Poprzednie częściDemoniczny bar, prolog

Demoniczny bar, Rozdział 4 część 2

- Portier dzwoni, odebrałabyś? – Spytał pokazując mi ubabrane ręce.

- Jasna sprawa.- Wstałam i utykając podeszłam do czarnego domofonu przyczepionego do ściany obok wieszaków.- Tak?- Spytałam gdy podniosłam słuchawkę.

- Jest może Pan Milcev?- Rozpoznałam głos starego portiera.

- Jest, ale nie może w tej chwili podejść do słuchawki. Prosił żebym ja to zrobiła.- Wytłumaczyłam.

- Aaa, Panna Salvador? Mogłaby Pani zejść i odebrać list?

- Już schodzę.- Odłożyłam na miejsce słuchawkę.- Lecę na dół po jakiś list, zaraz wracam.

Wyszłam i przywołałam windę. Na szczęście była niedaleko i już po chwili stałam przed dobrze sobie znanym portierem. Był już dość stary, właściwie już dawno kwalifikował się na emeryturę, ale podobno zarząd, jak i on sam, nie chcieli żeby odchodził.

- Niech tylko Panna tutaj podpisze.- Podał mi zeszyt, w którym skrupulatnie odnotowywał przekazania wszystkich listów poleconych. Pozostałe wędrowały od razy do skrzynek.- Dziękuję.- Odpowiedział z uśmiechem gdy oddałam mu zeszyt i długopis, a wzięłam list zaadresowany niewyraźnym pismem. Kto tak bazgroli? Pisać jak kura pazurem nabrało właśnie nowego znaczenia. No ale nie będę otwierać listu nienależącego do mnie, a adresu zwrotnego nie było.

Wróciłam na górę w chwili gdy Aza kończył podsmażanie kurczaka i wyjmował ryż z wody. Położyłam obok talerzy list.

- Od kogo?- Spytał nawet nie spoglądając w moją stronę.

- Nie wiem, nie ma adresu zwrotnego, a wszystko jest tak zapisane, że nie ledwo zdołałam odczytać twoje imię.- Odpowiedziałam przyglądając się ponownie pismu.

- Otwórz.- polecił machając do mnie zachęcająco ręką.

Wzruszyłam tylko ramionami i otworzyłam kopertę gdy tylko znalazłam odpowiedni nóż. Aza nie znosił jak ktoś otwierał koperty rękoma odrywając kawałek po kawałku zamknięcie. Nie przyznałam mu się nigdy, że sama tak robię. Podejrzewam, że o tym wie tylko milczy, a ja nie zamierzałam potwierdzać jego przypuszczeń.

W środku pismo wcale nie prezentowało się lepiej. Podstawiłam kartkę niemal pod sam nos i próbowałam rozczytać poszczególne słowa. Rękę uciąć temu co to pisał. Na pierwszy rzut oka zdołałam tylko rozczytać własne imię. Potem było już tylko trudniej.

Usiadłam przed barkiem i z łokciami opartymi o blat odcyfrowywałam po kolei każde słowo.

- Ha! To od Samuela!- Krzyknęłam triumfalnie gdy w końcu udało mi się dokonać cudu jakim było odczytanie zdań nabazgrolonych na kartce.

- Co chce?- Burknął Aza.

- Właściwie to nic konkretnego. Pisze tylko żebym rozglądała się na boki nawet za dnia i żebym zawsze miała kogoś obok siebie. Zupełnie jakby miał mnie za idiotkę!- Oburzyłam się. A co ja jestem? Dziecko? Nie trzeba mi wpajać oczywistości.

-Znalazł się cwaniak.- Zaczął.- Wielki łowca.

- Może liczy, że ten Łowca przyjdzie pod ten budynek?- Zastanawiałam się na głos gdy Aza podał już dania.

- Niech tylko spróbuje.- Demonowi oczy zaświeciły się niebezpiecznie.

Pokiwałam głową w zamyśleniu. Niby mogłam siedzieć w miejscu i całą robotę pozostawić Samuelowi, ale takim sposobem nic nie osiągnę. Sytuacji nie poprawiał fakt, że Bast dała mi tylko trzy dni, poczym w całą sprawę wmiesza się ojciec. A wtrącenie się samego Księcia Kręgu nie pozostanie niezauważone. Nie wspominając o tym, że mnie samej się przy tym dostanie.

Psia krew! Dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałam? Sama nie potrafię czarować, ale znam kogoś kto to potrafi! A wtedy już prosta droga do rzucenia czaru tropiącego. Zwłaszcza, że wciąż byłam w posiadaniu strzały, która mnie zraniła. Na pewno są na niej jeszcze ślady jego aury.

- Co wykombinowałaś tym razem?- Spytał Aza gdy dostrzegł na mojej twarzy wyraz skupienia.

Wyrwana z zamyślenia spojrzałam na niego nic nierozumiejącym wzrokiem. Potrzebowałam chwili zanim moje szare komórki zarejestrowały jego pytanie i je przetrawiły. Gdy informacja została przyswojona uśmiechnęłam się i wyłożyłam mu mój plan.

- Dobry pomysł.- Przyznał.- Możemy się tam wybrać jutro.

Przytaknęłam. Muszę zapamiętać żeby wieczorem zadzwonić do Samanty i ją poinformować o mojej wizycie. Może nawet załapię się na jakiś rabat ze względu na naszą długoletnią znajomość.

-To co planujesz robić do jutra?

- Jak to co? Korzystać ze statusu rannej!

 

***

Obudziło mnie przeświadczenie, że coś jest nie tak jak powinno. Nie dotyczyło to niebezpieczeństwa, o tym informowałby mnie nieprzyjemny skurcz. Tu chodziło o coś zupełnie innego.

Podniosłam się cichaczem z łóżka. Nie do końca ufając swojej intuicji wzięłam do ręki sztylet, który w pięknie zdobionej pochwie leżał pod poduszką. Wysunęłam go i na palcach zaczęłam się skradać w stronę drzwi. Może warto by się dodatkowo przemienić?

Wychyliłam się zza framugi i początkowo serce omal nie wyskoczyło mi przez gardło. Przy oknie z rękoma zaplecionymi na plecach stała postać i spoglądała w dal. Moja wyobraźnia początkowo podsunęła mi przed oczy widok ścigającego mnie Łowcy. Dopiero potem rozum podpowiedział, że mam przed sobą Azę. Uderzyła mnie dziwna melancholia. Wyglądał tak smutno. Coś musiało go męczyć i nie pozwalało spać.

Zastanawiałam się czy podejść do niego i spytać, co go trapi, ale moje rozmyślania przerwał jego głos.

- Podejdź. Wiem, że nie śpisz.- Powiedział nawet się nie odwracając.

Pospiesznie odłożyłam nóż i wyszłam z sypialni na bosaka. Czułam się odrobinę nieswojo. Nigdy nie wiedziałam jak radzić sobie z własnymi uczuciami nie mówiąc już o cudzych. W tych tematach byłam totalnym tępakiem. Mimo to podeszłam i zatrzymałam się kilka kroków za nim.

- Nie sądziłem, że to będzie takie trudne.- Wyszeptał tak cicho, że musiałam nadstawić uszu żeby go dobrze zrozumieć.

- Co?- Spytałam nic nie rozumiejąc.

- Myślałem, że mam to już za sobą, że będzie mi łatwiej.

- Aza mówi jaśniej!- Zdenerwowałam się. A mówią, że to kobietę ciężko zrozumieć!

- Naamah na Kręgi Piekielne, czy ty nic nie rozumiesz?!- Wykrzyknął odwracając się w moją stronę. Cofnęłam się o krok zaskoczona tym nagłym wybuchem.

- Skoro nic nie rozumiem może byś mi tak łaskawie wytłumaczył?!- Również krzyknęłam. Co ja jestem wieszczka?

- Myślisz, że jest mi łatwo? Wiedzieć, że jesteś tak blisko, że śpisz obok?

W mózgu uruchomiły mi się odpowiednie trybiki w końcu wywalając mi przed oczy to, co chciał mi powiedzieć. Ależ ze mnie idiotka! Serce wołało swoje, a rozum swoje. Którego posłuchać? Znowu stanęłam przed wyborem, którego wcale nie chciałam podejmować. Bałam się, że nieodpowiednia decyzja zniszczy wszystko i pozostaną tylko zgliszcza.

- Aza, ustalaliśmy…- Zaczęłam, ale przerwał mi w połowie.

- Wiem! Do cholery wiem!

Nerwowo przeczesał włosy ręką, a ja mieliłam w dłoni bluzkę. Dlaczego musiało to wyjść na wierzch? Akurat teraz kiedy wiedziałam, że gdyby poprosił to nie byłabym w stanie odmówić.

Speszona odwróciłam wzrok. Tylko on potrafił doprowadzić mnie do stanu, w którym kompletnie nie wiedziałam co zrobić lub mówić. Nie, nie tylko Aza, tata też posiadł ten dar. Dwóch najważniejszych facetów w moim życiu umiało mnie przyszpilić.

Gdy ponownie odważyłam się podnieść wzrok gdzieś poniżej zauważyłam ruch na dachu budynku. I wcale mi się on nie spodobał.

- Padnij!- Krzyknęłam również stosując się do własnej rady. Gdy tylko oboje wylądowaliśmy na podłodze szyba pękła na tysiące malutkich kawałeczków zasypując nimi mojego przyjaciela.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania