cykl o Annie... odłamek inności nie jest inną cząstką
Młodość Anny była jak ptak… przylatująca z ciepłych krajów dzieciństwa.
Gościła na chwilę, by potem odlecieć na zawsze.
Wszystko miało swój kres nawet oddychanie.
Czy ktoś wykupił cały tlen, a pozostawił morderczy splin?
Pytała z braku wytchnienia.
Wciąż nosiła płaszcz nawet w gorące lato, ażeby przykryć dziury na łokciach
przetartej wełnianej szmizjerki.
Ciemnej nieokreślonej barwy, jak wybroczyny krwiste, powstałe po uderzeniach.
Czesanka zmieniała koloryt w zależności od pory roku.
Pojawiała się też pierwsza jaskółka zapowiadająca śmierć cywilną;
milczący niepokój, a po nim ten dzwon, sygnał alarmujący przyszłość.
Coraz bardziej uderzał sercem, uważając, by nie spowodować pęknięcia duszy.
Bała się tego brzmienia.
Trudno się wami zmęczyć… szeptała w ciszy uciekających myśli.
Musiała to robić, kochała to robić, chciała. Czuła wtedy przypływ siły.
Potrzebowała tylko nadziei na jutro, którego nigdy nie widziała.
Dzisiaj tam jest tylko martwa topiel i kamienie.
Niczym ptak wędrowny podążała i odpoczywała w tej niekończącej się ciemności.
Chroniła przed burzą zamglone oczy. Wynajmowała kolejny dzień na krople łez.
Po nim pojawiały się krzywe zwierciadła, zza których wychodziły rozbite tęsknoty.
Odłamki niedokończonych spraw.
Niekiedy, gdy zasypiała, pragnęła obudzić się inną. Jednak, nie każdy może być inny,
nie wolno być innym. Nie potrafiła być inną.
Często milczała i przyjmowała razy w policzek. Odchodziła niewidoma.
Na zawsze już będzie się miotać pomiędzy sobą a tamtą z lustra.
Czy jutro będzie jutro, czy może nic nie będzie?
Anno! Słyszała głos tamtej… czas na zapomnienie.
Komentarze (11)
Czasami coś ciągnie się za nami niczym cień, więc faktycznie zapomnienie jest najlepszą opcją.
Dziękuję i miłego wieczoru
przetartej wełnianej szmizjerki.
Ciemnej nieokreślonej barwy, jak wybroczyny krwiste, powstałe po uderzeniach".
Trochę mi ten fragment nie gra z wizją Anny, która która wydaje się być wycofana, a nie przebojowa. Z tego fragmentu można wyczytać, że dziury na łokciach są wynikiem uderzeń. Rzadko uderza się kogoś w łokcie, podczas fizycznych starć, szuka się "miękkich miejsc".
Łokcie służą do rozpychania się, do zadawania bólu (łokcie są twarde!).
Anna z Twojej opowieści raczej nie rozpychała się łokciami, ani nie zadawała nimi razów. Dlatego ten fragment mogłabyś jakoś przeredagować. Można bowiem odczytać, że to dziury na łokciach są "ciemnej nieokreślonej barwy, jak wybroczyny krwiste, powstałe po uderzeniach".
A może te łokcie i wytarte dziury na nich mają ślady zniewolenia Anny/ Są ukrywaniem śladów przed światem. Ona jest z tamtej epoki i jest obrazem kobiety podległej mężczyźnie. Mocna, a zarazem trwająca w przysiędze małżeńskiej.
Pozdrawiam
przywodzi na myśl linijkę z musicalu „Mahagonny” Kurta Weilla i Bertolta Brechta:
„Jutro znowu będzie jutro, więc jutro jutra nigdy nie będzie”.
A dziury na łokciach przetarły się od ciągłego opierania się o parapet, kiedy Anna wyglądała przez okno z kieliszkiem wina w dłoni, wspominając swoje długie, lecz niezbyt szczęśliwe życie.
Daję 5 i pozdrawiam.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania