Poprzednie częściBatman (inaczej) cz.1

Batman (inaczej) cz.22

Najpierw lekko obmyła mu twarz i wysuszyła, a potem nałożyła na siniaki szmatki z lodem. Mogłaby spokojnie powiedzieć, że rozpłynął się na kanapie. Jeszcze nigdy nie widziała go w tak błogim nastroju. Już chciała udać się na górę, lecz złapał ją za nadgarstek.

- Miałaś mi coś opowiedzieć.

- Oczywiście - przypomniała sobie i zaczęła. Zdała mu sprawozdanie z całego wieczoru. Gdy skończyła i spojrzała na jego twarz - malowała się tam troska i złość.

- Nie martw się, już wszystko w porządku – zapewniła go.

- Ach...Gdybyś nie była za mnie przebrana, to nic złego nie miałoby ci się stać, a tak byłaś narażona nawet na śmierć. - Pokręcił głową z niedowierzaniem. - Oddaj mi marynarkę.

Podała mu, a on przytulił ją do siebie.

- Jaka wygrzana. - Zamknął oczy i powąchał ją. - Pachnie tobą.

Na policzki Rudej wyskoczyły rumieńce.

'’Nie teraz! Nie w jego obecności!’' upomniała siebie szybko i lekko się uśmiechnęła.

- Cieszę się - udało jej się wyrzucić.

- Jakieś plany na dziś? - spytał udając zobojętnienie.

- Przenocuję u ciebie. Po tych wszystkich zajściach nie mam ochoty tam wracać. - Znów, zauważyła.

- Oczywiście, złotko - odparł zadowolony.

- Czyli dopiero teraz dostałeś się do domu? - spytała Ruda.

- Tak. Zostawiłem was i nie dotarłem.

- Wiesz, że on mógł cię spokojnie zabić, prawda?

Joker pomachał dłońmi tak jak robią to nietoperze i uniósł brwi w geście zdziwienia.

- Tak. Batman.

- Mógł, lecz wiedziałem, że nie chce. W głębi duszy on dobrze wie, że jestem mu potrzebny. Z kim by walczył i przed kim cię chronił, gdyby mnie nie było?

- Pewnie ktoś by się znalazł.

- On nie chce byle kogo. Chce przeciwnika, którego zna i któremu wie, że podoła. Ale nie może go zabić - na tym polegają jego zasady.

- Możesz mieć rację.

- Mam, kochanie. Mam - odpowiedział z uśmiechem i po chwili ciszy spojrzał na nią zbity z tropu. - Nie wydrzesz się na mnie za to, że właśnie nazwałem cię tak, a nie inaczej?

- Nie, spodobało mi się to - wyznała mu szczerze i uśmiechnęła się.

- Szlag. Miało cię to irytować. Patrzenie na zdenerwowaną ciebie z tego powodu dawało mi tyle satysfakcji - wyjaśnił zrozpaczony.

Ruda wybuchła śmiechem.

- Przykro mi - próbowała wydusić, lecz zauważyła, że Joker również zwijał się ze śmiechu.

- Która godzina? – spytał, gdy w końcu udało im się uspokoić.

- Po północy - odpowiedziała opanowana Ruda. - Pójdę się umyć - oznajmiła i poleciała na górę. Zanim weszła do łazienki, wzięła swój ulubiony strój, którego wcześniej tak bardzo nienawidziła. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tamtego wieczoru.

Joker od samego początku miał rację. Tęskniła za nim, okropnie.

Gdy się kąpała, zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo jest głodna - zaczęło jej okropnie burczeć w brzuchu. Wyszła z łazienki i do jej nozdrzy dostał się niebiański zapach. Zakręciło jej się w głowie. Zeszła na dół podtrzymując się ścian. Usiadła do stołu i zauważyła, że Joker sam coś przyrządza. Wyglądało to jak…

- Naleśniki? - spytała zdziwiona.

- Tak. Pomyślałem, że jesteś głodna, a przy okazji ja chyba też, więc zrobię coś, co akurat umiem. Mam nadzieję, że chociaż znośnie mi wyjdą.

- Pachną wyśmienicie - przyznała. - Smakować powinny jeszcze lepiej.

- Powinny, ale wiesz jaki ze mnie kucharz.

- Taki, jak ze mnie psychopatka? - spytała i spojrzeli sobie w oczy. Wydawało jej się, że ujrzała w nich zrozumienie i zgodę. Potwierdziło to jego kiwnięcie głową.

- Czyli dobry, tak ?

- Czasem mam wrażenie, ze świrujesz. Patrzę na ciebie i przypominają mi się stare czasy, jak dopiero co oswajałem się z tym, że staję się inny.

- Cieszę się, że przypominam ci o przeszłości. Chyba, że była bolesna.

- W niektórych momentach, ale tak to się musiało odbyć. Jakiś czas temu po raz pierwszy zamknęli mnie w Azylu, ale udało mi się uciec. Miałem jeszcze kilka identycznych akcji i jak widzisz - teraz jestem wolny.

- Tak, widzę i bardzo się cieszę - odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko. - Nie wiem, co bym teraz robiła, gdybym cię nie poznała.

- Pewnie żyła szczęśliwie z Batmanem. Ćwiczylibyście sobie codziennie, by któregoś dnia w końcu mnie spotkać. Gotham wydaje się wielkim miastem, ale tacy bohaterowie jak wy i tak kiedyś spotkają złoczyńców, z którymi zaczną walczyć. Wtedy miasto staje się dla nich bardzo małe - tak jak dla mnie od dawna.

Rudą zatkało. Joker właśnie opowiedział jej trochę o swojej przeszłości. Mówił to tak otwarcie...

Poczuła, że coś się pali. On chyba też, bo gwałtownie się obrócił i przewrócił naleśnika, który z jednej strony był cały brązowy. Wyrzucił go do kosza.

- Widzisz, jak świetnie mi idzie. - Wskazał na patelnię i nalał na nią kolejną porcję ciasta.

Roześmiała się.

- Idzie ci lepiej niż mi by poszło - zapewniła go.

W końcu udało mu się nasmażyć wystarczającą ilość dla nich obu, a gdy zjedli, Joker poszedł się umyć.

Ruda udała się do sypialni. Gdy tylko wskoczyła pod kołdrę, przypomniał jej się tamten wieczór i uczucia mu towarzyszące.

Była wtedy taka wystraszona i zziębnięta, że Joker musiał ją opatulić swoim ciałem, bo trzęsło się całe łóżko. Pamiętała, jak bardzo podobały jej się jego ciepłe oddechy na karku...

Obróciła się na drugi bok, by widzieć jak wyjdzie z łazienki. Czekała i czekała, lecz w ogóle się nie pojawiał. Wyskoczyła z łóżka jak poparzona, mając przed oczami najokropniejsze wizje. Zapukała do drzwi.

- Słyszysz mnie?

Ponowiła, głośniej.

- Otwórz drzwi!

Nikt nie odpowiadał, więc szybko się rozgrzała i wywarzyła je. To co ukazało się jej oczom, całkowicie ją przeraziło.

W wannie napełnionej po brzegi leżał nieprzytomny Joker, był cały zanurzony. Mógł tak leżeć przez bardzo długi czas. Ruda zakręciła kurek i zatrzymała wodę, która ciągle leciała z kranu i wylewała się poza wannę. Chwyciła go pod pachy i wyciągnęła na posadzkę. Położyła go na plecach i zrobiła pięć oddechów życia, które trzeba robić topielcom.

‘'Nie utopił się’' wmawiała sobie jednak i zaczęła uciskać jego klatkę piersiową, tak jak uczyli w szkole. Sama się sobie dziwiła, że jeszcze to pamiętała. Dwa razy zrobiła usta-usta i odsunęła się, gdy zakaszlał i wypluł strumień wody.

Zaczął otwierać oczy i oddychać. Miała ochotę rzucić się na niego i objąć, wiedziała jednak, że najpierw musi do końca dojść do siebie.

Patrzyła zniecierpliwiona i czekała, aż coś do niej powie.

Gdy zakaszlał jeszcze trzy razy i pozbył się co najmniej litra wody z organizmu - popatrzył na nią.

- Dzięki, złotko. - Ledwo udało mu się wykrztusić, ponieważ woda jeszcze zalegała mu w gardle.

- Nie masz za co, zrobiłbyś pewnie to samo - odrzekła.

- W pierwszej kolejności - zapewnił ją z uśmiechem i ścisnął za rękę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania