Poprzednie częściHistoria prawdziwa -I

Historia niezwykła, czyli rzecz pospolita

Dorastając mamy nadzieje, że doświadczymy w dorosłym życiu czegoś niezwykłego i pasjonującego. Prawdopodobnie oczekujemy dzięki temu na poznanie niezwykłych doznań, jakich nikt przed nami nie doświadczył. Odkrywanie nowych lądów i nieznanych ludów odpada, wszystkie już znamy. Nawet przyroda i zwierzęta są w zasadzie dość dobrze poznane. Dlatego odnalezienie czegoś niezwykłego poza głębią oceanów w zasadzie z góry skazane jest na porażkę. Jednak w naszym kraju pod doskonałymi rządami wielu opcji politycznych od odzyskania wolności, zwykły zjadacz chleba, który z przyzwyczajenia spędza dużo czasu przed telewizorem, za sprawą biurokracji może doświadczyć wielu niezwykłych atrakcji. Wystarczy tylko zapragnąć czegoś więcej i odejść od odbiornika.

Niezwykła przygoda rozpoczęła się początkiem nowego wieku z chwilą zakupu samochodu na kredyt z wysokim oprocentowaniem. Pożyczka bankowa została obwarowana wpisem w dowodzie rejestracyjnym pojazdu, który ustanawiał bank współwłaścicielem. Podczas rejestracji nowego autka proces w wydziale komunikacji przebiegł sprawnie i po kilkunastu minutach był zakończony. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało jak będzie ciekawie i niepowtarzalnie przebiegało wykreślenie współwłaściciela.

Zwiastunem czekających w przyszłości nieszczęść było zakupienie z ogłoszenia w prasie starego busa. Samochód miał sporo lat i powoli jego wartość stawała się symboliczna. Jednak wydział komunikacji przy próbie przerejestrowania dopatrzył się rażących uchybień, polegających na braku w dowodzie rejestracyjnym w adresie sprzedającego rzymskiej dwójki. Były właściciel z chwilą zakupu pojazdu mieszkał przy ulicy Górniczej w budynku numer łamany przez cyfrę mieszkania. Tylko jego blok posiadał dwie bramy i ktoś w urzędzie wpadł na genialny plan dokonania jakieś zmiany adresowej skoro nazwa ulicy niepodległa dekomunizacji i każdą z bram oznaczono dodatkowo po numerze bloku rzymską liczbą. Znacznie ładniej i dostojniej z pewnością taki zabieg kosmetyczny wyglądał w dowodzie osobistym. Mieszkańcy całego budynku nie zaprzątali sobie głowy koniecznością zmian adresowych w pozostałych dokumentach i z finansowego przyzwyczajenia pozostawili stare. Nikt w całym mieście, ponieważ podobnych innowacji było znacznie więcej, nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Niestety widocznie nie dotyczyło to nowego właściciela starego busa, ponieważ na polecenie swojego wydziału komunikacji musiał pokonać sporo kilometrów w poszukiwaniu rzymskiej dwójki. Pracownica wydziału zamiejscowego, do której zwrócił się interesant z prośbą o wpisanie brakującej cyfry, miała spory problem ze zrozumieniem konieczności dokonania zmiany. Widocznie było to wyjątkowo niezwykłe, ponieważ poprosiła o pomoc swojego kierownika. Pan wyszedł z biura do petenta, wysłuchał jego prośby i powiedział.

- Proszę nie przerejestrowywać i pozostać w naszym mieście, u nas nie ma z czymś takim problemu.

Następnie przypilnował osobiście dokonania zmian w dowodzie rejestracyjnym i na koniec wręczając dokument, życzył interesantowi wszystkiego dobrego.

Minęło sporo lat. Bank na sfinansowaniu zakupu samochodu osobowego wypracował spory zysk i po ostatniej spłacie raty kredytu w przeciągu trzech miesięcy przysłał informację zainteresowanemu, że pojazd przechodzi na jego własność. Właścicielowi pozostało z zaświadczeniem pójść do wydziału komunikacji i wykreślić niepotrzebny wpis. Jednak przez ten czas rozpanoszyły się lata dwutysięczne, a w raz z nimi nastała nowa era w administracji.

Petent po przyjściu do wydziału komunikacji z rolki oderwał pierwszy w kolejności numerek i zaległ na krzesełku stojącym w korytarzu na ponad dwie godziny. Czas radosnego oczekiwania minął i wyświetliła się jego cyfra. Trzymając w ręce kawałek papierka, potwierdzający jego prawo do zjawienia się przed oblicze urzędnika, pojawił się z dokumentami i wnioskiem o wykreślenie współwłaściciela. Pracownik starostwa z powagą i wielkim skupieniem spojrzał na zaświadczenie wystawione przez bank i powiedział.

- A gdzie jest zaświadczenie, które zaświadcza, że osoba wystawiająca te zaświadczenie ma prawo je wystawić.

Interesant po usłyszeniu takiej wypowiedzi zaczął się śmiać i trwało chwilę zanim był w stanie zapytać urzędnika.

- Żartuje pan?

- Nie – padła odpowiedź i nastąpiło oddanie dokumentów.

- Czy, jak dostarczę nowe zaświadczenie to nie trzeba będzie kolejnego, które stwierdzi, że ta osoba ma prawo wydać takie zaświadczenie i tak bez końca? – pytał bezskutecznie petent, ponieważ jego czas przed poważnym licem urzędnika dobiegł końca i żeby dowiedzieć się czegoś więcej musi przyjść ponownie z nowym zaświadczeniem.

Pożyczkobiorca napisał prośbę do banku, lecz na tym jednym zaświadczeniu się nie skończyło musiały być kolejne. Następnie po wyczerpaniu listy osobowej pracowników banku nastąpiło żądanie przedstawienia historii przejmowania jednego banku przez drugi i kilka kolejnych, ponieważ pożyczki na zakup udzielał inny, niż ten, który ją zakończył. Mijały lata na kompletowaniu zaświadczeń i potrzebnych dokumentów, w dowodzie rejestracyjnym rubryki o przeprowadzonych badaniach technicznych zostały zapełnione i przed kontrolami drogowymi użytkownik pojazdu pokazywał zaświadczenia o przeprowadzonym przeglądzie samochodu. Obca drogówka była bardzo zdziwiona takim przebiegiem wykreślania współwłaściciela, lecz rodzima już nie.

Nastał sylwester i wszyscy normalni ludzie powinni szykować się do przyjęcia nowego roku, lecz zainteresowany udał się z teczką pełną zaświadczeń i tym najnowszym do wydziału komunikacji. Wyjątkowo w tym dniu było pustawo na korytarzu i zaledwie po pół godzinie został przyjęty przez panią.

- A harmonogram spłaty kredytu pan ma? – zapytała pani po przejrzeniu dostarczonej teczki.

Ponownie petent został przegoniony precz i po wyjściu na korytarz stwierdził, że ma jeszcze czterdzieści minut do zamknięcia biur, czyli powinien zdążyć. Szybko wsiadł w samochód, pojechał do domu i przywiózł pełną dokumentację spłaty kredytu auta. Los zdecydował za niego i przed samym zamknięciem urzędu został przyjęty ponownie przez tą samą panią.

- Proszę – powiedział kładąc na ladzie dwie teczki pełne papierów.

Kobieta zaczęła się śmiać, więc dodał.

- Proszę się nie śmiać. Jeżeli i tym razem będzie czegoś brakować, to sporządzi pani listę wszystkich dokumentów, które są potrzebne do wykreślenia współwłaściciela. Następnie się pani pod nią podpisze i tak powinno być od samego początku – powiedział mocno wkurzony petent.

Wpis o współwłaścicielu przez pracownicę wydziału komunikacji został wykreślony już bez ociągania, lecz na tym nie zakończyła się w tym starostwie przygoda. Kolejne lata dopisały ciąg dalszy mocnych wrażeń w wydziale komunikacji.

Po sprzedaniu zabytkowego busa obywatelce francuskiej pochodzącej z Kongo stoczył bój, ponieważ nie chciano potwierdzić zaświadczenia o zbyciu pojazdu. Urzędnik domagał się dostarczenia tablic rejestracyjnych, choć pojazd z pod domu sprzedającego odjechał na kołach. Dopiero pomocne okazały się paragrafy dostarczone przez prawnika.

Sprowadzony z Niemiec samochód osobowy musiał mieć przetłumaczone dokumenty, lecz później pracownik wydziału komunikacji spisywał z oryginału.

Kiedy indziej zamieszanie przy przydzieleniu przez system elektroniczny kolejności przyjęcia zaowocowało wpisaniem haka w kartę pojazdu należącą do motocykla. Teraz jest to prawdopodobnie jedyny pojazd jednośladowy wyposażony na podstawie dokumentów w hak.

Zarejestrowanie nowego samochodu na podstawie faktury zakupu też nie obyło się bez problemów, ponieważ akurat dla tego wydziału komunikacji sporządzona była w sposób nieodpowiedni.

Niebywałe jest, że człowiek po wszystkich nieprzyjemnych wizytach w wydziale komunikacji, w momencie wchodzenia do budynku starostwa dostaje małpiego rozumu i pod wpływem silnych emocji nie potrafi trafić do wyznaczonego biurka. Dlatego przy ostatniej wizycie, po ochłonięciu z emocji, zainteresowany, poprosił panią dyrektor wydziału komunikacji o możliwość załatwienia wszystkich spraw komunikacyjnych w innym mieście. Odpowiedź była negatywna, lecz w zamian do pomocy przy załatwianiu kolejnych spraw została mu przydzielona pani Inspektor, ponieważ dobro urzędnika jak się okazuje było i jest najważniejsze. Właśnie tak objawia się zezowate szczęście.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 09.02.2018
    Samo życie. Idąc do urzędów powinniśmy zabierać wszystkie dokumenty jakie mamy w domu. Co gorsze, że takie idiotyzmy trwają ciągle. Zmieniają się epoki, czas i procedury, a w urzędach dalej jak było tak jest.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Ozar 25.02.2018
    Dobrze opisałaś ten bezsens biurokratyczny. Niestety teraz zamiast lepiej, jest jeszcze gorzej. Mnie zawsze dziwi, dlaczego żadna kolejna władza nie weźmie się za tego potwora. Podobnie jest w US ZUS itd. Oni tak już sie rozpanoszyli, że zwykły Kowalski jest dla nich jak mała myszka i takim ma pozostać. Jesteśmy chorym krajem dla zwykłych ludzi i moim zdaniem to się nigdy nie zmieni.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania