Batman (inaczej) cz.30 (ostatnia)
Pamiętał ciche jęki dochodzące jakby z oddali. Pamiętał twarz Jokera, zmasakrowaną sylwetkę Rudej leżącą na ziemi i trzymającą się za brzuch. Cierpiącą. Śmiech psychopaty i...
Gwałtownie otworzył oczy. Spojrzał w prawo i zauważył, że ekran ma do wyświetlenia nowy film. Przecież obejrzał już wszystkie - o co mu chodziło?
Podniósł się pomału z ziemi.
- Stary druhu - rzekł do sprzętu i usiadł na fotelu. Przy klawiaturze zauważył kartę z błaznem, a koło niej karteczkę.
Miłego seansu - J & R
Czy oni...
Kliknął przycisk i zaczął wpatrywać się z niedowierzaniem w ekran. To, co wyprawiała ta dwójka, doprowadzało go do mdłości. Po jego ciele zaczęły przechodzić ciarki. Nie dotyczyło to dokładnie obydwu - tylko tego, co ten psychopata robił Rudej...
A ona mu pozwalała i robiła to samo. Prawie pozbyli się swojej odzieży.
Zatrzymał go pospiesznie i odetchnął głęboko. Po chwili znów wrócił do seansu i zakrył twarz dłońmi.
- Ruda, opamiętaj się, póki jeszcze nie jest za późno – błagał, choć dobrze wiedział, że bezskutecznie.
- Mam ochotę obrabować bank - oznajmił znienacka Joker, obracając się do Rudej. Leżeli w jego łóżku, lecz teraz był to już ich dom.
- Czemu nie? - spytała ucieszona. Wyskoczyła spod kołdry niczym rakieta i popędziła do łazienki.
- Kolejny piękny dzień - powiedział do siebie Joker i uśmiechnął się szeroko.
Po chwili w wejściu do pokoju pojawiła się Harley Quinn.
- Chodźmy! - puściła mu oko i zbiegła w dół. Echo jej śmiechu niosło się po całym domu.
Za kilka minut on również był gotowy. Zjedli to, co znaleźli w lodówce i wyszli na dwór, zabierając wcześniej pistolety z półki - w obydwóch było po dziesięć naboi.
Zrobili sobie przyjemny spacer, ustalając po drodze plan. Udało im się niepostrzeżenie przejść przez całe miasto - dotarli pod budynek. Weszli do środka i Joker strzelił w sufit - Harley zaczęła dzwonić po bandę.
- Witajcie! Jak zapewne się domyślacie - jest to napad. Owszem, macie rację, lecz... - urwał i po chwili dodał. - jeśli ktokolwiek z was zadzwoni po gliny, to zginiecie wszyscy bez wyjątku! - Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Quinn roześmiała się i pobiegła przed siebie w stronę trzech sejfów. Podłożyła przy każdym bombę i odczekała kilka sekund - zatykając sobie uszy i śpiewając pod nosem. Gdy pakowała pieniądze z pierwszego pomieszczenia, w wejściu pojawiło się czterech ochroniarzy. Skoczyła szybko w przód i zwinnie się przeturlała, powalając ich na ziemię. Podczas gdy jednego z nich dusiła nogami, strzelała w trzech pozostałych. Wróciła do przerwanej roboty i wyszła z pełnym workiem.
Drugi obrobiła bezproblemowo, lecz w trzecim wejście znów zablokowali jej ochroniarze - tym razem było ich sześciu. Już miała w nich celować, lecz spostrzegła z tyłu klaunów Jokera, którzy załatwili sprawę za nią - wróciła do pakowania. Szła właśnie do swojego psychopaty, gdy ujrzała jak otwierają się za nim drzwi i wpada przez nie banda mundurowych.
- Jak obiecałem! - zagrzmiał zdenerwowany Joker i spojrzał znacząco na Harley. Zabić wszystkich.
Wycelowała w trzech ludzi znajdujących się za kasami i powaliła każdego z nich - jej towarzysz zajął się pozostałymi pięcioma. Nikt nie zauważył Batmana lecącego wprost na nich. Jego peleryna zakryła połowę widoku Harley, lecz i tak udało jej się strzelić. Odrzuciła worki z pieniędzmi na bok, a gdy zdezorientowany Nietoperz zaczął opadać - złapała go i walnęła pięścią. Rzuciła nim o kolumnę i spojrzała na Jokera. Kiwnęła trzy razy głową - zrozumiał.
Pobiegli w stronę sejfów, zabierając wszystkie trzy, wielkie worki. Po drodze dołączyła do nich szóstka klaunów, która osłaniała im tyły i powaliła ósemkę policjantów. Biegli ciągle przed siebie i nagle spostrzegli swój cel - wielką szybę.
Joker przysunął Quinn do siebie i mocno pocałował.
- Gdyby ktoś nie przeżył - wyjaśnił i wybuchnął śmiechem. - Panie mają pierwszeństwo. – dodał po chwili..
Skoczyła przed siebie trzymając jeden worek i…
Chwyciła się liny zwisającej z helikoptera. Ujęła worek między nogi i zaczęła się wspinać. Podała go klaunom znajdującym się na pokładzie i rozkazała by zniżyli ich transport. Joker spokojnie wskoczył do środka, rzucając im wcześniej pozostałe dwa worki. Ujął Harley w objęcia i spojrzał na ich wspólne dzieło. Po chwili dołączyła do nich czwórka klaunów, która przetrwała.
Gdy już mieli odlatywać, zauważyli w dziurze szkła kolejnych mundurowych - było ich dziesięciu.
- Ja mam cztery naboje - oznajmiła Ruda.
- Ja pięć - dodał Joker. - tak jak ostatnio. - Uświadomili sobie i oboje wybuchli śmiechem. Po kilku sekundach jednak się opanowali i namierzyli swoje cele. Klaun pomógł im pozbyć się ostatniego, lecz wtem nadbiegł nowy tuzin.
- Mogliby dać sobie spokój! - krzyknął Joker z uśmiechem. - I tak nie mają szans.
Wyjął z torby swoją bazookę i strzelił w sam środek skupiska policjantów.
- Do zobaczenia...nigdy! - krzyknął za nimi i tym razem wybuchnął śmiechem nie zamierzając przestać. Ruda znów mu zawtórowała i po chwili uciszyła go pocałunkiem. Wpiła się w niego i oplotła swoją nogą jego.
- Świetnie się spisałeś - pochwaliła go.
- Bez ciebie to byłaby katastrofa - odpowiedział z uwodzicielskim uśmiechem i usiadł w fotelu. Ona położyła się na kanapie naprzeciw niego i wyprężyła zachęcająco swoje ciało.
- Nie teraz, skarbie - uspokoił ją. - W domu.
Usiadła zadowolona i podeszła do niego, by go pocałować.
Wtem do środka wskoczył Batman, a ich statek lekko się przechylił, jakby coś w niego uderzyło. Wszystkie oczy skierowały się na Nietoperza i w tym samym czasie Harley znalazła się na Jokerze - gwałtownie przechylenie statku pchnęło ją na psychopatę.
- Wygońmy go stąd - zaproponowali oboje i kiwnęli głowami z aprobatą.
- Na co czekacie? Sprzątnąć go! - rozkazał klaunom Joker i oboje z Quinn stanęli na nogi. Bacznie obserwowali każdy zwinny ruch Nietoperza, jak powalał każdego członka ich gangu na ziemię. Gdy skończył, skierował się w stronę psychopaty. Odepchnął zdezorientowaną Rudą na bok i chwycił go za kołnierz. Wyrzucił Jokera z samolotu.
'’Zrobiłem to’' mówił sam sobie zadowolony. Zauważył szybko, jak Harley biegnie, by wyskoczyć za nim, lecz złapał ją za kostkę i upadła na ziemię.
- Ty nigdzie nie pójdziesz. Nie za nim.
Kopnęła go w twarz drugą nogą i poczołgała się do wyjścia. Wyskoczyła, lecz on rzucił za nią swoją linę, która szybko owinęła się wokół jej talii. Drugi koniec Batman zaczepił o wystającą część helikoptera - wisieli nad przepaścią.
- Nikt tym nie kieruje! - zauważyła i zaczęła się szarpać. Potężny śmigłowiec zaczął spadać - kierował się w przód, na centrum Gotham. Batman szybko wspiął się na pokład, wciągając ze sobą…
Pustą linkę. Ruda ją przecięła. Zauważył, jak leci w dół. Zabije się.
Kogo powinien uratować? Najbliższą jej sercu osobę czy tysiące niewinnych ludzi?
Komentarze (8)
Magda, podaj mi maila albo coś, gdzie mogłabym Ci wszystko wysłać ;)
https://www.wattpad.com/311674088-batman-inaczej-niespodziewany-go%C5%9B%C4%87?utm_source=web&utm_medium=email&utm_content=share_reading
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania