Poprzednie częściDemoniczny bar, prolog

Demoniczny bar, rozdział 4

ROZDZIAŁ 4

Powinnam zostać wieszczką. Miałabym z tego niezłą kasę. Co do joty przewidziałam zachowanie Bast. Nerwowo przechadzała się po mieszkaniu Azy co rusz posyłając w moją stronę jakąś uwagę. W jej wypowiedzi było wszystko czego się spodziewałam. Poczynając od retorycznego pytania, w co ja się znowu wpakowałam, a kończąc na argumentach popierających ściągnięcie tutaj taty. I jak zwykle moje słowa trafiały w próżnię. Mogłabym jej tłumaczyć jak sześciolatkowi, że ja przecież nic nie zrobiłam, a ona nadal będzie twierdzić swoje. Jestem pewna, że wmówiłaby Netwonowi, Arystotelesowi i Mendlowi, że się mylą w swoich teoriach i jeszcze wskazałaby im miejsce błędu.

Trwająca już dobre półgodziny tyrada stała właśnie na etapie wypominania mi wszystkich moich wyskoków (jakby miały jakiekolwiek znaczenie w obecnej sytuacji) została przerwana przez Azę, który właśnie wrócił z zakupów. Cwaniak zadzwonił po Bast i zanim się ta zjawiła zwinął manatki. Jeszcze mu się za to odegram.

- Tyy- Zwróciła się do niego. Odwróciłam się akurat w momencie gdy na jego twarzy zagościł wyraz zgrozy. Teraz twoja kolej kochaniutki, masz za skórą równie wiele jak ja. W końcu to z tobą odwalałam najlepsze numery dzieciństwa, a i później zdarzały się ciekawe sytuacje.- Nie upilnowałeś jej! Na was facetów za nic nie można liczyć, nie potraficie upilnować nawet własnych skarpetek! Jesteście jak plaga w każdym wymiarze! Najchętniej tylko byście się bawili! Myślicie fiutami zamiast czasami użyć zakutego łba.- Wow. Usłyszeć z jej ust takie słowo jak „fiut” to jak zobaczyć gacie Królowej Elżbiety podczas publicznego wystąpienia.

Chwila, chwila. To nie jest tyrada pod tytułem „Znowu coś nabroiłeś”. Azie obrywa się jako facetowi, a nie jako wspólnikowi winnego. W dodatku Bast użyła najbardziej obrzydliwie brzmiącego słowa na określenie męskiego przyrodzenia. Fuj, jak to słyszę zaraz mam przed oczami obślizgłego, galaretowatego… Dobra, dość!

- Bast, co jest?- Spytałam wiedząc, że stąpam po cienkim lodzie.

- Nic- Odpowiedziała twardo.

- Przecież widzę, że to nie jest „nic”. Zrugałaś Azę bezpodstawnie.- A przynajmniej mam nadzieję, że tak jest.

Westchnęła i usadowiła się na kanapie. Miałam wrażenie jakby nagle zmalała. Jeszcze przed chwilą wokół jej twarzy skakały iskry, a teraz miałam wrażenie jakby się wypaliła. Przesiadłam się z pojedynczego fotela na siedzenie obok niej.

- Hej, co jest?- Spytałam łagodnym głosem dotykając jej ramienia.

- Zerwałam z Markiem… a może to on ze mną zerwał. Sama już nie wiem.- Starła łzę, która pociekła jej po policzku.- Myślałam, że jak mu powiem, pokażę kim naprawdę jestem to zrozumie, a on nazwał mnie potworem.

Cieszyłam się, że z życia Bast w końcu zniknął taki dupek jak Mark. Nie zasługiwał na nią i nie mówię tego tylko dlatego, że go nie lubię. Jest dwulicowy, co idealnie było widać na podstawie naszych relacji.

Z drugiej strony rozstanie zasmuciło Bast. Jestem pewna, że go kochała, mimo jego licznych wad. Być może dostrzegała w nim to czego nie potrafiłam zauważyć ja. Ale jak powiedział mi kiedyś tata, sama miłość nie wystarczy, potrzebne jest jeszcze zrozumienie i zaufanie. Tylko wtedy to, co chce się osiągnąć razem ma sens.

W takim razie, czego brakowało między mną i Azą?

- Zawsze mówiłam, że to dupek.- Palnęłam jak ostatnia idiotka. Naprawdę nie mogłam wymyślić czegoś lepszego? Ale zadziałało, Bas zaśmiała się przez łzy.

- Tak, dupek z kijem w dupie.

- No nareszcie zaczynasz myśleć tak jak ja.- Uśmiechnęłam chcąc poprawić jej humor.

- Naam, poproś o pomoc tatę. To się może bardzo źle skończyć.- Poprosiła po chwili ciszy.

- Wiem, ale nie chcę go w to mieszać dopóki mam wszystko pod kontrolą.- Albo wydaje mi się, że mam.- Proszę cię żebyś ty też nic mu nie mówiła.

- Naam, to jest Łowca, ktoś kto wie jak dorwać swoją ofiarę. Gdy stracisz kontrolę nic już nie da się zrobić.

- Mam wsparcie Samuela- Broniłam się.

- Tak, Samuel, facet, o którym wiesz tylko tyle, że poluje na tego całego Grota. Naam, on nawet nie powiedział ci kim jest, ani co go motywuje w ściganiu Łowcy. Powinnaś mieć więcej rozumu.

- To może pomoże argument, że Aza mnie pilnuje?- Spytałam spoglądając na rozpakowującego zakupy demona.

- Spokojnie Bast, przypilnuję jej, wiesz, że ochronię ją nawet za cenę własnego życia.- Zadeklarował się. Obejrzałam się do tyłu żeby spojrzeć mu w oczy.

- Nikt tu nie będzie umierał.- Odpowiedziałam ze stanowczością.

- Dlaczego chodzi mu tylko o ciebie?

- Zadałam mu to samo pytanie, ale jego przypuszczenia nie wykluczają, że w pewnym momencie nie zechce dopaść też ciebie.

- Mną się nie martw.- Odpowiedziała wstając.- Po awanturze z tym idiotą chcę trochę odpocząć i postanowiłam wrócić do domu na kilka dni.

Uśmiechnęłam się. Przynajmniej Bast będzie bezpieczna. Nie sądzę aby ten Łowca zechciał napadać na rezydencję ojca. Jest zbyt dobrze strzeżona przez czary i najlepszych wojowników z Trzeciego Kręgu. Musiałby dokonać nie lada wyczynu żeby choćby pokonać mur i ogrody dzielące go od samego domu. Może, więc też powinnam się tam udać?

- Zaczekam jeszcze kilka dni i też wrócę.- Powiedziałam po chwili namysłu. Jak nie uda mi się przez ten czas dowiedzieć czegoś o tym Łowcy oddam się pod opiekę ojca. Trudno, że pokażę tym, że nie umiem sama się obronić. Przynajmniej będę żywa i będę mogła narzekać na własne nieudolstwo. Ale nie wrócę zanim nie spróbuję!

- Dwa dni.- Jak tylko dostrzegła swoją szansę zaczęła negocjacje.

- Cztery.

- Trzy, a po tym czasie powiem o wszystkim tacie.

- Będą trzy.- Wtrącił się Aza jak otworzyłam usta. Spojrzałam na niego spod przymkniętych powiek. Mam nadzieję, że dostrzegł w nich przysłowiowe pioruny. Chciałam jeszcze się potargować.

- Trzy.- Odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby. Skoro było dwoje przeciwko jednemu to nie miałam szans. Zapamiętam to sobie Brutusie.

- Skoro wszystko ustalone to ja będę lecieć. Chcę jeszcze przed wyjazdem spakować wszystkie rzeczy Marka i wystawić je przed drzwi.- Pożegnała się Bast. Dobrze, że to nie ona zamieszkała u niego, wtedy miałaby większy kłopot. Wynosić wszystkie jej rzeczy… musiałybyśmy zamówić ciężarówkę, a ja pewnie musiałabym targać te kilkunasto kilogramowe kartony mieszczące niewiadomo co.

Gdy Bast wyszła Aza zabrał się za robienie jakiegoś cuda na nasz późny obiad. Dobrze, że potrafi gotować, bo przy mnie umarłby z głodu. Należę do tych kobiet, które potrafią ugotować tylko kilka najprostszych rzeczy. Swoją nieudolność w tej dziedzinie zawdzięczam ciągłemu jedzeniu w knajpach, a odkąd wynaleziono mikrofale, to wiadomo z czego zaczęłam najczęściej korzystać. Po prostu nienawidzę stać nad garami i nie widzę tej przyjemności jaką daje niektórym sterczenie w kuchni i pichcenie wynalazków, które kilkanaście minut później przestaną istnieć. No chyba, ze ktoś ma akurat aparat pod ręką.

Przesiadłam się z kanapy na jeden z trzech stołków stojących przed blatem oddzielającym kuchnię od salonu i zaczęłam się przyglądać jak demon kroi pierś kurczaka na drobne kawałeczki.

- Naam, rozpraszasz mnie.- Powiedział nie odrywając wzroku od deski z mięsem.

- Nic nie robię.- Odpowiedziałam przyglądając się jak zwinnie posługuje się nożem.

- Patrzysz się.

- Mam zamknąć oczy?- Droczyłam się.

- Po prostu przestań się patrzeć.- Poprosił.

Przewróciłam oczami. Zeskoczyłam ze stołka i wymijając blat podeszłam do szafki, w której Aza zawsze trzymał kieliszki do wina i szklanki na drinki. Z dna wykopałam shaker, który kazałam mu kupić gdy miałam dość już przynoszenia własnego. Nie chce żebym się gapiła? To zrobię jedyną pożyteczną rzecz jaką potrafię wykonać w kuchni. Zrobię nam drinki. Nawet wiem jakiego, o ile ma odpowiednie składniki.

Pokręciłam się trochę po wąskiej kuchni i poustawiałam wszystkie potrzebne składniki na blacie. Odsunęłam się od Azy żeby zaraz mi nie wypomniał, że zajmuję mu miejsce i zabrałam się do roboty. Hurricana przygotowuje się w mig. Jest bardzo popularny w Nowym Orleanie, ale złamię trochę tradycję i zamiast podać go w plastikowym kubku użyję szklanek o gruszkowatym kształcie. Każdy napój wygląda w nich ładnie. Brakuje mi tylko słomek, których nigdzie nie mogłam znaleźć, a pamiętałam, że zawsze leżały w barku obok alkoholi. Trudno, będziemy pić bez nich.

Skończyłam o wiele szybciej niż Aza, więc włożyłam drinki do lodówki żeby się schłodziły. Potem będzie można dodać do nich kilka kostek lodu. Chciałam właśnie z uprzejmości spytać, czy mu w czymś nie pomóc (z góry znając odpowiedź, moje marne umiejętności kulinarne nie są tajemnicą) gdy zadzwonił dzwonek.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania