Poprzednie częściDysonans: Ciemna materia cz.1

Dysonans: Ciemna materia cz.20

Eris cały czas siedziała w statku, patrząc co chwilę na budynek w którym przebywała Cass. Zobaczyła jak jej przyjaciółka wchodzi do pojazdu niosąc ze sobą dużą torbę.

–Coś się stało? –Zapytała Eris.

Cass jednak nie odpowiedziała, udając, że szuka czegoś w torbie. W rzeczywistości chciała tylko nie dać po sobie poznać szoku i strachu o swoją przyszłość.

–Tak, głupie pytanie. –Odezwała się Eris –Możemy już lecieć?

–Co? –Spytała Cass odwracając nagle głowę. –Znaczy tak, możesz.

Eris namierzyła sygnał „Anihilatora”. Udała się w wyznaczonym kierunku. Całą drogę niepokoiło ją milczenie Cass.

 

Dotarły na miejsce. Miały nadzieję, że uda im się prześlizgnąć przez cały hangar i pozostać niezauważonymi. Stanęły przed drzwiami windy i czekały. W końcu światło zaświeciło na zielono. Już miały zamiar wejść, kiedy ze środka wyszedł Charon i kilku innych pilotów.

–Wiecie, że kradzież statku to zły pomysł? –Zapytał Charon –Zwłaszcza, jeśli ten statek należy do przywódcy Niezależnych.

–To jest jej statek. –Stwierdziła Cass.

–Nie. To mój statek, ona tylko może z niego korzystać. I nie dostała zgody na start. Więc go ukradła. –Oznajmił Charon.

Eris już miała się odezwać, kiedy wyprzedziła ją Cass:

–To ja go ukradłam. Znaczy, pożyczyłam.

Eris wiedziała, że Charon bardzo nie lubi, kiedy ktoś nie zgadza się z jego opinią lub próbuje z nim dyskutować, a Cass otwarcie kłóciła się z nim. „Trzeba być rzeczywiście bardzo odważnym i jednocześnie głupim, żeby wdawać się z Charonem w dyskusje.” –Pomyślała Eris.

 

–Prodigy, zasnęłaś na stojąco? –Spytał Charon wręczając jej torbę z całym sprzętem potrzebnym w następnej akcji.

–Właśnie miałam piękny sen o normalnym życiu. –Odpowiedziała mu Cass.

–Lecimy na Styks, przejmować jakiś fort. Lepiej się pospiesz.

–Już lecę. –Mruknęła sprawdzając zawartość torby.

–Masz trzy minuty. Widzimy się pod tym samym statkiem, co ostatnio.

 

Cass kończyła zakładać zbroję. Przypięła jeszcze do pasa trzy granaty i sprawdziła swój blaster. Odwróciła się i zobaczyła Charona.

–Załóż to. –Powiedział dając jej opaskę na rękę z symbolami Niezależnych.

–Nie będę walczyć pod niczyimi symbolami. Walczę dla siebie. –Mruknęła. –Jestem po waszej stronie, bo mamy wspólnego wroga.

–No proszę, 'walczę dla siebie' –Zaśmiał się Charon –Zakładaj to bez dyskusji, żebym potem nie musiał zbierać tego, co z ciebie zostanie, kiedy rzucą w ciebie granatem, bo pomyślą, że jesteś z Unii.

Cass wolała uniknąć konfrontacji i odpuściła. Ruszyła w stronę statku, którym miała lecieć.

„W końcu trafiłem na równą sobie” –Stwierdził Charon idąc za Cass –„Uparta, bezczelna i bez jakiegokolwiek szacunku dla autorytetów”

 

Cass już miała wsiadać do statku, kiedy Charon zagrodził jej drogę.

–O co chodzi? –Spytała.

–Lecę sam. Miałaś tylko przesłać mi dane, które ci dałem. –Odpowiedział Charon, próbując wymyślić sposób, żeby pozbyć się niechcianej towarzyszki.

–Nie dostałam żadnych danych. –Zdziwiła się Cass –A poza tym nie możesz lecieć sam.

–Po naszym ostatnim wspólnym locie zauważyłem, że sam mam większe szanse na przeżycie.

–Tym razem się bardziej postaram. Muszę się dostać na tą planetę. Wszędzie mogą być wskazówki dotyczące miejsca, gdzie ukrywa się mój brat.

–Tu nie ma czasu na rodzinne dramaty. –Stwierdził Charon –A to nie zabawa. Nie siądziesz i nie spróbujesz sobie postrzelać.

Charon zatrzymał się na chwilę. Zauważył, że do tej pory nie znalazł drugiego pilota. Nie miał czasu zastanawiać się, i musiał zgodzić się z Cass.

–Wsiadaj. –Rozkazał po chwili –Gdyby nie to, że przygarnęła cię Eris, już dawno by cię tu nie było.

Cass dumna z siebie wsiadła do statku.

„Anihilator” znalazł się w sferze zagięcia czasoprzestrzeni. Po pewnym czasie osiadł na orbicie księżyca planety Styks. W przestrzeni nie wykryto żadnych większych statków.

–Nasz cel znajduje się na drugiej półkuli. Musimy szybko tam dotrzeć. Najpierw zbliżę się tylko ja i oddział DeadZone. Później wy. Czekać na sygnał. –Przekazał Charon.

–Nie prościej by było wysłać im porządną porcję antycząstek? –Spytała Cass znudzona czekaniem.

–Myślisz, że wystarczy nacisnąć guzik i już? –Powiedział Charon –To są drogie rzeczy. Produkcja antycząstek wymaga ogromnych ilości energii. I możemy jej używać tylko w ostateczności.

Cass zastanowiła się chwilę.

–Po co tak długo czekamy? –Spytała.

–Czekamy aż fort będzie w zasięgu dział elektromagnetycznych, żeby uszkodzić osłony.

–Dlaczego…

–Zajmij się czymś innym. –Powiedział Charon, mając już dość ciągłych pytań.

–Chciałam tylko wiedzieć, dlaczego znaleźliśmy tyle broni jądrowej. Czy Unia chciała pozyskać dużo energii? A może nas zaatakować?

Charon już miał ją uciszyć, kiedy przypomniał sobie pewną historię.

–Właśnie! Energia! –Wykrzyknął –Wiem już, po co im tyle energii. Wiesz, czym był projekt Planetfall?

Cass pokręciła głową.

–Za czasów Pierwszej Wojny jeden z wielu szalonych władców wynalazł broń, dzięki której mógł zniszczyć całe życie na wybranej planecie.

Cass z niedowierzaniem popatrzyła na najbliższą planetę. Po chwili zauważyła, że posiadając tą broń mogłaby bez problemu wymusić informacje, o miejscu jego pobytu swojego brata i kazać go zlikwidować.

–Gdzie teraz jest ta broń? –Zapytała.

–Jeden z ochroniarzy ją zniszczył, a wszystkie plany ukrył na jednej z kilkuset planet i wykasował wszystkie dane na jej temat. – Wyjaśnił Charon –Ale podobno ta broń była jedynie efektowna i mało wydajna. I to tylko legenda.

–Jak tylko uda nam się zdobyć ten fort, chcę znaleźć te plany. –Zdecydowała Cass.

–Nie ty decydujesz, co masz robić. –Zauważył.

–Ale wiesz, czego moglibyśmy dokonać? –Zapytała Cass.

–Nie stać nas na takie zabawki. I nie mamy na to czasu. Lepiej się przygotuj, zaraz ruszamy.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania