Poprzednie częściHistoria prawdziwa -I

Historia prawdziwa –V

Dziadek wrócił właśnie z kolejnego pogrzebu, była to ceremonia ostatniego kolegi z podstawówki. Przekroczył w ubiegłym miesiącu sześćdziesiąty krzyżyk, a już został ostatnim chłopakiem z całej klasy. Wcześniej było ich czternastu i od przedszkola się znali. Spotykał wszystkich na mieście przez całe dorosłe życie. Teraz usiadł przy stole w kuchni, wyciągnął z kredensu mały kieliszek i butelkę wódki. Polewał sobie i w samotności upijał się na smutno. Widząc go w takim stanie, podchodzę i pytam.

- Dziadku, kto był twoim pierwszym przyjacielem, kolegą.

Popatrzył na mnie, nalał sobie kolejny kieliszek, wypił go i zaczął się zastanawiać. Polał na drugą nóżkę, trzecią i jeszcze kilka kolejnych kieliszków. Myślałem już, że z odpowiedzi na moje pytanie nic nie będzie. Wtedy zaczął opowiadać.

-Było to w sześćdziesiątym czwartym, lub piątym roku ubiegłego wieku. Miałem wtedy cztery, albo pięć lat. Pamiętam chłopca, stojącego zawsze na moście. Patrzył w dół i obserwował przepływającą wodę. Był to pierwszy most na ulicy Rybnej licząc od Bystrzyckiej, a wszystkich było dwa. Moja babcia mieszkała przy ulicy Bystrzyckiej i z balkonu jej mieszkania widziałem stojącego przy barierce mostu chłopca. Był w podobnym wieku, jaki ja wtedy miałem. Babcia namawiała mnie, do unikania kontaktów, z dzieckiem przebywającym stale na moście.

Postanowiłem pójść na most na przekór babci, tam poznałem chłopca o imieniu Boguś. W krótkim czasie staliśmy się najlepszymi kolegami. Mogliśmy godzinami obserwować przepływającą pod mostem rzekę. Podczas patrzenia na płynącą wodę, poruszaliśmy różne tematy.

Wtedy Boguś był znacznie bardziej dojrzalszy od mnie. Nie potrafiłem zrozumieć jak on mówi na tę samą osobę tato i dziadek. Ja miałem osobnego dziadka, tatę, babcię i mamę. On miał babcię, mamę i jednego tatę z dziadkiem. Byłem tym tak wstrząśnięty, że powiedziałem to babci.

- Stary Ka....ski zrobił najpierw starszej córce dziecko, ma z nią Jasia. Potem zrobił młodszej i Boguś to jego syn – powiedziała babcia.

Byłem wtedy za mały i odpowiedź babci mi nic nie wyjaśniła. Pewnego dnia w czasie naszej zabawy, przyjechał Janek. Boguś mi wyjaśnił, iż to jest jego brat. Pomimo tego, że jest synem jego cioci. Podobnie jak on miał ojca i dziadka, jako jedną osobę.

- Janek jest bardzo mądry szkoda, że ja taki nie jestem – powiedział Boguś.

Mijały lata zacząłem chodzić do szkoły i już niczego zabawnego nie widziałem w przepływającej pod mostem rzece. Boguś przez ten czas stał samotnie na moście, pewnego dnia mi powiedział.

- Jadę do szkoły, do zakonnic i tam będę mieszkał.

Obiecał mi, że czasami przyjedzie do domu. Nie tak jak Janek brat- kuzyn, który już nie przyjeżdża i nigdy nie przyjedzie. Jego ciocia matka Janka starsza siostra mamy, wyszła za mąż. Urodziła mężowi spokojnemu człowiekowi w ciągu trzech lat dwoje dzieci. Wtedy rozpoczęto przygotowania do ślubu mamy Bogusia, z przyjezdnym mężczyzną w podobnym jej wieku. Zaraz po weselu przyjechał do domu ze szkoły mój kolega. Był taki podobny do swojego ojca-dziadka. Wtedy wiedziałem już, co się w tej rodzinie wydarzyło. Tego dnia widziałem Bogusia po raz ostatni. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że mój kolega jest słabo rozwinięty i myśli podobnie jak kilka lat wcześniej.

Był ładny letni sobotni dzień, było przyjemnie i ciepło. Mama Bogusia urodziła córeczkę, tego dnia jej mąż wszczął bójkę z teściem. Wszystko rozegrało się na podwórku przed domem, tam używając tylko rąk. Młody mężczyzna tłukł ojca żony za krzywdę, jaką wyrządził córce, a jego żonie. Dziadek- ojciec Bogusia bronił się drągiem, a i tak solidnie dostał. Zaraz po bójce matka Bogusia zaopiekowała się swoim zakrwawionym mężem. Babka Bogusia rzuciła tylko mężowi ręcznik. W tym jednym geście wyraziła wielką pogardę dla męża, jaką skrywała od lat.

Nie tylko ja miałem okazję widzieć to zajście i słyszeć słowa wypowiadane przez zięcia w czasie bijatyki. Wszyscy w mieście już od tego dnia mieli pewność, jaką krzywdę wyrządził ojciec swoim córkom. Szybko po tym wydarzeniu wyprowadziła się z domu starsza córka z mężem i dwójką dzieci. Stary przestał pokazywać się na mieście, przestał wychodzić z domu. Niedługo później zmarł, nikt go nie żałował i po nim nie rozpaczał – tak zakończył opowiadanie dziadek, odkładając butelkę.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania