Poprzednie częściNawiedzona Prolog

Nawiedzona część 6

Świt zawitał powoli w progi mojego pokoju. Zmęczona po ciężkiej nocy usiadłam na miekkim łóżku. Chłod, który panował w moim pokoju był nie do zniesienia. Popatrzyłam na zegarek godzina 7:30. Czwartek. Wstałam powoli z łóżka, mimo panującego chłodu zżuciłam z siebie koszulę i w samej bieliźnie podeeszłam do szafy. Dzień zdawał się być inny. Wyróżniał się tym, ze z rana nie czekały mnie duchy. Z szafy wyciągnęłam czarne rurki, długą czarną bluzę i czarne trampki. Udałam się do łazienki, by wiząć szybką ciepłą kąpiel. Zdjełam wszystko co miałąm na sobie i weszłam do wanny. Ułożyłam się wygodnie i lejąc cały czas ciepłą wodę, zaczęłam myśłeć o wczorajszym duchu. Nawet gdy nie chciałam to myślałam o nich.

Kilka minut i byłam po kąpieli w ubraniach, które sobie wcześniej przygotowałam.

Zaczesałąm włosy w wysokiego kucyka. Zadzwoniła moja kmomórka, to był Kastaniel:

-Halo? Co jest?-zapytałam

-Anabel.. Ona nieżyje- powiedział cicho

-Co?! Jak to? Co sie stało?- przez te istoty stałam się zawodowym kłamcą

-Wylew. Przjdziesz?-zapytał. Był zrozpaczony, zresztą trudno mu sie dziwić

-Dobrze zaraz będę.

-Dziekuję kochna jesteś-pwoiedział smutno

-Dla przyjaciół wszystko

Zbiegłam na dół, rodziców nie było. Chwyciłam kurtkę i biegiem skierowałąm sie do drzwi a potem do domu KAstaniela.

 

Minęło dobre dwadzieścia minut nim przekroczyłam próg domu mojego przyjaciela.

-Witam jest Kastaniel?-zapytałam jego ojca

-Tak. U góry miło, ze przyszłaś.-odpowiedział siwy mężczyzna o imieniu Adam

Kiwnęłam głową i wybiegłam po schodach do góry. Stanęłam przed drzwiami jego pokoju. Zapukałam.

- Proszę- powiedział ledwo dosłyszalnie. Otworzyłam drzwi za, którymi znajdywał się zielony pokój z szafą łóżkiem, drzwiami, oknem z czarnymi zasłonami. Na ziemi pod oknem siedział Kastaniel, miał napuchniete oczy, pociągał nosem i siedział skulony. Moje serce zabiło szybciek gdy w jego pokoju zobaczyłam Anabel. Popatrzyła na mnie była smutna, stała koło Kastaniela. Nagle ją usłyszałam:

-Idź do niego. Potrzebuje Cię.- kiwnęłam głową i zrobiłąm tak jak mi kazała.

Usiadłąm koło mojego przyjaciela i objęłam go, chłopak przytulił się gwałtownie. Rozpłakał się, nie rozumiałam tego, przecież nie utrzymywał z nią kontaktu.

-Wiesz Ayra... bo ja.. kłamałem

-W sesnie?

-Utrzymywałem kontakt z Anabel cały czas gdy była w szpitalu.

-Mogłam się tego spodziewać- powiedziałam pod nosem. Chłopak pociągnął nosem i jeszcze bardziej się we mnie wtulił

Popatrzyłam na Anabel, uśmiechałą się mówiąc:

-Dajesz radę

Pokiwałam głową na nie, nie dawałam po prostu umiem grać. Kobieta podeszła do mnie, swoją chłodną delikatna dłoń położyła na mojej dłoni mówiąc:

-On naprawdę chce mieć cię prz sobie. Naprawdę jesteś jego jedyną podporą- uśmiechnełam się, w duchu pomyślałąm jedno " Nie długo z nim będę, ale kto wie moze po śmierci będę nad nim czuwać tak jak ty teraz?"

Staruszka popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem mówiąc:

-Nie mozesz go zostawić, nie rób mu tego.

-Nie tylko on cierpi- pwiedziałam na głos. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony:

-O co chodzi?

-O nic.

- Mówiłaś, ze " nie tylko on cierpi". O co chodzi?

-Nie mogę pwiedzieć.

Chłopak popatrzył na mnie nie dowierzajac, sama sobie nie wierzyłam więc...

Do pokoju wszedł ojciec Kastaniela:

-Napijecie sie czegoś?-zapytał blady

-Nie-odpowiedzieliśmy krótko

Minęło dobre trzydzieści minut nim wstaliśmy z ziemi. Chciałam mu powiedzieć, ze Anabel czuwa nad nim, ale wiedziałąm, że "one" za to go zabiją. Gryzłam język za każdym razem gdy chciałam o tym powiedzieć.

Tak dzień zleciał mi do wieczora. Pozegnałąm się z Kastanielem, chciał mnie odprowadzić, ale czułam, że to zły pomysł. Ubrałam kurtkę i wyszłam z jego domu. Skierowałąm się do swojego gdy usłyszałam kroki za mną i prze de mną. Z obu stron szły dwa duchy. Jeden to kobieta a drugi to... nie wiem... zbyt ciemno...

Nagle poczułam bół w okolicy karku. Upadłam na ziemię. Na demna stały dwa duchy:

-Dlaczego jeszcze żyjesz?-usłyszałam

-Dlaczego jesteś tak wytrwała?-znów głos

nagle zjawił sie duch chłopaka z łązienki, rozgonił je. Jedynie co zdążyłąm usłyszeć to " Idę po Kastaniela" nim ogarnęła mnie cicha i ponura ciemność...

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ina 02.12.2014
    Znalazły się błędy za które przepraszam ale pisałam to na szybko bez czytania po zapisaniu.. Mam nadzieje że mimo to dobrze się czyta ;)
  • NataliaO 02.12.2014
    Bardzo spoko się czyta , 4:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania