Poprzednie częściDemoniczny bar, prolog

Demoniczny bar, rozdział 2, cd 2

Gdy zajechaliśmy pod właściwy budynek rozpętała się najprawdziwsza burza śnieżna. Wątpię żeby było widać dalej niż na półtora metra, a i na to trzeba by być na tyle odważnym by podnieść wysoko głowę i pozwolić oblepić się płatkami.

Ostatnie metry przed zadaszeniem pokonałam tak szybko jak mogłam nie narażając się na udział w zawodach ślizgowych. Niczego do szczęścia mi nie brakowało z wyjątkiem twarzy ubabranej krwią. Weszłam do holu i podeszłam do portiera pilnującego wejścia. Nie mówiłam, że mają tutaj nawet własny bar i ochronę gotową bronić przybytku przed nachalnymi fotoreporterami? Nawet kamery pokrywały tu każdy możliwy kąt i uważnie śledziły poczynania gości.

Nachmurzyłam się gdy za ladą zobaczyłam nową personę. Zwykle zasiadał tam uroczy staruszek lub wesoła kobieta około czterdziestoletnia. Oboje mnie znali i przepuszczali bez zbędnych ceregieli, ale tym razem nie miało pójść tak łatwo. Czekała mnie procedura przesłuchania.

- Dobry wieczór.- Przywitałam się z uśmiechem licząc, że tym zachowaniem przełamię pierwsze lody. Facet musiał mieć około dwudziestu pięciu lat, więc raczej nie powinien się speszyć.- Przychodzę w odwiedziny do Aza Milceva.- Powiedziałam. Z tego co pamiętam Aza mówił, że nie ma z nim Gadriela, więc nic o nim nie wspomniałam.

- A pani to…- Zaczął przyglądając mi się. No co? Mam żabę na ustach?

- Naamah Salvador, jestem tutaj stałym gościem.- Wyjaśniłam. Harry, starszy portier pokazał mi kiedyś książkę, w której widniały nazwiska wszystkich osób, które stale tutaj kogoś odwiedzały. Każde nazwisko było przypisane do mieszkań, do których się zwykle wybierał. Pod numerem 321, tym do którego chciałam się dostać, widniało tylko pięć nazwisk.

Nie myliłam się. Portier wyciągnął zeszyt w czerwonej oprawie przypominający z zewnątrz książkę i wyszukał najpierw nazwisko Aza, a potem moje.

- Mogłaby się pani wylegitymować?- Spytał. Powstrzymałam się przed westchnięciem, tłumacząc sobie, że jest tu nowy i jeszcze nie zna wszystkich gości.

Podałam mu dowód, a gdy się upewnił, że nie jestem jakąś szmirą chcącą przemknąć bokiem oddał mi dokumenty i pozwolił iść dalej. Wcześniej chciał jeszcze powiadomić Aza o moim przybyciu, ale powiedziałam żeby tego nie robił, bo jestem umówiona. Niechętnie mnie posłuchał i odłożył słuchawkę. Miałam wrażenie, że podobała mu się ta robota, a zwłaszcza informowanie mieszkańców o przybyciu gości. Osobiście nie widziałam w tym nic ekscytującego, ale nie do końca rozumiem ludzi. Może dla nich jest w tym coś, czego ja nie dostrzegam.

Podeszłam do windy i nacisnęłam odpowiedni guzik. Nie musiałam długo czekać, bo jakaś para jechała z trzeciego piętra i gdy wysiedli weszłam do środka i nacisnęłam guzik z numerem najwyższego piętra. Tego im zazdrościłam w tym apartamencie. Mieli przepiękny widok i nikt im ciągle nie stukał laską w sufit. Tak jak mi to robił pewien staruszek w co drugą noc… swoją drogą jego ojciec tez tak robił. Czy to możliwe, że przekazali to sobie w genach?

Po długim czasie winda wreszcie dojechała na właściwe piętro oznajmiając swój sukces cichym piknięciem. Na szczęście, nie puszczali tutaj tych beznadziejnych muzyczek wewnątrz i można było w spokoju dojechać na do celu.

Drzwi windy otworzyły się. Wyszłam na jasno oświetlony korytarz. Na tym piętrze znajdowały się tylko dwa mieszkania. Ogromne, bo każde zajmowało połowę piętra. Aza mieszkał na prawo od windy, więc tam skierowałam swoje kroki. Zapukałam w mahoniowe drzwi i czekałam aż mi otworzy. Gdy cisza po drugiej stronię zaczęła się przedłużać ponowiłam pukanie. Dopiero za trzecim razem usłyszałam kroki po drugiej stronie i drzwi się otworzyły.

- Cześć.- Przywitałam się uśmiechając się na widok nagiego torsu. Pięknie wyrzeźbione mięśnie rysowały równe linie na jego ciele. Na szczęście wiedział kiedy przestać pakować i dzięki temu nie wyglądał jak ci zawodowcy z telewizji, ale prezentował się wspaniale. Chyba wyciągnęłam go spod prysznica, bo włosy wciąż miał mokre i ich mocna czerń przywierała do czoła, a na ciele miał jedynie ręcznik.

- Cześć. Myślałem, że będziesz później.- Odpowiedział wpuszczając mnie do środka.

- No wiesz, nie poczekałeś na mnie z tym prysznicem?- Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Uwielbiałam się z nim przekomarzać.

Zdjęłam płaszcz i elegancko powiesiłam na stojącym obok wieszaku. Wyskoczyłam z butów dając odpocząć stopą. Tak, szpilki muszą być dziełem Szatana. Ten to ma pomysły. Od razu stałam się niższa o cenne centymetry i wzrokiem sięgałam do podbródka Azy. Szkoda, wcześniej miałam znacznie lepsze widoki.

- Za to łóżko jestem gotowy nagrzać dla ciebie.- Odpowiedział bez wahania.- Przyszłaś tu kusić.- Dodał spoglądając na mój strój.

Aza to naprawdę, naprawdę przystojny mężczyzna. Wysoki, ciemnowłosy z lekkim zarostem i przepięknym uśmiechem. Kiedyś nosił długi warkocz, ale postanowił go ściąć gdy zajął się biznesem w tym świecie. Nieraz za nim tęskniłam, w sensie za warkoczem, lubiłam go ciągnąć za niego ciągnąć, nawet wtedy gdy przestałam być już dzieckiem. Do tego ta ciemniejsza karnacja i niemal czarne oczy. Dopiero z bliska można było dostrzec gdzie jest granica między tęczówką a źrenicą.

Był przystojny i nie bałam się tego przyznać. Jest moim przyjacielem chociaż od zawsze czuć było między nami swego rodzaju przyciąganie. Wiele osób próbowało zrobić z nas parę, sama przez pewien czas mocno tego chciałam, wiem, że on też. Niestety nie zbiegliśmy się z tym w czasie. Ja miałam, można by rzec, fazę na to wtedy gdy on uganiał się za inną i odwrotnie. Coś zawsze stawało nam na drodze i w milczącym porozumieniu przestaliśmy do tego dążyć. Drugim problemem był fakt, że znaliśmy się zbyt dobrze. Jedno wiedziało co chce powiedzieć lub zrobić drugie zanim zdążyło się to wykonać. Niektórzy powiedzieliby, że to fantastycznie, że tyle o sobie wiemy… jednak to w pewnym sensie przeszkadza. A wielka szkoda, bo wiem, że drugiego takiego na tym ani żadnym innym świecie nie znajdę. Cieszę się, że chociaż dane było mi mieć go za przyjaciela.

Kurczę, nawet tata gdy ze mną rozmawia nie mówi o nim per Aza, tylko „jak tam mój przyszły zięciu?”. Widzicie? Uzyskał najwyższy stopień jaki może uzyskać facet u ojca swojej kochanej córeczki! Pełna akceptacja, bez marudzenia i ganiania za gościem z toporem w ręku… swoją drogą piękny widok. Szkoda, że nie wynaleziono wtedy jeszcze kamer. Byłaby cudowna pamiątka.

- Gadanie, nie mam zamiaru wskakiwać ci do łóżka.- No co? Drobne kłamstewko czasami może uratować sytuację.- Ubierz się, bo zaraz spadnie ci ten ręcznik i pokażesz to co masz tam najcenniejsze. A przecież to kobieta powinna być od kuszenia, prawda?

- Jakbyś już tego nie widziała.- Odpowiedział ignorując dalszą część mojej wypowiedzi.

- Ale to było dawno, a wtedy widok nie był zbyt imponujący.- Zażartowałam.

Zaśmiał się, ale spełnił moją prośbę i poszedł się ubrać. Zasada numer jeden: patrzeć, ale nie dotykać, a nawet w patrzeniu zachować przyzwoitość. Tylko tak jesteśmy w stanie przez to przejść.

- Jak było w domu?- Spytałam. Jak rozmawialiśmy ostatnio to mówił, że jedzie z wizytą do domu rodziców.

- Po staremu. Matka tylko znów trochę marudziła, że odwiedzamy ją zbyt rzadko. Ciebie też z chęcią by zobaczyła.- Powiedział. Nie wątpię, że bardzo by chciała, a najlepiej żebym przyjechała już jako narzeczona Aza. Wtedy byłaby w siódmym niebie. O ile można tak powiedzieć o czarcicy.

Rozsiadłam się wygodnie na jednej z wielkiej kanap i spojrzałam przez okno, które stanowił jedną całą ścianę. Miasto oświetlone milionami lamp świeciło jak drugie niebo. I gdzieś tam, w tym wszystkim znajduje się człowiek z baru. Spotkałam go już dwa razy. Jak to było to powiedzonko? A, no tak. Jeden raz to przypadek, dwa razy to sztuka, ale trzy, to już musiał los zdecydować. Niekoniecznie w to wierzę, ale całkiem trafne powiedzenie. Oczywiście dla kogoś kto wierzy, że rządzi nami przeznaczenie i nikt nie jest w stanie przed nim uciec.

- Ej, maleńka, co się dzieje?- Spytał Aza siadając obok mnie i przy okazji strącając na mój policzek kilka kropel z włosów. Tylko on mógł mówić do mnie w ten sposób. Gdyby ktoś inny odważyłby się mnie tak nazwać, dostałby w zęby. Przypiekłabym mu też tyłek. Albo coś cenniejszego.

- Nic- Powiedziałam odruchowo.- Tylko zainteresowała mnie jedna rzecz. Właściwie to osoba, a nie rzecz.

- Taaaa?

- Wczoraj do baru przyszedł jakiś dziwny facet, chronił swą aurę, więc nie wiem kim był. Na pewno nie demonem ani człowiekiem. Dziś spotkałam go ponownie koło swojego mieszania… Wiesz, że bywa tu czasami nudno, po prostu zainteresował mnie ten gość. Całą noc zajmował mi miejscówkę przy samym barze i wysączył tylko jedno piwo! Nie odezwał się też słowem.

- Chciałabyś żebym go sprawdził?

- Niee, po prostu pomyślałam sobie, że, oczywiście jeśli masz czas, że moglibyśmy razem to sprawdzić. Długo cię nie widziałam i chciałabym po prostu spędzić z tobą trochę więcej czasu, a wiesz, że nie jestem typem dziewczyny, która łazi na spacery czy gnije w kawiarni sącząc jedną z tych obrzydliwych kaw.- Zamilkłam na chwilę.- Nudno tu ostatnio. Mam wrażenie jakby wszystko nagle stanęło. Kiedyś działo się tu więcej, zanim przyszła elektronika.- Spojrzałam na niego- Nie to żebym na nią marudziła. Ułatwiła masę spraw, ale ludzie się zmienili. Tylko by siedzieli przed komputerami, telefonami i tabletami. Miasto nie żyje już jak dawniej.

Cholera. Dlaczego przy nim zawsze wpadałam w ten dziwny nastrój? Gdzie moja hardość? Cięty język i zdecydowanie? Co on takiego ze mną robi, że staję się przy nim zupełnie inną osobą?

- Może odwiedzisz ojca? Zmieniłabyś otoczenie.- Zaproponował.

Pokiwałam przecząco głową. W domu nie czekało mnie nic nowego. Te same ściany, obrazy. Te same osoby, niektóre wkurzające inne nie. Poza tym obiecałam sobie, że wrócę dopiero wtedy gdy osiągnę pewien cel. A póki co, jestem dalej niż bliżej mety. W ten sposób chciałam się odwdzięczyć tacie za wszystko.

- Aza, masz karty?- Spytałam, a gdy pokiwał twierdząco głową uśmiechnęłam się.- Przynieś je, zagramy w pokera, a potem zastanowimy się, co dalej.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania