Poprzednie częściArtysta z blizną - rozdział 1

Artysta z blizną - rozdział 4

– Gratulacje, córeczko. Zasłużyłaś na to swoją ciężką pracą. – Ojciec Pauli nie krył dumy związanej z obroną licencjatu przez córkę.

– Dobrze, że mam to już za sobą. Boże, chyba nigdy w życiu się tak nie stresowałam.

– Całkowicie niepotrzebnie. Tłumaczyłam ci, że dla osób twojego pokroju to tylko formalność – mrugnęła do dziewczyny mama. Dzisiejszy wieczór przebiegał w miłej atmosferze. Sebastian i Paula udali się do rodziców dziewczyny na uroczystą kolację z okazji

obronionej przez nią pracy licencjackiej. Seba był dumny ze swojej partnerki. Wiedział, jak wiele nerwów ją to kosztowało. Przygotowywała się sumiennie, a on wspierał ją przez ten czas jak tylko umiał. Jego życie układało się rewelacyjnie. Obrazy sprzedawały się w naprawdę sporych ilościach, co pozwoliło młodym zakochanym na przeprowadzkę do większego lokum. Jedna z prac, której był autorem, wisiała w salonie przyszłych teściów. Przedstawiała ona rodzinę, do której Seba należał. Nową rodzinę. Lepszą. Z miłością, zamiast bólu i pretensji.

– Sebuś, kiedy dostaniemy zaproszenie na następny wernisaż? – zapytała mama Pauli.

– W najbliższym czasie – uśmiechnął się chłopak. – Maciek dopracowuje szczegóły, a jeżeli chodzi o część artystyczną, mam wszystko prawie dopięte na ostatni guzik. Aż nie mogę uwierzyć, jak bezproblemowo układają mi się ostatnie miesiące. Nie pozostaje mi nic innego, jak dbanie o przedłużenie tej passy.

– O to nie musimy się martwić, kochanie. Jesteś wyjątkowy.

– Tak jak ty, córeczko – odrzekła z uśmiechem mama. – Dobraliście się wprost idealnie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy z was dumni.

– Miło mi to słyszeć. Naprawdę. – Paula lekko się zaczerwieniła, słysząc komplementy z ust mamy.

– Proponuję toast za przyszłe sukcesy naszej młodej pary – równie donośnym, co radosnym głosem powiedział ojciec.

Kolacja minęła w bardzo miłej atmosferze. Sebastian uwielbiał odwiedzać rodziców Pauli. Wypełniali oni pustkę, którą odczuwał

przez wszystkie poprzednie lata. Zastąpili mu ludzi, którzy podawali się za jego rodzinę. W rzeczywistości łączyła ich tylko krew, chociaż chłopak łapał się czasami na tym, że prawdziwą nienawiścią darzy jedynie ojca. Miewał wieczory, w których odczuwał smutek związany z nieobecnością matki w jego życiu. Tak jednak musiało być. Nie mógł mieć wszystkiego. I tak szczęście, którym został obdarowany, przekroczyło jego wszystkie wyobrażenia. Wracali do domu w ciszy. Trzymali się za ręce, wystarczała im więź, która unosiła się w powietrzu.

„Wygląda cudownie” – pomyślał Sebastian, obserwując dziewczynę przygotowującą drinki w kuchni. Miała na sobie jedynie koszulę nocną, a włosy spięte w luźny kok dodawały jej uroku.

– Nie przyglądaj mi się tak, bo się zaczerwienię – powiedziała uśmiechnięta, idąc w kierunku Sebastiana. – Przepraszam pani profesor, obiecuję poprawę.

– Może tym razem obejdzie się bez uwagi. Muszę się zastanowić – powiedziała zalotnie.

– Naprawdę dziękuję za wyrozumiałość.

– Powiedziałam jedynie, że to przemyślę. – Oboje się zaśmiali.

– Mógłbym Pani pomóc podjąć decyzję. Tak się składa, że znam pewne sposoby.

– Doprawdy? Zamieniam się w słuch.

– Ostrzegam, że to nie będzie takie proste. Wymagałoby to od pani odrobiny zaufania do mnie.

– Powiedzmy, że mnie zaciekawiłeś. – Paula przygryzła wargę w sposób, który Sebastian uwielbiał.

– A więc tak, po lewej stronie znajduje się wyjątkowa sala lekcyjna. Jako że ostatnio wykazała się pani wiedzą i determinacją,

którą, nie ukrywam, zaimponowała mi pani, przygotowałem pewną niespodziankę.

 

– Doprawdy?

– Nie śmiałbym kłamać w pani obecności. Proszę złapać mnie za rękę i zamknąć oczy. Nie muszę chyba zaznaczać, że podglądanie jest surowo zabronione.

Paula posłusznie wykonała polecenie. Chwilę później, gdy przekroczyła próg sypialni, poczuła się jak księżniczka. „Stanął na wysokości zadania” – pomyślała.

– Sebuś... Brak mi słów. Kiedy to wszystko przygotowałeś?

– To jest moja słodka tajemnica. – Uśmiechnął się. – Jestem z ciebie taki dumny. Widziałem, jak wiele nerwów cię to kosztowało – objął Paulę delikatnie.

– Suma szczęścia dzisiejszego dnia mnie przytłacza – roześmiała się. – Mam nadzieję, że nic nie zepsuje mi tego wieczoru.

– O to już ja się postaram. Ty nie musisz się niczym martwić. Zacznijmy od rzeczy, która cierpliwie czekała w mojej kieszeni na właściwy moment. – Seba wyciągnął prezent. Otworzył pudełeczko, w którym znajdował się naszyjnik.

– Wow. Jest piękny. Sebuś... nie musiałeś.

– Owszem. Ale chciałem – uśmiechnął się, zapinając go na szyi partnerki.

– Jesteś cudowny. Naprawdę.

– Zdaję sobie z tego sprawę.

– I do tego skromny. – Oboje wybuchnęli śmiechem.

– Chodź tu do mnie. – Seba przyciągnął Paulę. – Dziękuję ci, że jesteś – powiedział, delikatnie głaszcząc jej policzek. – Jesteś

najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Serio.

– Kocham cię, Sebuś – odpowiedziała słodko, po czym ich usta zetknęły się, co w dalszym ciągu było dla Pauli magicznym

momentem. Tak jak cała reszta, która wydarzyła się później, wśród zapalonych świec i porozrzucanych czerwonych płatków róż. Pauli nie opuszczał dobry humor po wczorajszym dniu. Krzątała się po mieszkaniu w oczekiwaniu na Sebę, który wybrał się do sklepu po świeże bułki. Przez ostatnie trzy lata wszystko układało się dla niej lepiej niż mogła przypuszczać. Sebastian zmienił się nie do poznania. Starał się jak tylko mógł. Przerósł swoją najlepszą wersję. Martwił ją jedynie fakt, że całkowicie odseparował się od swoich rodziców. Wiedziała, ile krzywdy mu wyrządzili, jednak potrafiła czytać z niego jak z książki i mimo zapewnień o obojętności, zdarzały się dni, w których za nimi tęsknił. Wiedziała o tym. Czuła, że świat jest cholernie niesprawiedliwy. Nie mamy wpływu na tak wiele rzeczy, które mają ogromny wpływ na nas. Śmieszny, a zarazem smutny paradoks. Z rozterek wyrwał ją dzwonek do drzwi.

„Zapomniał kluczy” – pomyślała.

– Dzień dobry – z wyraźnym zmieszaniem przywitała się starsza kobieta.

– Dzień dobry – odpowiedziała zaskoczona dziewczyna.

Obie stały dłuższą chwilę w krępującej ciszy, po czym kobieta wyrwała się z letargu.

– Przepraszam za najście. Powinnam się najpierw przedstawić. Nazywam się Maria Kołek. Jestem sąsiadką rodziców Sebastiana.

Kiedy był mały, opiekowałam się nim. Mam nadzieję, że trafiłam pod dobry adres – powiedziała z nadzieją.

– O, bardzo mi miło. Tak, tak. Bardzo dobrze ani trafiła. Paulina Skrzypek – przedstawiła się. – Jestem dziewczyną Sebastiana.

Niestety chwilowo go nie ma, jednak dosłownie za chwilę powinien wrócić. Proszę, niech pani wejdzie.

– Dziękuję i jeszcze raz przepraszam za zamieszanie. Wiem, że jest wcześnie.

– Ależ absolutnie nic się nie stało. Zapraszam.

Paulinę zżerała ciekawość. Coś musiało się kryć za tym niespodziewanym najściem. Wątpiła, że ta miła staruszka tak po prostu

zdecydowała się odwiedzić Sebę. Miała nadzieję, że przynosi dobre wieści. Przeczucie mówiło jej jednak coś innego. – Zaparzę herbaty – uśmiechnęła się.

– Nie chcę sprawiać dodatkowych kłopotów.

– To dla mnie żaden problem, pani Mario. Proszę się rozgościć.

Po krótkiej chwili dziewczyna weszła do salonu z dwiema filiżankami wypełnionymi herbatą.

 

– To... może opowiedziałaby mi pani, jaki mój Sebuś był w młodości. – Uśmiechnęła się miło do kobiety. – Oczywiście, jeżeli to nie będzie dla pani problemem.

Marię zaskoczyła bezpośredniość i lekkość w byciu młodej kobiety. Postanowiła jednak, mimo fatalnego humoru spowodowanego zaistniałą sytuacją, nie dać po sobie niczego poznać. No, przynajmniej do powrotu Sebastiana.

– Ależ oczywiście, że pani opowiem. Z miłą chęcią. No to... Sebastianek był bardzo nieśmiałym chłopcem. Od najmłodszych lat sprawiał wrażenie, że posiada swój własny, wykreowany świat. Lubił zabawy wymagające kreatywności, a jednocześnie pozwalające mu na indywidualność. Śmiem twierdzić, że w czasach przedszkolnych byłam jego najlepszą koleżanką. – Uśmiechnęła się. – Od zawsze wykazywał również talent do rysowania. Niech mi pani powie, czy zdarza mu się dzisiaj jeszcze coś narysować?

– Powiem pani więcej, tak się składa, że głównie żyjemy z jego pasji.

– Och, to wspaniale. Cieszę się, że nie zmarnował talentu. Muszę przyznać, zawsze się bałam, że jego nieśmiałość i brak wiary w siebie skutecznie utrudnią mu podążanie za marzeniami. Dobrze, że stało się inaczej.

– Ja również jestem z niego bardzo dumna. Wydaje mi się, że nawet bardziej z jego przemiany, niż z sukcesów, które osiągnął. Chociaż oczywiście one też napawają mnie dumą – uśmiechnęła się Paula.

Wraz z upływającymi minutami atmosfera między kobietami rozluźniała się coraz bardziej. Dobry humor, który pojawił się u pani Marii, rozpłynął się jednak wraz z odgłosem przekręcającego się zamku klucza. Kobieta momentalnie zbladła i zaczęła nerwowo przebierać nogami. Paulę ogarnął lęk. Intuicja zamieniła się w rzeczywistość. Teraz była pewna. Pani Maria nie przyszła jedynie powspominać starych, dobrych lat. Przyszła z nowiną. Złą nowiną.

Mężczyzna siedział samotnie z butelką whisky. Wypuszczając dym z ust, czuł, że jego świat właśnie się skończył. Przestało mu zależeć na czymkolwiek. Dalsze dni jego marnego życia miały już odgórnie narzucony scenariusz. Będzie skurwysynem. Dla wszystkich. Do dziś dla niej jedynej miał zachowaną lepszą część swojego serca. Wszystko, co w nim dobre utonęło jednak wraz z nią

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania