Poprzednie częściDemoniczny bar, prolog

Demoniczny bar, rozdział 1

ROZDZIAŁ 1

 

Zima dawała się we znaki w tym roku. Ilość śniegu nie przekraczała corocznej normy, ale zamiast tego temperatura pobiła swój rekord. Zwykłe wyjście po chleb do sklepu równało się wyprawie na Mount Everest. Do tego wiał silny wiatr wpychając w oczy płatki śniegu. Gdybym była człowiekiem, nie ruszyłabym w tym dniu tyłka z domu. Nawet moje naturalne czterdzieści stopni zbytnio nie chroniło przed chłodem, więc systematycznie podnosiłam temperaturę ciała, dopóki nie poczułam, że jestem w stanie iść. Gdyby ktoś sprawdziłby mi temperaturę na pewno wezwałby pogotowie. Ludzie wiedzą o istnieniu wampirów, wilkołaków, ale nie wiedzą, że po ziemi chodzi znacznie więcej istot magicznych. Wielka Rada, która pilnuje porządku po naszej stronie zdecydowała, że te dwie nowiny wypuszczone w świat w ciągu jednego dziesięciolecia dostatecznie mocno wstrząsnęły światem, że postanowili zachować istnienie reszty z nas w tajemnicy. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Wystarczy sobie tylko wyobrazić co powiedzieliby przedstawiciele religii gdyby dowiedzieli się o istnieniu nas- demonów, z definicji złych i paskudnych istot mających tylko jeden cel- skusić człowieka.

Skręciłam za róg ulicy i omal nie wykonałam piruetu gdy poślizgnęłam się na gładkiej tafli lodu. Tak, oczywiście. Do szczęścia brakowało mi tylko złamanej kości i kilku wybitych zębów. Zanim dotrę do salonu zdążę zapracować na izbę w szpitalu.

Przeszłam przez ulicę jak zwykle w niedozwolonym miejscu. Robi to tak wiele osób, że zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie zrobią tu przejścia dla pieszych. Po drugiej stronie znajdował się należący do mnie i mojej siostry bar „ Stary dom”, w którym pełniłyśmy czasami po kolei rolę barmanki i kelnerki. Właściwie to gdyby nie moja siostra to pewnie byłaby z tego baru miejscówka dla wszelkiej maści twardzielów z miasta. Z nas dwóch to ja odziedziczyłam po ojcu charakter, który czasami objawiał iście „demoniczny temperament”. Czasami się dziwiłam, jak to jest możliwe, że przy mnie i ojcu Bast ma anielski charakter ( nawet imię do niej nie pasuje). Kto znał lub przynajmniej słyszał opowieści o tej bogini wie o czym mówię. Nie bez kozery została zamordowana przez własnych podwładnych.

Weszłam do środka i od razu poczułam gorąco będące skutkiem podwyższonej temperatury ciała. Musiałam chwilę się z tym przemęczyć, nawet dla pyra zbyt gwałtowny skok temperatury mógłby okazać się tragiczny w skutkach.

Zdjęłam kremowy płaszcz (jedna z niewielu jasnych rzeczy jakie posiadam) i ruszyłam przez bar na tyły witając się po drodze ze stałymi bywalcami. Wśród gości nie zabrakło również turystów, których przyciąga tu ponad dwustuletnia historia tego miejsca (oczywiście nikt z nich nie wie, że wraz z siostrą od tysiąc osiemset jedenastego roku byłyśmy jedynymi właścicielkami nie tylko baru ale całego budynku. Taki drobny prezent od kochającego tatka).

Mijając bar omal nie wpadłam na jedną z zatrudnionych u nas kelnerek idącą z tacą jakiś drobnych dań. Nasz przybytek nie serwował niczego nadzwyczajnego, zwykle można było tu dostać rzeczy, które występują w niemal każdym fastfoodzie, z tą różnicą, że u nas wszystko robione jest na świeżo. Uśmiechnęłam się przepraszająco i poszłam dalej.

Na tyłach baru znajdował się magazyn, dwie toalety dla personelu ( dla gości znajdowały się obok baru), szatnia z prysznicami oraz nasze biuro. Skoro nie spotkałam się z siostrą w sali, musiała siedzieć przed komputerem i regulować rachunki. Zawsze to na nią spadał ten niechlubny obowiązek. Ja zupełnie nie miałam do tego głowy i często gubiłam jakąś liczbę.

- Witaj siostruniu!- Krzyknęłam gdy tylko otworzyłam drzwi. Pomimo paskudnej pogody miałam dziś wyśmienity humor, który często objawiał się atakami niespożytej energii.

- Cześć Naam.- Odpowiedziała nie podnosząc wzroku znad kartek rozłożonych na biurku. Trafiłam z rachunkami. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego nie zostawi tego wyłącznie naszej księgowej. To bardzo zdolna kobieta i jeszcze nigdy nie zdarzyło się żeby przy jej wyliczeniach wyskoczył błąd.

Bast i Naamah. Ojciec i matka musieli mieć niezły ubaw nazywając nas imionami upadłych bogów. Chociaż ojciec zapewne bardziej.

Przyjrzałam się siostrze. Za każdym razem zastanawiałam się, jakim cudem z jednego łona mogły wyjść dwie tak różne istoty. Jedyne co nas łączyło to sylwetka, charakteryzująca się wklęsłą talią, obfitym biustem i długimi nogami. Spadek po matce, sukkubie. Reszta była zupełnie inna. Bast miała krótko ścięte rude włosy i zielone oczy. Na nosie zadomowiła się kolonia piegów, a na ciemnych ustach miała jasne znamię. Zawsze nienagannie ubrana, z jedną parą kolczyków w uszach i delikatnym makijażem nadawałaby się na właściciela luksusowego hotelu (który, a jakże, posiadała), a nie baru.

Z drugiej strony byłam ja- druga córka, o fiołkowych oczach i białych włosach. Od dziecka byłam przeciwieństwem siostry. Ona wolała ubierać się elegancko, ja zawsze chodziłam w ciemnych ciuchach, nierzadko podartych miejscami. Miałam również kilka tatuaży , czego moja siostra nie popierała, a wręcz nienawidziła. Nie wiem skąd u niej taka awersja, skoro wystarczy jedno słowo i każdy malunek na ciele znika bez śladu. Obracałam się w towarzystwie, które za nic nie dostałoby przepustki na bal. To na mnie w domu spadł obowiązek bycia tą zbuntowaną.

- Co taka nie w humorze?- Pytam- Jakieś problemy z Markiem lub hotelem?- Mark to jej obecny narzeczony. Zbytnio go nie lubiłam. Był sztywny jakby miał kij w dupie i chyba nigdy nie zdejmował garniaka. W myślach nazywałam Dupokijem, ale przy Bast nie odważyłabym się powiedzieć tego głośno.

- Wszystko w porządku, ale mam masę roboty przed przyjazdem taty.- Odpowiedziała nadal na mnie nie patrząc.

- Tatko przybędzie?- Cieszę się. Ostatnimi czasy widywaliśmy się naprawdę rzadko. My miałyśmy masę roboty tutaj, a on odwalał swoją w drugim wymiarze.- Nie wiedziałam o tym wcześniej.- Dodaję. Zwykle to ja pierwsza wiedziałam takie rzeczy.

- Też dowiedziałam się o tym dopiero wczoraj, a ty nie odbierałaś telefonu. Wstępne ustalenia mówią, że przybędzie za dwa tygodnie. Chciałby poznać Marka.

Tato chciałby poznać narzeczonego? Nigdy wcześniej nie interesował się tym z kim się prowadzimy, a raczej z kim się prowadzi Bast, bo ja nie nadawałam się do stałego związku. Nie psułam nastroju siostry wygłaszając swoje myśli na głos. Może to tylko pretekst do odwiedzin. Fajnie, że postanowił zobaczyć jak tu siebie radzimy.

- To ja lecę na bar.

Zostawiam płaszcz i torbę na wieszaku przy drzwiach i ruszam na swoje stanowisko. Od godziny dziewiętnastej do czwartej bar był wyłącznym królestwem barmanki, w pozostałe godziny drinki i inne napoje szykowały kelnerki przyjmujące zamówienia. Specjalnie na czas swojego urzędowania w tym „królestwie” ubieram zawsze koszulkę na ramiączkach uwydatniającą moje wdzięki oraz obcisłe jeansy. Przez lata pracy na tym stanowisku przekonałam się, że widoczny rowek między piersiami przynosi większe dochody, a najlepiej żeby wpadał tam jeszcze naszyjnik. I wcale nie jest to żart.

Na start przetarłam blat. Przez resztę wieczoru będzie on brudzony wszelkimi maści płynami aż zacznie się niczym taśma klejąca, więc niech chociaż przez chwilę ma możliwość bycia czystym.

W miarę upływania czasu bar zaczynał się napełniać coraz większą liczbą gości. Ulotnili się ci, którzy nawet w sobotę muszą pracować, a przybywali studenci. Lubiłam ich. Byli z zabawni, naiwni w swojej młodości i wydawali dużo pieniędzy.

Gdzieś koło dziewiątej do domu poszła również Bast zostawiając wszystko pod moją opieką. Dziś to ona miała wolną noc. Właściwie to miała ją prawie zawsze, wolała zajmować się rachunkami niż serwowaniem drinków i nagabywaniem podchmielonych klientów.

Niw myśląc dalej zabrałam się do roboty z wystudiowanym uśmiechem na ustach. Wszystko szło jak zwykle dopóki gdzieś w okolicach godziny dwunastej do baru wszedł jakiś facet. Od razu wyczułam, że nie jest człowiekiem, oni pachnieli inaczej. Ubrany był w długi płaszcz i stary kapelusz zasłaniający mu twarz, tak że ze swojego stanowiska nie byłam w stanie mu się przyjrzeć. Zaintrygował mnie.

W barze było wesoło, ale wiadomo, z czasem każda zabawa popada w rutynę, więc pojawienie się kogoś innego niż ludzie i demony wzbudziło moje zainteresowanie. To uczucie potęgował fakt, że umiał doskonale ukrywać swoją naturę. Ale z pewnością nie należał do mojej rasy.

Przybysz przedarł się przez tłum i zgoniwszy jakiegoś studenta ze stołka usiadł przy barze. Położył ręce na blacie i spuścił wzrok w dół. Teraz mogłam mu się odrobinę przyjrzeć. Spod kapelusza wystawały brązowe włosy, cerę miał śniadą, a na szyi bliznę, która wyglądała tak jakby ktoś próbował mu kiedyś odciąć głowę. Zawołałam drugą barmankę żeby dokończyła za mnie zamówienie i stanęłam przed przybyszem.

- Zamawia pan coś?- Pytam nachylając się żeby w ogólnym hałasie nie musieć krzyczeć.

Podniósł nieznacznie głowę i odpowiedział mocnym głosem.

- Co polecasz?

Powstrzymałam się przed zgrzytnięciem zębami. Było to znienawidzone przez mnie pytanie. Co polecasz? Kuźwa, dżem na łeb polecam. Podać?

- Gdybym chciała coś polecić to podałabym nazwę najdroższego drinka- Odpyskowałam zanim zdążyłam się pohamować. Zresztą nie po raz pierwszy.

Byłam pewna, że teraz on mi odpłaci tym samym albo wygarnie, że powinnam być miła dla klientów, bo klient rzecz święta, bal bla bla… ale on zamiast tego krótko się zaśmiał.

- W takim razie może być piwo. Duże, trochę tu posiedzę- Odpowiada nadal nie podnosząc głowy.

Powstrzymując się przed kolejnym złośliwym komentarzem, tym razem na temat blokowania miejsc przy barze wzięłam kufel i nalałam do niego piwa.

- Siedem dolców- Mówię gdy podaję mu kufel.

- Zatrzymaj resztę- Odpowiada podając mi banknot dziesięciodolarowy. Jak dla mnie, to nie wyglądał na gościa, który lekką ręką jest zdolny do oddania trzech dolarów, ale skoro daje, nie będę protestować.

Schowałam pieniądze i wróciłam do pracy. Przez resztę wieczoru starałam się jakoś przejrzeć go i dowiedzieć się jakim nadnaturalnym jest. Rzadko się zdarza istota będąca w stanie tak dobrze ukrywać własną naturę. Niepokojące było też to, że przez całą noc czułam na sobie jego wzrok. Jeżeli koleś okaże się jakimś psychopatą, to wkrótce się dowie, że źle trafił.

W czasie nocy nie odzywał się do nikogo, na nikogo też nie czekał. Siedział tylko i przez kolejne trzy i pół godziny sączył jedno piwo. Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że mam do czynienia z kimś kto ma nierówno pod sufitem. Gdyby był samotnikiem jakich wielu u magicznych wybrałby jakiś bar nastawiony wyłącznie na naszych, a zamiast tego skazał się na towarzystwo pijanych studentów i turystów. Wyszedł bez słowa piętnaście minut przed zamknięciem baru zostawiając pod kuflem kolejną dziesiątkę. Spojrzałam ze zdziwieniem w stronę drzwi gdzie już tłoczyła się cała masa gości szykująca się do wyjścia, ale nie udało mi się go dostrzec.

Gdy z baru wyszli ostatni goście wraz z pozostałymi dwoma barmankami pozbierałyśmy i pozmywałyśmy kieliszki, szklanki i kufle. Nie musiałyśmy sprzątać całego baru, to już była robota sprzątaczek, więc już półgodziny później wychodziłam na dwór w lodowatą ciemność.

Zamykając bar znowu poczułam na sobie czyjś wzrok i miałam wrażenie, że to ten sam wzrok, który mnie świdrował przez całą noc. Odwróciłam się i przeczesałam wzrokiem najbliższe otoczenie. Nie zauważyłam niczego niepokojącego. Mój wzrok przykuł jedynie nieznaczny ruch w jednej z bocznych uliczek. Ruszyłam w tamtą stronę pewnym krokiem, jeżeli ktoś się tam czai, niech nie myśli, że ma do czynienia z boidupą. Nie bawiłam się w przyczajanie, stanęłam na wprost wejścia do uliczki gotowa przywalić każdemu kto odważył się na mnie przyczaić. Adrenalina jednak zabuzowała w mojej krwi na daremnie. Przy śmietniku siedziała tylko jedna pokraczna istota zajęta konsumpcją ciała jakiegoś zwierzęcia. Był to ghul z pobliskiego cmentarza.

- Nawet nie wiesz jak mnie rozczarowałeś- Powiedziałam do ghula i ruszyłam w stronę mieszkania zostawiając marną istotę na mrozie z lichym mięsem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Andromeda 02.06.2015
    No nareszcie coś co mi się naprawde mega podoba kiedy następny rozdział ? daje 5
  • Mercedes 02.06.2015
    Dziękuję:) rozdziały daję średnio co 2-4 dni, ale zbliza się sesja, więc nie wiem jak to będzie:) Postaram się jednak być nadal systematyczna i nie obijać się.
  • NataliaO 02.06.2015
    Czyta się bardzo przyjemnie, podobają mi się Twoje rozbudowane opisy; 5:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania