Poprzednie częściBatman (inaczej) cz.1

Batman (inaczej) cz.14

Wyrzuciła jego zakrwawioną chusteczkę najdalej, jak się dało i przyłożyła dłoń do przeciętej szyi. Krew zaschła, przynajmniej tyle. Nastały egipskie ciemności. Przypomniała jej się noc przed spotkaniem z Jokerem, kiedy to spokojnie skakali po dachach budynków, wspólnie.

- Czy...zostaniemy tu...całą noc? - spytał cicho Batman.

- Tak, musimy. Joker nie przyjmie cię do siebie, przecież oboje dopiero co nie pozbawiliście się życia - wyjaśniła i oparła się o jego ramię. Poczuła, że już siedzi stabilnie - Kręci ci się w głowie?

- Nie, już wszystko wyraźnie widzę i czuję. Dzięki, że po mnie wróciłaś - przyznał i objął ją.

- Ja...wracałam po prostu do domu. Chciałam poczuć się bezpiecznie. Jak zobaczyłam cię leżącego na ziemi, nie mogłam przejść obojętnie. Wolę zostać tu z tobą niż być sama lub z nim tej nocy, szczerze mówiąc - wyznała i obróciła głowę w jego stronę. Przybliżyła swoje usta do jego i złożyła na nich delikatny pocałunek. Po chwili jednak wpiła się w niego, ostrożnie. Nie chciała, by się przekręcił i uszkodził sobie ranę. Gdy się odsunęła, zauważyła, że Batman się uśmiecha. Ona również.

- Nie chcę, byś rozerwał sobie zaschniętego strupa. Nie możesz wykonywać gwałtownych ruchów głową - wyjaśniła. - Ja będę nas pilnować w nocy.

- Ale... - zdążył tylko powiedzieć Batman, bo już po chwili mu przerwała.

- Nie ma żadnego ale. Mam o wiele więcej energii od ciebie. Wystarczy, że będziesz koło mnie.

- Dobrze. Proszę cię tylko, żebyś na siebie uważała. Nie przejmuj się mną, wybudzę się i poradzę w razie niebezpieczeństwa. Gdy będzie ci naprawdę coś grozić, uciekaj. Rozumiesz?

- Myślisz, że cię zostawię? - spytała zdziwiona.

- Nie chcę, by ci się coś stało podczas pilnowania mnie, i tak jestem słaby. Nie miałbym dużych szans, a ty możesz się uratować. Obiecaj mi, że zostawisz mnie i uciekniesz w razie potrzeby. - to była najcięższa rzecz, o jaką kiedykolwiek ją poprosił. Bolało, nie chciał jednak, by zginęła z jego powodu.

- Ja... - zaczęła ale nie umiała dokończyć. Spuściła głowę.

Podniósł jej podbródek, by spojrzała mu w oczy.

- ...obiecuję - dokończył za nią.

- Nie wiem, zobaczę. Nie mówmy już o tym. Nic nam się nie stanie, zobaczysz. - w głębi duszy chciała w to wierzyć.

Stała na straży całą noc. Kilka razy zdarzyło jej się przysnąć ale rano obydwoje obudzili się wypoczęci.

- Jak tam noc? - spytał Batman.

- Bardzo dobrze. Nic złego się nie wydarzyło - oznajmiła. Uświadomiła sobie, że leżała oparta o jego tors. - A twoja?

- Przyjemna i bezpieczna - powiedział i uśmiechnął się.

Ona podniosła się z ziemi i pomogła mu wstać. Zauważyła, że rana na jego szyi lekko się zrosła. Ruszyli w stronę domu Jokera, pod którym Batman zostawił swój motor. Spojrzał na nią i spytał:

- Nie zimno ci? Twój strój...jest niekompletny - mówiąc to, skrzywił się.

- Nie, wszystko w porządku. Zobacz, zaczyna wychodzić słońce - odrzekła i wskazała przed siebie. - Musi być bardzo wcześnie.

- Tak - przytaknął. Po krótkiej chwili spytał niepewnie - Co zamierzasz zrobić z...nami?

- Ja...nie wiem. Uwierz mi, chciałabym, aby to było takie łatwe - powiedziała i pstryknęła palcami. - Nie potrafię wybrać żadnego z was. Ty jesteś moim bratem i zawsze, bez względu na wszystko, będę cię kochać, lecz on jest osobą, która mnie zainteresowała dzięki temu, że jest inna niż wszyscy - dziwna, nieprzewidywalna...

- Psychopatyczna - dokończył Batman.

- Znów zaczynasz? - spytała. - Nie kłóćmy się, błagam cię. Nie znów.

- Nie zamierzałem zacząć kłótni, przepraszam. Chcę cię tylko chronić, bo...

- Jestem dla ciebie najważniejszą osobą na świecie, wiem - dokończyła i westchnęła. - Też chciałabym umieć tak stwierdzić. - przyznała szczerze.

Objął ją, a ona wzięła go za rękę.

 

Po kilkunastu minutach dotarli pod jego dom. Drzwi były otwarte, więc Ruda ruszyła w ich stronę. Batman złapał ją za przegub. Obróciła się zdziwiona i puścił. Wbiegła przez próg i ruszyła do góry. Była w każdym pokoju i w żadnym nie zastała Jokera.

- Nie ma go - oznajmiła Batmanowi, a on ujrzał w jej oczach troskę i zmartwienie. Najgorsze, czego się spodziewał...

Może tak musiało być? Może miał być dla niej tylko bratem? Może tak będzie lepiej?

Wybiegła z domu i ruszyła w las.

- Ruda! Nic teraz nie zrobisz! - zawołał za nią i zatrzymała się. - Chociaż ogarnij się trochę, jesteś prawie tak samo osłabiona, jak ja.

Zaczęła iść w jego stronę.

- Masz rację - powiedziała smutno i spuściła głowę. Wsiadła na motor.

On usiadł przed nią, objęła go za pas. Jej ciepło dodało mu energii. Ruszyli do obserwatorium.

Całą drogę myślała o wczorajszym wieczorze. Jak słyszała jego zatroskany głos wołający jej... drugie imię. Jak dziś weszła do otwartego domu. On wcale do niego nie wrócił... Został w lesie. A ona wiozła się z Batmanem, by wpierw zająć się sobą. Pewnie cierpiał. Chociaż... bez przesady, powinien sobie poradzić. To Joker - zawsze powraca. Trochę ją to pocieszyło, lecz w sumie nie martwił jej fakt, że nie wróci do domu. Myślała o tym, że on jej tam nie znajdzie.

Po policzku pociekła jej łza. Czemu płakała z powodu psychopaty?

Otarła ją jednym zwinnym ruchem ręki, a po chwili spłynęła druga.

'’Przestań!’’ upomniała się w myślach.

Jej twarz zamieniła się w kamień, nie chciała okazywać żadnych uczuć. Otarła wszystkie łzy. Teraz myślała tylko o tym, co będzie się działo w obserwatorium.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania