Historia prawdziwa -I

Moje życie wyda się dziwne i na początku bez sensu, a wszystko zaczęło się dwadzieścia jeden lat wcześniej. Urodziłem się, jako drugie dziecko w rodzinie, miałem starszego o pięć lat brata. Jak byłem mały nie potrafiłem określić, ile czasu więcej rodzice poświęcają starszemu synowi. Zawsze byli na każdy jego odgłos, jaki wydawał. Szybko dorastałem i już w wieku przedszkolnym byłem bardziej samodzielny niż brat, potrafiłem sam się ubrać, zawiązać sznurówki i samodzielnie jeść. Moje rysunki były bardziej zrozumiałe i ładniejsze od tych, jakie rysował brat, nauczyłem się czytać jak miałem pięć lat, a dwa lata później czytałam już płynnie. Liczenie opanowałem bez problemów i tak samo dodawanie i odejmowanie, kolejnym krokiem było nauczenie się mnożenia i dzielenia. Zanim ktokolwiek się zorientował to ja stałam się pierwszym nauczycielem brata, mieliśmy własny język i własne małe tajemnice. Początkowo nie zdawałem sobie sprawy, z oczekiwań rodziców dotyczących mojej osoby, miało się to wkrótce wyjaśnić od mojego pierwszego spotkania z dziewczyną. Zostałam szczegółowo wypytany, co łączy mnie z tą koleżanką i jak ma ona na nazwisko i kim są jej rodzice. Miałem wtedy osiem lat i nic z tego nie zrozumiałem. Każdorazowo jak wracałam ze szkoły w towarzystwie jakieś koleżanki śledztwa się powtarzały, dlatego jak miałem dziewięć lat to wracałem zawsze sam. Szkoła podstawowa i gimnazjum minęły mi bez poznania prawdziwej przyjaźni wśród rówieśników. W szkole średniej zdałem sobie sprawę, czego oczekują ode mnie rodzice. Jeszcze kurczowo trzymałem się myśli, że jestem dla nich kimś ważnym i kochają mnie za to, kim dla nich jestem. Dobierali mi dziewczyny bardzo odmienne od tych, jakie mi się podobały. Przestałem spotykać się z proponowanymi przez rodziców kandydatkami i sam unikałem jakichkolwiek adoratorek. Zdałem maturę, dostałem się z pierwszą lokatą na studia, miałem chodzić na uniwerek o kierunku, jaki rodzice zaakceptowali. Pożegnałem się z całą rodziną, a zwłaszcza z moim ukochanym bratem, który nauczył się wymawiać moje imię i potrafił mnie rozpoznać. Wyjechałem i zamieszkałam w akademiku, pierwszy rok minął mi błyskawicznie. W czasie wakacji miałem dość ciągłego wypytywania rodziców o szczegóły mojego życia prywatnego, powitałem rozpoczęcie drugiego roku akademickiego z wielką ulgą. Pierwszy raz nie pojechałem na święta i sylwestra do domu, wymigałem się ogromem nauki, a w rzeczywistości spędziłem ten czas ze swoją pierwszą wielką miłością. Przyszła wiosna, byłem dalej bardzo zakochany z wzajemnością, Aleksandra była taka wspaniała i zakochana we mnie. Mama dowiedziała się o mojej ukochanej i z wielkimi pretensjami przedzwoniła do mnie, odebrałem telefon. Byłem tak przejęty sposobem prowadzenia rozmowy, że uległem namową. Kiedy udawałem się na zajęcia, spotkałem Olę i zakończyłem naszą bliską znajomość. Nie mogłem pogodzić się z samym sobą, swoją wielką rozpaczą. Wyłowili mnie po tygodniu z Odry, później patrzyłem z góry na to, co się stało. Leżałem na brzegu rzeki, mokry napuchnięty. Wokół gromadził się tłum ciekawskich, zanim przyjechał zespół dochodzeniowy, ja wiedziałem, że nie żyję. Zastanawiałem się jak rodzice to, co ze mną się stało przeżyją, tato był bardzo smutny, a matka rozpaczała. Obserwowałem to i miałam odejść z tego świata do lepszego, lecz rozmowa, jaką odbyła moja matka z jej koleżanką w dniu mojego pogrzebu, nie pozwoliła mi na to.

- Przyjmij moje kondolencje, straciłaś wspaniałego młodszego syna, tak młodo zginął, taka wielka strata – powiedziała przyjaciółka matki.

- Martwię się, kto zaopiekuje się teraz starszym synem, jak my będziemy za starzy by się nim zajmować. Umówiłam się już na wizytę u ginekologa zaraz po pogrzebie. Mam nadzieję, że nie jestem jeszcze za stara żeby zajść w ciążę i urodzić dziecko, które w przyszłości zaopiekuje się niepełnosprawnym synem.

Okazało się, że tylko Aleksandra pomimo zerwania, po mnie prawdziwie rozpaczała i nikt poza tym.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • BreezyLove 08.04.2015
    Przeszkadzało mi trochę to, że czasem było napisane "łam", a czasem " łem" i nie wiadomo było czy to bohater czy bohaterka. Ogólnie historia w porządku tylko trochę za szybko wszystko się działo, za mało opisów. No i takie zastrzeżenie. Skoro bohater umarł, to raczej nie mógł napisać tej historii, trochę to dziwne było.
  • NataliaO 08.04.2015
    Ja też czasem przekręcam jakieś wyrazy, ale raczej tez nie mogłam w końcu postawić na jednym opowiada nam bohater czy bohaterka. No, bohater opowiada i powiem, że dość ciekawie. Interesujący punkt widzenia, denerwowało mnie, że jest posłuszny rodzicom nawet wyborze dziewczyn. Dziwne. A potem ta śmierć i jego poznanie prawdy.
    Mi nie przeszkadza, że bohater umarł a jednak nam opowiada. Zawsze potem można jakoś to wyjaśnić. 4:)
  • Prue 08.04.2015
    Coś ma w sobie to opowiadanie. Ciekawa historia. Zgodzę się z dziewczynami, że nie wiadomo było trochę kto nam opowiada, bo wkradły się błędy. Mogła historia zwolnić, tu się zgodzę z BreezyLove. Jednak przyznam rację też NataliO, nie przeszkadza mi, że historię opowiada nie żyjąca osoba. Dam 4
  • Ozar 25.02.2018
    Smutna historia kogoś, kto nie zaznał we własnym domu niczego dobrego. Postawa matki przekreśla ją całkowicie. Jak można nie przejąć się śmiercią syna tego nie rozumiem. To taka baba potwór i powinno się takie sterylizować jak kotki. Co mnie w tekście zaskoczyło, to taki przelot z życia do śmierci. Przejście tak szybkie, że przeczytałem to dwa razy, bo wydawało mi się, że coś pominąłem. Jedno Ci muszę przyznać, umiesz pisać o życiu i to chyba najlepiej na tym portalu.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania