Demoniczny bar, prolog

PROLOG

W willi panowało nieznośne gorąco pomimo szalejącej na zewnątrz burzy śnieżnej. Zza drzwi dochodziły ciche pojękiwania przerywane wrzaskiem rodzącej kobiety. Wysoki mężczyzna przechadzał się przed pokojem mrucząc coś ze zdenerwowaniem i przerywając za każdym razem gdy usłyszał krzyk żony.

Nie pozwolono mu wejść do środka. Poród to wyłącznie kobieca sprawa, mężczyzna nie powinien brać w tym udziału. Tak mu mówili. Będzie dobrze, powtarzali, to drugi poród i pójdzie gładziej niż pierwszy.

Ale tak nie było. Jego żona rodziła zbyt długo. Służący wychodzący z pokoju po kolejne misy wody i bele płótna, nie spoglądali mu w oczy. Było źle. Chciał wejść, ale wiedział, że nawet jego pozycja pana domu nic tu nie pomoże. Poród to sprawa kobiet.

W końcu po długich godzinach czekania i słuchania przerażających krzyków żony, usłyszał nowy dźwięk, płacz dziecka. Jego dziecka. Wszedł do komnaty nie czekając aż któryś z służących poprosi go do środka. Spojrzał na żonę, której pierś falowała jak po wielkim wysiłku fizycznym. Oczy miała zamknięte, twarz bladą.

- Ma pan córkę- Odezwała się jedna z młodych służących podchodząc do niego z zawiniątkiem.

Odebrał od niej maleństwo. Dziecko było małe. O wiele za małe, więc dlaczego jego żona miała taki problem z wydaniem go na świat? Dziewczynka przestała płakać i z zamkniętymi oczami cicho kwiliła jakby śniła koszmar. Spróbował ją uspokoić tak jak to robił piętnaście lat temu ze swoją starszą córką. Wtedy nie pomogło, tym razem jednak córka przestała mamrotać.

- Pokaż mi ją…- Usłyszał głos żony.

Była słaba, oczy miała podkrążone, oddech słaby. Podszedł do ukochanej kobiety i przysiadł przy łóżku. Położył córkę na poduszce przy głowie żony. Ta spojrzała na dziecko, które zaledwie przed chwilą wydała na świat.

- Jest taka mała…- Wymamrotała. Ciężko było jej mówić.

- Ale będzie silna, zobaczysz kochanie.- Próbował ją pocieszyć. Wiedział czym się martwi. Czy dziecko zdoła przeżyć? Było małe jak na noworodka, w dodatku urodziło się w zimie stulecia. Dziewczynka wyglądała jakby najlżejszy podmuch byłby wstanie ją porwać i ponieść daleko. Wiedział, że nieraz silne dzieci nie przeżywają pierwszych dni życia, a istotka leżąca obok była taka drobna…

- Jak damy jej na imię?- Spytała, przerywając na chwilę żeby złapać oddech. Czuła, że nie jest z nią dobrze. Ten poród nie był łatwy jak przewidywano. Wyczerpał jej wszystkie siły, których nigdy nie miała zbyt wiele.

- Potrzebuje dobrego imienia.- Odpowiedział- Może Naamah?

- Naamah, moja mała Naam…

Kobieta zamknęła oczy trzymając rękę przy córce. Jej malutkiej córeczce. Już wiedziała, że nie będzie jej dane patrzeć jak się rozwija, jak dorasta. Chciała tylko móc jeszcze przez chwilę popatrzeć na nią, potrzymać ją za rękę…

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • wolfie 01.06.2015
    Jestem ciekawa, w jakim kierunku "pójdzie" ta historia. Błędów w prologu nie zauważyłam. Czekam na pierwszy rozdział :) Czwórka :)
  • Andromeda 01.06.2015
    Bardzo dobry poczatek , naprawdę jestem ciekawa następnych części .5
  • Marzycielka29 01.06.2015
    Zainteresował mnie ten prolog:) Także jestem ciekawa w jakim kierunku potoczy się ta powieść. Na początek mocne 4;)
  • NataliaO 02.06.2015
    Bardzo zaciekawiający prolog. ładnie napisane, 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania