaż stwierdzam po głosie, że masz w sobie dzisiaj troszkę więcej energii ode mnie.

– Nic nowego – odpowiedziała żartobliwym głosem – ale do rzeczy, zabieram cię dzisiaj do kina.

– Z Łukaszem?

– Łukasz nie da rady, idziemy we dwójkę, nie przyjmuję odmowy.

– No, nie wiem. Miałem dzisiaj trochę inne plany.

– Nie wykręcaj się, obrazy nie uciekną, bądź po mnie o 19. Pa! – Rozłączyła się, nie dając Sebastianowi dojść do głosu.

Nie wiedział, co myśleć. Poprzedniej nocy złapał się na tym, że zaczyna spoglądać na Paulę innym okiem. Nie wierzył jednak,

że dziewczynę mogła dopaść podobna przypadłość. Paulina była przecież z innej ligi. Z drugiej strony, pierwszy raz zainicjowała spotkanie we dwójkę. Nie wierzył, że zapytała również Łukasza. Nie odmówiłby. Był ciekawy czy dzisiejszy wieczór dorówna poprzedniemu. Być może w końcu czekają na niego trochę ciekawsze rozdziały w życiu. Podziwiał Paulę. Zdzierżyła jego bazgroły, nie wypisując się z ich relacji. Może wręcz przeciwnie. Może liczyła, że skręci ona w trochę innym kierunku. Po cichu sam zaczynał na to liczyć.

Skłamała. Nie pytała Łukasza o wspólne wyjście do kina. Chciała znowu spędzić trochę czasu sam na sam z Sebastianem. Być może chciała wszystkiego za szybko. Być może powinna powoli stawiać następne kroki. Czekała jednak wystarczająco długo. Postanowiła dłużej nie zwlekać. Znalazła w sobie odwagę, której tak jej brakowało. W sercu liczyła, że również Seba ją odnajdzie, że również spojrzy na nią troszkę innym okiem. Z uśmiechem przyjęła myśl, że być może już dawno temu to zrobił. Był przecież zdecydowanie bardziej nieśmiały od niej.

Sebastian zszedł na dół. Nikogo nie było w domu. Ucieszyło go to. Wyjątkowo nie zastał stałego zestawu po obudzeniu. Gdyby domownicy byli obecni, oczekiwać mógłby jedynie na pretensje skierowane w jego stronę lub na żale wylewane między rodzicami. Usiadł wygodnie w salonie, by zjeść samodzielnie przygotowany posiłek. Zamierzał w ciszy, którą tak uwielbiał, poczekać na umówioną godzinę. W głowie tworzył różne scenariusze, jak zawsze przed takimi wydarzeniami.

 

Paula w pośpiechu przygotowywała się do wyjścia. Chciała wywrzeć jak najlepsze wrażenie na chłopaku. Nie uszło to uwadze mamy, która zaciekawiona staraniami córki, udała się do jej pokoju.

– Pięknie wyglądasz – powiedziała uśmiechnięta.

– Prawie tak jak zawsze – odpowiedziała zmieszana Paula.

– Wydaje mi się jednak, że tym razem przykładasz troszkę większą wagę do swojego wyglądu. Wybierasz się gdzieś? – zapytała

głosem, którego używa każda matka w takich sytuacjach.

– Idę z Sebastianem do kina – odrzekła lekko zawstydzona.

– Z tym Sebastianem? No proszę, czyżby coś mnie ominęło?

– Powiedzmy..., że zaczęliśmy spędzać trochę więcej czasu we dwoje.

– Rozumiem, rozumiem. W takim razie nie przeszkadzam i życzę miłej zabawy – mrugnęła porozumiewawczo.

Czas do umówionej godziny minął Pauli jak sekunda. Ostatni raz przeglądnęła się w lustrze, aby upewnić się po raz milionowy

o swoim odpowiednim wyglądzie i pełna ekscytacji, wymieszanej z niepokojem, zeszła na dół. Seba już na nią czekał. Zazwyczaj punktualność nie była jego mocną stroną, więc dziewczyna ucieszyła się w duchu, że tym razem postarał się być na czas. Świadczyło to w jej mniemaniu o tym, że dla Seby to wyjście również nie jest obojętne.

Sebastiana zaskoczył wygląd Pauli, oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Zrobiło mu się głupio, że ubrał się tak jak zwykle. Uświadomił sobie też, że dziewczyna naprawdę się stara. Myśl ta rozgrzała go w środku.

Droga do kina minęła im na rozmowie. Wyglądali jak dwoje dopiero poznających się ludzi. Gdyby ktoś z boku przysłuchał się ich dyskusji, nie uwierzyłby w to, że znają się już tyle lat. Być może miałby rację. Seba miał wrażenie, że dopiero poznaje Paulę. Rozmawiali ze sobą jak nigdy wcześniej. Chętnie odpowiadał na pytania z nim związane. Była to miła odmiana również dla niego samego. Nie mógł uwierzyć, że czuje się przy niej aż tak swobodnie. Spacer z Pauliną spowodował, że Seba żył tu i teraz. Nie uciekał myślami w inną stronę. Nie udawał swojej obecności tak jak zwykle. Po prostu był i czuł, że obok niego idzie odpowiednia osoba. Momenty, w których ich wzrok spotykał się na krótką chwilę ze sobą, sprawiały, że Sebę w środku odwiedzało nieznane mu dotąd ukłucie. Przyjemnie ukłucie.

Paula, siedząc w kinie, wtuliła się w chłopaka. Nie była pewna czy to dobry pomysł, jednak postanowiła zaryzykować. Sebastian nie protestował. Mimo ciemności, jaka panowała podczas seansu, zdołała zauważyć lekki uśmiech na twarzy chłopaka, wywołany przez krok jaki wykonała. Pierwszy raz podczas oglądania filmu czuła się aż tak dobrze. Po raz kolejny w ostatnim czasie życzyła sobie, aby wieczór się nie kończył.

– Dlaczego jesteś taki skryty? – zapytała na ławce w parku, gdzie udali się zaraz po skończonym filmie. – Przez tyle lat nie dopuściłeś mnie do siebie tak blisko, jak przez te dwa dni. Mam wrażenie, że wcale cię nie znam, że dopiero zaczynam wchodzić w twój świat.

– Przepraszam.

– Nie przepraszaj. Nie o to mi chodzi. Chciałabym jedynie wiedzieć, dlaczego dla świata jesteś taki. Dla mnie teraz jesteś inny. Uśmiechnięty, rozgadany, mam wrażenie, że po prostu szczęśliwy.

– Ze strachu. Milcząc, czuję się bezpieczniej. Boję się na każdym kroku. Boję się być ocenionym. Odepchniętym. Boję się, że ludzie się ode mnie odwrócą przez to, że jestem od nich inny. Gdy usuwam się w cień, jestem dla nich jedynie tłem, które stanowi uzupełnienie dla reszty... O czym ja w ogóle mówię. Przepraszam. Zanudzam cię tą bezsensowną gadką.

– Nieprawda. Cieszę się, że mi o tym mówisz. – Złapała go za rękę. – Nie musisz przed każdym stawiać mur ochronny. Nie na tym to polega. Nie chcesz być dla każdego? W porządku. Rozumiem to... Ale bądź dla mnie – wyszeptała. – Musisz mieć kogoś, komu zaufasz. Nikt nie przychodzi na świat po to, żeby żyć samemu. Każdy z nas potrzebuje kogoś obok. Kogoś, z kim stworzy wypełnienie, a nie jedynie tło – spojrzała mu w oczy, mrużąc je tak, jak tylko ona potrafiła.

– Może masz rację. – Uśmiechnął się niepewnie.

– Zawsze mam – w odpowiedzi usłyszał jej słodki głos – chodźmy już, bo zamarzniemy. – Z tym również niestety muszę się zgodzić – odpowiedział ciągle uśmiechnięty.

 

W niedzielę rano do pokoju Pauli weszła mama. Kobieta była ciekawa, jak potoczyło się wczorajsze spotkanie jej córki. – Wróciłaś późno. To chyba nie najgorszy znak – uśmiechnęła się – opowiadaj, było znośnie?

– Było super, mam nadzieję, że nie tylko ja tak uważam.

– Oj, nie ma takiej możliwości, żeby druga strona czuła zawód. Na pewno nie z twojego powodu – mrugnęła okiem.

– Obyś miała rację. Starałam się wypaść jak najlepiej, a przy tym jak najbardziej naturalnie.

– Na pewno był tobą oczarowany. Matki czują takie rzeczy. A powiedz mi, z tym Sebastianem to tak serio, serio?

– Mamo...

– No co? Nie dziw mi się, że jestem ciekawa. Do tej pory za wiele o nim nie mówiłaś.

– Nie mówiłam, bo nie było takiej potrzeby. Musiałam sama się z tym troszkę oswoić. Wiesz... Seba jest inny od reszty.

Wrażliwszy, czulszy, no po prostu jakby z innej gliny ulepiony.

– Nie wiem czy to dobrze, ale muszę cię uświadomić, że właśnie usłyszałam standardowy opis nowego obiektu westchnień. Mam

nadzieję, że ten Sebastian faktycznie nie jest taki zły. Choć te bazgroły na rękach mógłby sobie darować – powiedziała ironicznie. – Mamo...

– No, nie złość się. Droczę się tylko. Cieszę się, że powoli już oficjalnie wchodzisz w dorosły świat. Nawet nie wiesz jakie to miłe uczucie widzieć tak rozpromienioną córkę.

– Aż tak to po mnie widać?

– Pamiętaj, że przed matką niczego nie ukryjesz – uśmiechnęła się po raz kolejny. – No nic, gdybyś zdecydowała się na chwilę przerwy od miłości, to śniadanie jest gotowe.

– Dobrze. Mamo... Dziękuję.

– Za?

– Za nic. Tak po prostu.

Kobieta uśmiechnęła się szczerze, słysząc te słowa. Wychodząc z pokoju, dziękowała w duchu, że jej relacje z córką wyglądają

w taki sposób. Mogło być przecież zdecydowanie gorzej. Z dumą stwierdziła w duchu, że razem z mężem wychowali Paulę w odpowiedni sposób.

Seba nie odbył takiej rozmowy z mamą. Jedyne, na co mógł liczyć dzisiejszego poranka, to obojętne „cześć”. Nie przeszkadzało mu to jednak. W głowie miał tylko obraz Pauli. Ku swojemu zadowoleniu nie miał do siebie pretensji o żadne słowo wczoraj wypowiedziane. Czuł, że wszystko potoczyło się tak jak powinno. Pierwszy raz od dawna towarzyszył mu pewnego rodzaju spokój. Spokój, wynikający z przekonania, że wchodzi na dobrą ścieżkę. Nie rezygnował przy tym oczywiście ze swoich obrazów. Wręcz przeciwnie. Był gotowy na krok, którego jeszcze nie tak dawno nigdy by się nie podjął. Chciał zaprosić Paulinę do siebie, aby pokazać jej efekty swojej pracy. W dalszym ciągu nie widział w nich niczego wyjątkowego, jednak chciał naprawdę wprowadzić dziewczynę w swój nieco dziwny świat. Wiedział, że tak trzeba. Cały dzień spędził na malowaniu. Starał się jak tylko mógł. Chciał, żeby efekt, przynajmniej w małym stopniu, zadowolił dziewczynę. Dzięki temu mógł wyjść na trochę mniejszego kretyna. Pisał też z Paulą. W zasadzie współdzielił ze sobą obie te czynności. W duchu pomyślał, że ten dzień nie mógł być lepszy. W spokoju wykonywał dwie czynności sprawiające mu radość. Malował i poświęcał czas Paulinie. Z uśmiechem na twarzy stwierdził, że to drugie jest nawet przyjemniejsze.

Seba obiecał, że jutro pójdą razem do szkoły. Sam, z własnej woli. Dziewczyna czuła, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Była też pewna, że już od dłuższego czasu nie mogła być mu obojętna. Wystarczyło jedynie przełamać pierwsze lody. Gdyby było inaczej, nie otworzyłby się przecież tak szybko. Sobotnia rozmowa była w jej mniemaniu swego rodzaju paktem. Wejściem w nowy etap. Usłyszała rzeczy, których Seba nigdy nie mówił na głos. Otworzył przed nią drzwi, a ona nie zamierzała zwlekać. Była pewna, że chce przekroczyć próg.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania