Poprzednie częściBatman (inaczej) cz.1

Batman (inaczej) cz.16

Obudziła się i poczuła, że ma całe mokre policzki. Wstała i spojrzała na leżącego po jej lewej Batmana. Obejmował ją ramieniem, które spadło z jej talii, gdy się podniosła. Pogłaskała go po głowie i wstała. Ruszyła do łazienki, by się umyć i przebrać. Po kąpieli otworzyła szafę i ujrzała tam same kostiumy Batgirl. Nie, nie ma ochoty udawać dzielnej i silnej. O mało co wczoraj nie udusiła się ze strachu. Na samo wspomnienie tej chwili po jej ciele przebiegły ciarki. Oparła się o szafę i ciężko westchnęła. Próbowała pomyśleć o czymś miłym, by tamte koszmary zniknęły z jej głowy...

 

'’- Nie wiem sama co do was czuję, więc nie drażnij mnie.

- Ja ciebie? Kto tu kogo może pozbawić życia?

Wystrzał.'

Potrząsnęła głową i do oczu zaczęły napływać jej łzy.

'- Złotko, powiedz mi...czego się lękasz?

- Ciebie.

Kolejny wystrzał’’

Zamknęła oczy i skuliła się pod szafą. Jej ręce zaczęły się trząść.

Przez głowę przeleciały jej wszystkie wspomnienia dotyczące Jokera.

Nigdy nie chciał jej zabić, poza momentem, gdy groził jej na pierwszej wspólnej ''misji'', gdy była w ciele Quinn:

‘'- Czyje życie chcesz poświęcić? Wybieraj. Swoje - Poprawił palec na spuście, a za sekundę przyłożył pistolet do głowy Harley - czy jej?'’

 

‘'- Nie bój się ze mną rozmawiać. Przecież nie zrobię ci krzywdy’' - jego słowa były wtedy tak ciepło wypowiedziane...

Na jej usta wpełzł lekki uśmiech. Udało jej się stanąć na nogi, ręce przestały się trząść.

Otarła łzy i ruszyła do kuchni po kartkę, by napisać liścik. Ubrała się w krótki rękawek i jeansy. Na nogi założyła najzwyklejsze adidasy i rozpuściła swoje ogniste włosy.

Wyszła z domu i wsiadła na motor Batmana. Pojechała do miasta.

Pochodziła po sklepach, by całkiem się uspokoić. Gdziekolwiek nie spojrzała, widziała twarz psychopaty. Czegokolwiek nie przymierzyła miała wrażenie, że gdy podniesie głowę i popatrzy w lustro - ujrzy go za sobą. To była obsesja.

Musiała stawić mu czoła. Dobrze, że napisała Batmanowi to co chciała przed…

Nie chciała wymawiać tego na głos.

Z jednej strony bała się, że Joker może chcieć ją zabić, ale z drugiej te wszystkie miłe słowa i to, jak się wobec niej zachowywał było...dziwnie bezpieczne. Chciała poznać odpowiedzi, więc do niego pojechała.

Drzwi domu nadal były otwarte, na wszelki wypadek sprawdziła znów wszystkie pokoje. Były puste. Ruszyła do lasu...

 

Wędrowała przez pewien czas i postanowiła, że biegnąc, szybciej pokona dzielącą ją od niego odległość. Bała się, że nie uda jej się go znaleźć.

Biegła, rozglądając się co chwilę w prawo, lewo i przed siebie by choć przez chwilę zobaczyć grunt, lecz nie potrafiła dostrzec rażącego fioletu. Gdy poczuła, że zaczyna słabnąć - zmieniła bieg w marsz. Jej oddech uspakajał się powoli, stabilnie. Nadal gorączkowo rozglądała się po całym lesie, chciała go znów zobaczyć.

Gdy słońce było już w zenicie ujrzała majaczący fiolet, niedaleko pod drzewem. Ruszyła biegiem w jego stronę. Dotarła do miejsca i ujrzała, że był to tylko jego garnitur, obok leżała karta z błaznem. Do głowy przyszły jej wszystkie możliwe myśli. Nie wiedziała czy boi się o niego czy o siebie. Nie chciała jednak zaprzestać poszukiwań - założyła na siebie jego część ubioru, schowała kartę do kieszeni spodni i ruszyła przed siebie.

Po jakimś czasie usłyszała za sobą szelest liści. Obróciła się gwałtownie i nagle znalazła się pod Batmanem. W dłoni trzymał swojego metalowego nietoperza, a drugą złapał ją za kołnierz koszulki. Ubrana była w strój, w którym wybrała się razem z Batmanem do miasta gdy jeszcze było spokojnie, w miarę. Krótki rękawek i jeansy, adidasy na nogach i rozpuszczone ogniste włosy.

- To ty? - spytał zawiedziony. Dopiero teraz zauważyła, jaki był rozzłoszczony. Gdy to powiedział, ujrzała, że jego oczy zaczynają się uspokajać. - Zwariowałaś? Po co się za niego przebrałaś?

- Po co dałeś mu się wtedy łapać? - przypomniała mu i w myślach sama się skarciła. Czemu nadal mu to wypomina? Chyba już jest między nimi wszystko w porządku, czyż nie? - Przepraszam...To te emocje dają mi się we znaki. Muszę go znaleźć, zrozum. Wracaj do obserwatorium, to sprawa miedzy mną i nim.

- Nie! - zaprzeczył i przygwoździł ją mocniej, gdy chciała wstać. - Ta sprawa nigdy nie miała się rozegrać między wami dwoma, dotyczy również mnie - wyjaśnił jej i spojrzał głęboko w oczy.

- Zrozum...Ja muszę poznać odpowiedzi - odrzekła i uderzyła go w brzuch. Jęknęła z bólu, jego pancerz był naprawdę mocny. Zaczęli się szarpać. W końcu udało jej się wstać. Położyła dłoń na jego ramieniu i spojrzała mu w oczy.

- Teraz to moja sprawa. Proszę cię, nie mieszaj się do tego. Ja muszę dowiedzieć się wszystkiego, co możliwe. Czemu nie chcesz, bym ustaliła, co o nim sądzę? Chcesz bym ciągle miała wobec was mieszane uczucia? Boję się, że tak już zostanie, ale pytam teraz ciebie.

- Chcę byś ustatkowała się ze swoimi emocjami. Tylko tego chcę, byś nie wybierała między nami.

- To nie przeszkadzaj mi w skompletowaniu najważniejszych informacji. Człowieka trzeba poznać.

- Nie sądzisz, że znasz go już za dobrze? Spędziłaś ostatni czas praktycznie tylko w jego domu.

Westchnęła. Miał rację, ale to nie znaczy, że wie o nim wszystko.

- Zrozum, że ja muszę go znaleźć. Chcę go znaleźć - powiedziała ostatecznie i odwróciła się. Ruszyła w głąb lasu, a on w drugą stronę - pojechał do obserwatorium.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania