cykl o Annie... Jej Anioł Stróż trzepotał skrzydłami gdy wątpiła
Tuż na przednówku zazieleniały się listki maiczka, tworząc rozety richelieu na łąkowej połaci.
Potem w koronkowej różyczce mrugały do słońca aksamitnym spojrzeniem...
Rozzłacał się na jego promieniach uśmiech wiosny.
Miękkie szpileczki zebrane w koszyczki pojawiały się wszędzie. Z każdym dniem
rozkwitały na nowo.
Anna wychodziła daleko przed wschodem dnia i delikatnie odrywała jeszcze senne
ogniszczki z żyły mlecznej tak, by nie uszkodzić korzeni świętego Piotra.
Wraz ze świtem kąpała w złocistym naparze wątłe ciałko córeńki.
Krzywiczna, angielska choroba poplątała jej nóżki w kabłąki i odebrała stąpanie.
Maj tamtej wiosny, tuż po głodzie, rozkwitał nadzieją na wschody kolejnych mniszków
i następnych wiosen.
Za niedługo, upojony zachodem wiatr, rozsiewał puch kielichowy, a Helenka biegała boso po łące.
Dziad czy baba? – szczebiotała do braci.
Latem z Anną zbierała kłoski po zżętym zbożu… sierpniowym ostrzem.
https://www.youtube.com/watch?v=YrxXGQu-SNU
Komentarze (2)
Pozdrowienia!
Pozdrawiam serdecznie
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania