Nawiedzona Część 2
Otworzyłam oczy, popatrzyłam zmęczona na zegarek, wybiła siódma rano. Do pokoju weszła moja mama:
- Wstawaj Ayra - powiedziała uśmiechnięta, gdy zobaczyła mnie bladą zapytała:
-Źle się czujesz?
-Niedobrze mi. Całą noc nie spałam.
-Dlaczego? Nie mogłaś do mnie przyjść? Dałabym Ci jakąś tabletkę.
-Nie chciałam Cię budzić. Daj mi kilka minut i zejdę.
-Dobrze-powiedziała cicho i wyszła. Wstałam z łóżka kierując się w stronę szafy. Postanowiłam ubrać fioletową zwiewną sukienkę oraz czarne trampki. Moje jasno zielone oczy były pełne łez. Kruczoczarne włosy spięłam w leciwy warkocz po prawej stronie głowy. Nałożyłam trochę tuszu do rzęs, natarłam na twarz krem na czerwone policzki. Pociągnęłam nosem.
-Czas zacząć kolejny dzień-powiedziałam próbując dodać sobie chodź odrobinę otuchy. Nie pomogło...
Wyszłam na korytarz, był pokryty zieloną farbą, po obu jego stronach wisiały zdjęcia naszej rodziny, jakieś kwiaty zwisały z doniczek. Przeszłam kawałek prostym korytarzem gdy poczułam, że ktoś za mną stoi, odwróciłam się. Nikogo nie było:
-Czysta schiza-syknęłam w duchu. Jestem z natury silną dziewczyną, mam silną osobowość, lecz w tych sprawach nie daje sobie rady. Jestem bezradna. Mam przyjaciela Kastaniela, ale boje się mu wyjawić to co dzieje się ze mną.
Zeszłam na dół po drewnianych schodach, uzbrojona w uśmiech. Zawsze muszę mieć go na sobie, bo inaczej by się domyślili.
-Witaj kochanie- powiedział tata z uśmiechem
-Cześć tato. Ty nie w pracy?-zapytałam siadając na wprost niego.
-Idę na dwunastą więc jeszcze mam trochę czasu na pobycie z moją rodzinką.
Kiwnęłam głową, nagle odezwała się mama:
-Chcesz gofry z czekoladą czy z syropem klonowym?
-Obojętnie.
-Jakaś smętna jesteś Ayra- rzucił tato
-Nie, zdaje Ci się.
Uśmiechnęłam się ponuro. Nie lubię śród, są nudne i przede wszystkim są oddalone od mojego ukochanego weekendu.
-Masz- powiedziała mama podsuwając mi talerz z goframi.
-Dziękuję-odparłam, chwytając talerz. Usiadłam na dużym parapecie koło okna. W dzień mało rzeczy przydarza mi się z tymi istotami. NA SZCZĘŚCIE- rzuciłam w duchu.
Zadzwoniła moja komórka, to był Kastaniel:
-Hej co tam?-usłyszałam jego głos
-Hej. Nic nudy a tam?
-Również. Może się gdzieś wybierzemy?
-Na przykład?
-Do kina na horror o duchach, ponoć jest jeden fajny.
-Nie dzięki, mam dość horrorów.
-Em.. jasne to może coś innego? Taka ładna pogoda a Ty siedzisz w domu.
-Taak. Może pójdziemy do parku?
-Jasne, zaraz będę-powiedział, po czym się rozłączył
Uśmiechnęłam się w duchu, odniosłam talerz do kuchni i poinformowałam rodziców, że wychodzę.
Ubrałam kurtkę i wyszłam na dwór, usiadłam na ławce czekając na przyjaciela. Nagle do naszego ogrodu wpadła piłka, złapałam ją. Zaczęłam się rozglądać, lecz nikt po nią nie przychodził. Wstałam z ławki, gdy nagle usłyszałam za sobą cichy głosik chłopca:
-Przepraszam... mogę piłeczkę?
-Tak, tak. Proszę.-powiedziałam dając mu ją.
-Pobawisz się ze mną Ayra?
-Przepraszam, ale nie mam jak. I skąd znasz moje imię?-zapytałam bojąc się, że to...
Nagle jego oczy zrobiły się zupełnie białe, a usta rozszerzyły się aż do klatki piersiowej. Z jego ust wydobywał się odór rozkładu, był makabryczny! Zaczęłam biec przed siebie wpadając na Kastaniela:
-Mała dokąd tak pędzisz?
-C..co? A nie..ja...- Zaczęłam się jąkać. Nagle się rozpłakałam.
-Ayra co się stało?-zapytał smutny
-Nie.. Nie zrozumiesz.
-Powiedz mi a się postaram...
Usiedliśmy na ławce już miałam mu powiedzieć o tym, gdy przed nami pojawił się znów chłopiec i ze smutkiem pokiwał głową na nie, wtem rozległ się głos w mojej głowie:
-Nie wolno Ci nikomu o nas powiedzieć... Pożałujesz...
Znów pociągnęłam nosem, kiedyś to wyjawię, ale jeszcze nie teraz...
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania